Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

30 najlepszych płyt 2023 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

30 najlepszych płyt 2023 roku

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
20. „Mrozu. MTV Unplugged” Mrozu
W ostatnim czasie otworzył się worek z koncertami z cyklu „MTV Unplugged”. Bez prądu grali już Lady Pank, Margaret, Natalia Kukulska, a ostatnio Organek. Mam jednak wrażenie, że, o dziwo, to Mrozu poradził sobie z tą formułą najlepiej. Przyznam, że kupił mnie luzem i osobowością, dowodząc, że jest po prostu zwierzęciem scenicznym. Nie wiem, jak to się stało, ale nawet najbardziej błahe utwory w tej interpretacji zyskały głębię.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
19. „Moje serce w Warszawie” Sorry Boys
Jak co roku, pod patronatem Muzeum Powstania Warszawskiego ukazała się płyta nawiązująca do zrywu niepodległościowego z 1944 roku. Po wykorzystaniu poezji i pieśni powstańczych, od jakiegoś czasu poszukiwane są inne sposoby opowiedzenia o tamtych wydarzeniach. Zespół Sorry Boys zaprezentował autorski materiał poświęcony życiu przeciętnych warszawiaków i ich rozterkach okresu wojny. A jednocześnie zrobił to na tyle uniwersalnie, że bez problemu można te piosenki odnieść do naszej codzienności.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
18. „Heartcore” Spięty
Choć „Heartcore” to solowy album Spiętego, spokojnie mogłaby go firmować cała ekipa Lao Che. Do tej pory żaden z jego autorskich dzieł nie był tak zbliżony klimatem do tego, co robił z macierzystą formacją. Porzucił rolę deklamującego hiphopowca i ponownie zaczął śpiewać. Do tego bardziej przyłożył się do tekstów, które wypadły o wiele mniej pretensjonalnie, niż na poprzednim krążku. A skoro wilka ciągnie do lasu, może pora na małą reaktywację?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
17. „Life Is But a Dream…” Avenged Sevenfold
„Life is But a Dream…” podoba mi się, bo nie brzmi jak typowy album Avenged Sevenfold. Nie spodziewałem się, że muzycy z takim stażem i skonkretyzowanymi oczekiwaniami fanów, odważą się dokonać stylistycznej wolty i zaprezentować krążek pełen eksperymentów. Oczywiście nie obyło się bez hejtu, ale wydaje mi się, że mamy do czynienia z dziełem, które należycie docenione zostanie dopiero po latach. Mam nadzieję, że M. Shadows z kolegami się nie złamią i nie zrezygnują w przyszłości z kolejnych prób wydostania się poza swoją strefę komfortu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
16. „Afr Ai D” Mariusz Duda
Na Mariuszu Dudzie działanie pod swoim imieniem i nazwiskiem wymusił covidowy lockdown. Początkowo projekt ten miał się zakończyć, wraz z domknięciem ambientowej trylogii. Tymczasem otrzymaliśmy ciąg dalszy, który stanowi początek nowej muzycznej przygody wokalisty Riverside. „Afr Ai D” to wciąż muzyka elektroniczna, ale o wiele bardziej bogato zaaranżowana. Na płycie pojawiła się chociażby gitara, której do tej pory Duda unikał. W efekcie powstała ciekawa rzecz, którą powinni docenić zwolennicy jego bardziej rockowych przedsięwzięć.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
15. „First Two Pages of Frankenstein” The National
Pozycją piętnastą odpieram wszystkie zarzuty, że pominąłem w zestawieniu Taylor Swift. Otóż, nie. Można ją usłyszeć w utworze „The Alcott” z płyty „First Two Pages of Frankenstein” zespołu The National. Ale to nie dlatego ten krążek zajmuje tak wysoką pozycję. To po prostu porcja solidnego, przebojowego, a jednocześnie zwiewnego indie rocka, który chwyta za serce.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
14. „Laugh Track” The National
I kiedy wydawało się, że The National pokazał już szczyt swoich możliwości na rok 2023, kilka miesięcy po „First Two Pages of Frankenstein” pojawił się „Laugh Track”, który okazał się jeszcze lepszy. Znalazły się na nim jeszcze bardziej przebojowe utwory, które w idealnym świecie powinny zawojować listy przebojów, nie tylko rozgłośni alternatywnych. Z całym szacunkiem dla U2, którego duch unosi się nad tymi kompozycjami, ale Bono z kolegami raczej już tak dobrej pozycji w swojej dyskografii mieć nie będą.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
13. „Mirror to the Sky” Yes
Yes, yes, yes – jak mawiał klasyk. Zespół Yes to kolejny weteran, który mógłby już tylko grać swoje stare kawałki i nikt nie będzie robił mu z tego powodu wyrzutów. Muzykom to jednak mu nie wystarcza i co jakiś czas serwują nam nową muzykę. Zawsze przyzwoitą, ale nawet na ich tle „Mirror to the Sky” wyróżnia się na plus. To chyba jest najlepszy krążk formacji od czasu, kiedy panowie definitywnie pożegnali się z Jonem Andersonem. Jego zastępca – Jon Davison świetnie sobie radzi, a Steve Howe, Geoff Downes, Billy Sherwood i Jay Schellen pokazali klasę na miarę klasycznego składu z lat 70.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
12. „Gipsowy odlew falsyfikatu” Lech Janerka
Przed ukazaniem się „Plagiatów” – poprzedniej płyty Lecha Janerki – artysta powiedział, że są to kompozycje, które stworzył jeszcze przed Klausem Mitffohem i jeśli odniosą sukces, będzie to oznaczało, że najlepsze rzeczy napisał na początku kariery i niepotrzebnie się potem męczył. Ten sukces nastąpił. Janerka zaś konsekwentnie przez dziewiętnaście lat trzymał się swojego postanowienia. Dobrze, że się wreszcie złamał, aczkolwiek nagrał materiał na własnych zasadach. Kompletnie nieprzebojowy, pozbawiony nośnych refrenów, a jednocześnie urzekający pięknymi melodiami. Do tego dochodzą rewelacyjne teksty, osadzone w unikalnej, janerkowej poetyce.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
11. „Live” Kaśka Sochacka
Czy mając na koncie jeden album i dwie EP jest sens nagrywanie płyty koncertowej? W przypadku Kaśki Sochackiej – jak najbardziej. Okazało się bowiem, że takie utwory, jak „Wiśnia”, „Ciche dni” czy „Niebo było różowe”, które już w wersjach studyjnych są rewelacyjne, na żywo wypadają jeszcze lepiej. Intymna atmosfera, jaką udało się wytworzyć artystce została bezbłędnie uchwycona przez realizatorów, dzięki czemu, słuchając tego krążka, samemu można się poczuć, jakby siedziało się na widowni. Ciarki gwarantowane.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.

więcej »

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Od krautu do minimalistycznego ambientu
Sebastian Chosiński

6 V 2024

Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

40 najgorszych okładek płyt 2023 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Prezenty świąteczne 2023: Muzyka z wora Mikołaja
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.