Nocne motyle: Zegar z dentystycznym wiertłemGdyby udało się go zaklasyfikować do jakiegoś artystycznego prądu, byłby surrealistą, bo wydobywa rzeczy z naturalnego otoczenia i przygląda się, jak wówczas funkcjonują. Dennis Sibeijn tworzy jak uwspółcześniony Beksiński z domieszką Dalego i szczyptą McKeana. Czy z takiej mieszanki mogło powstać coś wartego uwagi?
Paweł SaskoNocne motyle: Zegar z dentystycznym wiertłemGdyby udało się go zaklasyfikować do jakiegoś artystycznego prądu, byłby surrealistą, bo wydobywa rzeczy z naturalnego otoczenia i przygląda się, jak wówczas funkcjonują. Dennis Sibeijn tworzy jak uwspółcześniony Beksiński z domieszką Dalego i szczyptą McKeana. Czy z takiej mieszanki mogło powstać coś wartego uwagi? O najmłodszych artystach słyszy się niewiele lub wcale. Jeśli debiutant nie wsławi się zbliżeniem ze średniowiecznym krzyżem lub zbudowaniem maszyny do ćwiczenia przyrodzenia, jego nazwisko pozostanie nieznane szerszej publiczności. „Nocne motyle” to cykl, w którym przedstawiana będzie twórczość młodych i zdolnych, ale mało znanych artystów. Tytuł zaczerpnięty został z gwaszu Jerzego Tchórzewskiego, ponieważ niezwykle trafnie oddaje trudną sytuację nieznanych twórców. Dennis Sibeijn urodził się 3 kwietnia 1975 roku w Amsleven w Holandii, gdzie mieszka do dziś. Przyszły artysta zetknął się z fotomontażem po raz pierwszy w wieku 15 lat, gdy komputerowe narzędzia graficzne ciągle były w powijakach. Wówczas stosowano metody tradycyjne, a obecnie najczęściej służy do tego popularny Photoshop. Pierwsze doświadczenia z fotomontażem wpłynęły na przyszłe decyzje raczkującego artysty, który zdecydował się zająć projektowaniem efektów graficznych i animacją dla telewizji holenderskiej. Obecnie Sibeijn zajmuje się także grafiką, fotografią oraz typografią, a jako freelancer projektuje plakaty, okładki płyt i książek. Artysta niedawno skończył 33 lata, a mimo to jego sieciowe portfolio już pęka w szwach. Podczas jednego z wywiadów zapytano go o jego nadzwyczajną artystyczną płodność – odparł, że to efekt pracoholizmu, a nie jakichś wyjątkowych predyspozycji. Pracy artystycznej Sibeijn poświęca każdą wolną chwilę, a że woli tworzyć nocą, na sen przeznacza zazwyczaj jedynie pięć godzin na dobę. Jego typowy dzień zaczyna się od sprawdzenie nowości i przejrzenia prasy, po czym artysta udaje się do studia, w którym przesiaduje do późnych godzin popołudniowych. Gdy ukończy wszystko, co przewidział w grafiku na dany dzień, wraca do domu, by tam zaszyć się w swoim prywatnym artystycznym laboratorium – na spoczynek udaje się zazwyczaj pomiędzy 2.00 a 5.00 nad ranem. Jak przyznaje, plan ten podlega rozlicznym modyfikacjom, zależnie od liczby dodatkowych zleceń, sił i inspiracji. Omawiając jego artystyczną metodę, na wstępie należy zaznaczyć, że Sibeijn w ogóle nie korzysta z materiałów stockowych, czyli umieszczanych w Internecie i dostępnych odpłatnie fotografii, grafik, faktur i tekstur. Artysta ogromnie się irytuje, gdy odbiorcy jego prac komentują je słowami: „Niezwykłe użycie materiałów stockowych!”, ponieważ stoi na stanowisku, że każde wykorzystanie fotografii lub modeli wykonanych przez innego artystę ogranicza wyobraźnię i naturalną ekspresję. Korzystanie z półproduktów powoduje, że artystyczna inwencja zawężona zostaje do manewrów w obrębie już przygotowanych środków, przez