Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

George Jinda
‹The Wheel of Love›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Wheel of Love
Wykonawca / KompozytorGeorge Jinda
Data wydania1975
Wydawca Les Disques Motors
NośnikWinyl
Czas trwania37:03
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jeff „Yochk’o” Seffer, Jean-Louis Bucchi, Pascal Bournet, Didier Batard, Pierre „Ty Boum” Guignon, George Jinda, Alain Wisniak
Utwory
Winyl1
1) American Vogue02:07
2) Funky Daddy04:45
3) The Wheel of Love04:11
4) Goodbye Louis04:21
5) Dividing03:07
6) Nostalgia03:48
7) Funny Side of the Strut04:48
8) Absolution03:18
9) Open Bridge01:19
10) Dead Pan03:13
11) American Vogue No. 202:07
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Znad Dunaju nad Sekwanę

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj solowy album francuskiego perkusisty węgierskiego pochodzenia George’a Jindy (z udziałem Jeffa Seffera).

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Znad Dunaju nad Sekwanę

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj solowy album francuskiego perkusisty węgierskiego pochodzenia George’a Jindy (z udziałem Jeffa Seffera).

George Jinda
‹The Wheel of Love›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Wheel of Love
Wykonawca / KompozytorGeorge Jinda
Data wydania1975
Wydawca Les Disques Motors
NośnikWinyl
Czas trwania37:03
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jeff „Yochk’o” Seffer, Jean-Louis Bucchi, Pascal Bournet, Didier Batard, Pierre „Ty Boum” Guignon, George Jinda, Alain Wisniak
Utwory
Winyl1
1) American Vogue02:07
2) Funky Daddy04:45
3) The Wheel of Love04:11
4) Goodbye Louis04:21
5) Dividing03:07
6) Nostalgia03:48
7) Funny Side of the Strut04:48
8) Absolution03:18
9) Open Bridge01:19
10) Dead Pan03:13
11) American Vogue No. 202:07
Wyszukaj / Kup
Perkusista George Jinda z pochodzenia był Węgrem; urodził się w czasie drugiej wojny światowej (w 1941 roku) w Budapeszcie, a na Zachód – konkretnie do Francji – trafił jako nastolatek po stłumieniu przez wojska radzieckie rewolucji węgierskiej jesienią 1956 roku. Na szersze wody pozwolił mu wypłynąć jego rodak Jeff Seffer „Yochk’o”, który – mając już za sobą występy w Magmie i współliderując jazzrockowemu Zao – postanowił zrobić mały „skok w bok” i powołał do życia, jak się potem okazało, efemeryczną grupę Speed Limit. To właśnie do udziału w niej zaprosił Jindę. Po zespole tym pozostały dwie płyty długogrające: „Speed Limit” (1974) oraz „Speed Limit [II]” (1975). Dla George’a być może jednak ważniejsze było to, że dzięki kooperacji z takimi artystami, jak Seffer, Jean-Louis Bucchi, Joël Dugrenot, Jannick Top czy Michel Ripoche uwierzył w siebie na tyle, że zdecydował się zrobić kolejny krok i rozpoczął karierę solową.
Jej początkiem stał się wydany w 1975 roku longplay „The Wheel of Love”. Tytuł wydawnictwa – przyznacie! – trochę tandetny i obciachowy, ale zapewniam, że zawarta na nim muzyka to jazz-rock najwyższej próby. Warto więc przemóc się i sięgnąć po ten album. Tym bardziej że w jego nagraniu wspomogło George’a grono wyśmienitych instrumentalistów. Przede wszystkim nie zabrakło dwóch najważniejszych kolegów ze Speed Limit, czyli saksofonisty i flecisty Jeffa Seffera oraz grającego na klawiszach Jean-Louisa Bucchiego. „Yochk’o” namówił do udziału w projekcie także perkusjonistę Pierre’a Guignona (znanego bardziej jako „Ty Boum”), który wcześniej udzielał się na dwóch albumach Zao: „Osiris” (1974) oraz „Shekina” (1975). Istotną postacią okazał się również basista Didier Batard, który w tamtym czasie miał już za sobą występy w psychodeliczno-popowych formacjach Doc’Daïl, Coeur Magique, Roche i hardrockowo-psychodelicznym Triptyque, później natomiast odnalazł się w progresywnym Bahamas („Le voyageur immobile”, 1976) oraz elektroniczno-eksperymentalnym Heldon („Un rêve sans conséquence spéciale”, 1976; „Interface”, 1977; „Stand By”, 1979).
