Nocne motyle: Bez modela, bez problemuMonica Cook to malarka, której wizja dzieła opiera się na zamyśle przyjętym tuż po studiach artystycznych. Wszystko zaczęło się od autoportretu, dzięki któremu wyćwiczyła malowanie naskórka i siniaków. Nie chciała znajomych w charakterze modeli, ponieważ lubiła modyfikować różne fragmenty ciała, co pozującym nie zawsze odpowiadało. A gdy nie mogła już patrzeć na twarz kobiety z lustra, zaczęła tworzyć na podstawie fotografii.
Paweł SaskoNocne motyle: Bez modela, bez problemuMonica Cook to malarka, której wizja dzieła opiera się na zamyśle przyjętym tuż po studiach artystycznych. Wszystko zaczęło się od autoportretu, dzięki któremu wyćwiczyła malowanie naskórka i siniaków. Nie chciała znajomych w charakterze modeli, ponieważ lubiła modyfikować różne fragmenty ciała, co pozującym nie zawsze odpowiadało. A gdy nie mogła już patrzeć na twarz kobiety z lustra, zaczęła tworzyć na podstawie fotografii. O najmłodszych artystach słyszy się niewiele lub wcale. Jeśli debiutant nie wsławi się zbliżeniem ze średniowiecznym krzyżem lub zbudowaniem maszyny do ćwiczenia przyrodzenia, jego nazwisko pozostanie nieznane szerszej publiczności. „Nocne motyle” to cykl, w którym przedstawiana będzie twórczość młodych i zdolnych, ale mało znanych artystów. Tytuł zaczerpnięty został z gwaszu Jerzego Tchórzewskiego, ponieważ niezwykle trafnie oddaje trudną sytuację nieznanych twórców. Monica Cook przyszła na świat w 1974 roku w Dalton, w stanie Georgia. Odebrała gruntowne wykształcenie artystyczne na Savannah College of Art and Design, gdzie w 1996 roku uzyskała tytuł licencjata. Później jej kariera potoczyła się szybko – w Nowym Jorku, do którego przeniosła się po studiach, odbyła staż w School of Visual Arts. CV Cook zawiera spis mnóstwa wystaw indywidualnych i zbiorowych na całym świecie, m.in. King Bridge Biennial w Columbus Museum, Migration w Pinnacle Gallery czy Art Link w Sotheby′s w Nowym Jorku, by wymienić tylko te najbardziej znane. Wiele płócien artystki trafiło do prywatnych właścicieli lub też znajduje się w posiadaniu firm z różnych kontynentów. O powodzeniu, jakim cieszy się Cook, świadczy także zamieszczenie jej prac w 58. numerze prestiżowego magazynu „New American Paintings”. Początki działalności twórczej Cook to autoportrety, które na długie lata stały się jej głównym tematem. Malarka przyznaje się, że było to podyktowane wygodą – podczas pracy nad własnym wizerunkiem nie potrzebowała innego modela. Fakt ten spowodował, że dzieła Amerykanki przesiąkły motywami autobiograficznymi, lecz nie można powiedzieć, że są surowym i zimnym odwzorowaniem aparycji malarki – bowiem wraz z upływem czasu wizerunek na płótnach przeszedł wiele zmian. Autoportrety stanowią większość portfolio Cook i nawet pobieżne zapoznanie się z nim owocuje refleksją, że z czasem na płótnach pojawiły się bohaterki z obcymi częściami ciała. Malarka potwierdza, że zajmuje ją podpatrywanie innych ludzi i podziwianie koloru włosów czy kształtu dłoni. Zaobserwowane fragmenty sylwetek o szczególnych cechach są później dla artystki bazą i zapleczem podczas pracy nad nowym dziełem. Cook przyznała, że w jej przypadku kontakt z niezawodowym modelem powodował dodatkowy stres – oczekiwania bohatera powstającego dzieła malarka musiała wziąć pod uwagę, co wypaczało kształt przyszłego obrazu w umyśle artystki. Malowanie ludzi, z którymi Cook łączyły więzy emocjonalne, powodowało frustrację, gdyż artystka musiała liczyć