Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Dobry i Niebrzydki: „Wstręt” w baletkach, czyli prawdziwa sztuka rodzi się w bólach

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Niczym czarny i biały łabędź ścierają się Dobry i Niebrzydki w wielkim powrocie do swego dyskusyjnego cyklu. A tematem oczywiście nowy film Darrena Aronofsky’ego i – jakżeby inaczej – scena erotyczna między Milą Kunis i Natalie Portman.

Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Dobry i Niebrzydki: „Wstręt” w baletkach, czyli prawdziwa sztuka rodzi się w bólach

Niczym czarny i biały łabędź ścierają się Dobry i Niebrzydki w wielkim powrocie do swego dyskusyjnego cyklu. A tematem oczywiście nowy film Darrena Aronofsky’ego i – jakżeby inaczej – scena erotyczna między Milą Kunis i Natalie Portman.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Piotrze, postawmy sprawę jasno. O seks chodzi, prawda? Znając cię nie od dziś, jestem przekonany, że twoja wysoka ocena „Czarnego Łabędzia” Darrena Aronofsky’ego wynika z faktu, że mamy tam do czynienia z namiętną i gorącą sceną erotyczną między Milą Kunis i Natalie Portman. Nie mylę się, prawda?
Piotr Dobry: Otóż mylisz i to bardzo! Sam jestem zdziwiony, ale zrobiwszy naprędce rachunek sumienia, dochodzę do wniosku, że wykastrowany z tej sceny film oceniłbym najprawdopodobniej równie wysoko.
KW: Nie przeczę, „Czarny Łabędź” ma swoje zalety i zapewne je wymienimy w trakcie naszej dyskusji. Ale nie powiem, żebym został rzucony na kolana. Ot, pięknie stylizowana, znakomicie zagrana historia pewnej rywalizacji (o tym kogo z kim pogadamy też później), oscylująca w kierunku kina grozy, ale jednak miałem wrażenie, że podobnych wiwisekcji szaleństwa widziałem w kinie już kilka.
PD: Ach, więc ty jesteś z grupy „Avatar to Pocahontas w kosmosie"?
KW: O, nie. Uwierzysz, czy nie, nigdy nie widziałem „Pocahontas”. „Avatar” to „Tańczący z wilkami” w kosmosie.
PD: Okej, wiwisekcja szaleństwa to w kinie temat nie nowy, sam Aronofsky przyznaje się do inspiracji między innymi Polańskim, ale ja podobnej, choćby w takim sensie, w jakim podobne są do siebie kolejne komedie romantyczne, nie widziałem ani jednej.
KW: Jasne! „Wstręt”! Zastanawiałem się, z czym mi się film kojarzył… Krótko mówiąc, „Czarny Łabędź” to „Wstręt” w baletkach i bez zepsutego królika. Albo – „Zapaśnik” z ładniejszymi zawodnikami i szaleństwem zamiast staczania się. Albo…
PD: „Titanic”, tyle że bez statku i z krwią zamiast wody…
KW: „Wejście smoka”, tylko z tańcem zamiast lania po mordzie… No dobra, żartuję. Ale coś w tym jest, że „Czarnego Łabędzia” obejrzałem z zainteresowaniem, ale z niejasnym poczuciem, że widziałem tę historię w różnych wersjach już wiele razy. Co więc według ciebie jest w niej wyjątkowego?
PD: Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wyjątkowa jest na przykład sprawność, z jaką Aronofsky zamknął tyle tematów w jednej fabule. Nie potrafiłbym, tak jak ty, skwitować „Łabędzia” etykietką „wiwisekcji szaleństwa”. Dla mnie to film również o tym, że „prawdziwa sztuka rodzi się w bólach”, o niespełnieniu, o cenie, jaką się płaci za zaprzedanie duszy pasji/pracy (brak życia prywatnego), o toksycznej relacji córki z matką, o konkretnym środowisku i szerzej – o środowisku artystycznym. Zaś w najszerszej perspektywie – o iluzoryczności ładu, który nas zewsząd otacza, o podziale świata na „scenę”, gdzie wszystko prezentuje się pięknie, i „zaplecze”, gdzie tak naprawdę wszystko się rozgrywa, często w bardzo dramatycznych okolicznościach. Niezależnie, czy mówimy o operze, sejmie, kościele, osiedlowym sklepiku spożywczym czy prywatnym mieszkaniu.
KW: A nie o tym, że w dążeniu do perfekcji trzeba unicestwić wszystko na drodze? Nawet jeśli tym czymś jesteś ty sam?
PD: Też, oczywiście. Sam więc widzisz, że kluczy interpretacyjnych wystarczyłoby na ładny pęk. Tym bardziej nie rozumiem twojego zarzutu z cyklu „już to gdzieś widziałem”. Wyjątkowa jest też kreacja Natalie Portman, słusznie nagrodzona Złotym Globem. To chyba jej pierwsza wybitna dorosła rola, najlepsza od czasu Mathildy w „Leonie”.