co niemożliwym staje się nadanie dziełom osobistego, indywidualnego i oryginalnego rysu. Sibeijn wszelkie fotografie, faktury i desenie, tekstury oraz modele przygotowuje sam i choć te zabiegi wstępne wymagają czasu, ostatecznie owocują odpowiednio wysoką jakością dzieła. Jedną z ciekawszych prac Holendra jest grafika „Mile widziany” – w wózku typu retro spoczywa noworodek, który wyciąga pulchną rączkę w kierunku zabawek zawieszonych nad jego posłaniem. Okazuje się jednak, że nad dzieciątkiem zwisają kuchenne noże o szerokich ostrzach i przyrząd do obierania warzyw. Sibeijn w zaskakujący sposób dokonał zamiany zabawek na przyrządy z gospodarstwa domowego, co wizualizuje uczucia rodziców do nowo narodzonego malca. Powierzchowność jest jak najbardziej wzorowa – odpowiedni wózek i wieszaczek na zabawki symbolizują wszelkie teatralne gesty towarzyszące każdym narodzinom. Udawany zachwyt i miłość są w istocie skrywaną niechęcią, awersją i złością. Płaczący noworodek rozbija całe życie rodziny – boleśnie je dezorganizuje, odbiera rodzicom sen i wywołuje agresję. Artysta bardzo obrazowo, sugestywnie i bez ogródek wskazuje prawdziwe intencje ludzi, które pojawiają się często po przyjściu na świat nowego dziecka. Macierzyństwo i ojcostwo to w istocie droga przez mękę, która dla otoczenia musi być ukryta za pustymi gestami symulującymi miłość. Szokuje zwłaszcza umieszczenie błyszczących noży w miejscu zabawek – Sibeijn w dziele „Mile widziany” tak wizualizuje złość na potomstwo, która ogarnia wymęczonych do granic możliwości rodziców. Ponury wydźwięk tej grafiki potęguje dodatkowo ciemna oprawa, plamy krwi i ramka z błyszczącego drutu. Wyraźnym nawiązaniem do twórczości Zdzisława Beksińskiego jest dzieło „Kwiatek dla mamy”. Sibeijn nawiązuje zarówno tematyką, jak i sposobem kadrowania do znanego obrazu swojego mistrza. Stwór, którego płci nie sposób rozpoznać, zgięty w pół wyciąga w stronę odbiorcy kijek, na który nawinięte zostały lepkie białe nici. Drobna fizjonomia może wskazywać, że bohaterem dzieła jest dziecko, które wyciąga dłoń w kierunku swojej matki (co sugeruje tytuł grafiki). Skóra na głowie stwora popękała i odwinęła się na kształt płatków, spomiędzy których wyłoniła się biała kula. Sibeijn zdaje się w ten sposób wskazywać, że samo dziecko jest kwiatem, co potwierdza odstający na kształt łodygi kręgosłup i pękająca skóra. Malec wyciąga rękę w kierunku mamy, której wręcza patyk z nićmi ze swojego wnętrza – tak artysta wizualizuje chęć dziecka do oddania rodzicielce wszystkiego co w nim najlepsze. Ta trudna stylistyka została przez Holendra wykorzystana, by wypowiedzieć się na temat miłości dziecka do matki. 8 marca wiele kobiet otrzymuje kwiaty od swoich dzieci, ponieważ wręczanie ich jest w naszej kulturze utożsamiane z wyrażaniem uczuć – miłości oraz wdzięczności. Sibeijn, poprzez środki artystyczne właściwe dla Beksińskiego (którego uważa za swojego mistrza), spojrzał na tę tradycję z perspektywy dziecka. Artysta przyznaje, że inspiruje go także surrealistyczna twórczość Salvadora Dalego – choć nie tworzy dzieł kojarzonych przez odbiorców ze zwisającymi niczym naleśniki zegarami, obrazy hiszpańskiego malarza stanowią dla niego zachętę do innego i nietypowego ujmowania rzeczywistości. Na to w jego pracach nakłada się fascynacja dziełami Dave′a McKeana – brytyjskiego grafika