East Side Story: Za Wielką Wodą [Angelina Nikonowa „Welkome Home” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Po bardzo dobrym debiucie pełnometrażowym sprzed trzech lat można było oczekiwać od Angeliny Nikonowej filmu jeśli nie lepszego, to przynajmniej równie dobrego. Tymczasem „Welkome Home” (pisownia oryginalna!) pod wieloma względami nie dorównuje „Portretowi o zmierzchu”. Cóż, czasami można odnieść wrażenie, że film powstał tylko po to, aby ekipa mogła spędzić kilka tygodni w Nowym Jorku.
East Side Story: Za Wielką Wodą [Angelina Nikonowa „Welkome Home” - recenzja]Po bardzo dobrym debiucie pełnometrażowym sprzed trzech lat można było oczekiwać od Angeliny Nikonowej filmu jeśli nie lepszego, to przynajmniej równie dobrego. Tymczasem „Welkome Home” (pisownia oryginalna!) pod wieloma względami nie dorównuje „Portretowi o zmierzchu”. Cóż, czasami można odnieść wrażenie, że film powstał tylko po to, aby ekipa mogła spędzić kilka tygodni w Nowym Jorku.
Angelina Nikonowa ‹Welkome Home›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Welkome Home | Tytuł oryginalny | Велкам хом | Reżyseria | Angelina Nikonowa | Zdjęcia | Jonathan Miller | Scenariusz | Angelina Nikonowa, Olga Dychowiczna, Karren Karagulian | Obsada | Olga Dychowiczna, Karren Karagulian, Edward Baker-Duly, Galina Pieriełomowa, Ara Woland, Mona Depena, Anna Pipojan, Karin de la Penha, Jonah Young, Hank Fandel, Tom Martone, Andriej Kuzniecow | Muzyka | Oleg Sadko | Rok produkcji | 2013 | Kraj produkcji | Dania, Rosja, USA | Czas trwania | 116 min | Gatunek | dramat, obyczajowy | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Co prawda, nakręcony w 2011 roku melodramat psychologiczny „ Portret o zmierzchu” nie był arcydziełem, ale na pewno zaliczał się do filmów, obok których trudno było przejść obojętnie. Tym większą niósł on nadzieję, że jego autorka – wówczas trzydziestopięcioletnia Angelina Nikonowa – była debiutantką w pełnym metrażu. Wszelkie niedoskonałości warsztatu i scenariusza można więc było zrzucić na karb braku doświadczenia i niskiego budżetu, wierząc jednocześnie w to, że przy drugim podejściu uda się naprawić błędy. I rzeczywiście: dzięki znacznie większym środkom finansowym przeznaczonym na realizację „Welkome Home” obraz nie sprawia już wrażenia dzieła na poły amatorskiego, ale z drugiej strony brak mu spójności fabularnej, a bijący od bohaterów chłód i dystans sprawiają, że widzom trudno jest wczuć się w ich niełatwą dolę. W porównaniu z bardzo przecież podobną tematycznie, powstałą w Paryżu francusko-rosyjską „ Marusią” (2013), kręcony w Nowym Jorku film Rosjanki wypada dużo bladziej. Nikonowa zna środowisko rosyjskich emigrantów za Oceanem Atlantyckim. Sama przecież spędziła w Nowym Jorku kilka lat, gdy po ukończeniu szkoły średniej wybrała się na studia filmowe w School of Visual Arts. Umieszczając akcję w tym mieście, wracała więc w pewnym sensie do czasów swojej młodości; mogła sportretować ludzi, których poznała kilkanaście lat wcześniej. Tym bardziej że odpowiadała nie tylko za reżyserię, ale i stronę fabularną filmu. Inna sprawa, że w pisaniu scenariusza pomogli jej jeszcze odtwórcy głównych ról: rosyjska aktorka Olga Dychowiczna (znana między innymi z poprzedniego filmu Nikonowej oraz „ Weekendu” Stanisława Goworuchina) oraz amerykański aktor pochodzenia ormiańskiego Karren Karagulian (występujący głównie w niezależnych produkcjach Seana