Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ang Lee
‹Przyczajony tygrys, ukryty smok›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzyczajony tygrys, ukryty smok
Tytuł oryginalnyWo hu cang long
Dystrybutor Syrena
Data premiery9 marca 2001
ReżyseriaAng Lee
ZdjęciaPeter Pau
Scenariusz
ObsadaZiyi Zhang, Yun-Fat Chow, Michelle Yeoh
MuzykaYong King
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiChiny, Hong Kong, Tajwan, USA
Czas trwania120 min
WWW
Gatunekakcja, fantasy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Retrotetrycy: 2001

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »

Lukas Moodysson
‹Fucking Amal›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFucking Amal
Tytuł oryginalnyFucking Åmål
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery1 czerwca 2001
ReżyseriaLukas Moodysson
ZdjęciaUlf Brantås
Scenariusz
ObsadaAlexandra Dahlström, Rebecka Liljeberg, Erica Carlson
MuzykaPer Gessle, Håkan Hellström
Rok produkcji1998
Kraj produkcjiSzwecja
Czas trwania89 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
5. Fucking Amal [7.33]
PD – Piotr Dobry [6]
Solidne, choć banalne kino. Taka skandynawska „Cześć Tereska”, trochę lepsza, bo bardziej liryczna i nie tak dołująca. Pod kontrowersyjnym tytułem nie kryje się nic innego poza zwyczajnymi problemami zwyczajnych nastolatków. Realistycznie przez Moodyssona uchwyconymi, realistycznie przez młode aktorki oddanymi, ale co z tego, skoro całość pozbawiona jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego, pozbawiona prawdziwego dramatu.
KS – Kamila Sławińska [9]
Jedyny film Moodyssona, jaki oglądałam – i za każdym razem, kiedy go wspominam, obiecuję sobie, że obejrzę wszystkie pozostałe. Po pierwsze, Szwed udowadnia, że film o nastoletnich lesbijkach na prowincji nie musi być ani pretensjonalny, ani przesłodzony, ani głupawy i sentymentalny – a nade wszystko że nie musi być filmem „niszowym”, skierowanym wyłącznie do mniejszości, której losów bezpośrednio dotyczy. „Amal” to przede wszystkim pierwszorzędna historia o miłości i odpowiedzialności, o dorastaniu i związanym z nim nieuniknionych zmianach – historia, która poruszy nawet najbardziej zatwardziałych „heteryków” po pięćdziesiątce, zamieszkałych w wielkiej metropolii. Świetny scenariusz, znakomity zmysł reżyserski i genialne wyczucie aktorów robią z tego małego, niepozornego filmu jeden z takich, do których chce się wracać po kilka razy – nawet, a może zwłaszcza, w porównaniu do głupkowatych, płaskich „nastoletnich” filmów z Hollywood.
MW – Michał Walkiewicz [7]
Patrzę na ten film przez pryzmat całej kariery Moodyssona, która zatrzymała się na awangardowym „Kontenerze”. Z tej perspektywy „Fucking Amal” jest najłatwiejszy w odbiorze. Wprawdzie po europejsku przepoetyzowany, ale uczciwy. Dyskretna krytyka lewicowej Szwecji schodzi tu na dalszy plan, liczy się relacja między dwiema nastolatkami. Szwed po bezpretensjonalnym debiucie przeszedł etap społecznikostwa, a teraz pozuje na nowego Fausta. I to wcielenie jest mimo wszystko najciekawsze.

