Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Hedvig Mollestad Weejuns
‹Weejuns›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWeejuns
Wykonawca / KompozytorHedvig Mollestad Weejuns
Data wydania1 września 2023
Wydawca Rune Grammofon
NośnikCD
Czas trwania79:43
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Hedvig Mollestad Thomassen, Ståle Storløkken, Ole Mofjell
Utwory
CD1
1) Go at Your Peril11:48
2) Come Monday06:41
3) Hug That Tree!17:41
4) I’ll Give You Twentyone21:49
5) Stay at Your Peril12:58
6) Pity the City08:45
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Nasza „Jadzia” kochana
[Hedvig Mollestad Weejuns „Weejuns” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nie potrafię już wyobrazić sobie współczesnej skandynawskiej sceny jazzowo-rockowej bez Hedvig Mollestad Thomassen. Norweska gitarzystka to dzisiaj jedna z najjaśniejszych jej gwiazd. Artystka, która nie boi się wyzwań ani przekraczania granic. Na początku września ukazał się jej kolejny fantastyczny album – „Weejuns”, który sygnowany jest nazwą jej nowego tria – Hedvig Mollestad Weejuns.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Nasza „Jadzia” kochana
[Hedvig Mollestad Weejuns „Weejuns” - recenzja]

Nie potrafię już wyobrazić sobie współczesnej skandynawskiej sceny jazzowo-rockowej bez Hedvig Mollestad Thomassen. Norweska gitarzystka to dzisiaj jedna z najjaśniejszych jej gwiazd. Artystka, która nie boi się wyzwań ani przekraczania granic. Na początku września ukazał się jej kolejny fantastyczny album – „Weejuns”, który sygnowany jest nazwą jej nowego tria – Hedvig Mollestad Weejuns.

Hedvig Mollestad Weejuns
‹Weejuns›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWeejuns
Wykonawca / KompozytorHedvig Mollestad Weejuns
Data wydania1 września 2023
Wydawca Rune Grammofon
NośnikCD
Czas trwania79:43
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Hedvig Mollestad Thomassen, Ståle Storløkken, Ole Mofjell
Utwory
CD1
1) Go at Your Peril11:48
2) Come Monday06:41
3) Hug That Tree!17:41
4) I’ll Give You Twentyone21:49
5) Stay at Your Peril12:58
6) Pity the City08:45
Wyszukaj / Kup
W 1789 roku ojciec założyciel Stanów Zjednoczonych Benjamin Franklin napisał w liście do pewnego Francuza, że „na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki”. Ja dodałbym co najwyżej, że pewna jest jeszcze wydana każdego roku kolejna świetna płyta norweskiej gitarzystki jazzowej i jazzrockowej Hedvig Mollestad Thomassen. To naprawdę zaskakujące, z jaką regularnością pochodząca ze Skandynawii artystka raczy nas wyśmienitymi dziełami. I, jak się okazuje, nie ma większego znaczenia, czy wydaje je pod szyldem prowadzonego przez siebie od czternastu lat Tria („Enfant Terrible”, 2014; „Black Stabat Mater”, 2016; „Smells Funny”, 2018; „Ding Dong. You’re Dead.”, 2021), czy też pod własnym nazwiskiem („Ekhidna”, 2020; „Tempest Revisited”, 2021; „Maternity Beat”, 2022), ewentualnie jako akompaniatorka (vide „Hidros 8 – Heal” oraz „Hidros 9 – Mirrors” Matsa Gustafssona i jego Nu Ensemble). Od niedawna do tego zestawu można dorzucić jeszcze jeden projekt – Hedvig Mollestad Weejuns.
To również trio (tak naprawdę to nawet supertrio), ale grające w zupełnie innym składzie niż to, od którego Thomassen rozpoczynała muzyczną karierę. W jego szeregach Hedvig wspierają klawiszowiec Ståle Storløkken oraz perkusista Ole Mofjell. Ten pierwszy to już legenda norweskiego jazzu i rocka; muzyk związany z takimi formacjami, jak Motorpsycho, Reflections in Cosmo, Elephant9, Krokofant, Møster! oraz Humcrush. Drugi muzyk, mówiąc kolokwialnie, też nie jest w ciemię bity; jego nazwisko pojawia się między innymi na płytach grup Brute Force, Emmeluth’s Amoeba, Loplop, Not On the Guest List, The Big YES! czy The Dark. A to tylko wybór jego najistotniejszych aktywności. Choć, porównując ze Storløkkenem, trzeba uczciwie stwierdzić, że to jednak zespoły klasy co najmniej o jedną niżej, nie tak rozpoznawalne. Co oczywiście nie musi mieć żadnego wpływu na umiejętności artysty. Wszak Hedvig Mollestad na pewno nie dobrałaby jako kompana do swych artystycznych poszukiwań bębniarza, który dopiero uczy się fachu.