Najmniej znaną postacią, która zaproszona została do studia nagraniowego w niewielkiej miejscowości Marnes-La-Coquette (położonej na północ od Paryża) był gitarzysta Pascal Bournet. Ani wcześniej, ani później nie przebił się do panteonu francuskich gwiazd rocka i jazzu. Jako inżynier dźwięku i producent nad wszystkim czuwał natomiast Alain Wisniak, który pod koniec lat 60. XX wieku występował w progresywno-popowym Collège Orchestral, a na początku lat 70. – w popowo-rockowym Cockpit. Na „The Wheel of Love” zagrał też, choć tylko w jednym utworze (otwierającym płytę „American Vogue”), na syntezatorach. Longplay ujrzał światło dzienne za sprawą działającej w Paryżu od 1970 roku wytwórni Les Disques Motors, która jako część koncernu Sony Music Entertainment przetrwała do dzisiaj. Na krążek trafiło jedenaście kompozycji, które dostarczyło aż czterech kompozytorów: Bucchi, Seffer, Jinda i Batard (kolejność według wkładu pracy). Mimo takiego rozstrzału, muzycy zadbali o to, aby stylistycznie płyta była jak najbardziej zwarta.
W porównaniu z wydanymi w tym samym roku longplayami Zao („Shekina”) i Speed Limit („Speed Limit [II]”) „The Wheel of Love” prezentuje się jednak bardziej, jeśli można tak rzec… rozrywkowo. Więcej na niej luzu, mniej sztywnych ram; muzycy odważniej też spoglądają w przyszłość i chętnie wykorzystują nowinki. Słychać tu wyraźnie już w „American Vogue”, w którym dominują instrumenty klawiszowe – głównie syntezatory (Bucchi i Wisniak), później wsparte jeszcze przez fortepiany, elektryczny i akustyczny. A wszystko to zagrane w szybkim tempie narzuconym przez „obsługującego” perkusję lidera. W „Funky Daddy”, zgodnie z tytułem, pojawiają się wstawki funkowe (głównie w warstwie rytmicznej), ale całość zagrana została na rockowo, bardzo zadziornie; nie zabrakło też improwizacji (tu przede wszystkim popisał się Seffer). Utwór tytułowy zaczyna się niemal baśniowo, od duetu fletu i klawiszy; dopiero z czasem nabiera mocy (wpływ na to ma głównie Batard), by na finał wrócić do punktu wyjścia.
W „Goodbye Louis” robi się prawie tanecznie; muzycy dbają zaś przy okazji o to, aby żaden z nich nie poczuł się poszkodowany, w efekcie co rusz zmienia się instrument przewodzący: raz jest to gitara solowa, chwilę później basowa, a następnie fortepian elektryczny. W zamykającym stronę A longplaya „Dividing” na początek pojawia się solowa perkusja, w drugiej części natomiast ster przejmuje gitara Bourneta, którego eksperymentalnymi dźwiękami wspiera na klawiszach Bucchi. Strona B także nie szczęści różnorodności i niespodzianek. Pierwszą jest już otwierająca ją „Nostalgia” – zgodnie z tytułem, bardzo nastrojowa melodia jazzrockowa, w której, na tle znakomicie współpracującej ze sobą sekcji rytmicznej, wyróżnia się partia fortepianu elektrycznego. Znacznie więcej energii zespół „emituje” w „Funny Side of the Strut”, który rozkręca się z każdą minutą, by na koniec podkreślić jeszcze optymistyczny przekaz mocnymi frazami syntezatora.
Po porcji energetycznego jazz-rocka przychodzi ponownie pora na chwilę zadumy. Dzieje się to za sprawą delikatnego „Absolution”, w którym na tych samych falach nadają Seffer na flecie i Bucchi na syntezatorze; Batard i Jinda robią zaś wszystko, aby nastroju tego nie zepsuć. Zupełnie inaczej zespół poczyna sobie w „Open Bridge”. Choć to najkrótszy fragment płyty, to zdecydowanie najbardziej zakręcony, bliski stylistyce free jazzu. Gdyby z kolei chcieć wybrać najlepszy fragment wydawnictwa, to należałoby wskazać na… „Dead Pan”. To fusion w czystej postaci – z fantastycznym saksofonem (a nawet dwoma nałożonymi na siebie), mocno pulsującą sekcją (poszerzoną o perkusjonalia), wypełniającymi tło gitarą i fortepianem elektrycznym. Niezwykle gęsto tu od dźwięków, ale każdy muzyk dokładnie zna swoje zadanie, dlatego ta machina tak doskonale funkcjonuje. Klamrą spinającą cały album jest „American Vogue No. 2”, z ponownie rozpędzonymi instrumentami klawiszowymi, pozostawiający słuchaczy w przeświadczeniu, że podróż kończy się za szybko. Ale cóż, artystów goniły terminy; czekały też na nich odłożone na bok własne projekty, o których będzie jeszcze okazja wspomnieć.
koniec
22 sierpnia 2020
Skład:
Jeff Seffer „Yochk’o” – flet, saksofon
Jean-Louis Bucchi – fortepian elektryczny, fortepian, syntezatory
Pascal Bournet – gitara elektryczna
Didier Batard – gitara basowa
Pierre Guignon „Ty Boum” – kongi, bongosy, instrumenty perkusyjne
George Jinda – perkusja, instrumenty perkusyjne, produkcja

gościnnie:
Alain Wisniak – syntezatory (1)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.