Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

God Is an Astronaut
‹Helios | Erebus›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHelios | Erebus
Wykonawca / KompozytorGod Is an Astronaut
Data wydania21 czerwca 2015
NośnikCD
Czas trwania45:17
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Torsten Kinsella, Jamie Dean, Niels Kinsella, Lloyd Hanney, Jimi Scanlan
Utwory
CD1
1) Agneya04:58
2) Pig Powder05:40
3) Vetus Memoria05:20
4) Finem Solis05:03
5) Helios | Erebus08:31
6) Obscura Somnia04:04
7) Centralia06:47
8) Sea of Trees04:49
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Od czasu do czasu Bóg zstępuje z Nieba
[God Is an Astronaut „Helios | Erebus” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Post-rock ma tylu zagorzałych zwolenników, co jeszcze zagorzalszych przeciwników. Ci pierwsi cenią sobie generowany przez postrockowe formacje pełen zadumy i nostalgii nastrój, ci drudzy krytykują monotonię tej muzyki, a bywa, że i dominującą w niej nieznośną pompatyczność. Co z tej konstatacji wynika? Że najnowszy album Irlandczyków z God Is an Astronaut – zatytułowany „Helios | Erebus” – zbierze skrajnie odmienne recenzje. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej…

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Od czasu do czasu Bóg zstępuje z Nieba
[God Is an Astronaut „Helios | Erebus” - recenzja]

Post-rock ma tylu zagorzałych zwolenników, co jeszcze zagorzalszych przeciwników. Ci pierwsi cenią sobie generowany przez postrockowe formacje pełen zadumy i nostalgii nastrój, ci drudzy krytykują monotonię tej muzyki, a bywa, że i dominującą w niej nieznośną pompatyczność. Co z tej konstatacji wynika? Że najnowszy album Irlandczyków z God Is an Astronaut – zatytułowany „Helios | Erebus” – zbierze skrajnie odmienne recenzje. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej…

