Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
85,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Esensja ogląda: Wrzesień 2012 (DVD)
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
The Raid
Daniel Markiewicz [50%]
Bardzo efektowne, ale w ogólnym rozrachunku mocno nużące kino. A szkoda, bo ogromny potencjał tkwił zarówno w fabule (historia trudnego braterstwa), jak i w fantastycznej lokalizacji. Odcięty od świata wieżowiec dawał nadzieję na stworzenie swistego odpowiednika horrorowego „Cube′a”, niestety na nadziejach się skończyło. Zdecydowaną większość filmu wypełniają widowiskowe sceny walk między przestępcami a oddziałem specjalnym. Robią wrażenie, ale po pewnym czasie zaczynają nudzić powtarzalnością, a czasem wręcz irytować niesamowitą wprost odpornością na ciosy bohaterów. Brawa za realizację od strony wizualnej, no ale ile można kopać? Dał nam przykład Tarantino, jak uderzać (również w wyobraźnię widza) mamy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Od zmierzchu do śmiechu
Jarosław Loretz [10%]
To się nazywa hicior. W pierwsze pięć minut idący po zmroku ulicą koleś zostaje napadnięty przez nieznanego napastnika i pokąsany w pośladek, co kończy się sążnistym bąkiem, dziewczyna robiąca za Bellę prosi Edwarda o zmianę pieluchy, bo się sfajdała, babcia Belli robi laskę Edwardowi (po wyjęciu z ust sztucznej szczęki), a potem Edward posuwa babcię opierającą się o chodzik. W następnych dziesięciu minutach pojawiają się: rysuneczek ze Smerfetką robiąca loda pingwinowi, dyskusje o lizaniu jajek, bzykaniu pompek basenowych i melonów oraz o pojemności waginy Belli, a do tego są jeszcze jakieś lubieżne karły, zaś członkowie klanu wilkołaka z lubością wąchają dłonie umoczone we własnych odchodach lub owiane puszczonymi właśnie bąkami. Co w tym towarzystwie robi Danny Trejo? Odnoszę wrażenie, że kino dotarło do dna, wykopało w nim głęboki dół i stuknęło o litą skałę. A teraz rozgląda się za świdrem. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedykolwiek zatęsknię za „Zmierzchem"…
• • •
KINO ŚWIATA
13 Assassins (2010)
Miłosz Cybowski [90%]
„13 Assassins” to opowieść o samurajach rozgrywająca się w epoce, w której wartości bushido przestały odgrywać większe znaczenie w japońskim społeczeństwie. XIX wiek wiązał się ze stopniowym rozpadem shogunatu oraz wielowiekowych tradycji Kraju Kwitnącej Wiśni. Choć film w centrum fabuły stawia właśnie samurajów, ich los przedstawiony jest w wyjątkowo ponurych barwach. Jednym z dominujących elementów jest konflikt między dwoma wojownikami. Shinzaemona przyjmuje zadanie zgładzenia krwiożerczego krewnego shoguna i gromadzi tytułowych zabójców. Jego niegdysiejszy rywal Hanbei postanawia pozostać wiernym zasadom bushido i mimo okrucieństwa swojego pana decyduje bronić go do samego końca. Obaj uważają swoje działania za słuszne, jednak Shinzaemon prezentuje stopniowy postęp i poświęcenie się w imię społeczeństwa i dobra państwa, podczas gdy jego przeciwnik pozostaje niewolnikiem dawnych zasad. Co ciekawe, Hanbei wcale nie jest do końca przekonany o słuszności swojego wyboru, raz za razem powtarzając sobie i swoim podwładnym, że ich najważniejszym zadaniem jest oddać życie w obronie daimyo. Tymczasem stopniowo formująca się drużyna Shinzaemona jest barwną zbieraniną osobowości: mistrz miecza oraz jego uczeń, którym nie było dane wykorzystać swoich zdolności w prawdziwej walce, krewny ich przywódcy, który nad walkę i honor przedkłada hazard i gejsze czy wreszcie ronin otwarcie oferujący oddanie swojego życia w walce za cenę dwustu ryu. Z tych barwnych postaci i przemyślanej fabuły powstał interesujący i symboliczny film przedstawiający Japonię u progu wielkich zmian. Finałowa bitwa stanowi starcie starego (Hanbei i jego ludzie broniący swojego pana) z nowym (trzynastu zabójców), trup ściele się gęsto, a krew (dotychczas zręcznie ukrywana nawet w scenach walk) leje się strumieniami. Ale zwycięstwo ma swoją cenę, choć ani Shinzaemon, ani Hanbei nie zatriumfowali.
Bracia Skladanowscy (1995)
Sebastian Chosiński [70%]