Cameron Crowe
‹U progu sławy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułU progu sławy
Tytuł oryginalnyAlmost Famous
Dystrybutor Syrena
Data premiery13 kwietnia 2001
ReżyseriaCameron Crowe
ZdjęciaJohn Toll
Scenariusz
ObsadaPhilip Seymour Hoffman, Kate Hudson, Frances McDormand, Billy Crudup, Jason Lee, Anna Paquin, Patrick Fugit, Fairuza Balk, Jimmy Fallon, Bijou Phillips
MuzykaDavid Coverdale
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania122 min
WWW
Gatunekdramat, obyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
6. U progu sławy [7.00]
PD – Piotr Dobry [7]
Klimat i muzyka lat 70., świetna obsada (Jason Lee!), kilka magicznych momentów. Ot, kino Crowe’a w całej okazałości – dobrze się na tym filmie człowiek bawi, a jeszcze lepiej go wspomina. Bo i ze wspomnień (reżysera) on utkany – gdyby tak jeszcze bardziej angażował emocjonalnie, byłbym skłonny przyznać nawet tetryczną dziewiątkę.
KS – Kamila Sławińska [6]
Należę do osób bardzo wrażliwych na opowieści o tym, jak muzyka zmienia i kształtuje życie ludzi, którzy ją kochają – uważam też, że scenariusz to kawał świetnie napisanej, dowcipnej, emocjonalnie absorbującej, ale i uczciwej literatury. Aż dziw więc, że filmowa wizja jego twórcy zrobiła na mnie tak zadziwiająco małe wrażenie. Może nie przekonał mnie Patrick Fugit jako odtwórca głównej roli, a może tylko w ścieżce dźwiękowej zabrakło moich ukochanych kawałków z epoki – dość, że film Crowe’a pamiętam jedynie jako kolekcję luźnych, ujmujących epizodów, nieco zgubionych w głównym nurcie opowieści, i pasjonujących postaci drugoplanowych, które zaciekawiły mnie i urzekły dużo bardziej niż główni bohaterowie. To do tych odsuniętych w cień bohaterów – koncertowo zagranych przez Frances McDormand, Philipa Seymoura Hoffmana, Jasona Lee – należy ten film, i ich tylko chcę pamiętać, i to nie tyle jako męczenników rock and rolla, co jako skomplikowanych, interesujących ludzi, których losy szczerze mnie obeszły.
MW – Michał Walkiewicz [7]
Crowe wychodzi poza wnikliwą obserwację rock and rollowego środowiska i wplata w fabułę najszczersze emocje ( związane zapewne faktem, iż zna wszystko z autopsji – wszak sam był redaktorem „Rolling Stone”), podbudowane solidnym aktorstwem Crudupa, Hudson i młodziutkiego Patricka Fugita. To trochę „uszlachetnianie materiału”, który nieodparcie kojarzy się z kinem muzycznym dla młodzieży, ale niewyszukaną proweniencję warto filmowi wybaczyć.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Cameron Crowe to jednak nie byle kto, bo potrafił zarazić mnie nostalgią do świata, który jest mi nieznany i obcy. A fikcyjna grupa rockowa, nieletni adept muzycznego dziennikarstwa, grupa groupies tworzą tu zestaw postaci zajmujących i prawdziwych. Przyznać jednak należy, że największe brawa należą się Kate Hudson, za najlepszą rolę w swej karierze, postać wielowymiarową, ciekawą, bardzo ciepłą. Do tej pory nie zagrała niczego lepszego.

