Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krokofant
‹Fifth›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFifth
Wykonawca / KompozytorKrokofant
Data wydania10 września 2021
Wydawca Rune Grammofon
NośnikCD
Czas trwania39:21
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jørgen Mathisen, Tom Hasslan, Axel Skalstad, Ståle Storløkken, Ingebrigt Håker Flaten
Utwory
CD1
1) Watcher of the Fries07:41
2) Big Heavy Thing10:33
3) Five Flat Pennies09:03
4) Pretty Frypan12:05
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: „Piątka” na szóstkę!
[Krokofant „Fifth” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Gdyby norwescy muzycy znali Perfect, mogliby zaśpiewać: „Było nas trzech, w każdym z nas inna krew”. Ale to już w zasadzie nieaktualne, bo w ostatnich latach Krokofant rozrósł się z tria do kwintetu. Co należy uznać za błogosławieństwo, bo od tego momentu nagrywa płyty jeszcze bardziej zachwycające. „Fifth” to arcydzieło fusion – tej jego odmiany, która narodziła się na styku free jazzu i rocka progresywno-psychodelicznego.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: „Piątka” na szóstkę!
[Krokofant „Fifth” - recenzja]

Gdyby norwescy muzycy znali Perfect, mogliby zaśpiewać: „Było nas trzech, w każdym z nas inna krew”. Ale to już w zasadzie nieaktualne, bo w ostatnich latach Krokofant rozrósł się z tria do kwintetu. Co należy uznać za błogosławieństwo, bo od tego momentu nagrywa płyty jeszcze bardziej zachwycające. „Fifth” to arcydzieło fusion – tej jego odmiany, która narodziła się na styku free jazzu i rocka progresywno-psychodelicznego.