się z uczuciami modeli. Trudno tworzyć swobodnie, gdy artysta wciąż musi zważać, którędy podąża jego myśl i co robi z ciałem pozującego znajomego. Cook nie mogła także w nieskończoność malować kobiety z lustra, która przecież potrafiła przybrać ograniczoną liczbę pozycji. Wówczas młoda Amerykanka zaczęła tworzyć na podstawie fotografii, co znamionuje początek kolejnego, ciekawszego okresu w jej twórczości. Rozwiązanie to nie cieszy się szczególną popularnością wśród malarzy, gdyż model na zdjęciu jest zamrożony w konkretnym ujęciu, tło rozmywa się w plamach, a światło i kolory nie wyglądają realistycznie. Zdolna Amerykanka poradziła sobie z tym problemem. Potraktowała wymienione niedostatki fotografii jako nisze, którymi winna się zająć podczas malowania płótna. Cook przyznała, że wzorcowe zdjęcie i ukończone dzieło to byty zupełnie różne. Dobrym przykładem takiego płótna jest obraz przestawiający dziewczynę z rustykalnym krajobrazem w tle, wyglądający jak częściowo naświetlona klisza. W zbiorach artystki można dostrzec fascynację transponowaniem środków wyrazu fotografii na język malarstwa. Ruchy pędzla Cook są rzetelne i przemyślane, a cechą charakterystyczną jej twórczości jest niezwykle pieczołowite, pedantyczne odwzorowanie detali. Skóra bohaterek dzieł bywa cienka jak pergamin, niemal przeźroczysta, a pod nią zarysowują się drobne żyły. Cook prawie turpistycznie oddaje skazy naskórka, wilgotne gałki oczne i suche wargi. Składniki te wprowadzają niepokój w uporządkowaną rzeczywistość. Systematyczny trening i powtarzanie odwzorowań tych samych komponentów dzieła zbliżyły z czasem artystkę do przedstawień hiperrealistycznych. Obrazem potwierdzającym te obserwacje jest płótno z dobrze zbudowaną nagą kobietą, która na wysokości biustu obejmowana jest przez anonimowe męskie ręce pokryte tatuażami. Zachwyt odbiorcy wzbudza zwłaszcza doskonale odwzorowana skóra, zaczerwienione ślady po uderzeniach na twarzy i żółknące sińce na prawym przedramieniu. Niezwykle pieczołowicie oddane zostały skórne fałdy, lekko zmierzwione włosy i smutne spojrzenie kobiety, która w geście oddania tuli do piersi niezgrabne męskie ręce. Cook lubuje się w malowaniu tkanek, gdyż to one są zapisem przeżyć i indywidualnej historii jednostki. Wydarzenia z życia bohaterów jej płócien są wyżłobione na twarzach – krwiaki i blizny to niezatarte świadectwo wydarzeń. Przeglądając inne dzieła artystki można zauważać, że malarka ma tendencję do zaznaczania tego rodzaju detali. W ten sposób Cook podkreśla wyjątkowość życia bohaterek swoich płócien. Konsekwentne odwzorowywanie tych samych składników obrazów doprowadziło Amerykankę do opanowania umiejętności technicznych na naprawdę wysokim poziomie. Krytycy zwracają uwagę na doskonale wykończoną skórę, szczegół obnażany światłem, odpowiednie natężenie koloru i biegle odwzorowane powierzchnie. Atrybuty te stanowią bodziec do wejścia w sytuację przedstawioną na płótnie – odbiorca jest zapraszany do poznania intymnego i prywatnego świata bohaterów. Wspomniany już obraz z pobitą kobietą i obejmującym ją mężczyzną zdradza widzowi niejawne, zapewne wstydliwe tajemnice. Takie prezentacje sytuacji świadczą o pasji Cook do studiowania istoty człowieczeństwa. Ciekawym wątkiem twórczości amerykańskiej malarki jest eksponowanie sfery podobrazia i samego płótna w ukończonych dziełach. Portfolio artystki zawiera malunki, które wydają się zniszczone przez upływ czasu. Wiele z nich ma zdegradowaną wierzchnią