Ridley Scott
‹Hannibal›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHannibal
Dystrybutor Monolith
Data premiery27 lipca 2001
ReżyseriaRidley Scott
ZdjęciaJohn Mathieson
Scenariusz
ObsadaAnthony Hopkins, Julianne Moore, Giancarlo Giannini, Gary Oldman, Ray Liotta, Frankie Faison, Francesca Neri
MuzykaHans Zimmer
Rok produkcji2001
Kraj produkcjiUSA, Wielka Brytania
Czas trwania135 min
WWW
Gatunekthriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
7. Hannibal [6.00]
PD – Piotr Dobry [8]
Reżyseria Ridleya Scotta, dialogi Mameta, przed kamerą Hopkins, Oldman, Liotta i wyjątkowo dobrze obsadzony Giancarlo Giannini. Przepiękna Florencja w obiektywie Johna Mathiesona. To chyba gore o najwyższych walorach produkcyjnych w historii! Krytycy zgodnym chórem wysnuli zarzut o przesadnym epatowaniu okrucieństwem, o suspensie podtopionym w wiaderkach czerwonej farby. Cóż, krytykom nie dogodzisz – gdyby Scott poszedł w stu procentach (bo klimat „Hannibal” ma, i to całkiem spory) w horror atmosferyczny, narzekaliby z kolei, że na co im kalka „Milczenia owiec”. Tak czy siak, mnie podobał się nawet bardziej od klasycznego filmu Demme’a, ale też od początku nie stawiałem mu wielkich wymagań – dla mnie to po prostu bardzo stylowy, błyskotliwy, dowcipny slasher. Tylko tyle i aż tyle.
BF – Bartek Fukiet [6]
Przedsięwzięcie zapowiadało się intrygująco. Istny dream team. Reżyseria Ridley Scott, zdjęcia John Mathieson, muzyka Hans Zimmer (cała trójka świeżo po sukcesie „Gladiatora”), współautor scenariusza David Mamet. W obsadzie, obok Hopkinsa, Gary Oldman i zastępująca Jodie Foster Julianne Moore, która zabłysnęła wcześniej dwa razy u Paula Thomasa Andersona. Efekt niestety mizerny. Dlaczego? Po pierwsze: napisana dla kasy książka Harrisa, na której oparto scenariusz, jest słaba, przewidywalna i nadrabia brak inwencji fabularnej epatowaniem czytelnika ohydą. Po drugie: Anthony Hopkins, niestety, posunął się mocno w latach przez dekadę, która minęła od czasów zamilknięcia owiec i przypomina raczej zażywnego dziadzia, a nie demonicznego geniusza zbrodni. I choć rzecz zrobiona jest z niewątpliwą maestrią techniczną, nie ma siły wielkiego poprzednika. Nie wierzę w tego Lectera i – podobnie jak Konrad W. – pamiętam z filmu Scotta głównie wsuwającego ze smakiem własny mózg Raya Liottę.
JS – Jakub Socha [5]
No dobrze, pomijając ludowe przysłowie, że każdy sequel jest gorszy od oryginału, ten film miał przecież szansę na sukces. Książka Harrisa jest wciągająca i intensywna, reżyser pierwsza klasa, obsada aktorska taka, że tylko pozazdrościć – wszystkie elementy, które zebrano na potrzeby zrealizowania kolejnych przygód psychopaty i agentki FBI dawały nadzieję na świetne kino. A co wyszło? Banalny dreszczowiec, trochę gotycki, trochę podpierający się chorałami, czasem straszny, częściej śmieszny, bo taki wykwintny i „artystycznie dopracowany”. Lecter jest tu jakimś makabrycznym sybarytą – Scott wraz z Hopkinsem wyraźnie dobrze się bawią przeprowadzając bohatera w rejony komiksu. Liotta też się bawi nieźle ze zwojami mózgowymi na wierzchu. Tylko kto się jeszcze bawi? I co zostało z tego zderzenia prowincjonalnej dziewczyny i wykształconego psychopaty, zderzenia strachu i niepewności z sadystycznym wyrachowaniem? Ano, zostały kulinarne podróże Hanibala Lectera i tania psychoanaliza z dziwacznym wywodem o gołębiach.
KS – Kamila Sławińska [4]
Niesamowita chemia, jaka istniała między Hopkinsem a Foster w „Milczeniu owiec”, nijak nie dała się zreprodukować w innym składzie – i skutek jest taki, że zamiast kolejnego thrillera psychologicznego Scott nakręcił coś pomiędzy pretensjonalną dekadencką przypowiastką pseudofilozoficzną a wysokobudżetowym splatterem. Julianne Moore jak zwykle szlocha, Hopkins jest smacznie demoniczny, mistrzowsko sfilmowana przez Mathiesona Florencja wygląda prześlicznie – ale chwilowe przebłyski nie ratują niestrawnej całości. Dałabym tylko dwa punkty, ale do obłędu uwielbiam Oldmana.
MW – Michał Walkiewicz [7]
W literackim pierwowzorze Harris zarezerwował dla Hannibala Lectera miejsce w centrum opowieści i kazał mu napędzać akcję. Mądry ruch marketingowy spętał i autora powieściowego oryginału, i Ridleya Scotta. „Milczenie owiec” obrosło legendą, a sam Hannibal stał się ikoną kina, która zostawiła zbyt wyraźny ślad w świadomości widzów, żeby się z nią bez obaw spoufalać. „One man show” karykaturalnego Hopkinsa na szczęście jest przez reżysera hamowane, dzięki czemu „Hannibal” jest obrazem udanym. Przesunięcie ciężaru gatunkowego z thrillera psychologicznego na wysmakowany wizualnie horror gore było strzałem w dziesiątkę i tchnęło w film życie. Jasne, w konfrontacji z „Milczeniem owiec” każda odsłona przygód Lectera (w tym doskonały „Manhunter” Michaela Manna) wypada blado. Tak się jednak składa, że akurat w przypadku tej serii nie mamy do czynienia z sequelami bądź prequelami, które są tylko kalkami oryginału, więc nie warto sączyć jadu na kogoś, kto chce po prostu opowiedzieć nieco odmienną historię z udziałem dobrze znanych postaci.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Niewiele zostało we mnie z tego filmu – zjadanie mózgu, egzekucja we Florencji, chyba tyle… Z perspektywy czasu szokowanie widza nie wydaje się już takie duże. Ale zdaje się, że nie było potencjału na wiele więcej. No i z pewnością na dobre „Hannibalowi” nie wyszła zamiana Jodie Foster na Julianne Moore.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Do sedna: Darren Aronofsky. Requiem dla snu
— Marcin Knyszyński

50 najlepszych filmów superbohaterskich
— Esensja

Rodzina, ach, rodzina. O filmach M. Night Shyamalana
— Łukasz Żurek

100 najlepszych filmów dekady
— Esensja

Dobry i Niebrzydki: Czas zakładać czerwone slipy na niebieskie pończochy!
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

M. Night Shyamalan: Tajemnica wyjątkowości
— Ewa Drab

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Rozmowy na zadany temat: Kino superbohaterskie, „Batman Początek” i diabli wiedzą co jeszcze
— Daniel Gizicki, Tomasz Kontny, Krzysztof Lipka-Chudzik

Klucz Curtisa
— Witold Werner

DVD: Przyczajony tygrys, ukryty smok
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.