i fotografa, który od lat ilustruje książki Neila Gaimana. Wpływy te są dostrzegalne w grafice pod tytułem „Gleba”, o której warto wspomnieć także dla samej kompozycji kolorystycznej. Leżący w prochu, murszejący szkielet wielkiego jaszczura odbiorca widzi jakby z poziomu podłoża. Długi i bielejący kręgosłup dinozaura wije się i kończy w miejscu, gdzie rozkwita wielki różany pąk. Piękny kwiat wyrasta ze środka klatki piersiowej stwora i wydaje się być czymś, za co jaszczur oddał swoje życie, lub tym, o co walczył. Sibeijn za pomocą środków ocierających się o fantastykę wskazuje, że warto zabiegać o jedną ideę, o jeden cel – nawet jeśli osiągnięcie sukcesu jest równoznaczne ze śmiercią. Jaszczur zginął i prócz bielejących kości pozostała po nim róża w kolorze krwi. W tym fotomontażu kwiat wydaje się koronować nieistniejącą już głowę dinozaura – jest jakby zwieńczeniem całego jego żywota, ostateczną nagrodą. Tak to artysta przekonuje, że warto żyć i umierać dla tego, czego chce się dokonać. Interesującą reinterpretacją klasycznego dzieła jest fotomontaż „Lot Ikara”. Ludzkie pragnienie wzbicia się w powietrze było częstym tematem dla wielu artystów – podejmował go Pieter Breugel, nazywany „Starszym”, śpiewał o tym także Jacek Kaczmarski: „Wołają – ślepota! Wołają, że pycha! / A ja ramionami w dół niebo odpycham / I chwytam w źrenice ogromy oddali, / Gdzie wszystko jest małe i wszyscy są mali!”. Tymczasem Holender ujmuje rzecz z innej strony – na fotomontażu jego autorstwa widzimy żałosny szkielet, dawno ogryziony przez robaki. To Ikar po swoim upadku. Okazuje się jednak, że jego ludzkie cechy zostały zmienione w dziwny sposób – czaszka jest rozciągnięta na kształt ptasiego dzioba, a zdeformowane ramiona przypominają ptasie skrzydła. Tym sposobem Sibeijn przekonuje, że do wzlotów predestynowani są jedyni ci, którzy „genetycznie” posiedli odpowiednie cechy. Umiejętność wzbicia się ponad przeciętność w jego wykładni dana jest tylko niektórym – umożliwiają to talent i rzadkie cechy geniusza. Holender w swojej pracy pokazuje również, że posiadanie odpowiednich atrybutów fizycznych lub intelektualnych nie gwarantuje sukcesu – jego Ikarowi także się nie powiodło. Fotomontaż ten jest bardzo dobrą i świeżą interpretacją mitu, dokonaną przy użyciu współczesnych środków. Do wyobraźni przemawia także inna praca Holendra o tytule „Wizyta u dentysty”, na której przedstawiony został zegar odliczający czas pozostały do spotkania ze stomatologiem. Rolę wskazówki gra tutaj zakrwawione wiertło, a kolejne godziny na tarczy oznaczone zostały za pomocą różnych ludzkich zębów. Powierzchownie można przyjąć, że artysta zwyczajnie nie lubi dentystów i w ten sposób postanowił to wyrazić. Prawda jednak położona jest nieco głębiej – pokazany przez Holendra zegar odlicza czas pozostały do wyrwania kolejnych zębów, co jest w rzeczywistości wizualizacją upływającego ludzkiego życia. Sibeijn nieco humorystycznie podzielił je na etapy pomiędzy kolejnymi wizytami u stomatologa – utrata zębów jest zbieżna z upływem czasu i starzeniem się. Płyną minuty, dni, tygodnie i lata, a wiertło stopniowo przemieszcza się na kolejną pozycję i zaczyna wskazywać próchniejący korzeń, który trzeba wyrwać. Na tej pracy także widać doskonale, jak dobrze czuje się artysta w takiej stylistyce – wszystkie użyte elementy zostały dobrane z