Nocne motyle: Gabinet osobliwościZaelia Bishop nie tworzy dzieł prostych. Efekty jego pracy są zwichrowane i pokazują, jak pokrętną ścieżką kroczy jego twórczość. Między rysunkiem farbami akrylowymi i olejnymi, fotografią, ilustracjami i kolażem nie znajduje on miejsca na cyfrowe techniki graficzne. Choć młody Włoch nie ma jeszcze 31 lat, komponuje dzieła charakterystyczne i przemyślane, wsparte dojrzałą myślą artystyczną.
Paweł SaskoNocne motyle: Gabinet osobliwościZaelia Bishop nie tworzy dzieł prostych. Efekty jego pracy są zwichrowane i pokazują, jak pokrętną ścieżką kroczy jego twórczość. Między rysunkiem farbami akrylowymi i olejnymi, fotografią, ilustracjami i kolażem nie znajduje on miejsca na cyfrowe techniki graficzne. Choć młody Włoch nie ma jeszcze 31 lat, komponuje dzieła charakterystyczne i przemyślane, wsparte dojrzałą myślą artystyczną. O najmłodszych artystach słyszy się niewiele lub wcale. Jeśli debiutant nie wsławi się zbliżeniem ze średniowiecznym krzyżem lub zbudowaniem maszyny do ćwiczenia przyrodzenia, jego nazwisko pozostanie nieznane szerszej publiczności. „Nocne motyle” to cykl, w którym przedstawiana będzie twórczość młodych i zdolnych, ale mało znanych artystów. Tytuł zaczerpnięty został z gwaszu Jerzego Tchórzewskiego, ponieważ niezwykle trafnie oddaje trudną sytuację nieznanych twórców. Zaelia Bishop przyszedł na świat w listopadzie 1977 roku w Rzymie. Pracę twórczą zaczął od projektowania okładek płyt z muzyką. Wówczas to zarysowały się jego predyspozycje i zamiłowania do figuratywnych ujęć. Zdolny Włoch początkowo pracował także nad undergroundowymi komiksami. Zafascynowany nurtem ’900 Vanguards zaczął eksperymentować z farbami olejnymi i akrylowymi. W obrębie jego twórczych poszukiwań znalazły się fotografia, ilustracja i kolaż. Zaelia Bishop z lekceważeniem podchodzi do cyfrowych technik artystycznych, gdyż ich domeną jest montaż, mieszanie i regeneracja. Możliwości te prowadzą do cyfrowego naśladowania rzeczywistości, co już z definicji rzeczywiste nigdy nie będzie, dlatego pozostaje poza sferą zainteresowań artysty. Latem 2004 roku Zaelia Bishop został członkiem „Collective Fish-Tank” – założonej rok wcześniej grupy włoskich twórców. Jednym z czołowych projektów zrzeszonych artystów ma być „Lonesome Condominium” – internetowa ekspozycja, będąca realizacją postulatów manifestu zespołu „Collective Fish-Tank”. Sieciowe portfolio artysty wykonane zostało w tej samej stylistyce, co wszystkie dzieła młodego Włocha. W niezbyt obszernym portfolio znajduje się 14 prac wykonanych zbliżoną techniką. Twórczość Zaelii Bishopa wiąże się ściśle z postulatami „Collective Fish-Tank”. Artysta w swoim laboratorium winien dążyć do kreatywnej i krytycznej dekonstrukcji rzeczywistości, a może tego dokonać poprzez eksperyment. W ten sposób możliwe staje się odnalezienie istotnych tematów na polu sztuk wizualnych. Jednym z dzieł prezentujących te postulaty jest „Dziewica” – przewrotne przedstawienie, za pomocą kolażu różnych technik, postaci nawiązującej do wizerunków religijnych. Zaelia Bishop selekcjonuje i wycina odpowiednie materiały, by kolejno nałożyć je na pokrytą farbą deskę. Tym sposobem kształtuje się wizerunek bohaterki w jasnej szacie, z rękami złożonymi do modlitwy. Wycięte szare twarze swoim układem sugerują odniesienie do Matki Boskiej, trzymającej na rękach Jezusa. Jest to