Krokofant
‹Fifth›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFifth
Wykonawca / KompozytorKrokofant
Data wydania10 września 2021
Wydawca Rune Grammofon
NośnikCD
Czas trwania39:21
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jørgen Mathisen, Tom Hasslan, Axel Skalstad, Ståle Storløkken, Ingebrigt Håker Flaten
Utwory
CD1
1) Watcher of the Fries07:41
2) Big Heavy Thing10:33
3) Five Flat Pennies09:03
4) Pretty Frypan12:05
Wyszukaj / Kup
Ależ pięknie rozwija się kariera Krokofant! Każda kolejna płyta tej norweskiej formacji rodem z położonego w południowej części kraju Kongsbergu to dzieło znakomite, a najnowsza – wręcz wybitne. A początki zespołu były bardzo skromne. Przypomnijmy: jego historia zaczęła się w 2011 roku od przypadkowego spotkania w miejscowym sklepie ze sprzętem muzycznym dwóch początkujących muzyków: gitarzysty (w razie potrzeby także basisty) Toma Hasslana oraz perkusisty Axela Skalstada (później również w Rune Your Day). Dopiero po roku zaproponowali współpracę trzeciemu instrumentaliście, którym okazał się – najbardziej doświadczony z nich wszystkich – saksofonista Jørgen Mathisen (znany z takich projektów, jak Instant Light, Damana czy Momentum). W tym składzie nagrali trzy pierwsze płyty: „Krokofant” (2014), „Krokofant II” (2015) oraz „Krokofant III” (2017), które uczyniły ich gwiazdami w świecie skandynawskiego jazz-rocka.
Właśnie! Bo choć korzenie Krokofant były stricte rockowe, to jednak przyjęcie do składu Mathisena w wyrazisty sposób wpłynęło na zmianę stylistyki. Saksofonista – zafascynowany free jazzem spod znaku Johna Coltrane’a, Ornette’a Colemana czy Petera Brötzmanna – sprawił, że muzyka tria w naturalny sposób ewoluowała w tym kierunku, nie tracąc oczywiście swojej rockowej zadziorności. Po wydaniu trzeciego albumu przyszła natomiast kolej na zrobienie następnego znaczącego kroku w karierze: Tom, Axel i Jørgen zdecydowali się poszerzyć instrumentarium i tym samym rozwinąć trio do kwintetu. Zaproponowali współpracę nie byle komu. Ba! prawdziwym gigantom sceny jazzowej: organiście Stålemu Storløkkenowi (Reflections in Cosmo, Motorpsycho, Humcrush, Skrim) oraz kontrabasiście Ingebrigtowi Håkerowi Flatenowi (Starlite Motel, Atomic, The Thing, Angles 3). Nagrany w składzie pięcioosobowym longplay „Q” rzeczywiście zawierał muzykę z najwyższym znakiem jakości.
Wydawało się wręcz nieprawdopodobne, by Norwegom miała kiedyś jeszcze udać się próba stworzenia czegoś wybitniejszego. A jednak! Wydany 10 września tego roku – tradycyjnie przez Rune Grammofon – album „Fifth” (bo piąty w karierze i nagrany w piątkę) przebił bowiem wszystko, co do tej pory wyszło pod szyldem Krokofant. Cztery zawarte na płycie kompozycje to idealny przykład perfekcyjnie zaaranżowanej i mistrzowsko wykonanej mieszanki rocka (z naleciałościami progresywnymi) i free jazzu. To najlepsza tego typu muzyka od czasów „Vrooom” (1994) i „Thrak” (1995), czyli przełomowych płyt nowego wcielenia King Crimson. Po wysłuchaniu „Fifth” Robert Fripp mógłby w końcu ze spokojem przejść na zasłużoną emeryturę. Choć mam jednak nadzieję, że tego nie zrobi. A wręcz przeciwnie. Wierzę w to, że wysłuchawszy płyty młodych (względem Brytyjczyka) i gniewnych artystów z Norwegii, postanowi dać im odpór i zechce udowodnić, że to jemu należy się laur pierwszeństwa. W każdym razie nowe wydawnictwo Krokofant to czterdzieści minut bezkompromisowej muzyki, która łączy w sobie progresywną melodykę, jazzową rytmikę i noise’owy „brud”. Czegóż życzyć sobie więcej?
Otwierający płytę utwór „Watcher of the Fries” z miejsca kojarzy się – i to nie tylko za sprawą tytułu – z klasyczną kompozycją Genesis z albumu „Foxtrot” (chodzi oczywiście o „Watcher of the Skies”). Oba numery wybrane zostały na początek płyt, oba też trwają ponad siedem minut. Na dodatek introdukcja dzieła norweskiego kwintetu z miejsca przywodzi na myśl lata 70. ubiegłego wieku. Może tak właśnie brzmiałoby Genesis, gdyby Peter Gabriel i Steve Hackett zdecydowali się przyjąć do zespołu saksofonistę. Z czasem jednak „Watcher…” wyraźnie zmierza w stronę King Crimson z połowy lat 90. Słychać to nie tylko w grze sekcji rytmicznej, ale także regularnie powracających duetach gitarowo-saksofonowych. W tle natomiast króluje Storløkken ze swoimi klawiszami: zgrzytliwymi organami Hammonda i przyjaźniej brzmiącymi syntezatorami. Całość zaś spina klamrą charakterystyczny, przepiękny lejtmotyw grany przez Jørgena.
Ktoś mógłby pomyśleć, że po „Watcher of the Fries” nie da się już zagrać intensywniej i dynamiczniej. Nic z tego! O czym przekonuje drugi w kolejności „Big Heavy Thing”. Potężnie brzmiący saksofon (tym razem barytonowy) i przesterowane gitary (solowa i basowa) stają się na „Fifth” znakiem rozpoznawczym grupy. Ale kolejnym są arcymelodyjne sekwencje, w których słyszymy sprzężone w jedno saksofon Mathisena i gitarę Hasslana. Tym razem jednak pojawiają się jednak także dwie wartości dodane: pierwsza to idealnie wkomponowujące się w główną narrację, ostre jak lancet Hammondy Stålego, druga – freejazzowa improwizacja Jørgena, której nie powstydziłby się żaden z amerykańskich mistrzów gatunku. Pewną nowością są też wykorzystane w zakończeniu elektroniczne dźwięki generowane przez syntezatory. Trzeba przyznać, że panowie z Krokofant nie biorą jeńców! Ale za to starają się, jak mogą, umilić słuchaczom ostatnie chwile.
W „Five Flat Pennies” tempo jest nieco wolniejsze, za to brzmienie – zdecydowanie cięższe. Jazz miesza się tutaj z hard rockiem (vide sekcja rytmiczna) i rockową psychodelią (organy Hammonda). Do tego wszystkie dochodzi jeszcze progresywny rozmach i zapętlony na modłę postrockową motyw saksofonu. Z czasem jednak wykluwa się z tego zaskakująco optymistyczna partia gitary. Może nie aż tak, by od razu skakać z radości po sufit, ale na pewno potrafiąca przepędzić smutek z twarzy słuchacza. W drugiej części – za sprawą następujących po sobie Hammondów i gitary – robi się coraz bardziej progresywnie, za to intensywny jazzrockowy finał bez najmniejszych wątpliwości przypadłby do gustu Johnowi Zornowi. Jeszcze inne oblicze norweski kwintet prezentuje w zamykającym album „Pretty Frypan”. Majestatyczne organy i hipnotyczna sekcja sugerują, że możemy mieć do czynienia z progresywnym hard rockiem, lecz z biegiem czasu zespół skręca w stronę noise’u – pojawiają się brzmieniowe „brudy” i chropowatości, które znikają dopiero w ostatnich kilkudziesięciu sekundach, by tym mocniej wybrzmiała urzekająca urodą partia.
koniec
16 września 2021
Skład:
Jørgen Mathisen – saksofony
Tom Hasslan – gitara elektryczna
Axel Skalstad – perkusja

gościnnie:
Ståle Storløkken – organy Hammonda, syntezatory
Ingebrigt Håker Flaten – gitara basowa

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.