East Side Story: Dlaczego NKWD nie ufało bohaterom wojennym?
[Witalij Worobiew „Ani kroku w tył!” - recenzja]
Film Worobjowa sygnalizuje bardzo poważny problem, przed jakim dowództwo Armii Czerwonej stanęło przede wszystkim w pierwszych miesiącach wojny – masowej dezercji żołnierzy i ich przechodzenia na stronę niemiecką. W „Ani kroku w tył!” obserwujemy całkiem pokaźną grupę dawnych krasnoarmiejców, którzy bez większych wyrzutów sumienia przywdziewają mundury Wehrmachtu, a nawet gotowi są strzelać na rozkaz Niemców do swoich niedawnych jeszcze towarzyszy. Niestety, reżyser nie próbuje dokonać analizy tego zjawiska, ogranicza się tylko do jego przedstawienia, ale nie odpowiada na naturalnie stawiane w takiej sytuacji pytanie: Dlaczego tak się działo? Zalicza też jeszcze jedno poważne historyczne spłycenie. Całą historię poznajemy w ramach retrospekcji, gdy lejtnant Suchanow musi tłumaczyć się ze swoich wojennych przeżyć śledczemu NKWD, który zarzuca mu dobrowolną współpracę z wrogiem. Owszem, takie dochodzenia nie należały do rzadkości, ale na pewno nie wyglądały tak, jak przedstawił je Worobjow. Enkawudzista odnosi się bowiem do Wiktora z uprzejmością, nie mówiąc już o tym, że na koniec wydaje się być całkowicie przekonany do przedstawionej przez oskarżonego wersji wydarzeń. Cóż za rozbrajająca prostoduszność! Prawda jest taka, że dostawszy się w ręce tajnej policji bezpieczeństwa, oficer z takimi frontowymi przeżyciami jak Suchanow nie pożyłby zbyt długo. Ba! mógłby się uznać za szczęśliwca, gdyby rozstrzelano go na miejscu, bez poddawania torturom. Celem reżysera nie było jednak demaskowanie nieudolności Armii Czerwonej, ale utrwalenie jej mitu. Dlatego Wiktor musiał ostatecznie zostać okrzyknięty bohaterem wojennym, a śledczy NKWD, nawet mimo początkowego zwątpienia, nie miał prawa jego niezaprzeczalnego bohaterstwa podważać. Zgrzyta w tym filmie jeszcze jedno: Sceny batalistyczne kręcono na Krymie w okolicach Sewastopola, którego przyroda nijak nie pasuje do środowiska naturalnego zachodniej Białorusi czy Ukrainy, gdzie umieszczono akcję. Trudno też byłoby znaleźć na polskich Kresach tak wysokie góry i wieńczącą je dawną turecką twierdzę.
Główną rolę Worobjow powierzył – urodzonemu w 1973 roku – moskwianinowi Nikicie Zwieriewowi, absolwentowi stołecznego Państwowego Instytutu Sztuk Teatralnych (GITIS), który po czterech latach spędzonych w Teatrze Olega Tabakowa, w 2005 roku przeniósł się na deski legendarnego Moskiewskiego Akademickiego Teatru Artystycznego (MChAT). W kinie zadebiutował on epizodem w sensacyjnym filmie Aleksandra Muratowa „Lwinaja dolia”; pojawił się również w bokserskim dramacie Aleksieja Sidorowa „Boj s tienju” (2005), gdzie zagrał u boku Andrieja Panina. Przede wszystkim jednak zobaczyć go można w niezliczonej ilości seriali obyczajowych i telenowel. Podobnie jak i Andrieja Frołowa, który wcielił się w postać Saszy Prokorowa. Ten trzydziestoletni dzisiaj aktor, urodzony w Kałudze, pięć lat temu ukończył WGIK. W tym samym roku pojawił się w komediowo-sensacyjnym hicie Igora Masliennikowa „Timur i jego kommando$” (2004). Później pochłonęła go już całkowicie telewizja. Artioma zagrał pochodzący z okolic Tuły Maksim Zausalin (rocznik 1978). Po ukończeniu w 2000 roku Państwowego Instytutu Sztuki i Kultury w Orle przeniósł się on do Moskwy, w której teatrach gra – i to niezwykle często – po dziś dzień. Po debiucie w mało udanym serialu kryminalnym Isaaka Fridberga „Lady Boss” (2001) pojawił się między innymi w „Kluczu od sypialni” (2003) Eldara Riazanowa oraz „
Bukiecie bzu” (2007) Pawła Łungina. Zagrał też w zawsze cieszących się dużą popularnością w Rosji serialach wojenno-szpiegowskich „Saperzy” (2007) oraz „Zwiadowcy” („Razwiedcziki”, 2008). W podobnym filmie – opartym na wojennych wspomnieniach słynnego reżysera Piotra Todorowskiego serialu „Kursanci” (2004) – wyrobił sobie z kolei nazwisko Aleksandr Ilin, czyli filmowy Siemion Jefimow. Miał on jednak to szczęście, że przed rokiem Michaił Kałatoziszwili obsadził go w obsypanym nagrodami „
Dzikim polu”. Najmniejszy dorobek aktorski ma, jak dotychczas, najmłodszy z całego grona towarzyszy lejtnanta Suchanowa, młodziutki Stiepan Kowriga, to znaczy Anton Kapanin. Ten dwudziestojednolatek wciąż jest studentem moskiewskiej Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Michaiła Szczepkina i bez obaw można powiedzieć, że wszystko jeszcze jest przed nim.
