Nie tak dawno chwaliliśmy współczesny melodramat „Wiśniowy tytoń”, a dzisiaj przychodzi nam głosić peany na temat innego – historycznego – filmu produkcji estońskiej. „1944” Elma Nüganena to wstrząsająca opowieść o wyzwalaniu republik nadbałtyckich przez Związek Radziecki, kiedy to naprzeciw siebie, po dwóch stronach barykady, stanęli Estończycy – jedni w mundurach Waffen-SS, drudzy Armii Czerwonej.
East Side Story: Wyklęci żołnierze Estonii
[Elmo Nüganen „1944” - recenzja]
Nie tak dawno chwaliliśmy współczesny melodramat „Wiśniowy tytoń”, a dzisiaj przychodzi nam głosić peany na temat innego – historycznego – filmu produkcji estońskiej. „1944” Elma Nüganena to wstrząsająca opowieść o wyzwalaniu republik nadbałtyckich przez Związek Radziecki, kiedy to naprzeciw siebie, po dwóch stronach barykady, stanęli Estończycy – jedni w mundurach Waffen-SS, drudzy Armii Czerwonej.
Elmo Nüganen
‹1944›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | 1944 |
Tytuł oryginalny | 1944 |
Reżyseria | Elmo Nüganen |
Zdjęcia | Rein Kotov, Mart Taniel |
Scenariusz | Leo Kunnas |
Obsada | Kristjan Üksküla, Ain Mäeots, Kaspar Velberg, Magnús Mariuson, Maiken Schmidt, Gert Raudsep, Héndrik Toompere Jr, Karl-Andreas Kalmet, Henrik Kalmet, Pääru Oja, Priit Stranberg, Priit Pius, Märt Pius, Kristo Viiding, Jaak Prints, Kristjan Sarv, Andero Ermel, Anne Reemann |
Muzyka | Jaak Jürisson |
Rok produkcji | 2015 |
Kraj produkcji | Estonia, Finlandia |
Czas trwania | 96 min |
Gatunek | dramat, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
To zaskakujące, jak dużo świetnych filmów w ostatnich latach wyprodukowała kinematografia estońska. Na łamach „Esensji” chwaliliśmy już dramaty Ilmara Raaga „
Kertu. Miłość jest ślepa” (2013) i „
Ja nie wracam” (2014) oraz nieprzeciętną opowieść o miłości „
Wiśniowy tytoń” (2014) Andresa Maimika i Katrin Maimik. A do tego krótkiego przeglądu należałoby dorzucić jeszcze, nominowane w tym roku do Oscara (w kategorii filmu nieanglojęzycznego), „
Mandarynki” (2013) Zazy Uruszadzego, w których powstaniu Estończycy mieli spory udział. Zresztą jedną z głównych ról w tym, opowiadającym o wojnie gruzińsko-abchaskiej z 1992 roku, filmie zagrał Elmo Nüganen – reżyser dramatu wojennego „1944”. Nüganen urodził się pięćdziesiąt trzy lata temu w niewielkiej miejscowości Jõhvi w północno-wschodniej Estonii (wtedy będącej oczywiście jeszcze częścią Związku Radzieckiego). Jako dwudziestosześciolatek ukończył wydział aktorski Państwowego Konserwatorium w Tallinie; dzisiaj natomiast prowadzi stołeczny Teatr Miejski.
Najchętniej pojawia się na ekranie jako aktor, ale od czasu do czasu staje również po drugiej stronie kamery. Pierwszy film w roli reżysera nakręcił w 2002 roku; był to – opowiadający o walce Estończyków o niepodległość w momencie zakończenia pierwszej wojny światowej – dramat historyczno-wojenny „Imiona w granicie”. Cztery lata później powstała natomiast komedia obyczajowa „Zwariowany”; „1944” jest trzecim obrazem wyreżyserowanym przez Nüganena. Dzieło, jak na warunki estońskie, kosztowało sporo – aż 2 miliony euro – a jego premiera odbyła się 20 lutego tego roku. Jak dotychczas, film nie był pokazywany poza ojczyzną, ale to akurat powinno szybko ulec zmianie, albowiem mamy do czynienia z produkcją, która bez nadęcia i wyolbrzymiania faktów historycznych, ale i bez ich naginania i podporządkowywania bieżącej polityce, opowiada o wyjątkowo dramatycznym epizodzie drugiej wojny światowej – i to takim, który na kolejne kilkadziesiąt lat wpłynął na dzieje całej Europy Środkowej. Tym bardziej może w tym kontekście dziwić fakt, że autorem scenariusza, po który sięgnął Elmo Nüganen, był Leo Kunnas – pisarz kojarzony do tej pory przede wszystkim z literaturą fantastycznonaukową.
