East Side Story: Czy grzesznik może się nawrócić? [Jewgienij Jemielin „Barabasz” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Dziwna jest historia tego filmu. Jego pierwsza, krótkometrażowa wersja powstała w 2009 roku. Zdjęcia do wersji pełnometrażowej ukończono przed 2016 rokiem. Ale jej premiera miała miejsce dopiero w kwietniu roku ubiegłego. Powstający w takich okolicznościach „Barabasz” Jewgienija Jemielina raczej nie mógł okazać się arcydziełem. Tym bardziej że za podstawę scenariusza autor wziął literacką ramotkę – opublikowaną pod koniec XIX wieku powieść Marie Corelli.
East Side Story: Czy grzesznik może się nawrócić? [Jewgienij Jemielin „Barabasz” - recenzja]Dziwna jest historia tego filmu. Jego pierwsza, krótkometrażowa wersja powstała w 2009 roku. Zdjęcia do wersji pełnometrażowej ukończono przed 2016 rokiem. Ale jej premiera miała miejsce dopiero w kwietniu roku ubiegłego. Powstający w takich okolicznościach „Barabasz” Jewgienija Jemielina raczej nie mógł okazać się arcydziełem. Tym bardziej że za podstawę scenariusza autor wziął literacką ramotkę – opublikowaną pod koniec XIX wieku powieść Marie Corelli.
Jewgienij Jemielin ‹Barabasz›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Barabasz | Tytuł oryginalny | Варавва | Reżyseria | Jewgienij Jemielin | Zdjęcia | Andriej Diejnieko | Scenariusz | Jewgienij Jemielin | Obsada | Paweł Krajnow, Zalim Mirzojew, Regina Chakimowa, Aleksandr Łaptij, Siergiej Sanajew, Konstantin Samoukow, Jelena Podkaminska, Albert Fiłozow, Dmitrij Kuzmienko, Witalij Maksimienko, Swietłana Agafoszyna, Andriej Bronnikow, Witalij Taganow, Olga Jasinska | Muzyka | Aleksandr Kiendysz, Oleg Saksonow, Kirył Biełorussow, Aleksandr Kniaziew | Rok produkcji | 2018 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 115 min | Gatunek | dramat, historyczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Choć nazwisko nosiła włoskie, Marie Corelli (1855-1924) była Angielką. Zaliczała się ponoć do ulubionych pisarek samej królowej Wiktorii. Dzisiaj wielu krytyków uważa, że jej twórczość nie przetrwała próby czasu. Że była co najwyżej ekscytującą lekturą dla pensjonarek. Mimo to Corelli sięgała w swych książkach po tematy poważne, w tym i biblijne. Powieść „Barabasz. Sen o tragedii świata” ujrzała światło dzienne w 1893 roku. I to właśnie ją w 2006 roku ktoś polecił Jewgienijowi Jemielinowi jako intrygującą lekturę (na język rosyjski przetłumaczono ją jeszcze przed pierwszą wojną światową na specjalne zamówienie cara Mikołaja II Romanowa). Jemielin przeczytał książkę i zachwycił się nią na tyle, że zaczął myśleć o realizacji filmu. Do swego pomysłu przekonał studiującego wtedy na wydziale operatorskim Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii początkującego operatora Andrieja Diejnieko (rodem z krymskiego Sewastopola, rocznik 1973). Wspólnymi siłami nakręcili etiudę, którą zaprezentowali w 2009 roku podczas festiwalu filmów studenckich WGIK-u. Jemielin nie spoczął jednak na laurach i parę lat później rozbudował swój koncept do rozmiarów pełnego metrażu. Ponownie przekonał do udziału w nim Andrieja, który w tym czasie zdobył spore doświadczenie, pracując nad mnóstwem seriali i filmów telewizyjnych. Żałować tylko można, że szukając inspiracji, reżyser nie sięgnął po książkę dużo bardziej znaną i dużo bardziej cenioną – „Barabasza” (1950) Pära Lagerkvista, szwedzkiego laureata literackiej Nagrody Nobla (1951). Może zrobił to najzupełniej świadomie, wychodząc z założenia, że dzieło Skandynawa było przenoszone na ekran już trzykrotnie (w latach 1953, 1961 i 2012), a tytułowego bohatera wcielali się aktorzy tej miary, co Anthony Quinn (1961) czy – tu już niższa liga – Billy Zane (2012). Równać się z nimi nie było możliwości; bezpieczniej było więc odwołać się do literatury, która dotąd uchodziła uwagi filmowców. A przynajmniej ta powieść, bo inne teksty prozatorskie Angielki akurat ekranizowano. Przede wszystkim jednak – i to również jest wymowne – w epoce… kina niemego. By zrealizować obraz o tematyce biblijnej, ekipa wcale nie wybrała się do Izraela. „Barabasza” nakręcono bowiem w całości na Krymie, w Sewastopolu i okolicach. Na ekranie możemy więc zobaczyć między innymi skalne miasto Czufut-Kale (często wizytowane przez filmowców) oraz brzegi jeziora Inkerman. W głównych rolach pojawili się aktorzy miejscowych teatrów (stąd, poza jednym wyjątkiem, brak gwiazd kina rosyjskiego), a jako statyści wystąpili mieszkańcy okolicznych miasteczek i wsi. Premiera dzieła miała miejsce 25 kwietnia 2019 roku. Zgodnie z przewidywaniami, „Barabasz” Jemielina nie doczekał się żadnych laurów; jedynym festiwalem, na którym zaistniał, był natomiast lokalny przegląd w Sewastopolu. I trudno się temu dziwić – dziełu moskwianina daleko