dużą biegłością i wielką swobodą. Różne materiały pod ręką Holendra nieoczekiwanie zamieniły się w spójne dzieło. Sibeijn w swoim sieciowym portfolio ma także prace uszeregowane w cykle. Niektóre z nich przypominają historie w obrazkach – jak fotomontaż o tytule „Budka dla ptaków”. Ptak, który wykluwa się z jajka, rodzi się razem z drewnianym domkiem, który jest z nim nierozerwalnie związany i towarzyszy mu na każdym etapie życia. Łatwo zauważyć, że ten fantastyczny pomysł jest w istocie apoteozą wolności i indywidualizmu. Domem ptaka jest każde miejsce, w którym się znajdzie – dzięki temu nic go nie pęta, nie jest zniewolony i – jak widzimy w ostatnim kadrze – może się wzbić w niebiosa i osiągnąć rzeczy wielkie. „Budka dla ptaków” to pochwała indywidualizmu oraz oderwania od korzeni, które pozwala się wyzwolić. Podobne przesłanie niesie ze sobą inny cykl fotomontaży o tytule „Otwarte Zamknięte Wyprawa”. Sibeijn, za pomocą nieco banalnych kompozycji przypominających martwe natury, dowodzi wyższości wolności nad zniewoleniem i wskazuje na destrukcyjny wpływ niewolniczego przywiązania. Wszystkie trzy kadry zostały skomponowane z niebywałą wprawą – zastosowane materiały i użyte kolory doskonale dopełniają się nawzajem. Pierwszy fotomontaż to otwarta kompozycja, dla której kluczowe znaczenie mają ziarna przypominające kawę i ich położenie. Odwrotnością tego układu jest środkowe dzieło, gdzie w obręczy z drutu spoczywa zielony liść. Osobno obie prace są znacznie mniej komunikatywne niż ich zestawienie – dopiero przy porównaniu wyraźnie widać, co Holender starał się wyartykułować przy użyciu tych środków. Artysta przekonuje, że tylko w otwartym układzie nasiona, symbolizujące możliwości twórcze jednostki, mogą wypuszczać korzenie i kiełkować. Sibeijn daje odbiorcy do zrozumienia, że ludzie potrzebują do działania przestrzeni, a wszelkie ograniczenia są destrukcyjne. Holender dobrze zobrazował to na ostatnim fotomontażu, który jest wizualizacją zniszczeń, jakie niesie wszelkie niewolnicze przywiązanie – za każdą z papierowych kulek przemieszcza się czarna plama, która niczym rak trawi i pochłania wszystko, co jednostka pozostawiła po sobie. Prace Holendra są inspirujące, bo potrafi on spojrzeć na rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy i uchwycić jej prawidła za pomocą środków, których dotąd nie używał nikt. To prawda, że wiele tu wpływów Beksińskiego, Dalego i McKeana, jednak najbardziej widoczny w tych pracach jest sam Sibeijn. 19 sierpnia 2008 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Turbo Budda i nowy wspaniały świat
— Róża Jachyra
Rysunek herbatą
— Paweł Sasko
Futuryzm ze szczyptą koszmaru
— Paweł Sasko
Dziewczynka bez zęba na przedzie
— Paweł Sasko
Pouczająca lekcja anatomii
— Paweł Sasko
Dziewczyny jak maliny
— Paweł Sasko
Fale i fraktale
— Paweł Sasko
Dziewczyna z rybą
— Paweł Sasko
Erupcja erotyki
— Paweł Sasko
Akwarelistka sięga po suszarkę
— Paweł Sasko
Zakalec z ambicjami
— Paweł Sasko
Końskie mordy
— Paweł Sasko
Dziwy nad dziwami
— Paweł Sasko
Esensja czyta dymki: Reaktywacja
— Daniel Gizicki, Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski
Coś na spanie
— Paweł Sasko
Lewe jądro Szatana
— Paweł Sasko
Z miłości do pędzli
— Paweł Sasko
Tęsknię, Lizaczku
— Paweł Sasko
Zmiana warty w Baśniogrodzie
— Paweł Sasko
Tylko dla fanatyków
— Paweł Sasko