KW: Z tym się zgodzę bez wahania. Przy całej swojej wieloletniej ogromnej sympatii dla Natalie Portman (a kto jej nie lubi?) nigdy nie widziałem jej w lepszej formie aktorskiej. Niepewność, rozedrganie były w każdym jej ruchu, gdy było trzeba, a gdy miały następować przemiany, zagrane także były koncertowo.
PD: No i – last but not least – sposób, w jaki Aronofsky zrobił film na wskroś „swój”, a zarazem będący esencją, wyciągiem z twórczości moich (i jego pewnie też) ulubionych reżyserów. Jest w „Łabędziu” klimat i psychotyczne obsesje Polańskiego, są transformacje i fascynacja ciałem Cronenberga, tematyka i stylistyka typowe dla Daria Argenty (kobiety, horror, środowisko artystyczne, operowanie bielą i czerwienią). Fascynujące, po prostu fascynujące.
KW: Hmmm… A nie miałeś wrażenia przesady w tych środkach wyrazu? Chodzi mi konkretnie o sceny fizycznych przemian Niny – nie tych Cronenbergowskich, z rozpadem ciała, które były jak najbardziej na miejscu, ale tych z innej bajki – z wyrastaniem piór, zmianą koloru oczu na czerwień w scenach opętania. Od filmu opisującego szaleństwo oczekuję jednak tylko lekko wykoślawionej rzeczywistości, tak bym nie miał nigdy pewności, co jest realne, co nie (do dziś nie jestem pewien, czy Catherine Deneuve zabiła tych gości), a nie czerwonych, nomen omen, lampek, włączających się jak sygnalizatory. No i te pióra – w innym momencie, w innym filmie pewnie uznałbym scenę za genialną (miała swój klimat, to fakt), ale tu wydała mi się zbyt dosłowna.
PD: A mnie to się właśnie wpisuje w estetykę filmów Argenty, którego uwielbiam, więc byłem zachwycony. I nie odniosłem wrażenia, że te odrealnione sceny są z innej bajki. W moim odczuciu wzmacniają jeszcze tę „wiwisekcję szaleństwa” Niny i przydają filmowi aury tajemniczości. pchając go w rejony hipnotyzującego horroru i oddalając tym samym od dość standardowego thrillera, którym mógłby być w rękach jakiegoś rzemieślnika bez fantazji Aronofsky’ego.
KW: Pogadajmy więc chwilę o samym Aronofskym i jego karierze. „Źródło”, zdaje się, uznałeś za rzecz kompletnie nietrafioną?
PD: Muszę sobie odświeżyć „Źródło” (zawsze tak robię, gdy uznam film danego reżysera za arcydzieło i zaczynam nie dowierzać, że wcześniej mógł coś tak spieprzyć), ale tak, racja, za pierwszym razem wydało mi się do bólu pretensjonalne i przesadnie patetyczne. Ale mnie zupełnie nie kręci buddyzm i natchnione filozofowanie. Zaraz, zaraz, przeszkadzają ci czerwone oczy (które przy odrobinie dobrej woli można by przecież uznać za szkła kontaktowe pasujące do roli Łabędzia), a czymże są przy estetycznym przegięciu „Źródła”, któremu przyznałeś tetryczną ósemkę? Jak to możliwe?
KW: Wyjaśnienie w gruncie rzeczy jest proste. „Źródło” zadziałało na mnie bardzo mocno emocjonalnie – po prostu temat radzenia sobie z odejściem najbliższych od lat zaprząta moją głowę (może dlatego, że od wielu, wielu lat tego nie przeżywałem, ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu) i rozdarcie Hugh Jackmana było dla mnie w pełni zrozumiałe. Dodałbym do tego kwestię wątku „konkwistadorskiego” – akurat wróciłem wówczas z Meksyku i cała ta estetyka była mi w gruncie rzeczy bardzo bliska (wątek „futurystyczno-buddyjski” najmniej do mnie przemawiał). Powód trzeci – lubię filmy, po obejrzeniu których czuję potrzebę poszperania w różnych źródłach, by w pełni pojąć ukryte przesłania, a tego „Źródło” dostarczało mi w nadmiarze. A wreszcie powód czwarty i ostatni – w dzieciństwie czytywałem o poszukiwaniu „źródła życia” i był to jakiś powrót do dawnych fascynacji. Co nie zmienia faktu, że nadal nie wiem do końca, co myśleć o „Źródle”. Są tam sceny, które mnie chwytają mocno za serce i gardło, są takie, które najchętniej bym przewinął.
I choć więc „Czarnego Łabędzia” uważam obiektywnie z lepszy, spójniejszy film, to emocjonalnie pozostał dla mnie letni. Ani obsesyjne dążenie do perfekcjonizmu, ani balet sam w sobie, ani rywalizacja do mnie tak nie przemówiły, a osobiste niespełnienie przeżywam jednak w zupełnie inny sposób. :) Wiesz, ja i tak wytaczam lekkie armaty. Andrzej Kołodyński w „Kinie” napisał, że „Czarny Łabędź” to przykład, jak z zacnych elementów można wykreować kicz. Michał Oleszczyk, którego po abdykacji Michała Chacińskiego uważam osobiście za najciekawszego współczesnego polskiego krytyka filmowego z kolei na filmie nie zostawił suchej nitki, doceniając warsztat, ale nazywając „bzdurą roku”. Chcemy się do tego odnieść?