jest bowiem do arcydzieła; wypada nawet gorzej, niż nakręcony przed siedmioma laty – pokrewny tematycznie i stylistycznie – „ Judasz” (2013) Andrieja Bogatyriowa, oparty na powieści Leonida Andriejewa „Judasz Iskariota” z 1907 roku. Barabasz – jako bohater – pojawiał się oczywiście także w wielu innych filmach o Jezusie; jego historia jest więc doskonale znana – zapewne nawet tym, którzy nigdy nie sięgali po Pismo Święte. Film Jemielina od strony fabularnej czy faktograficznej nie wnosi do tych opowieści nic nowego; w ślad za Marie Corelli wypełnia jednak pewne luki, których przez wieki nie udało się wypełnić historykom (podkreślam: historykom, nie egzegetom Biblii). Przenosimy się więc do Jerozolimy w I wieku naszej ery. Nieszczęśliwie zakochany i porzucony Barabasz nocą atakuje na ulicy i zabija kochanka swojej narzeczonej, za co trafia do rzymskiego lochu. Zbliża się jednak święto Paschy i z tej okazji – na wniosek ludu – Poncjusz Piłat, rzymski prefekt Judei, postanawia, zgodnie z tradycją, uwolnić jednego ze skazanych. Tym razem ma to być albo Barabasz, albo uważany przez wielu za mesjasza Jezus. Tego drugiego oskarża arcykapłan Józef Kajfasz, który prowadził przeciwko niemu proces przed obliczem Sanhedrynu, najwyższej żydowskiej instytucji religijnej i sądowniczej. To z jego poduszczenia tłum domaga się wypuszczenia na wolność Barabasza. Piłat nie sprzeciwia się jego mieszkańców miasta i tym samym, wbrew sobie, skazuje Chrystusa na męczeńską śmierć. W dalszej części na ekranie odegrana zostaje historia, która jest doskonale znana: ukrzyżowanie na Golgocie, pochówek w grobie odstąpionym Jezusowi przez Józefa z Arymatei, innego wpływowego członka Sanhedrynu, wreszcie cudowne zmartwychwstanie. W to wszystko wpisany jest los tytułowego bohatera, którego zaraz po uwolnieniu opieką otacza przybyły z odległych krain nieznajomy. To także postać doskonale znana z Pisma Świętego, ale jej tożsamość zostaje odkryta dopiero w końcowych scenach filmu. Stara się on otworzyć Barabaszowi oczy na to, czego stał się mimowolnym uczestnikiem. Wzbudza w nim ogromną ciekawość i zachęca do szukania odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę był Jezus, którego ukrzyżowano zamiast niego – zwykłym człowiekiem czy, jak sądzą niektórzy, synem Bożym? W tle, co nieczęste w filmach o tematyce biblijnej, istotną rolę odgrywają dwie kobiety. I wcale nie są matka Jezusa bądź Maria Magdalena, ale… Justycja (Klaudia Prokula), żona Piłata, i Judyta, siostra Judasza. Wybija się zwłaszcza druga z nich, chcąca oczyścić brata z oskarżeń, jakie na nim ciążą. Tym bardziej że on sam nie jest już w stanie się bronić. Jak to często bywa w przypadku filmów biblijnych, jest to dzieło mocno koturnowe. Bardziej przypomina zrealizowany w naturalnych plenerach teatr telewizji. Aktorzy nie mówią, ale recytują swoje kwestie. Ich sposób gry, często przerysowany i nadekspresyjny, również przeniesiony jest żywcem ze sceny. Na ekranie wypada to średnio, razi sztucznością i szybko nuży. Choć sama historia miała w sobie potencjał. Zwłaszcza że przybliża postaci, które zazwyczaj spychane są, jako mniej istotne, na margines. W głównych rolach nie uświadczymy, niestety, gwiazd kina rosyjskiego; w „Barabaszu” pojawiają się głównie aktorzy telewizyjni. Tytułowego bohatera zagrał Paweł Krajnow („ Krym”), jego tajemniczego przewodnika – Tatar Zalim Mirzojew, dla którego, mimo ponad sześćdziesiątki na karku, był to kinowy debiut; debiutantką była też wcielająca się w siostrę Judasza Regina Chakimowa. Piłata zagrał Konstantin Samoukow („ Judasz”, „ Bałkańska linia”), jego żonę – Jelena Podkaminska („ Uciekając przed wojną”), natomiast Józefa z Arymatei – zmarły przed czterema laty, a więc przed premierą obrazu, wybitny aktor Albert Fiłozof („ Rusini”, „ Kromow”), dla którego była to ostatnia rola w karierze. Zdjęcia Andrieja Diejnieko podkreślają piękno krymskiej przyrody. Na szczęście plenery zostały tak dobrane, że nie odczuwa się historycznego fałszerstwa. Za ścieżkę dźwiękową odpowiada aż czterech autorów; trzech z nich – Aleksandr Kiendysz, Oleg Saksonow oraz Kirył Biełorussow – współpracowali ze sobą już wcześniej, aczkolwiek trudno byłoby ich poprzednie produkcje uznać za sukcesy artystyczne. Dla czwartego z kompozytorów, Aleksandra Kniaziewa, „Barabasz” był debiutem. Oglądając film, nie sposób dociec, jak podzielili się obowiązkami. Najważniejsze jednak, że ich muzyka nie obniża wartości filmu; inna sprawa, że nie wpływa również na podniesienie jego oceny. Jest odpowiednio do tematu podniosła i – to słowo padło już wcześniej, ale i tutaj pasuje idealnie – koturnowa. A że żaden z fragmentów nie zapada na dłużej w pamięć… Barabaszowi – jako postaci biblijnej – i tak przecież w niczym by to nie pomogło.
|