Bakera). Można domyślać się, że zwłaszcza Ormianin wniósł dużo od siebie, przydając swemu bohaterowi, Babkenowi Karapetianowi, wiele elementów własnej biografii. Film zrealizowany został – za pieniądze rosyjskie, amerykańskie i duńskie – w 2013 roku, ale dopiero w ubiegłym doczekał się rozpowszechniania; odbył wtedy również tournee po festiwalach. W czerwcu pokazano go na „Kinotawrze” w Soczi (gdzie otrzymał nominację do Grand Prix), w lipcu – w Karlowych Warach (nominacja do Kryształowego Globusa), w październiku – w Denver, a w listopadzie – w Warszawie podczas kolejnej edycji „Sputnika”. W Rosji do kin wszedł 11 września i… furory nie zrobił. Trudno jednak był oczekiwać, aby dzieło pozbawione gwiazd, podejmujące temat dość odległy od tego, czym na co dzień żyją Rosjanie, na dodatek za miejsce akcji mające Stany Zjednoczone – mogło zawojować serca widzów. Nie bez znaczenia jest też pewnie fakt, że „Welkome Home” pozbawione było szczególnej promocji. Co powinno dziwić jeszcze mniej, gdy zdamy sobie sprawę, że jeden z głównych wątków opowieści poświęcony został mężczyźnie marzącemu o tym, by stać się… kobietą. W końcu minęły już czasy – kto wie, czy nie bezpowrotnie – kiedy można było w Rosji promować (a nawet kręcić) takie obrazy, jak „ Wesołkowie” (2009). Obraz Angeliny Nikonowej ma dwóch równorzędnych głównych bohaterów i dwa wybijające się na plan pierwszy wątki. Oba zresztą parokrotnie się przecinają, by w finale dostąpić zaszczytu zespolenia. Babken Karapetian jest skromnym sprzedawcą dywanów w Nowym Jorku, którego jednak dużo bardziej niż biznes zajmuje realizowanie swego hobby – aktorstwa. Na tym polu zasług ma w każdym razie znacznie więcej. Jego najnowszy film pokazywany jest na festiwalach w Europie, a jurorzy często doceniają talent niepozornego Ormianina. Cóż z tego jednak, skoro przy każdym powrocie do domu dopada go ciężar codzienności – wieczne kłopoty finansowe i niepłacone z tego powodu rachunki, zrzędząca żona (która z przyczyn socjalnych tak naprawdę żoną nie jest) i trójka dziecięcych gąb do wyżywienia. Czy można się więc dziwić, że kiedy Tamara informuje Babkena o tym, że po raz kolejny zaszła w ciążę (ponieważ nie ma nawet pieniędzy na kupno środków antykoncepcyjnych), Karapetian marzy tylko o jednym – by uciec jak najdalej, pozostawiając za sobą wszystkie dotychczasowe problemy, i zacząć gdzieś, z kimś innym nowe życie? W podobnej sytuacji jest Sasza Sokołowa. Gdy przed paru laty przybyła z Rosji za Ocean, była modelką; teraz, choć urody wciąż jej nie brakuje, na pracę na wybiegu nie ma co liczyć. Utrzymuje ją więc kochanek, nieudolny reżyser reklamówek Johnny Sunland. Johnny dzieli swoje życie między Aleksandrę i niekochaną, brzydką jak skandynawska noc, małżonkę (którą przywiózł sobie właśnie z północy Europy), z którą ma nastoletniego syna. Tyle że Saszy nudzi się w końcu takie funkcjonowanie; pewnego dnia postanawia zerwać z Sunlandem i wypędza go z mieszkania. Wierzy, że zdoła wreszcie znaleźć zatrudnienie i zarobi na swoje utrzymanie. Okazuje się to jednak znacznie trudniejsze, niż początkowo przewidywała. Tym bardziej że nie ma zgody na pracę w Stanach Zjednoczonych. Jedyne, co jej pozostaje, to „szara strefa”. Z tego też powodu od czasu do czasu spotyka się z Johnnym, który pragnie odzyskać kochankę, powierzając jej rolę w swoim debiucie fabularnym. Film ma być wysokobudżetowym thrillerem futurystycznym, ale