Nieco bardziej doświadczeni aktorzy pojawili się natomiast w rolach drugoplanowych. Urodzony w 1971 roku w ukraińskim Nikopolu Igor Salimonow (major Werner), szkołę aktorską kończył w Dniepropietrowsku. Po wielu latach tułania się po teatrach na Krymie, w Briańsku i Petersburgu, przed pięcioma laty wrócił nad Morze Czarne, by zasilić zespół Teatru Dramatycznego Floty Czarnomorskiej Federacji Rosyjskiej w Sewastopolu. Zadebiutował u Worobjowa w jego pierwszym wojennym obrazie „Niesłużebnoje zadanije” (2004), później zagrał też w jego tetralogii „Pod liwniem pul” (2006), za każdym razem wcielając się – podobnie jak miało to miejsce w „Ani kroku w tył!” – w role nazistowskich oficerów. Pojawił się również w „Dziewiątej kompanii” (2005) Fiodora Bondarczuka, jednak popularność przyniósł mu udział w serialach – wojennych („Dywersant: Koniec wojny” i „Zwiadowcy: Ostatnia walka”) oraz fantasy („Mołodoj Wołkodaw”). W ubiegłym roku zagrał jeszcze w rosyjsko-ukraińskim dramacie wojennym Wiaczesława Afonina „Czterdziestkapiątka” oraz zaliczył epizod w głośnym „
Admirale” Andrieja Krawczuka. W przesłuchującego Suchanowa oficera śledczego NKWD wcielił się natomiast czterdziestojednoletni, pochodzący z syberyjskiego Irkucka, Jan Capnik. W 1992 roku ukończył on Państwowy Leningradzki Instytut Teatru, Muzyki i Kinematografii (LGITMiK). Chociaż zadebiutował w filmie już jako dziewiętnastolatek – w młodzieżowym dramacie obyczajowym Michaiła Jerszowa „Iszczu druga żyzni” – przez wiele lat skupiał się tylko na pracy w teatrze. Kino, a nade wszystko telewizja wchłonęła go w 2000 roku. Od tamtej pory można było Capnika zobaczyć w tak popularnych serialach sensacyjnych jak „Brygada” (2002) i „Bandycki Petersburg” (serie od siódmej do dziesiątej, 2005-2007), ale również we wspomnianych już wojennych „Pod liwniem pul”, „Saperach” oraz „Czterdziestcepiątce”.
O pracy kompozytora Gieorgija Blinowa oraz operatora Aleksieja Karpowa można powiedzieć tylko tyle, że wykonali ją rzetelnie, choć niczym specjalnym nie zachwycili. Podobnie zresztą jak scenarzysta Siergiej Siergiejew, który skupił się przede wszystkim na opowiedzeniu zgrabnej, chociaż nie zawsze logicznej, sensacyjnej historii osadzonej w wojennym kostiumie. Podsumowując: Da się „Ani kroku w tył!” obejrzeć, chociaż oryginalności w obrazie Worobjowa nie ma za grosz!