Materiał, który ujrzał światło dzienne 1 września na wydanym przez Rune Grammofon albumie „Weejuns”, został zarejestrowany w różnych miejscach – na żywo (w klubie Blå w Oslo) oraz w studiu (Spor 5 w Stavanger i w Munch Museum w Oslo). Nazbierało się go całkiem sporo, bo aż osiemdziesiąt minut, w większości muzyki w stu procentach improwizowanej. Mimo to płyta absolutnie nie dłuży się, co najlepiej świadczy o jej jakości. Otwierający longplay „Go at Your Peril” zaczyna się od stonowanej introdukcji gitarowej, której na dalekim planie towarzyszy wyciszona perkusja. Zespół rozkręca się powoli, ale za to konsekwentnie i już po kilku minutach mamy do czynienia z bardzo intensywną grą całego tria. Tempo narzuca Mofjell, Mollestad zanurza się w jazzrockowej improwizacji, natomiast Storløkken przydaje całości majestatu za sprawą pojawiających się w tle Hammondów. Z czasem soliści zamieniają się miejscami, gitarzystka ustępuje miejsca organiście, by następnie ponownie wybić się przed szereg. I tak minuta za minutą, aż do potężnego trzęsienia ziemi, które zdaje się kłaść kres wszelkiemu istnieniu. Ale to zaledwie rozdział pierwszy tej szalonej opowieści. Po nim następują kolejne.
W „Come Monday” trio nieco tonuje emocje. Tak intensywnie, jak w „Go at Your Peril”, nie da się przecież grać przez cały czas – byłoby to mimo wszystko trudne do zniesienia zarówno dla publiczności, jak i samych muzyków. Dlatego w drugim utworze na płycie zmienia się nastrój, a przede wszystkim tempo. Hedvig operuje głównie przesterami, natomiast Ståle preparuje na swoim syntezatorze iście awangardowe dźwięki. Dopiero w części drugiej pojawiają się czyste brzmienia, a liderka udowadnia, że kiedy tylko czuje taką potrzebę, potrafi wykrzesać ze swojej artystycznej duszy sporo subtelności. Jest ona potrzebna także dlatego, że w osiemnastominutowym „Hug That Tree!” nie ma zbyt wiele miejsca na oddech. Od początku zespół karmi nas potężną dawką awangardy i improwizacji, a sięgający odważniej po elektronikę Storløkken chętnie drażni uszy słuchaczy noise’owymi zgrzytami. Ten utwór staje się również okazją do duetów we wszystkich możliwych konfiguracjach. Mamy więc popis gitarowo-perkusyjny i perkusyjno-syntezatorowy, mamy także dialog Hedvig i Stålego. Od strony stylistycznej też, im bliżej końca, dzieje się sporo: trio coraz odważniej zapędza się w rockowe rejony, a przy okazji zahacza nawet o… bluesa.
Opus magnum wydawnictwa jest niezwykła, ponad dwudziestominutowa suita „I’ll Give You Twentyone”, którą otwiera rozbudowana syntezatorowa introdukcja – bardzo nastrojowa, ale zarazem i niepokojąca. Dużo w niej monotonii, lecz nie nużącej, ale hipnotyzującej. Kolejne minuty mijają więc praktycznie niezauważone, łatwo bowiem zapomnieć się w tej muzyce. Ocknięcie przychodzi dopiero w chwili, kiedy Mollestad decyduje się na energiczniejszą solówkę, po której – jak na demokratyczną liderkę przystało – ustępuje pola Storløkkenowi i jego Hammondom. Zszedłszy na drugi plan, Hedvig koncentruje się teraz na prowadzeniu swojej ekscytująco-mrocznej opowieści, do której snucia zaprasza zresztą także Mofjella. Ten z kolei bierze sobie do serca propozycję koleżanki i wkłada w to całe serce. To zadziwiające, jak dużo zgiełku może wygenerować zaledwie trzyosobowy skład. A to przecież jeszcze wcale nie koniec!
„Stay at Your Peril” to swoista kontynuacja, również pod względem konstrukcyjnym, pierwszego na liście „Go at Your Peril”. Stonowane otwarcie zawdzięczamy głównie pojawiającym się w tle plamom syntezatorowym oraz szumowi perkusyjnych talerzy; gitara pełni tu jedynie funkcję służebną, z czym jednak prawdopodobnie trudno się jej pogodzić, stąd jej zgrzytliwe wstawki. Przez kolejne minuty Mollestad musi jednak godzić się z taką rolą; dopiero gdy dopasowuje się do majestatycznego wątku organowo-perkusyjnego, panowie przyjmują ją do swego grona z otwartymi ramionami. Wspólnie natomiast zaczynają ponownie improwizować. Co jednak ważne, z tych improwizacji co jakiś czas wyłaniają się wyrazistsze popisy solowe – najpierw gitary, następnie Hammondów. Album zamyka niespełna dziewięciominutowy „Pity the City”, którego początek sprawia, że słuchacz ma pełne prawo przecierać uszy ze zdumienia. Te sielankowo-rajskie syntezatory, ta delikatna gitara… – w ten sposób trio, jak słychać, też potrafi grać. Choć to w rzeczywistości jedynie zmyłka. Parę minut później zespół atakuje nas zgrzytami i sprzężeniami, z których – ot, kolejna niespodzianka! – wykluwa się prawdziwie progresywna solówka gitary.
Nie mam pojęcia, czy Hedvig Mollestad Weejuns okaże się jedynie efemerydą, czy też gitarzystka planuje dla niego dłuższy żywot. Oczywiście wolałbym to drugie, ale zdaję sobie sprawę, że przy takiej aktywności Norweżki mogłoby to oznaczać koniec istnienia jej pierwszego Tria. Co lepsze?
koniec
28 września 2023
Skład:
Hedvig Mollestad Thomassen – gitara elektryczna
Ståle Storløkken – organy Hammonda, fortepian elektryczny, syntezatory
Ole Mofjell – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.