Sunland boi się wzięcia na swoje barki odpowiedzialności za taki obraz, próbuje więc przekonać producentów, by pozwolili mu nakręcić artystyczny dramat. Babken i Aleksandra, choć – jak można się domyślać – wywodzą się z tego samego świata (sowieckiego), są całkiem odmienni. Mimo że to on posiada obywatelstwo amerykańskie, daleko mu do obrazu typowego Amerykanina – jest pełen kompleksów, a jako sprzedawca radzi sobie fatalnie. Sasza z kolei potrafi iść przebojem przez życie, nie ogląda się za siebie, nieobce jest jej też ryzyko. To, co ich łączy, to poczucie samotności i chęć rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Nikonowa stara się bogato odmalować tło wydarzeń, umieścić swoich bohaterów w kontekście. Stąd pojawienie się z jednej strony licznej ormiańskiej rodziny Karapetiana (z kuzynem Armenem na czele), z drugiej – pokazanie innych rosyjskich imigrantów (vide emerytka Maria Iwanowna czy też handlarz narkotykami). Problem w tym, że zamiast pogłębić tym chwytem głębię obrazu, reżyserka jedynie go rozmyła. W rzeczywistości bowiem pochodzenie Babkena i Aleksandry nie ma żadnego znaczenia dla tego, co ich spotyka. Równie dobrze mogliby być przybyszami z Afryki czy Ameryki Lacińskiej, bądź też Amerykanami z dziada pradziada. A może dzięki temu „Welkome Home” nabiera uniwersalizmu? Też niekoniecznie. Gdyby o to właśnie Nikonowej chodziło, nie rozbudowywałaby wątku związanego z zawodowymi i rodzinnymi perypetiami Johnny’ego, tym bardziej że te pierwsze wcale nie są śmieszne (choć taki zapewne był zamysł), a te drugie wcale nie wzruszają (o co chyba autorce chodziło). Cały film sprawia zresztą wrażenie dzieła stojącego w rozkroku. Między melodramatem a komedią romantyczną. Między historią imigrantów a obrazkiem obyczajowym z życia niezamożnych nowojorczyków. Między opowieścią o realizacji marzeń a pochwałą nadrzędnych wartości (jak życie rodzinne, uczciwa praca). Może Nikonowa chciała upchnąć za dużo jak na jeden film, a może zwyczajnie nie posłużył jej fakt, że do scenariusza dołożyli się też inni autorzy, zapewne ciągnący każdy w swoją stronę. Po ciężkim, przygniatającym widza „ Portrecie o zmierzchu” Rosjanka nakręciła dziełko dużo lżejsze, tym samym – w założeniu – bardziej strawne. I okazało się, że nikomu, niestety, nie wyszło to na dobre. Grająca Saszę Sokołową Olga Dychowiczna to postać w Rosji kojarzona (częściowo dzięki swemu świętej pamięci mężowi, wieloletniemu aktorowi Teatru na Tagance), ale na pewno nie popularna. Mimo trzydziestu pięciu lat, wciąż jeszcze walczy o uznanie – stąd zaangażowanie w pisanie scenariuszy i produkcję filmów. Wcielający się w Babkena Karren Karagulian jest, skazanym od lat na granie emigrantów z Kaukazu bądź Azji Środkowej, przedstawicielem diaspory ormiańskiej w USA; podobnie zresztą jak filmowy Armen, czyli Ara Woland, który jednak dzięki mniej charakterystycznemu wyglądowi może użyczać swej twarzy także postaciom z innych regionów świata. Reżysera Johnny’ego Sunlanda gra natomiast – urodzony w Szwecji w 1977 roku – Edward Baker-Duly, który dotąd ma w swej filmografii przede wszystkim „gościnne” występy w mniej lub bardziej znanych serialach. Szczególnych osiągnięć nie zapisał też dotąd na swoim koncie operator Jonathan Miller, który pracował głównie przy dokumentach, krótkometrażówkach i filmach telewizyjnych. Ale kto wie, może właśnie „Welkome Home” stanie się dla nich początkiem nowej drogi.
|