Esensja.pl Esensja.pl Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz drugi – (zachodnio)niemiecka formacja Tetragon.
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz drugi – (zachodnio)niemiecka formacja Tetragon.
Tetragon ‹Stretch›Utwory | | CD1 | | 1) Snowstorm | 07:55 | 2) Listen Here | 11:00 | 3) The Light | 09:13 | 4) Hovering Stones | 06:22 | 5) Dragon Song | 07:55 |
Przyglądając się bliżej karierze muzycznej klawiszowca (organisty) Hendrika Schapera, można odnieść wrażenie, że wciąż było mu pod górkę. Choć miał wszelkie zadatki ku temu (vide talent, determinacja), by prowadzone przez niego zespoły zrobiły zawrotną – jak na lata 70. XX wieku – karierę w Niemczech, nic z tego nie wychodziło. Pierwszy jego zespół, Blues Ltd., założony jeszcze w czasach szkolnych przestał istnieć po dwóch latach, choć równie uprawnione byłoby stwierdzenie, że wyewoluował w kolejny – Trikolon. O ile Blues Ltd. nie pożegnał się ze słuchaczami płytą długogrającą, o tyle kolejnemu muzycznemu wcieleniu Schapera udało się zarejestrować materiał (co prawda w amatorskim studiu, ale zawsze) i własnym sumptem opublikować całkiem niezły – jeśli pominąć niedostatki techniczne – longplay „ Cluster” (1969). Po niespełna trzech latach także Trikolon przeszedł do historii, dając jednak na łożu śmierci początek kolejnej formacji prowadzonej przez Hendrika – Tetragonowi. Tym razem miało być już inaczej, dużo bardziej profesjonalnie, o co od samego początku istnienia grupy z Osnabrück dbał jej ambitny i rzutki menedżer Peter Kretschmann. To dzięki jego operatywności zespołowi udało się – ponownie amatorsko – nagrać i wydać kolejną płytę, „ Nature”. Zawarte na niej nagrania trafiły nawet na antenę radiową; spodobały się bowiem dziennikarzowi muzycznemu stacji NDR (Norddeutsche Rundfunk) Klausowi Wellershausowi. Mogło się wydawać, że od tego momentu drzwi do wielkiej kariery staną przed grupą otworem. Tym bardziej że niebawem – 31 lipca 1971 roku (na dzień przed oficjalną premierą handlową „Nature”) – Tetragon pojawił się jako support act formacji Frumpy, która zagrała na wielkim plenerowym koncercie w Osnabrück. Kretschmann był w gazie, dogadał się ze swoim kolegą po fachu, zajmującym się interesami głównej gwiazdy wieczoru, który zaproponował Schaperowi podpisanie kontraktu z wytwórnią Phonogram. Wyznaczono nawet termin nowej sesji, miała się ona odbyć we wrześniu. Szybko się jednak okazało, że w tak krótkim czasie Tetragon nie jest w stanie stworzyć zupełnie nowego repertuaru. W efekcie nagrania przeniesiono o kilka miesięcy. Ostatecznie sesja odbyła się (w ciągu siedmiu dni) w grudniu 1971 roku w prestiżowych studiach Windrose w Hamburgu, gdzie w tamtym czasie rejestrowała swoje płyty cała czołówka krautrocka. Niestety, kiedy gotowa już taśma – po masteringu – trafiła do szefów Phonogramu, uznali oni, że materiał jest… zbyt mało komercyjny. Cała praca poszła na marne. Na prawie czterdzieści lat nagrania te wylądowały w archiwum. Dopiero w 2009 roku, specjalizująca się w publikowaniu zapomnianych perełek krautrockowych z lat 70., firma Garden of Delights (mająca siedzibę w Bochum) zdecydowała się wyciągnąć je na światło dzienne. I co? I naprawdę trudno zrozumieć decyzję wytwórni Phonogram. W tamtym czasie ukazywało się przecież w Niemczech wiele płyt, które zawierały muzykę znacznie bardziej odjechaną i awangardową, tym samym dużo mniej komercyjną niż w przypadku Tetragonu (wystarczy wspomnieć zespoły Guru Guru, Embryo, Faust czy Amon Düül i Amon Düül II). Na ich tle formacja Hendrika Schapera prezentuje się nadzwyczaj klasycznie, oczywiście jak na standardy tej szalonej – przynajmniej w muzyce rockowej – epoki. Poza liderem grupy w sesji hamburskiej uczestniczyli ci sami artyści, którzy siedem miesięcy wcześniej zarejestrowali „ Nature”, a więc: gitarzysta Jürgen Jaehner, basista Rolf Rettberg oraz perkusista Joachim Luhrmann. Czegóż więc można było oczekiwać? Przede wszystkim kontynuacji stylu, tyle że w formie bardziej dopracowanej i – przede wszystkim – dopieszczonej od strony technicznej. I tak właśnie się stało – nagrania wydane przez Garden of Delights przed sześcioma laty pod tytułem „Stretch” brzmią tak, jak powinny. Zespół na pewno nie musi się ich wstydzić. Na planowaną płytę miało trafić pięć utworów: trzy wyszły spod ręki (a raczej: rąk) muzyków Tetragonu, dwa były coverami, choć znacznie bliższe prawdzie byłoby określenie – rozbudowanymi przeróbkami (względnie wariacjami). Album otwiera, skomponowany przez spółkę Schaper-Jaehner, prawie ośmiominutowy numer zatytułowany „Snowstorm”. Zaskakuje – i to od pierwszych sekund – jego szybkie