East Side Story: Syberyjskie Zagłębie Kinematograficzne
[ - recenzja]
Przed tygodniem zaprezentowaliśmy Państwu próbkę rosyjskiego kina niezależnego pod postacią zrealizowanego przez entuzjastów z Tomska filmu „
Marzyciele” Swiatosława Daniłowa. Dzisiaj przyjrzymy się ich syberyjskim pobratymcom z Nowosybirska, w którym od czterech lat bardzo aktywnie działa stowarzyszenie „AURUMfilm”. Jego najnowszym dziełem jest sensacyjny obraz Olega Zacharowa „Zdążyć powiedzieć”.
To chyba nie jest przypadek, że niezależna i amatorska, co często idzie w parze, kinematografia w Rosji tak dynamicznie rozwija się właśnie na Syberii. Odległość od tradycyjnych centrów filmowych w Moskwie, Petersburgu czy uralskim Jekaterynburgu (dawnym Swierdłowsku) powoduje bowiem, że wielu entuzjastów kina zza Uralu nie ma praktycznie możliwości realizacji własnych ambicji i fascynacji w tym kierunku. Nie każdego przecież stać na to, aby wybrać się do stolicy na studia we Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK), na Wyższych Kursach Scenariuszopisarstwa i Reżyserii (WKSR) bądź w którejś z renomowanych wyższych szkół teatralnych, które również dają całkiem niezłe przygotowanie do późniejszej pracy w filmie (zarówno w roli aktora, jak i reżysera). Nie mając więc możliwości związać się z profesjonalną wytwórnią filmową, syberyjscy wielbiciele X Muzy radzą sobie, jak tylko potrafią – przede wszystkim powołują do życia stowarzyszenia, dzięki którym mogą finansować kręcenie amatorskich obrazów kinowych. Najlepszym przykładem – nowosybirski „AURUMfilm”, który powstał w 2007 roku z inicjatywy Olega Zacharowa.
Zacharow urodził się w Nowosybirsku w 1982 roku. Jako siedemnastolatek po zdaniu matury rozpoczął naukę na Wydziale Lekarskim miejscowej Państwowej Akademii Medycznej, którą ukończył – i to z wyróżnieniem – sześć lat później. W czasie studiów zdał sobie jednak sprawę, że jest coś, co pociąga go znacznie bardziej niż medycyna. Jest to sport, a mówiąc konkretniej – karate Shōtōkan, które trenuje od dziewiątego roku życia. Podjął więc kolejne studia – tym razem pedagogiczne – po to, aby otworzyć sobie drogę do pracy z dziećmi i młodzieżą. Dzisiaj jest trenerem sportów walki w klubie „Faworit”. Jednocześnie też od czterech lat spełnia się jako filmowiec – aktor, reżyser, scenarzysta i montażysta. Pod skrzydłami „AURUMfilm” nakręcił dotychczas trzy pełnometrażowe obrazy sensacyjne („Rieszajuszczij udar”, 2007; „Wybor”, 2008; „Woprieki wsiemu”, 2009), trzy utrzymane w tej samej stylistyce filmy krótkiego metrażu („Malienkije gieroi”, 2008; „Tandem”, 2008; „Doroga”, 2009) oraz jeden teledysk do piosenki Oksany Aleksiejewej („Angieły zdies’ bolsze nie żywut”, 2008). „Zdążyć powiedzieć” jest jego siódmym dziełem. Powstało ono latem ubiegłego roku, natomiast uroczysta premiera odbyła się w nowosybirskim kinie „Pobieda” 17 marca 2011. Wkrótce też wydano je na DVD.
Bohaterami „Zdążyć powiedzieć” (nie jest to może idealne tłumaczenie oryginalnego tytułu, ale naprawdę trudno znaleźć bardziej odpowiadające treści obrazu), którego akcja rozgrywa się w rodzinnym mieście twórców, są Oleg i Wadim – dwaj sportowcy trenujący karate w miejscowym klubie. Dziewczyną pierwszego z nich jest Natasza (z mnóstwem gustownych warkoczyków na głowie), drugiego – długo- i ciemnowłosa Irina. Na pierwszy rzut oka widać, że układa im się średnio; panny chciałyby bowiem spędzać z ukochanymi znacznie więcej czasu, niż jest im to dane. Dlaczego? Ponieważ poza pożerającą im masę czasu pasją sportową chłopacy mają jeszcze dość podejrzanego znajomego – Lochę (Aleksieja), który co rusz wciąga ich w jakieś podejrzane sprawy. Po kolejnej rozróbie z członkami gangu Azjatów Oleg i Wadim nie dość, że muszą salwować się ucieczką z miejsca zdarzenia (ledwo im się to udaje), to na dodatek wskazane jest, by w ogóle na jakiś czas zniknęli z Nowosybirska. Bardzo niezadowolony z takiego obrotu sprawy jest ich trener. Ale też nie ma wyboru. Ratując tyłki swoim zawodnikom, wysyła ich daleko na południe – w góry Ałtaju – pod skrzydła swojego starego przyjaciela Ajdara. On ma nie tylko udzielić im schronienia, ale również zadbać o to, aby kontynuowali treningi.