Kunnas to człowiek obdarzony interesującą biografią. Przyszedł na świat w 1967 roku; mając lat szesnaście, trafił do więzienia (komunistycznego) – za próbę nielegalnego przekroczenia granicy (próbował uciec z Kraju Rad) i posiadanie broni. W wolnej już Estonii, po ukończeniu Fińskiej Akademii Obrony (w 1994 roku), rozpoczął karierę wojskową; był między innymi na misji w Iraku. Szeregi wojska opuścił osiem lat temu w stopniu podpułkownika. Wtedy też postanowił poświęcić się całkowicie pisarstwu, choć opowiadania i powieści (także autobiograficzne) publikował już od końca lat 80. XX wieku. „1944” jest jego pierwszym flirtem z kinematografią; na tyle jednak udanym, że można podejrzewać, iż nie ostatnim. Akcja fabuły wymyślonej przez Kunnasa rozgrywa się w newralgicznym dla republik nadbałtyckich momencie – od lata do jesieni 1944 roku, kiedy to do granic Estonii, Łotwy i Litwy podeszła, ścigająca wojska hitlerowskie i ich sojuszników, Armia Czerwona. Estonii broniły wtedy między innymi, złożone z obywateli tego kraju, oddziały Waffen-SS; nie brakowało ich także wśród nadciągających krasnoarmiejców. W dużej mierze więc „wyzwalanie” państwa od Niemców było wojną domową – podobnie zresztą jak w Polsce i innych krajach regionu.
Wydarzenia przedstawione w „1944” wpisane są wyraziście w kontekst historyczny, o którym nie można zapominać. A przeszłość Estonii była wielce skomplikowana. Na przestrzeni wieków panowali nad nią Duńczycy, Zakon Kawalerów Mieczowych, Szwecja, Polska, wreszcie Rosja (od zakończenia wielkiej wojny północnej w 1721 roku). W lutym 1918 roku – za zgodą Niemców – kraj ten ogłosił niepodległość, o którą przez następne dwa lata musiał walczyć z bolszewikami. Gdy dwadzieścia jeden lat później wybuchła kolejna wojna światowa, Tallin zachował neutralność. Nie na wiele jednak mu się to zdało, albowiem późną wiosną 1940 roku – wraz z Łotwą i Litwą – został anektowany przez Związek Radziecki. 55 tysięcy młodych Estończyków został wówczas wcielonych do Armii Czerwonej; wielu – zwłaszcza tych nastawionych patriotycznie i niepodległościowo – czekały represje: więzienia, zsyłki bądź śmierć. Nic więc dziwnego, że kiedy 22 czerwca 1941 roku do Tallina wkroczyli Niemcy, przez większość obywateli zostali potraktowani jak prawdziwi wyzwoliciele. Wielu Estończyków pałało ogromną niechęcią do Sowietów i dobrowolnie wstępowało do armii niemieckiej (szacuje się, że mogło ich być nawet ponad 70 tysięcy). Z czasem utworzono z nich nawet oddział Waffen-SS (20. Dywizję Grenadierów) – ten, który pokazany został w filmie Nüganena.
Pod koniec lipca 1944 roku czerwonoarmiści docierają do granicy przedwojennej Estonii; wojska hitlerowskie (i ich sojusznicy) wycofują się na całej linii frontu – nadziei na zmianę sytuacji nie ma żadnych. Żołnierze estońscy w szeregach Waffen-SS, wciąż jeszcze mający w pamięci okupację sowiecką (od czerwca 1940 do czerwca 1941 roku), wiedzą, że ich porażka oznacza kolejne represje i śmierć, dlatego są zdeterminowani, aby bronić się – jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi – do ostatniej kropli krwi. Nie chcą jednak wcale umierać za Niemców, Hitlera czy nazizm; mają świadomość tego, że walczą o własną ojczyznę i o godność. I – z każdym kolejnym dniem – że jest to walka coraz bardziej beznadziejna. Grenadierzy z 20. Dywizji nie są więc pokazani jako zdrajcy, ale też Nüganen nie czyni z nich bohaterów narodowych; są raczej bohaterami tragicznymi, przegranymi, mającymi świadomość, że walcząc o słuszną sprawę, założyli mundury zbrodniczej organizacji. Za co zresztą przyjdzie im ponieść konsekwencje. Nie bez powodu siedzący w okopach żołnierze wspominają o „Na zachodzie bez zmian” Ericha Marii Remarque’a; czują się bowiem dokładnie tak samo jak postaci literackie stworzone w umyśle niemieckiego pisarza. I wiedzą, że czeka ich taki sam koniec – beznadziejny i bezsensowny.