warstwę farby – barwniki są wytarte i złuszczone, a niektóre obrazy wyglądają, jakby za pomocą noża zostały wycięte z ram i złożone w kostkę. Wzdłuż otarć i pęknięć farba odchodzi wielkimi płatami, co oznacza zatarcie malarskiej powierzchni. Cook tworzy dzieła, na których kobiety wychodzą spoza pękniętego, rozerwanego materiału lub ich twarze widnieją na ocalałych fragmentach farby. Tym sposobem artystka eksponuje samą strukturę twórczej materii – płótno i barwniki jako kompozyty, służące do malarskich działań. Jednocześnie przekazuje wiele uwag odnośnie bohaterek swoich obrazów. Kobiety stają się niewyraźne, zacierają się, zanikają pod wpływem pękającej struktury. Są także takie, którym udaje się zwalczyć ujednolicającą tendencję natury, nielubiącej przecież jednostek wyjątkowych. Przykładem dzieła o zbliżonym wydźwięku jest płótno rozerwane na sześć nierównych kawałków za sprawą wyłaniającej się twarzy bohaterki. Strzępy gładkiej, niezaburzonej struktury o jednolitej fakturze zdają się wdzierać na jej włosy i ramiona. Znacznie dalej posunięta ekspozycja strefy podobrazia nastąpiła w dziele, w którym bohaterka w czerwonej sukience z lekkim grymasem na twarzy siedzi zapatrzona przed siebie. Żywe i elektryzujące kolory są skontrastowane z niemal czystym płótnem. Cook ograniczyła się tu jedynie do podzielenia go na kwadraty, co miało zapewne uprościć kadrowanie bohaterki. Podobrazie jest tutaj wyeksponowane z całą mocą, a ślady działań twórczych, jakie na nim pozostawiono, wskazują na proces powstawania dzieła. Bohaterka tego obrazu jest wyraźnie oddzielona od tła, co każe odbiorcy poszukiwać potwierdzeń na temat jej inności i indywidualizmu. Sam strój, ślady po farbie do malowania ciała i fryzura artykułują jej cechy charakteru, a efekt ten potęguje blade tło. Zabieg ekspozycji podobrazia nie jest niczym nowym – stosował go nawet rodzimy, znany artysta Piotr Potworowski, jednak omawiając twórczość młodej Amerykanki, nie sposób nie wspomnieć o tym wątku. Niewielu artystów w wieku trzydziestu czterech lat cieszy się takim uznaniem jak Monica Cook. Amerykanka porzuciła pracę z modelem na rzecz fotografii, co jest dość zaskakujące i rzadko spotykane. Dzięki treningowi, jaki przeszła, malując autoportrety z lustra, ta decyzja okazała się doskonałym wyborem. Od tego momentu artystka jedynie za pomocą wyobraźni mogła zmienić położenie ciała modela zamrożonego na zdjęciu. A że długo ćwiczyła modyfikowanie wizerunków znanych jej osób przez dodawanie zaobserwowanych wcześniej kształtów, nie miała z tym najmniejszego problemu. Efekty jej pracy doceniają odbiorcy na całym świecie. 26 maja 2008 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Turbo Budda i nowy wspaniały świat
— Róża Jachyra
Rysunek herbatą
— Paweł Sasko
Futuryzm ze szczyptą koszmaru
— Paweł Sasko
Dziewczynka bez zęba na przedzie
— Paweł Sasko
Pouczająca lekcja anatomii
— Paweł Sasko
Dziewczyny jak maliny
— Paweł Sasko
Fale i fraktale
— Paweł Sasko
Dziewczyna z rybą
— Paweł Sasko
Zegar z dentystycznym wiertłem
— Paweł Sasko
Erupcja erotyki
— Paweł Sasko
Zakalec z ambicjami
— Paweł Sasko
Końskie mordy
— Paweł Sasko
Dziwy nad dziwami
— Paweł Sasko
Esensja czyta dymki: Reaktywacja
— Daniel Gizicki, Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski
Coś na spanie
— Paweł Sasko
Lewe jądro Szatana
— Paweł Sasko
Z miłości do pędzli
— Paweł Sasko
Tęsknię, Lizaczku
— Paweł Sasko
Zmiana warty w Baśniogrodzie
— Paweł Sasko
Tylko dla fanatyków
— Paweł Sasko