Po dotarciu na miejsce chłopaków czeka spore zaskoczenie. Mieszkać mają w namiocie, a myć się w rzece. Na dodatek Ajdar oznajmia im, że pobudka będzie codziennie o szóstej rano. Dla własnego dobra Oleg i Wadim poddają się tym rygorom. Nie narzekają nawet wówczas, gdy otrzymują polecenie wdrapania się na wysokie wzniesienie. Stamtąd postanawiają zadzwonić do swoich dziewczyn i poinformować je o niespodziewanym wyjeździe z miasta. I Natasza, i Irina nie kryją swego niezadowolenia; obie rozmowy kończą się kłótnią. Chcąc odreagować, chłopacy niszczą znajdujące się na wzgórzu dwa kamienne kopce. Nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób ich życie ulegnie zaskakującej zmianie. Chwilę później pojawiają się bowiem obok nich, nie wiadomo skąd, dwaj młodzieńcy o azjatyckich rysach twarzy i opowiadają o związanej z kurhanami legendzie o wyjątkowo nieszczęśliwie zakończonej miłości dwóch młodych par. Zgodnie z nią, osoby, które dopuszczą się dewastacji pamiątek po nieszczęsnych kochankach, sami stracą tych, którzy są im bliscy. I rzeczywiście coś musi być na rzeczy. Gdy chwilę później Oleg przezornie dzwoni do Nataszy, telefon odbiera ktoś inny, kto nie ma nawet pojęcia o jego istnieniu. Teraz nie pozostaje chłopakom nic innego, jak wrócić do Nowosybirska i wszystkie nieporozumienia wyjaśnić w cztery oczy. Wraz z Wadimem i Olegiem do miasta jadą też azjatyccy młodzieńcy.
Fabuła nie powala na kolana i nie tylko brzmi tak, ale naprawdę jest naiwna. Dodatkowy problem stanowi fakt, że dwa główne wątki opowieści – sensacyjny i miłosny – rzadko kiedy logicznie się przecinają. Nie do końca też wyjaśniona jest rola, jaką w życiu chłopaków odgrywa Locha. A jest to rola bardzo istotna, bo przecież to przez niego ciągle wpadają w tarapaty i narażają życie. Co w takim razie ratuje „Zdążyć powiedzieć”? Dwa elementy. Dystans do samych siebie i poczucie humoru realizatorów. Jest bowiem w filmie kilka scen, które wywołują niewymuszony śmiech (vide komentarze menela Jewgienija pod adresem Wadima czy pościg agresywnych ochroniarzy w Centrum Bajkowym, w którym pracuje Natasza, za Siergiejem przebranym za… kawałek żółtego sera). Druga rzecz, która musi budzić szacunek, to fakt, że twórcy z „AURUMfilm” nie zdecydowali się na pójście na skróty i się nie oszczędzają. Oleg i Wadim rzeczywiście wspinają się (wraz z ekipą zdjęciową) po górach i biorą udział w bójkach, w których udowadniają, że karate naprawdę nie jest im obce; gdy trzeba – wskakują w rzeczach do jeziora. Wszystko po to, aby nadać filmowi jak najbardziej profesjonalny rys. Co do końca oczywiście udać się nie mogło. Czasami szwankuje bowiem technika (niektóre sceny są zwyczajnie niedoświetlone); nie zawsze też na wysokości zadania stają aktorzy (choć Zacharow pewnie spokojnie poradziłby sobie w mniej ambitnych obrazach telewizyjnych). Nie to jest jednak w tego typu produkcjach najważniejsze. Przede wszystkim liczy się dobra zabawa, a tej – o czym przekonują dołączone do wydania DVD zdjęcia z planu – realizatorom nie brakowało.
W gronie aktorskim znaleźli się przede wszystkim przyjaciele, znajomi i koledzy reżysera: Wadim Zajcew, Siergiej Coj, Roman I, Natalia Mołotkowa, Irina Szuszeńkowa, Aleksiej Szczelikow, Marat Gafarow, Roman Torbin oraz znany w Nowosybirsku trener koszykówki dzieci i jednocześnie… poeta Jewgienij Boczkariew (wszyscy podarowali granym przez siebie postaciom własne imiona). Z niektórymi Zacharow pracował już przy swoich poprzednich produkcjach (vide Coj, Roman I, Mołotkowa czy Gafarow), inni – jak Zajcew i Szuszeńkowa – pojawili się na ekranie dopiero po raz pierwszy. Gdy wspominają, jak do tego doszło, powtarza się zawsze ten sam schemat – zostali zaproszeni na plan przez kogoś z ekipy, a o powierzeniu im większej roli zdecydował tak naprawdę przypadek. Za kamerą reżyser postawił Romana Biezrodnego (po studiach inżynierskich), natomiast w ścieżce dźwiękowej wykorzystał piosenki i utwory instrumentalne różnych grup i kompozytorów. Króluje jednak muzyka techno oraz z okolic disco; na finał wybrano zaś popowy kawałek zespołu Koridor „Eto li nie liubow”, który – o dziwo – brzmi całkiem przebojowo. Inna sprawa, czy pasuje jako ilustracja do kina akcji.
film zapowiada się nader ciekawie, kto wie może nawet się skusze ;]