Było ich trzech, w każdym z nich – inaczej niż w piosence Perfectu – ta sama krew. Max, Emil i Eugen Skladanowscy mieli, o czym najdobitniej zaświadcza nazwisko, polskie korzenie, ich przodkowie wywodzili się bowiem z Wielkopolski. Do historii przeszli jako trochę pechowi pionierzy kina. Pechowi, ponieważ, choć wyprzedzili o prawie dwa miesiące braci Lumière i jako pierwsi zorganizowali pierwszego listopada 1895 roku w Berlinie pokaz filmowy, wykorzystując do tego skonstruowany przez siebie bioskop, musieli jednak ostatecznie uznać wyższość Francuzów, których cudowny wynalazek, czyli kinematograf, dawał płynniejszy i stabilniejszy obraz. Mimo to zapewnili sobie trwałe miejsce w historii jako ci, którzy – obok Amerykanina Thomasa Edisona, Niemca Ottomara Anschütza (notabene urodzonego w Lesznie) oraz Polaka Kazimierza Prószyńskiego – podjęli trud ożywienia martwych dotąd obrazków. W podzięce za wkład w rozwój kina (i przy okazji fotografii) Wim Wenders uhonorował ich filmem biograficznym. Bardzo zresztą nietypowym, jak na dzieło niemieckiego mistrza przystało. „Bracia Skladanowscy” nakręceni zostali w dużej części zabytkową kamerą, pamiętającą jeszcze lata 20. ubiegłego wieku. Wszystko po to, aby obraz jak najbardziej przypominał czarno-białe dzieła z tamtych czasów. Ten ryzykowny zabieg nie tylko zakończył się powodzeniem od strony technicznej, ale przede wszystkim przyniósł reżyserowi sukces artystyczny. Powstał bowiem dzięki temu film zarazem bardzo klimatyczny (Wendersowi udało się idealnie oddać dekadencką atmosferę końca XIX wieku), pouczający (przekazał konkretną wiedzę na temat początków kinematografii), jak i niezwykle interesujący w warstwie fabularnej. Choć, po prawdzie, to na poły dokument. Sceny aktorskie poprzetykane zostały wywiadem przeprowadzanym przez wspomagających autora „Nieba nad Berlinem” studentów monachijskiej szkoły filmowej z młodszą córką Maksa, Lucie Hürtgen-Skladanowsky, panią już wtedy dziewięćdziesięciojednoletnią, która z niebywałą jasnością umysłu i swadą wspomina swojego ojca, stryjów oraz starszą siostrę Gertrud. Całość składa się zaś na bardzo zabawną, przedstawioną w konwencji slapstickowej (kto nie stroni od najstarszych obrazków Charliego Chaplina czy Bustera Keatona, wie w czym rzecz) opowieść o wielkiej fascynacji zupełnie nową dziedziną sztuki. „Bracia Skladanowscy” mają chyba tylko jedną zasadniczą wadę – są zbyt krótcy. Właściwa część trwa zaledwie godzinę, ostatni kwadrans to wydłużone do granic przyzwoitości napisy końcowe (z wieloma retrospekcyjnymi ujęciami i scenkami).
Martwa natura (2006)
Sebastian Chosiński [80%]
Uff! Ten film to prawdziwe wyzwanie. Na poły dokumentalna, nakręcona jak dzieło amatora opowieść – a raczej dwie równolegle prowadzone opowieści – o kobiecie i mężczyźnie, którzy próbują uporządkować swoje życie osobiste, nie ma w sobie nic z widowiskowości i sensacyjności, jaką najczęściej karmią nas docierające do kin i na nośniki DVD obrazy z Chin czy Hongkongu. On, czyli Han Sanming, jest górnikiem, przed szesnastu laty uciekła od niego żona (wraz z córką), którą zresztą kupił sobie od jej rodziny; ona, czyli Shen Hong to pielęgniarka, której mąż już jakiś czas temu opuścił dom, aby nadzorować wielką inwestycję w innej części kraju. Oboje, choć niezależnie od siebie, przybywają w tym samym czasie do położonego nad rzeką Jangcy miasta Fengjie – miasta, którego stara zabudowa bądź już zniknęła, bądź lada chwila całkowicie zniknie pod wodą, w związku ze wzniesieniem gigantycznej Zapory Trzech Przełomów. Mieszkańcami terenów przeznaczonych do zalania, którzy lada chwila stracą dach nad głową, nikt się nie przejmuje; żyją w rozwalających się domach w warunkach urągających godności z pełną świadomością tego, że ich świat za chwilę pogrąży się w nicości, a razem z nim ich wspomnienia, cała przeszłość, często nawet tożsamość. Ów ginący świat obserwujemy właśnie oczyma Sanminga i Shen Hong, którzy poszukują swoich bliskich – przemierzają zrujnowane, zawalone gruzem ulice, przyglądają się niszczejącym fabrykom. Jedynym wytchnieniem dla oka widza są krajobrazy Jangcy, ale gdy zdaje on sobie sprawę, że to właśnie rzeka stanie się za moment – względnie już się stała – sprawczynią największego nieszczęścia tysięcy ludzi, znacznie mniejszą ma on ochotę na kontemplowanie „pięknych okoliczności przyrody”. Jia Zhang-Ke – rocznik 1970, absolwent Pekińskiej Akademii Filmowej, znany także jako dokumentalista – opowiedział swoją historię bardzo nieśpiesznie. Zamiast na akcji skupił się głównie na mniej, zdawałoby się, istotnych szczegółach – gestach, mimice twarzy (czy raczej jej braku), umierających domach w tle, które, opuszczone przez swoich mieszkańców, przywołują na myśl widoki miast zniszczonych w wyniku działań wojennych. Ale przez Fengjie przecież żadna wojna nie przeszła, to piekło zgotowano ludziom w czasach pokoju, ba! w imię cywilizacyjnego rozwoju. „Martwa natura” nie spodobała się władzom komunistycznych Chin (podobnie jak i wiele innych dzieł tego twórcy), doceniono ją za to na świecie, honorując chociażby „Złotym Lwem” w Wenecji oraz główną nagrodą na festiwalu w południowoafrykańskim Durbanie (w kategorii: najlepszy reżyser). Dodajmy, że zasłużenie.
koniec
« 1 2
28 września 2012