Hodegetria, najstarszy i najbardziej rozpowszechniony sposób ikonicznego przedstawienia tej pary. Wycięte paski układają się w promienistą aureolę, przez co symulują złote kręgi wokół głów świętych na ikonach. Znamienne, iż dzieło o takim wydźwięku zostało przez autora wykonane na desce – najpewniej jest to nawiązanie do dawnego i współczesnego sposobu pisania ikon. Dziełem, które należy do przedstawień funeralnych, jest „Stypa”. Technika wykonania nie różni się tu od poprzednio omówionego obrazu – na odpowiednio podkolorowaną farbami olejnymi deskę artysta nakleił wycięte z różnych źródeł kawałki papieru. Centralne kadrowanie i dodatkowa prostokątna obwódka utwierdzają odbiorcę w przekonaniu, że Zaelia Bishop chciał zwrócić uwagę na postać samego żałobnika. Kobieta, pogrążona w smutku po stracie bliskiej osoby, odziana jest w czerń, a jej głowę i same myśli metaforycznie symbolizują rozstrzelone pasma białego papieru. Liczne pęknięcia na niegdyś prostych liniach świadczą o zniszczeniach, jakie smutek poczynił wśród uporządkowanych i racjonalnych myśli bohaterki. Po śmierci bliskich świat wydaje się załamywać i człowiek musi podjąć trud organizacji własnego życia na nowo. Dla artysty niezwykle istotny jest fakt, że wszystkie komponenty użyte do stworzenia obrazu pochodzą z rzeczywistości. Oznacza to pozostawienie w dziele pewnych niedoskonałości – skazy te nadają mu ludzkiego wymiaru, przybliżają je do życia. Zaelia Bishop stroni od komputerowej obróbki obrazów, gdyż w ten sposób jego twórczość stałaby się dalsza dla odbiorcy i nieprawdziwa. Proces twórczy jest zatem dla niego poszukiwaniem i wydobywaniem bolesnych przeżyć, obnażaniem głębi doświadczenia i wskazywaniem wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca. Te tak zwane „false memories” to hipotetyczne przedstawienia rzeczywistych stanów, ukazanych z wykorzystaniem jedynie realnie istniejących elementów rzeczywistości, jak drewno, akryl i wycinki z gazet. Strona internetowa artysty zawiera także dział „Wunderkamer”. Jest to kontynuacja tradycji prywatnych gabinetów osobliwości i silne nawiązanie do minionej epoki. Wunderkamery, zwane także „gabinetami cudów”, funkcjonowały od XVIII stulecia. Jednym z pierwszych było pramuzeum historii naturalnej, zorganizowane w 1736 roku w pobliżu miasta Halle. Zgromadzona tam kolekcja liczyła 5 tysięcy eksponatów, rozłożonych w 16 szafach. Te zbiory osobliwości za Jeremym Benthamem określano także mianem panoptikum. Intrygujące jest to, że początkowo nazwa ta tyczyła się jedynie projektu więzienia pomyślanego w taki sposób, by każdy z zamkniętych kryminalistów był zawsze widoczny dla strażników. Zaelia Bishop przyznaje się do fascynacji epoką wiktoriańską i zainteresowania te widoczne są w twórczości artysty. Sekcja „Wunderkamer” w jego cyfrowym portfolio zawiera całe cykle dzieł, ułożone tematycznie. Niektóre liczą nawet 20 prac, choć zdarzają się także realizacje pojedyncze. Ciekawym przedstawicielem tego cyklu jest seria „Melancholia człowieka z tamburynem”, złożona z trzech prac. Technika wykonania jest nieco inna – Zaelia Bishop zastosował farby akrylowe, lakier przemysłowy i fotografię niemieckiej książki z niezidentyfikowaną instrukcją. Narzędzia te posłużyły do stworzenia dzieła, które do wunderkamery nadaje się jak znalazł. Tamburyn jest instrumentem specyficznym – składa się z drewnianej lub