Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Świat Boskich. Słowo o włoskim kinie politycznym

Esensja.pl
Esensja.pl
Włosi interesują się polityką bardziej niż inne narody. To nie musi być prawdą, ale podobny wniosek nasunie się osobie, która zetknie się z włoskimi filmami wyświetlanymi w Polsce. Polityka, politycy i dyskusje polityczne są kluczowym elementem wielu z nich. Na ekrany polskich kin wszedł właśnie „Boski”, błyskotliwy portret włoskiej elity władzy. Tę premierę można wykorzystać, żeby przypomnieć sobie, jakie znaczenie w przeszłości we włoskiej kinematografii miewały filmy politycznie zaangażowane.

Tomasz Rachwald

Świat Boskich. Słowo o włoskim kinie politycznym

Włosi interesują się polityką bardziej niż inne narody. To nie musi być prawdą, ale podobny wniosek nasunie się osobie, która zetknie się z włoskimi filmami wyświetlanymi w Polsce. Polityka, politycy i dyskusje polityczne są kluczowym elementem wielu z nich. Na ekrany polskich kin wszedł właśnie „Boski”, błyskotliwy portret włoskiej elity władzy. Tę premierę można wykorzystać, żeby przypomnieć sobie, jakie znaczenie w przeszłości we włoskiej kinematografii miewały filmy politycznie zaangażowane.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Nie ma artysty rewolucyjnego. Są rewolucjoniści i być może są artyści. (…) Kino jest narzędziem, które może okazać się bardzo użyteczne dla celów politycznych, ale tylko naiwni sądzą, że można wywołać rewolucję za pomocą filmów. Pojedynczy film nie jest w stanie nawet wstrząsnąć opinią publiczną. Ale wiele filmów może wpłynąć na sposób myślenia społeczeństwa, doprowadzając tym samym do przemian w świadomości zbiorowej. Na razie możemy jedynie rzucać na głowy ludziom pudełka z taśmą filmową, ale rzucać z taką siłą, jakby to były kamienie wyrwane z bruku.
Tak mówił na początku lat 70. Elio Petri, czołowy twórca włoskich thrillerów politycznych. Czasy były nerwowe. Na zachodzie Europy nadal wrzało, ferment polityczny, którego kulminacją były masowe protesty studenckie w roku 1968, zaczynał przeradzać w bardziej marginalne wprawdzie, ale niebezpieczne ruchy ekstremistyczne. Kto wie, czy nie był to najlepszy w historii czas dla kina społecznie zaangażowanego. Film wszak jest medium masowym, więc docierającym do szerokiej grupy odbiorców. Jednocześnie przyjęło się, że umożliwia większą swobodę ekspresji niż telewizja. Kino było więc wtedy, ale też wcześniej i później, wykorzystywane do głoszenia manifestów i sympatii politycznych. Właśnie do kin wszedł film „Boski” w reżyserii twórcy Paolo Sorrentino, nakręcona w tonie oskarżycielskim biografia wielokrotnego premiera Włoch Giulio Andreottiego. Jest to dobra okazja, żeby przypomnieć dotychczasowe osiągnięcia włoskiej kinematografii w dziedzinie kina politycznego. Które, nawiasem mówiąc, są imponujące.
Wielkim paradoksem jest to, że podwaliny pod powojenną włoską kinematografię, której istotna część przedstawicieli miała lewicowe, czasem wręcz komunistyczne przekonania, stworzył Benito Mussolini. Zapragnął on tuby propagandowej szerokiego zasięgu, która mogłaby go sławić jako wodza narodu. Doszedł do tego samego wniosku, do którego dochodzą dyktatorzy całego świata: nie ma niczego bardziej przekonującego niż ruchome obrazy i monopol na informację. Jednak to, co stworzył, całkowicie wyrwało się spod jego kontroli i przeżyło jego upadek. W latach 30. zabrał się za centralizację i podporządkowanie sobie włoskiego przemysłu filmowego. W 1932 roku powołał do życia Festiwal Filmów w Wenecji, który oczywiście wygrywały obrazy podobające się Duce. Dziś Wenecja jest jedną z najważniejszych cyklicznych imprez filmowych, obok Cannes i Berlina. Założył również Centro Sperimentale, jedną z pierwszych szkół filmowych. Miała ona oczywiście wychowywać posłusznych oklaskiwaczy i piewców faszyzmu. Niespodziewanie jednak, pod okiem władzy, wyrosła grupa twórców niezależnych politycznie. Wśród pierwszych absolwentów szkoły byli choćby Luchino Visconti, Vittorio De Sica czy Roberto Rosselini. Wkrótce we Włoszech miał się narodzić neorealizm.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Filmy neorealistów opowiadały początkowo o wojnie we Włoszech z perspektywy prostych ludzi. Gdy przyszło im skupić się na problemach powojennych, czasach biedy i wysokiego bezrobocia wśród proletariatu i ludności wiejskiej, o krok stamtąd było do poważnej krytyki niesprawiedliwego systemu. Nie przez wszystkich było to dobrze widziane. Tym bardziej że bardzo aktywna była w tym czasie Włoska Partia Komunistyczna, co z perspektywy lat 50., czasu największego natężenia zimnej wojny, wzbudzało obawy, że Włochy mogą wejść w strefę wpływów ZSRR. Jednak twórcy mieli kłopoty wcześniej. Jak pisze Tadeusz Miczka, już w 1945 roku Roberto Rosselini miał problem z nakręceniem „Rzymu, miasta otwartego”. Dowódca sił zbrojnych USA we Włoszech uważał po prostu, że w tym kraju nie jest potrzebna kinematografia. Potrzeba było paru lat i opadnięcia największych emocji, żeby nowe kino włoskie zostało docenione. I uderzyło z wielką siłą.