Komentarze

28 IX 2012   14:03:58

Jale, ale chyba nie powiesz że obejrzałeś ponad te 15 minut? :)

28 IX 2012   14:19:08

Przyznam, że dość szybko zacząłem przeklikiwać. Ale jak bym napisał, że po prostu wyciepałem płytę z odtwarzacza, to by się zaczęły komentarze w rodzaju "jak można ocenić film, skoro się go całego nie obejrzało". ;)

28 IX 2012   17:38:49

Jarosław Loretz -> może inne dystrykty są za biedne, aby finansować szkolenie 16 ludzi na maszyny do zabijania (poza tym to były 2, a nie jeden dystrykt).

28 IX 2012   18:50:19

Tu nie chodzi o maszyny do zabijania, a po prostu o wysportowanych, myślących młodych ludzi, którzy będą mieli jakiekolwiek szanse w takim starciu. Wtedy nie byłoby też wysyłania na rzeź na przykład kompletnie bezbronnych dwunastolatków.

Poza tym - skoro dystrykty były takie biedne (i nieliczne, sądząc ze scenografii), to z czego tak naprawdę utrzymywała się stolica, tak rozległa, nowoczesna i ludna?

I dlaczego akurat 16?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Luty 2013 (DVD i BR)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Sierpień 2012 (DVD)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

To jeszcze nie czas
— Joanna Pienio

Esensja ogląda: Czerwiec 2012
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Małgorzata Steciak, Agnieszka Szady

W kupie siła!
— Jakub Gałka

A my mamy Hulka!
— Konrad Wągrowski

Gaga u Bilala
— Mateusz Kowalski

Pokochaj mnie, jeśli potrafisz
— Łukasz Gręda

Rzymskie wakacje w Watykanie
— Ewa Drab

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (1/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

Z tego cyklu

Marzec 2018 (2)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Marzec 2018 (1)
— Piotr Dobry, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Luty 2018 (2)
— Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Luty 2018 (1)
— Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Styczeń 2018 (1)
— Jarosław Loretz

Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski

Grudzień 2017 (3)
— Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Grudzień 2017 (2)
— Sebastian Chosiński

Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Listopad 2017 (3)
— Jarosław Loretz, Kamil Witek

Tegoż twórcy

NajAmerican Film Festival 2017
— Jarosław Robak, Kamil Witek

Bohaterowie są zmęczeni, sfrustrowani i na granicy załamania nerwowego
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Wszyscy za jednego
— Jakub Gałka

W kupie siła!
— Jakub Gałka

A my mamy Hulka!
— Konrad Wągrowski

Gaga u Bilala
— Mateusz Kowalski

Pokochaj mnie, jeśli potrafisz
— Łukasz Gręda

Rzymskie wakacje w Watykanie
— Ewa Drab

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (1/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

W poszukiwaniu drugiego pilota
— Dariusz Kuźma

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.