30 najlepszych płyt 2023 rokuPomimo kryzysu tradycyjnych nośników i popularności losowych list odtwarzania, artyści wciąż nagrywają albumy. I nie brakuje wśród nich bardzo udanych pozycji. Kompilując zestawienie najlepszych wydawnictw, które ukazały się w 2023 roku miałem nie lada problem, by ograniczyć się tylko do trzydziestu.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski30 najlepszych płyt 2023 rokuPomimo kryzysu tradycyjnych nośników i popularności losowych list odtwarzania, artyści wciąż nagrywają albumy. I nie brakuje wśród nich bardzo udanych pozycji. Kompilując zestawienie najlepszych wydawnictw, które ukazały się w 2023 roku miałem nie lada problem, by ograniczyć się tylko do trzydziestu. „PP” to kolejna porcja piosenek Grabaża o Polsce i złej miłości. Tyle tylko, że może już nie wywodzą się bezpośrednio z punk rock city, a bardziej z rock’n’roll town. „PP” to świetnie brzmiąca, bardzo gitarowa płyta, gdzie muzycznie dzieje się dużo dobrego. Choć, oczywiście, na pierwszym planie i tak są trafiające w punkt teksty, które nawet jeśli dotyczą spraw bieżących, przybierają uniwersalną wymowę. Są takie zespoły, które szanuję za dokonania z przeszłości, ale nie spodziewam się, by jeszcze mnie czymś zaskoczyli. Należy do nich Uriah Heep. Owszem, ostatnie albumy grupy nie były złe, ale tylko tyle. Tymczasem „Chaos & Colour” to pozycja wyśmienita. Panowie w wieku emerytalnym zaczęli grać z energią młodzieńców, a do tego niezwykle dopisała im inwencja w tworzeniu wpadających w ucho melodii. Wszystko zaś brzmi retro, ale jednocześnie ze współczesną mocą. Pozostaję pod wrażeniem. Jethro Tull to drugi, po Uriah Heep, wiekowy zespół, który odkrył w sobie nowe pokłady energii. Niby wszystko to, co prezentuje na „RökFlöte” już było w twórczości zespołu, ale zostało podane w tak wyśmienity sposób, w jaki zespół jeszcze w XXI wieku nie grał. Znajdziemy tu zarówno rockowy żar, jak i charakterystyczne elementy folkowe i obowiązkowe, niepodrabialne brzmienie fletu Iana Andersona. To nie jest najlepsza płyta Foo Fighters, ale na pewno jedna z najbardziej zaskakujących. Zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy Dave Grohl z kolegami porzucają tradycyjną formułę piosenkową i udają się w bardziej progresywne rejony, czego zwieńczeniem są rewelacyjny, bardzo emocjonalny, dziesięciominutowy „The Teacher” oraz brudny, przesterowany „Rest”. Dobrze, że Foo Fighters szybko otrząsnęli się po stracie perkusisty Taylora Hawkinsa, aczkolwiek słuchając „But Here We Are”, ma się wrażenie, że jego duch unosi się nad tą muzyką. Udo Dirkschneider nie składa broni. Wraz ze swoim zespołem po raz kolejny dołożył do pieca tak, że w zeszłym roku lato po prostu nie chciało się skończyć (album ukazał się w sierpniu). „Touchdown” to porcja solidnych, metalowych riffów i ostrych solówek, okraszonych tym jednym, charakterystycznym śpiewem, brzmiącym niczym dźwięk wiertarki udarowej. Czy można chcieć czegoś innego? Po sześciu latach Queens Of The Stone Age wracają z nową płytą, która… brzmi, jak klasyka Queensów. Surowe, rockowe granie, osadzone w tradycji retro, nabite przez wyeksponowaną sekcję rytmiczną. A jednak to wciąż działa. Josh Homme ma rękę do nośnych melodii, których tu nie brakuje. I jedyne, czego może jest mniej, niż kiedyś, to firmowego, stonerowego brzmienia, ale mówi się trudno. WaluśKraksaKryzys nie zwalnia tempa i z godną podziwu regularnością, co dwa lata, serwuje nam nowy album. „+ Piekło + Niebo +” nie jest co prawda aż tak przebojowy i bezpośredni, jak „ATAK” z roku 2021, ale pokazuje, że Waluś to zjawisko na naszej scenie, a co ważniejsze, jako artysta wciąż się rozwija. Wspomniana płyta jest tego najlepszym dowodem. Corey solo nie jest tak ekstremalny, jak z kolegami, ale w tym wypadku to zaleta. Dzięki temu album jest urozmaicony. Obok ewidentnych walców znalazły się tu również ballady, zaś większość refrenów cechuje stadionowy potencjał. Z drugiej strony, gdyby dograć dwóch klaunów podskakujących na kotłach i okładających beczki kijami, byłby to najlepszy album Slipknot od lat. To mógłby być album na pierwszą dziesiątkę, a może i na trójkę. Jego pierwsza część to bowiem gęsty, ale melodyjny black metal. Do tego nagrany w bardzo czytelny i selektywny, jak na ten gatunek muzyki, sposób. Niestety kompozycja finałowa „Księżyc, czyli Słońce”, psuje ogólnie pozytywny odbiór całości. To bowiem dwadzieścia siedem minut mało konkretnych, ambientowych dźwięków, które donikąd nie prowadzą. Szkoda, bo chciałoby się by ten krążek znalazł się wyżej. A skoro przy ekstremalnych doznaniach jesteśmy, polecam „Koniec wakacji” zespołu Gruzja. To szalona mieszanka industrialu, punku, metalu, piosenki poetyckiej, kabaretu, performance’u i Bóg (albo diabeł) wie jeszcze czego. Obok tej płyty nie sposób przejść obojętnie. Szokuje zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej. „Koniec wakacji” albo się pokocha, albo znienawidzi. Ja optuję za tym pierwszym. |
Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
40 najgorszych okładek płyt 2023 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Prezenty świąteczne 2023: Muzyka z wora Mikołaja
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Matka Ziemia może na niego zawsze liczyć!
— Sebastian Chosiński
Człowiek z duszą i sercem
— Sebastian Chosiński
Przez dziury w dachu widać księżyc nad górami
— Sebastian Chosiński
Przepastne archiwa wypełnione skarbami
— Sebastian Chosiński
Odkrywanie wewnętrznego Kosmosu
— Sebastian Chosiński
Krótko o muzyce: Stu lat, Mistrzu!
— Sebastian Chosiński
Muzyka czasów pandemii
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Atmosferycznie, romantycznie… trochę nużąco
— Sebastian Chosiński
Muzyczny list do domu
— Łukasz Izbiński
Klimat w miejsce brudu, nostalgia zamiast agresji
— Dawid Josz
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski