Nocne motyle: Pouczająca lekcja anatomiiAndrea Offermann to artystka, która podczas studiów medycznych zdała sobie sprawę, że najbardziej interesuje ją człowiek, a nie jego wnętrzności. Pomimo tego, że odebrała niepełne wykształcenie medyczne, i tak wpłynęło ono na poszerzenie jej horyzontów i charakter twórczości. Obecnie styl artystki wciąż się kształtuje, ale Offermann na przyszłość rokuje doskonale.
Paweł SaskoNocne motyle: Pouczająca lekcja anatomiiAndrea Offermann to artystka, która podczas studiów medycznych zdała sobie sprawę, że najbardziej interesuje ją człowiek, a nie jego wnętrzności. Pomimo tego, że odebrała niepełne wykształcenie medyczne, i tak wpłynęło ono na poszerzenie jej horyzontów i charakter twórczości. Obecnie styl artystki wciąż się kształtuje, ale Offermann na przyszłość rokuje doskonale. O najmłodszych artystach słyszy się niewiele lub wcale. Jeśli debiutant nie wsławi się zbliżeniem ze średniowiecznym krzyżem lub zbudowaniem maszyny do ćwiczenia przyrodzenia, jego nazwisko pozostanie nieznane szerszej publiczności. „Nocne motyle” to cykl, w którym przedstawiana będzie twórczość młodych i zdolnych, ale mało znanych artystów. Tytuł zaczerpnięty został z gwaszu Jerzego Tchórzewskiego, ponieważ niezwykle trafnie oddaje trudną sytuację nieznanych twórców. Andrea Offermann urodziła się w 1983 roku w Niemczech. Po ukończeniu liceum zamierzała wybrać się na studia artystyczne, jednak zarzuciła swoje plany, ponieważ obawiała się, że znienawidzi tworzenie, jeśli będzie musiała się do niego zmuszać, by np. opłacić rachunki. Zaczęła więc studia medyczne i przez dwa lata przeżywała prawdziwe piekło – ze strachem wspomina egzaminy z chemii i fizyki – choć pamięta też pozytywne akcenty. Jednym z nich były zajęcia z anatomii. Studiowanie budowy ludzkiego ciała było dla niej fascynujące i niezwykle męczące zarazem, ponieważ pochylanie się przez kilka godzin nad ciętymi i rozrywanymi mięśniami obok fascynacji wzbudzało w niej również obrzydzenie. Obecnie, lata po zarzuceniu studiów medycznych, Offermann wciąż pamięta wiele makabrycznych scen. To właśnie podczas zajęć z anatomii Niemka zdała sobie sprawę, że intryguje ją człowiek, ale nie grzebanie w jego wnętrznościach. Poza tym wciąż towarzyszyła jej frustracja, gdyż przeładowany program studiów nie zostawiał zbyt wiele wolnego czasu (który mogłaby poświęcić na malowanie). W końcu, po dwóch latach mordęgi, podjęła decyzję – złożyła podanie do Art Center College of Design w Kalifornii i postanowiła w stu procentach poświęcić się sztuce. Uczelnię w Stanach Zjednoczonych wybrała z kilku powodów. Jedną z przyczyn był wysoki poziom nauczania. W Niemczech wiele uczelni oferowało jedynie wykształcenie z zakresu projektowania graficznego, w którym tworzenie ilustracji stanowiło jedynie niepozorny fragment, toteż przyszła artystka zdecydowała się na college w Kalifornii. Po ukończeniu studiów, już jako znana artystka, Niemka wróciła do swojej ojczyzny. Jak przyznała w jednym z wywiadów, rynek sztuki w Stanach Zjednoczonych jest znacznie większy i przychylniejszy dla młodych artystów, sama jednak zdecydowała się pracować w Niemczech. Według niej scena europejska rozwija się wyjątkowo dynamicznie, zwłaszcza jeśli chodzi o powieści graficzne. Właśnie podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych Offermann zainteresowała się komiksem i została wciągnięta przez swoją przyjaciółkę, Catię Chien, w prace nad kolejną odsłoną serii „Flight”. Wszystko zaczęło się jednak od dzieła „Różowe słonie”, na których wielkie i ciężkie zwierzęta w dość nietypowym kolorze niosą w sobie całe miasta. Offermann wyznała jednemu z dziennikarzy, że wielu ludzi pytało ją, jaka historia kryje się za tą pracą, i właśnie ten epizod miał bezpośredni wpływ na zaangażowanie artystki w sztukę komiksową. Niemka zawsze chciała spróbować przekładu swojej twórczości na język opowieści graficznych, by przekonać się, jak jej prace będą funkcjonowały w obrębie tego medium. Gdy pojawiła się możliwość pracy nad czwartą częścią serii „Flight”, Offermann zrozumiała, że ma okazję opowiedzenia historii, która kryje się za powstaniem „Różowych słoni”. Niemka wówczas jeszcze nie wiedziała, na co się porywa – naszkicowała 22 strony i zaczęła malować. Szkice do albumu powstawały w samochodzie, podczas wyprawy po Stanach Zjednoczonych, a nie w zaciszu studia. Offermann nie zdawała sobie sprawy, jak wielkim przedsięwzięciem jest graficzne przygotowanie komiksu, i oczywiście przekroczyła wyznaczony deadline. Wszystko z powodu jej maniery twórczej, która jest niezwykle pracochłonna – Offermann zazwyczaj przygotowuje kilka szkiców danej grafiki, nanosi poprawki do momentu, aż jest zadowolona z efektu i dopiero wówczas przystępuje do malowania. Współpracownicy Niemki byli jednak bardzo wyrozumiali i pozwolili jej dokończyć pracę w taki sposób, jak sama to zaplanowała. Przygotowana przez nią opowieść „Dwadzieścia cztery godziny” jest zupełnie pozbawiona dialogów, ponieważ artystka wychodzi z założenia, że do odbiorcy najlepiej przemówią wyłącznie rysunki (którym czytelnik na własny użytek może nadać rozmaite znaczenia). W opinii Offermann dialogi w powieściach graficznych zawężają możliwości interpretacji, a opowiedzenie historii bez nich dało artystce mnóstwo satysfakcji. Według niej komunikacja z odbiorcą wyłącznie za pomocą grafik jest znacznie bardziej bezpośrednia, niż przy użyciu języka. Rysunki docierają do osoby przeglądającej album na wiele różnych sposobów, pobudzają świadomość i emocje. Właśnie w celu umożliwienia szerokiej interpretacji opowieści czytelnikom Offermann w swoim komiksie nie zdefiniowała czasu, miejsca oraz języka bohaterów. Niemka podkreśla również, że komiks jest medium wyjątkowym, ponieważ daje możliwość prowadzenia oka odbiorcy, czego nie gwarantuje żadna ze sztuk. Obecnie Offermann pracuje jako wolny strzelec i najchętniej tworzy, wykorzystując tradycyjne techniki artystyczne – zwłaszcza akwafortę. Posiada doświadczenia z zakresu sztuk pięknych, ilustrowania książeczek dla dzieci, grafik do magazynów, a także komiksów. Niemka przyznaje się do zainteresowań innymi mediami, a pracę nad powieścią graficzną do cyklu „Flight” traktuje jako tę, która nauczyła ją zdecydowanie najwięcej. Zainteresowanie historią i odkryciami naukowymi, a przede wszystkim niepełne wykształcenie medyczne w znacznym stopniu wpłynęły na jej twórczość. Podczas jednego z wywiadów artystka wspomniała, jak poproszono ją o przygotowanie pracy na wystawę „Jednorożce”. Offermann zaintrygowała się wierzeniami i podaniami związanymi z tym mitycznym stworzeniem i nawiązała w swoim dziele do kłów wieloryba (które miały stanowić zalążek rogu jednorożca). Tym sposobem artystka uzyskała dziwaczny wizerunek stworzenia, które na ogół kojarzone jest z czystością i elegancją, przez co zakochała się w nim. Tym sposobem zaczęła opierać swoje kolejne prace na mitologii i historii, a skarbnicą tematów okazały się jej rodzime Niemcy. Właśnie taki charakter ma praca „1711” - bazuje ona na autentycznym wydarzeniu, jakim było niespodziewane odkrycie w 1711 roku w rzece Elbie w Hamburgu zagubionego wieloryba. Offermann nawiązuje w niej do podań na temat jednorożców, jakoby dotknięcie rogu tego fantastycznego stworzenia gwarantowało dziewicom odnalezienie prawdziwej miłości. Na obrazie widzimy spory tłum gromadzący się w pobliżu rynku w Hamburgu, gdzie złapany i związany został zagubiony wieloryb. Wszystkie młode dziewczęta tłoczą się wokół niego, by dotknąć stworzenia i zapewnić sobie szczęście w miłości. Z kolei obraz „Transakcja” bazuje na innym wydarzeniu historycznym. W XVI wieku hrabia Beyreuth zaakceptował dwa zakręcone rogi (określone jako bezcenne poroże jednorożców) od Karola V Habsburga w charakterze spłaty długów. Na obrazie Offermann grupa przemierza las, otaczając dwa wozy, na których spoczywają ogromne białe rogi, przypominające świdry. Strzeżone są one przez żołnierzy, w owym czasie bowiem wszelkie podróże były dość niebezpieczne z powodu wzmożonej aktywności rabusiów, którzy łupili, co popadło. Doskonałe wrażenie robią białe, przypominające zjawy drzewa, które w głębi obrazu wydają się rozpływać na kształt kłębów dymu. Ponure tło potęguje wrażenie fantastyczności i niesamowitości wyprawy, podczas której transportowane są potężne rogi mitycznych, nieistniejących stworzeń. Jedną z najważniejszych cech stylistyki, w której porusza się Offermann, jest zamiłowanie do rysowania postaci w niezwykłym oddaleniu. Artystka na swoich obrazach (oraz kadrach z komiksu) stara się każdorazowo uchwycić jak najwięcej przestrzeni. Jej dzieła to zazwyczaj szerokie horyzonty, na których właściwe zdarzenia mają miejsce w oddali. Nie jest to jednak pretekst do potraktowania detali po macoszemu i zamazywania dalszych planów – Niemka stara się najwierniej przedstawić wymyśloną przez siebie architekturę. Każda z prac Offermann składa się z mnóstwa elementów, co jest widoczne zwłaszcza na planszach stworzonego przez nią komiksu. Nawet jeśli dany temat ma potencjał ku temu, by przedstawić go zwięźle, bez natłoku szczegółów, Niemka wypełnia swoje obrazy do granic możliwości (czego przykładem może być także dzieło „Dżungla”). Każde drzewo, kwiat i gałąź są wycyzelowane, detaliczne, z wielką liczbą szczegółów, ale nie nudne i jednolite. Styl Offermann niekiedy mocno się różni pomiędzy poszczególnymi pracami, co można zobaczyć na oficjalnej stronie internetowej artystki. Oznacza to, że jej twórczy charakter nie ukształtował się ostatecznie i sama nie obrała wyraźnego kierunku, w którym będzie podążać. Dotychczasowe osiągnięcia Offermann wskazują jednak, że niezależnie od wyboru ścieżki artystycznej będzie to wybór właściwy i Niemka nie zmarnuje swojego potencjału. 24 października 2008 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Turbo Budda i nowy wspaniały świat
— Róża Jachyra
Rysunek herbatą
— Paweł Sasko
Futuryzm ze szczyptą koszmaru
— Paweł Sasko
Dziewczynka bez zęba na przedzie
— Paweł Sasko
Dziewczyny jak maliny
— Paweł Sasko
Fale i fraktale
— Paweł Sasko
Dziewczyna z rybą
— Paweł Sasko
Zegar z dentystycznym wiertłem
— Paweł Sasko
Erupcja erotyki
— Paweł Sasko
Akwarelistka sięga po suszarkę
— Paweł Sasko
Zakalec z ambicjami
— Paweł Sasko
Końskie mordy
— Paweł Sasko
Dziwy nad dziwami
— Paweł Sasko
Esensja czyta dymki: Reaktywacja
— Daniel Gizicki, Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski
Coś na spanie
— Paweł Sasko
Lewe jądro Szatana
— Paweł Sasko
Z miłości do pędzli
— Paweł Sasko
Tęsknię, Lizaczku
— Paweł Sasko
Zmiana warty w Baśniogrodzie
— Paweł Sasko
Tylko dla fanatyków
— Paweł Sasko
Ciekawe prace.