PD: Ja mogę się odnieść tylko tak, że choć cenię obu panów za niewątpliwą wiedzę i erudycję, opinie dwóch osób nie robią na mnie specjalnego wrażenia. Wytoczę „swoje” armaty – 190 pozytywnych recenzji na 215 na RottenTomatoes (88%), 8.6/10 na IMDb i na dzień dzisiejszy 52 miejsce na liście 250 najlepszych filmów wszech czasów. Tadaaaam! Bitwa wygrana, wywieszaj białą flagę.
KW: Wiem, ale jednak nad opiniami dwóch krytyków, z których żaden nie jest Januszem Wróblewskim, a obu ich szanujemy, warto się chwilę pochylić. Wydaje mi się, że problem z „Czarnym Łabędziem” może nieraz wynikać z nastawienia. Michał pisze, że film nie powiedział nic ciekawego o balecie i tu tkwi chyba problem Michała – nastawił się na inne dzieło. Dla mnie balet w „Czarnym Łabędziu” to jednak sceneria, a nie temat. Absolutnie nie oczekiwałem, że się dowiem o nim czegoś nowego, absolutnie nie oczekiwałem prawdziwej wizji. A skoro „Czarny Łabędź” wymyka się gatunkowym ograniczeniom, trzeba do niego podejść z otwartym umysłem. I w taki oto magiczny sposób nagle zmieniłem się w obrońcę filmu… Powiedzmy więc, że moje oczekiwania brzmiały „zobaczę arcydzieło, które wgniecie mnie w fotel”, no i jednak tym razem się nie udało…
PD: Ja z kolei w ogóle nie nastawiałem się na arcydzieło, bo nigdy nie byłem wielkim fanem Aronofsky’ego, a tu proszę…
KW: Wróćmy jeszcze do Aronofsky’ego. Lubię „Pi”, ale nie na tyle, by mi się chciało do niego wracać (podoba mi się koncepcja i estetyka). „Requiem dla snu” chyba najbardziej pogodziło wszystkich – z jednej strony tą niesamowitą formą, a z drugiej podejściem do przecież tak powszechnego tematu jak mniejsze lub większe życiowe uzależnienia. „Zapaśnik” to jak „Prosta historia” dla Lyncha, wyjście w inną, normalna estetykę, mądry i dobry film, ale z bohaterem, z którym trudno się utożsamiać. „Czarny Łabędź” to powrót jednak w rejony „Requiem…”. Cokolwiek by o gościu nie mówić, chyba mamy reżysera, co do którego wszyscy są zainteresowani kolejnym projektem.
PD: Którym ma być, jak wiadomo, kolejny „Wolverine”. I mogę ci już dzisiaj powiedzieć, że Kołodyński i Oleszczyk ocenią go jeszcze gorzej niż „Łabędzia”. Aronofsky’emu pewnie będzie bardzo przykro z tego powodu.
KW: Nie sądzę. Nie, że Aronofsky’emu nie będzie przykro (bo na pewno będzie), ale że ocenią go gorzej. Wobec „Wolverine’a” każdy szanujący się krytyk nie stroniący od kultury popularnej (a Kołodyński i Oleszczyk tacy są) oczekuje, by film był odkrywczy i oryginalny, jednocześnie z szacunkiem dla komiksowego pierwowzoru. A wierzę, że właśnie takie spojrzenie da nam Aronofsky. Swoją drogą ciekawe i ważne, że wreszcie ten twórca dochrapał się komiksowego tematu. Przecież mówiono o nim przy „Batmanie”, przy „Strażnikach” i nic z tego nie wychodziło. A będzie genialnie, gdy coraz ciekawsi artyści będą kręcić filmy na podstawie komiksów… Nowego Supermana niech zrobi Michael Haneke, Wonder-woman Lars von Trier, a Kajka i Kokosza Feliks Falk…
Ale nie odpuszczę Ci tej Mili Kunis, bo przecież musimy dbać o oglądalność naszej rozmowy. I muszę powiedzieć, że co ciekawe, znów była piękna i namiętna (nominacja w „Seksownych 2011” murowana), to pierwszy raz dojrzałem w niej aktorkę…
PD: Ja widziałem w niej aktorkę już za czasów „Różowych lat 70”, ale mogę się zgodzić, że tu zabłysnęła po raz pierwszy na taką skalę w niekomediowej roli.
KW: I chyba rzeczywiście w tej chwili z zainteresowaniem czekamy na to, co se swoimi karierami poczną dalej Darren Aronofsky, Natalie Portman i Mila Kunis. Niezależnie od wszystkiego, „Czarny Łabędź” z pewnością im w tym pomoże.
• • •
Czytaj również recenzję filmu.
koniec
21 stycznia 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Do sedna: Darren Aronofsky. Czarny łabędź
— Marcin Knyszyński