W tym nowym ruchu, który wyjątkowo mocno odcisnął się w historii kina, dość było osób z zacięciem politycznym. Taką osobą był niewątpliwie Luchino Visconti. Twórca ten był chodzącą sprzecznością. Potomek starej arystokratycznej rodziny, elegancki i lubiący luksus, a jednocześnie marksista. Swoje wczesne filmy („Ziemia drży”, „Rocco i jego bracia”) poświęcał proletariatowi i lumpenproletariatowi, jego ciężkiemu losowi i niesprawiedliwości społecznej. Podobnie Aldo Vergano, były partyzant, autor filmu „”Il sole sorga ancora” („Słońce wschodzi po raz kolejny”). Dodać można, że Vergano w 1949 roku przyjechał do Polski i nakręcił razem z Tadeuszem Kańskim „Czarci żleb”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Wyjątkową postacią we Włoskim kinie był Pier Paolo Pasolini. Poeta, prozaik, dopiero na końcu reżyser, którego późny debiut filmowy przypadł dopiero na 1961 rok. Marksista, homoseksualista, skandalista, który 36 razy stawał przed sądem, w większości przypadków za obrazę uczuć religijnych. Człowiek, któremu Oriana Fallaci powiedziała: „Przy Tobie Rimbaud wydaje się pensjonarką”. Podobnie jak debiutujący dekadę przed nim twórcy, kręcił głównie filmy o najbiedniejszych sferach społeczeństwa. Skrajny naturalizm, który stosował, a także zwyczaj zrównywania osób upośledzonych społecznie (złodzieje, prostytutki) ze świętymi chrześcijańskimi, wywoływały furię w katolickich Włoszech. Tak jak wielu podobnych do niego, zajmował się uświadamianiem klasowym proletariatu w nadziei na jego rewolucyjny zryw, który zlikwiduje dziejową niesprawiedliwość. Zamiast tego jednak w latach 60. przyszedł boom gospodarczy. Najbiedniejsi stali się odrobinę mniej biedni. Zamiast podpalać świat, woleli kupić sobie pralkę. Pasolini był jednym z pierwszych, który zrozumiał tą zmianę. Wkrótce ostrze swojej morderczej satyry skierował na tworząca się właśnie klasę średnią. Filmy takie, jak „Teoremat” czy „Chlew”, co wydaje się nieprawdopodobne, szokowały zadowolonych z siebie Włochów jeszcze bardziej. Pasolini zginął gwałtowną śmiercią w 1975 roku, tuż przed premierą „Salo. 120 dni Sodomy”, swojego największego skandalu. Jego uczeń, Bernardo Bertolucci, od ponad trzydziestu lat twierdzi, że reżyser padł ofiarą morderstwa na zlecenie rządzącej wówczas partii chrześcijańsko-demokratycznej.
Sam Bertolucci debiutował filmem fabularnym już w wieku 21 lat. Genialne dziecko włoskiego kina było równie zanurzone w polityce, co jego mistrz. „Przed rewolucją” z 1962 roku mówi o oczekiwaniu młodego człowieka na wybuch tytułowego zrywu. „Konformista” i „Strategia pająka” rozprawiają się z faszystowską przeszłością Włochów. „1900” to trwający ponad pięć godzin fresk o budzącej się świadomości wspólnoty w nowych Włoszech u progu stulecia. Po wielu latach, w 2003, Bertolucci wrócił do wspomnień z młodości i w „Marzycielach” sportretował troje młodych paryżan u progu wielkiego zrywu roku 1968, ich nadzieje, złudzenia i porażki związane z tym ruchem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Kino autorów było jednak zawsze marginesem. Większość ludzi chadzała do kina na coś innego. W latach 70. duża popularność zyskało giallo politico. Była to lokalna odmiana znanego z USA thrillera politycznego. Anna Miller porównywała te filmy np. z „Syndykatem zbrodni” Alana Pakuli, można je też skojarzyć z „Trzema dniami Kondora”. Nazwa gatunku pochodzi od popularnych, tanich powieści sensacyjnych i horrorów, które charakteryzowały się okładkami w kolorze żółtym (włoskie giallo). Do tych książek nawiązuje też zapewne Dario Argento swoim najnowszym filmem, zatytułowanym właśnie „Giallo”, którego zwiastun można było niedawno obejrzeć w „Esensji”. Podstawą fabuły filmów giallo politico była zazwyczaj sprawa kryminalna i śledztwo, które prowadzi główny bohater. W toku śledztwa dochodził on do spisku, za którym stoją potężni mocodawcy, nierzadko związani z rządem. Regułą był brak happy endu – dominował fatalizm i brak wiary w możliwość wprowadzenia jakiejkolwiek zmiany. Natomiast jeśli jednak bohater decydował się działać, ponosił porażkę. Częstym motywem była powtarzająca się konstatacja, że będące osią fabuły przestępstwo jest zrodzone przez istniejący system kapitalistyczny i jego strukturę władzy. Najsłynniejsze filmy tego typu to „Śledztwo w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem” Elio Petriego (1970), czy „Szacowni nieboszczycy” Francesco Rosiego z 1976 r.
Popularność filmów politycznych we Włoszech nie spada. W 2003 roku powstało „Witaj, nocy” w reżyserii Marco Bellocchio, znanego przede wszystkim za sprawą „Pięści w kieszeni” z 1965 roku. „Witaj nocy” odtwarzało historię porwania i zabicia w 1978 roku premiera Włoch Aldo Moro przez terrorystów z organizacji Czerwone Brygady. Film staje się rozliczeniem tak z czerwonym ekstremizmem tamtych lat, jak i z cynizmem chadecji. Trzy lata temu Nanni Moretti nakręcił „Kajmana”, satyrę na rządy Berlusconiego, opowiadającą o reżyserze, który próbuje nakręcić film o premierze. Wreszcie powstaje „Boski”, film bezwzględnie rozliczający lata rządów chadeka Giulio Andreottiego i mafijną mentalność włoskich polityków.
Nie ma prawdopodobnie narodu, który nie narzekałby na swoich przedstawicieli. Włosi umieli wykorzystać to zjawisko do tworzenia dzieł kinowych, które przechodzą do historii. Tym, którzy nie osiągnęli tej umiejętności, pozostaje tylko podziwiać.
koniec
21 września 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cinergia 2019: Skruszony
— Konrad Wągrowski