tempo; rozpędzona sekcja rytmiczna (z mocno wyeksponowanym basem) ciągnie za sobą organy i gitarę elektryczną (ponownie, jak to miało miejsce już na „Nature”, obecne w dwóch różnych kanałach). Elementy charakterystyczne dla progresu mieszają się tutaj z jazz-rockiem spod znaku Colosseum (i jego legendarnej płyty „Valentyne Suite” z 1969 roku), choć nie brakuje też odjazdu w stronę motorycznego hard rocka. W drugiej części utworu na plan pierwszy wybijają się soliści: Schaper i Jaehner najpierw, nie bacząc na tempo, toczą ze sobą szalony dialog, by potem dogadać się i oddać pola gitarze. Przy okazji słychać, jak wielkie postępy w ciągu ostatnich miesięcy poczynił Jürgen. Jego solówki nie tylko znamionują ogromny talent, ale świadczą również o artystycznej dojrzałości, choć przecież Niemiec miał w tamtym momencie zaledwie dwadzieścia jeden lat. Drugi na liście jest „Listen Here” – kompozycja amerykańskiego saksofonisty jazzowego Eddiego Harrisa (znana z płyty „The Electrifying Eddie Harris” z 1967 roku), którą Tetragon poznał jednak za pośrednictwem ulubionego artysty Schapera, Briana Augera (wraz ze swą formacją The Trinity Anglik umieścił ją rok wcześniej na albumie „Befour”). Wersja Niemców nie jest jednak prostym odwzorowaniem ani oryginału, ani przeróbki – jest zupełnie nową jakością. Jedyne, co ją łączy z Harrisem, to swingowa pulsacja basu i perkusji; wszystko pozostałe jest wartością dodaną – wraz z wirtuozerskim solem Jaehnera i smakowitymi Hammondami Schapnera. Do tego dochodzi solówka perkusji, a następnie długa partia zagrana jedynie przez sekcję rytmiczną. Nie mniej fascynująca jest zamykająca utwór improwizacja na organach, której nie powstydziłby się zapewne żaden z jazzowych wirtuozów tego instrumentu. Wszystko zaś podane jest z niezwykłą wręcz motoryką i groove’em. W każdym razie, słuchając „Listen Here” naprawdę trudno usiedzieć w miejscu. Pod tym względem, będący dziełem całego kwartetu, „The Light” prezentuje się zupełnie inaczej. Znacznie więcej tu bluesowych fraz – i to zarówno w partii gitary, jak i Hammondów, które w dalszej części nabierają psychodeliczno-kosmiczne posmaku (w czym wspomagane są przez gitarę). Autorem „Hovering Stones” jest Hendrik Schaper. Mimo tego od pierwszych sekund ton utworowi nadaje gitara – raz zadziorna, to znów stonowana i balladowa. Organy przez dłuższy czas pozostają z boku, chociaż ich dostojne, majestatyczne dźwięki ubarwiają brzmienie. W dalszej części soliści zamieniają się rolami: organista sączy psychodeliczne tony, a Jaehner obudowuje je gitarowymi plamami. Album „Stretch” wieńczy kolejna przeróbka. W oryginale „Dragon Song” wyszedł spod ręki gitarzysty Johna McLaughlina, który krótko po wydaniu jazzrockowo-psychodelicznej płyty „Devotion” (1970) znalazł się w składzie Mahavishnu Orchestra. Do uszu Schapera kompozycja Anglika ponownie jednak trafiła za pośrednictwem Briana Augera (i jego kolejnej grupy), który umieścił „Dragon Song” na longplayu „Brian Auger’s Oblivion Express (1971). Hendrik – wzorem „Listen Here” – i tym razem postanowił dodać co nieco od siebie; w efekcie numer trwający nieco ponad cztery minuty (w obu wcześniejszych wersjach) rozrósł się do prawie ośmiu. Zyskał przy tym na transowości i – w ostatniej fazie – motoryce. Końcówka jest rzeczywiście bardzo energetyczna. Nagrywając „Stretch” (choć wcale nie mamy pewności, czy gdyby płyta ukazała się, tak jak planowano, w 1972 roku, otrzymałaby taki właśnie tytuł), muzycy Tetragonu po raz pierwszy znaleźli się w profesjonalnym – i to wyjątkowo „wypasionym” – studiu. I trzeba przyznać, że w pełni wykorzystali możliwości, jakie dawał ten fakt. Tym trudniej zrozumieć decyzję szefów Phonogramu, którzy odrzucili gotowy już materiał. Co miało zresztą wpływ na dalsze losy zespołu. Nie widząc większych nadziei na zrobienie kariery, postanowił pożegnać się z kolegami Rolf Rettberg; basista otrzymał propozycję objęcia posady nauczyciela w szkole muzycznej w Berlinie Zachodnim – i z niej skorzystał. Schaper i pozostali zdecydowali się jednak ciągnąć wózek dalej. Nakłaniał ich do tego także Peter Kretschmann, który najpierw sprowadził do grupy następcę Rettberga – został nim Norbert Wolf – a następnie doprowadził do kolejnej sesji nagraniowej, która miała miejsca w grudniu 1973 roku. Co ciekawe, zarejestrowane podczas niej utwory także nie ujrzały w tamtym czasie światła dziennego. Wydano je dopiero przed trzema laty na albumie zatytułowanym „Agape”. O tym jednak przeczytacie za tydzień. Skład: Hendrik Schaper – organy Hammonda Jürgen Jaehner – gitara elektryczna Rolf Rettberg – gitara basowa Joachim Luhrmann – perkusja
|