Mimo to nie poddają się. Zaatakowani przez krasnoarmiejców, rozpaczliwie odpierają ich atak. Aż wreszcie nadchodzi rozkaz wycofania się na zachód. Jadąc ciężarówką, mijają uciekających przed Sowietami cywilów. W drodze zostają zbombardowani i ostrzelani z samolotu. Dowódca podejmuje decyzję o oddaniu wozu na potrzeby rannych, a swoim żołnierzom nakazuje okopać się i czekać na czerwonoarmistów. To moment zwrotny filmu; od tej chwili stopniowo punkt widzenia przenoszony jest przez reżysera na drugą stronę barykady. Jak do tego dochodzi. Niebawem ma miejsce potyczka grenadierów z oddziałem Armii Czerwonej, który okazuje się w całości złożony z… Estończyków. Dowodzi nim kapitan Evald Viires, który przekonawszy się, z kim walczy, nakazuje przerwać ogień – tym samym pozwala wrogom wycofać się z pola bitwy i schronić się w lesie. Jednym z podwładnych Viiresa jest starszy sierżant Jüri Jõgi, który do wojska sowieckiego wcielony został siłą w 1940 roku. Nie znalazł w sobie wtedy odwagi, aby się sprzeciwić i przejść do konspiracji. Teraz musi stawać przeciwko rodakom. Jednego z nich w czasie walki wręcz zabija. W kurtce swojej ofiary znajduje jego dokumenty i list, który żołnierz napisał do mieszkającej w Tallinie siostry.
Gdy we wrześniu 1944 roku Tallin zostaje zdobyty, Jüri odnajduje kobietę i oddaje jej dokumenty; nie przyznaje się jednak, że Karl Tammik zginął z jego ręki. Rozmowa z Aino odmienia mężczyznę; na wiele rzeczy związanych z niemiecką okupacją Estonii i jej „wyzwalaniem” przez Sowietów, w którym przecież sam uczestniczy, zaczyna teraz patrzeć zupełnie inaczej. Co prostą drogą prowadzi do kolejnych tragedii… Nüganen z ogromnym wyczuciem przedstawił dylematy żołnierzy estońskich, którym przyszło walczyć przeciwko sobie we wrogich armiach. Przedstawił racje historyczne obu stron, ale też nie starał się ich relatywizować. Z tego też powodu kapitan Viires i starszy sierżant Jõgi, mimo że noszą mundury sowieckie, są przede wszystkim estońskimi patriotami. Czy to daje się pogodzić? Oczywiście, że nie. Dlatego też film kończy się niezwykle dramatycznym i symbolicznym obrazem. Jest ich zresztą w „1944” znacznie więcej. Film broni się zatem nie tylko batalistyką na bardzo przyzwoitym poziomie (której nie przyćmiewają stosowane bez umiaru efekty specjalne), ale również scenami, które sprawiają, że na plecach pojawiają się ciarki, a gardło zostaje ściśnięte wzruszeniem. Okazuje się, że można osiągnąć taki efekt w dziele opowiadającym o wojnie bez konieczności rozlewania hektolitrów krwi i epatowania poodcinanymi kończynami. Dobrze by było, aby obraz Nüganena dotarł do Polski; jeszcze lepiej, gdybyśmy sami potrafili nakręcić podobny film o żołnierzach wyklętych.
W rolach głównych pojawili się aktorzy mało znani poza ojczyzną. W Jüriego Jõgi wcielił się dwudziestosiedmioletni Kristjan Üksküla, absolwent – sprzed pięciu lat – Akademii Muzyki i Teatru w Tallinie, a obecnie aktor Teatru Miejskiego, któremu dyrektoruje Elmo Nüganen. Kapitana Evalda Viiresa zagrał Ain Mäeots (rocznik 1971), znany także jako reżyser tragikomicznego musicalu biograficznego „Taarka” (2008) oraz dramatu „Demony” (2012), a żołnierza Antsa – Gert Raudsep, odtwórca głównej roli męskiej w „
Wiśniowym tytoniu”; w tym samym dziele pojawiła się także, w „1944” grająca rolę epizodyczną, Anne Reemann (prywatnie żona reżysera). Twórcą ścieżki dźwiękowej, wypełnionej patetycznymi, symfonicznymi brzmieniami jest Jaak Jürisson, który współpracował już z Nüganenem dziewięć lat temu przy „Zwariowanym”. Za zdjęcia odpowiedzialni są natomiast dwaj operatorzy, których mieliśmy już okazję poznać: Rein Kotov („
Do widzenia, mamo”, „
Mandarynki”) oraz Mart Taniel („
Miejsca intymne”). .
Właśnie przed chwilą obejrzałem. Trafiłem nawet film przypadkowo w internecie i to jest pierwszy estoński film, który obejrzałem. Bardzo dobry, poruszający film. Polecam.