Oddech starego człowieka
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Pażdziernik 2015 (1)
— Jarosław Loretz, Jarosław Robak

Dandys-wędrowiec
— Elżbieta Obroślak

Konkurs na recenzję filmową: Piękne kino
— Bartosz Marzec

Esensja ogląda: Wrzesień 2012 (DVD)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Karolina Ćwiek-Rogalska, Anna Kańtoch, Mateusz Kowalski, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

Brzemię
— Joanna Pienio

Rzymskie wakacje w Watykanie
— Ewa Drab

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (1/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

O grze, w której każdy uczestnik jest przegrany
— Artur Zaborski

Tegoż autora

Wypuśćcie krakena z klatki!
— Tomasz Rachwald

Wyspa śniących
— Tomasz Rachwald

Ckliwość zamiast nostalgii
— Tomasz Rachwald

Groza na wrzosowisku
— Tomasz Rachwald

Balet mechaniczny
— Tomasz Rachwald

Polański w stanie czystym
— Tomasz Rachwald

Imaginarium pana Gilliama
— Tomasz Rachwald

Dobrego zakończenia nie gwarantujemy
— Tomasz Rachwald

Toruk Macto i jeźdźcy ważek
— Tomasz Rachwald

Na śmierć prowincjonalnego demona
— Tomasz Rachwald

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.