metalowej obręczy, zaopatrzonej w metalowe blaszki, na którą po jednej stronie naciągnięto skórzaną membranę. Jego dźwięk może być radosny i elektryzujący, ale także smętny i ponury. Melancholia natomiast to stan umysłu związany ze spadkiem nastroju i najczęściej wywołana przykrymi wspomnieniami. Cały cykl zatem to wizualizacja przygnębiających, nieprzyjemnych przeżyć, co zdaje się potwierdzać ponura kolorystyka i psychodeliczny kształt zwiniętych jak ślimacznica schodów. Zapisany gotycką czcionką tekst instrukcji wyziera spod lakieru i akrylu. Artysta postanowił także zachować kształtne, kaligraficzne pismo naniesione na marginesy niemieckiej książki – warto zauważyć przy tym, że układ zdań wygląda jak szew, spajający różne fragmenty użytych materiałów. „Melancholia człowieka z tamburynem II” z kolei posiada element, który w innych częściach cyklu się nie pojawia. Jest to ciężki, metalowy order, którego wygląd artysta naniósł ze szczegółami na nieco wyblakły schemat maszyny. Obserwator może jedynie zgadywać, że artysta połączył elementy niemieckiej kultury takie jak precyzyjny schemat maszyny, język, gotycka czcionka i germański order. „Melancholia człowieka z tamburynem III” to ostatni element psychodelicznej układanki. Uporządkowany i pieczołowicie wykonany schematyczny rysunek techniczny wprowadza nutę spokoju. Dzieło to wydaje się godzić ze sobą dwa żywioły – aktywną i pulsującą czerń melancholii z klarownym, pozbawionym obaw postrzeganiem rzeczywistości z całą jej surowością, bez najmniejszych niejasności. Między tymi czynnikami na przestrzeni dzieła rozgrywa się nieustanna walka – fragment instrukcji, dzięki użyciu akrylu i lakieru, wydaje się wrzynać w pochłanianą przez melancholię jednolicie ponurą rzeczywistość. Dowodem na to jest nierówna, prostokątna rama, która umiejscawia element racjonalny wewnątrz dzieła. Warto zapoznać się z innymi wunderaliami na stronie internetowej artysty – atrakcyjne poznawczo są zwłaszcza dzieła uszeregowane w cykle, gdyż pokazują ewolucję myśli twórcy i umożliwiają pełniejsze zrozumienie przekazu. Zaelia Bishop niedługo skończy 31 lat i jego twórczość już dawno utraciła młodzieńczą naiwność. Intrygujące dzieła wsparte klarowną i jasną myślą koncepcyjną są dla obserwatora niezwykle atrakcyjne, choć wymagają pewnej kompetencji w czytaniu znaczeń. Zaelia Bishop udowadnia, że w dobie ekspansji grafiki komputerowej tradycyjne techniki artystyczne mają nadal wiele do zaoferowania. 13 maja 2008 Wszystkie dzieła pochodzą ze strony internetowej artysty. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Turbo Budda i nowy wspaniały świat
— Róża Jachyra
Rysunek herbatą
— Paweł Sasko
Futuryzm ze szczyptą koszmaru
— Paweł Sasko
Dziewczynka bez zęba na przedzie
— Paweł Sasko
Pouczająca lekcja anatomii
— Paweł Sasko
Dziewczyny jak maliny
— Paweł Sasko
Fale i fraktale
— Paweł Sasko
Dziewczyna z rybą
— Paweł Sasko
Zegar z dentystycznym wiertłem
— Paweł Sasko
Erupcja erotyki
— Paweł Sasko
Zakalec z ambicjami
— Paweł Sasko
Końskie mordy
— Paweł Sasko
Dziwy nad dziwami
— Paweł Sasko
Esensja czyta dymki: Reaktywacja
— Daniel Gizicki, Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski
Coś na spanie
— Paweł Sasko
Lewe jądro Szatana
— Paweł Sasko
Z miłości do pędzli
— Paweł Sasko
Tęsknię, Lizaczku
— Paweł Sasko
Zmiana warty w Baśniogrodzie
— Paweł Sasko
Tylko dla fanatyków
— Paweł Sasko