God Is an Astronaut
‹Helios | Erebus›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHelios | Erebus
Wykonawca / KompozytorGod Is an Astronaut
Data wydania21 czerwca 2015
NośnikCD
Czas trwania45:17
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Torsten Kinsella, Jamie Dean, Niels Kinsella, Lloyd Hanney, Jimi Scanlan
Utwory
CD1
1) Agneya04:58
2) Pig Powder05:40
3) Vetus Memoria05:20
4) Finem Solis05:03
5) Helios | Erebus08:31
6) Obscura Somnia04:04
7) Centralia06:47
8) Sea of Trees04:49
Wyszukaj / Kup
Choć pochodzą z małego irlandzkiego miasteczka Glen of the Downs (położonego w hrabstwie Wicklow na południe od Dublina), zna ich cały postrockowy świat. Zaliczają się już bowiem – i to od paru dobrych lat – do klasyków gatunku. Na ich kolejne płyty fani czekają z nie mniejszą niecierpliwością, niż na przykład na produkcje Japończyków z Mono bądź Kanadyjczyków z Thee Silver Mt. Zion Memorial Orchestra lub Godspeed You! Black Emperor. A to już jest bardzo wyrazisty wyznacznik wysokiej pozycji zespołu! God Is an Astronaut powołali do życia w 2002 roku dwaj bracia bliźniacy: Torsten (gitara elektryczna i śpiew) oraz Neils (gitara basowa) Kinsella. Nazwę zaczerpnęli ze ścieżki dialogowej filmowego (i zarazem książkowego) horroru Clive’a Barkera „Nocne plemię” („Nightbreed”, 1990). Debiutancki album, który nosił tytuł „The End of Beginning” (nawiązujący z kolei do jednej ze słynniejszych wojennych mów premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla), nagrali we dwójkę i wydali jeszcze w tym samym roku nakładem własnej wytwórni Revive Records.
I tak robią po dziś dzień. Logo Revive można znaleźć na wszystkich kolejnych krążkach formacji: od „All is Violent, All is Bright” (2003), poprzez EP-kę „A Moment of Stillness” (2006), „Far from Refuge” (2007), „God is an Astronaut” (2008), „Age of the Fifth Sun” (2010) i „Origins”, aż po najnowszy – „Helios | Erebus”, który do sprzedaży trafił 21 czerwca tego roku. Kiedy zespół startował do wielkiej kariery (oczywiście w swojej niszy), był – jak już zostało wspomniane – duetem; dzisiaj jest to kwartet, który – oprócz braci Kinsella – tworzą jeszcze: grający na klawiszach i gitarze elektrycznej Jamie Dean (w szeregach God is an Astronaut pojawił się stosunkowo późno, ponieważ dopiero na albumie „Origins”) oraz perkusista Lloyd Hanney (który staż ma znacznie dłuższy, bo po raz pierwszy można go było usłyszeć na płycie „All is Violent, All is Bright”). W jednym utworze natomiast gościnnie pojawia się gitarzysta Jimi Scanlan. Co ciekawe, w czasie zaczynającej się już niebawem trasy promującej „Helios | Erebus” za bębnami nie zasiądzie jednak Hanney, ale Stephen Whelan. Czy godnie zastąpi on Lloyda, będą mogli przekonać się także polscy wielbiciele Irlandczyków – tournee po Europie zwieńczą bowiem trzy klubowe koncerty w naszym kraju (w Warszawie, Poznaniu i Katowicach).
Ale to dopiero melodia przyszłości. Najpierw wypadałoby zastanowić się nad tym, czy w ogóle warto wydawać pieniądze na występ God Is an Astronaut? Najprostsza możliwa odpowiedź, która przychodzi na myśl po wysłuchaniu „Helios | Erebus”, jest taka: Jeżeli ktoś zalicza się do wielbicieli post-rocka, wrześniowy koncert Irlandczyków powinien być dla niego jazdą obowiązkową! Kiedy przed trzema miesiącami Niels Kinsella zapowiadał w mediach nową płytę swojej formacji, twierdził, że będzie to „najcięższe wydawnictwo” w jej dyskografii. Czy dotrzymał słowa? Cóż, nawet jeśli daleko mu do potężnego postmetalowego brzmienia Szkotów z Falloch, Islandczyków z Sólstafir czy Niemców z Shakhtyora, to i tak – na tle wcześniejszych produkcji artystów z Zielonej Wyspy – różnica jest słyszalna. W niektórych fragmentach God Is an Astronaut brzmi wręcz jak rasowa kapela progresywno-metalowa, choć z miejsca należy uspokoić wszystkich zaniepokojonych tym porównaniem – nie, ani Torsten Kinsella, ani Jamie Dean nie zabrali się za granie wirtuozerskich gitarowych solówek.
Czego zatem można spodziewać się po „Helios | Erebus”? Niezwykle klimatycznych pasaży gitarowych i syntezatorowych, ambientowej elektroniki i – nade wszystko – charakterystycznej dla post-rocka (spod znaku hiszpańskiej Toundry czy szwedzkiego A Swarm of the Sun) zadumy. Mało? To przyjrzyjmy się trochę dokładniej poszczególnym utworom. Otwierająca album „Agneya” jest jednym z tych utworów, które w stu procentach potwierdzają marcowe zapowiedzi Neilsa: po delikatnym otwarciu następuje potężne uderzenie; gitara Torstena wybija się na plan pierwszy, a jej moc jest dodatkowo podkreślona nastrojowymi sekwencjami syntezatorów i fortepianu w tle. Czuć w tym iście progresywne – w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu – zacięcie. W „Pig Powder” gitara brzmi już znacznie subtelniej, chociaż i w tym numerze przychodzi moment, kiedy muzycy decydują się nieco podkręcić tempo. Ba! pojawiają się w nim nawet noise’owe zgrzyty, które jednak dość szybko zostają spacyfikowane delikatnymi i przestrzennymi klawiszami. Co najważniejsze, te zmieniające się co rusz nastroje wcale się nie ze sobą nie gryzą; wręcz przeciwnie – dopełniają się idealnie, pozwalając na zaczerpnięcie oddechu między kolejnymi zmianami.
W „Vetus Memoria” zespół eksponuje fortepian, który nie zamilka nawet wtedy, gdy Torsten Kinsella po raz kolejny postanawia poflirtować z progresywnym metalem. Czy próbuje w ten sposób coś udowodnić? Pewnie to, że nawet nieco zmieniając dotychczasową stylistykę, wciąż można pozostać wiernym swojej filozofii grania. Jeśli ktoś miałby co do tego wątpliwości, rozwieją je kolejne kompozycje: znaczona ambientowym otwarciem „Finem Solis”, jak i niemal w całości oparta na brzmieniach elektronicznych „Obscura Somnia”. Pomiędzy nimi znalazło się natomiast miejsce dla najdłuższego w całym zestawie utworu tytułowego. To w zasadzie składająca się z kilku części minisuita, w której nie zabrakło fragmentów zahaczających o jazz-rock (podkreślmy jednak, że w śladowych ilościach) ani takich o proweniencji metalowej. Na zakończenie z kolei Irlandczycy zapędzają się w stronę space-rocka, którego przecież nie unikali także na swoich wcześniejszych płytach. Bardzo mocnym punktem krążka jest hipnotyczna „Centralia”, w której niepokojący smutek post-rocka miesza się z energetycznym progresem. Z kolei w finałowym „Sea of Trees” muzycy sięgają po jeszcze jeden instrument, którego wcześniej na „Helios | Erebus” nie wykorzystywali – ludzki głos. Owszem, można się domyślać, że Torsten i Jamie śpiewają tu nawet jakiś konkretny tekst, ale konia z rzędem temu, kto będzie w stanie go rozszyfrować. I nic w tym dziwnego, wszak w post-rocku wokal często jest traktowany czysto… instrumentalnie.
Warto dodać jeszcze, że album zdobi klimatyczna okładka autorstwa Nielsa Kinselli. Interesująca o tyle, że choć na pierwszy rzut oka wcale tak się nie wydaje, widnieje na niej zarówno nazwa formacji, jak i tytuł płyty. Zatem: lupy do rąk i proszę szukać!
koniec
25 czerwca 2015
Skład:
Torsten Kinsella – gitara elektryczna, instrumenty klawiszowe, programowanie, śpiew (8)
Jamie Dean – instrumenty klawiszowe, gitara elektryczna, śpiew (8)
Niels Kinsella – gitara basowa
Lloyd Hanney – perkusja
gościnnie:
Jimi Scanlan – gitara elektryczna (7)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.