Porażki i sukcesy A.D. 2011
— Piotr Dobry, Łukasz Gręda, Mateusz Kowalski, Karol Kućmierz, Joanna Pienio, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Styl i wykonanie, czyli „Czarny łabędź”
— Piotr Dobry, Jakub Gałka, Karol Kućmierz, Klara Łabacz, Joanna Pienio, Konrad Wągrowski, Zuzanna Witulska

„Szpieg” filmem roku 2011 według Stopklatki i „Esensji”!
— Esensja

„Prawdziwe męstwo” filmem pierwszego kwartału 2011
— Esensja

Czarny łabędź, biały łabędź
— Krzysztof Czapiga

Do kina marsz: Styczeń 2011
— Esensja

Z tego cyklu

Zemsta Dragów, czyli bokserska nostalgia
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Duchy, diabły, wilkołaki i steampunkowe mechaniczne skrzaty
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Każdy kadr to Ameryka
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Rzeźnia dla dwojga
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Partia na party w czasach Brexitu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Jak smakują Porgi?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Chwała na wysokości?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Podręczne z Kairu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Atak paniki
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Do sedna: Darren Aronofsky „mother!”
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Noe: Wybrany przez Boga
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Zapaśnik.
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Źródło
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Requiem dla snu
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Pi
— Marcin Knyszyński

NajAmerican Film Festival 2017
— Jarosław Robak, Kamil Witek

Esensja ogląda: Październik 2014 (1)
— Kamil Witek, Konrad Wągrowski, Jarosław Loretz, Piotr Dobry

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (2)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.