Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz trzeci (i ostatni) – (zachodnio)niemiecka formacja Tetragon.
Non omnis moriar: Drugie (i ostateczne) zabicie psa
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz trzeci (i ostatni) – (zachodnio)niemiecka formacja Tetragon.
Tetragon
‹Agape›
Utwory | |
CD1 | |
1) Stage Fright Train | 06:53 |
2) Agape | 13:27 |
3) Hurry on Down | 06:49 |
4) A German Western | 10:35 |
5) Freedom Jazz Dance | 09:44 |
6) For Example | 16:40 |
Najpierw był album „
Cluster” (1969) sygnowany nazwą Trikolon; później – po zmianie szyldu na Tetragon – grupa prowadzona przez klawiszowca (i, znacznie rzadziej, wokalistę) Hendrika Schapera wydała longplay „
Nature” (1971), który – jak się okazało – był zarazem pierwszym, jak i ostatnim oficjalnym jej wydawnictwem. Mimo że na początku lat 70. ubiegłego wieku zespół nagrał jeszcze materiał na dwa kolejne krążki. Wtedy jednak, z różnych przyczyn, nie mogły one ujrzeć światła dziennego. Opublikowano je po ponad ćwierćwieczu: sesję z grudnia 1971 roku udostępniono słuchaczom dopiero przed sześcioma laty („
Stretch”), a tę późniejszą o równo dwa lata – w 2012 roku. I właśnie tymi utworami zajmiemy się dzisiaj. Kiedy firma Phonogram zrezygnowała z wydania numerów zarejestrowanych w hamburskim studiu Windrose, dla basisty Rolfa Rettberga przelała się czara goryczy. Uznawszy, że dalsza działalność w Tetragonie nie przyniesie mu zapewne ani satysfakcji artystycznej, ani gratyfikacji finansowej, zdecydował się wiosną 1972 roku przyjąć ofertę pracy w Berlinie Zachodnim – jako nauczyciel muzyki. Nie namyślając się długo, porzucił spokojne i trochę leniwe Osnabrück, by przenieść się do tętniącego życiem praktycznie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę miasta otoczonego murem.
Pozostali, czyli Schaper, gitarzysta Jürgen Jaehner oraz perkusista Joachim Luhrmann, postanowili nie poddawać się i grać dalej, do czego zresztą usilnie namawiał ich przyjaciel zespołu od początku jego istnienia i zarazem jego menedżer Peter Kretschmann. To on kreślił przed muzykami dalekosiężne plany, robiąc nadzieję na to, że wszystko może się jeszcze odmienić. Teraz trzeba było tylko znaleźć nowego gitarzystę basowego. Ostatecznie został nim Norbert Wolf, którego Hendrik i Peter spotkali pewnego dnia (a raczej wieczoru) w jednym z klubów w Osnabrück. Zaiskrzyło! Na tyle, że niebawem powstał nowy materiał, który grupa zarejestrowała w ciągu dwudniowej sesji nagraniowej mającej miejsce między Bożym Narodzeniem a Sylwestrem 1973 roku (29 i 30 grudnia). Powstała wówczas ponad godzina muzyki. W sumie sześć kompozycji, spośród których dwie – co stało się swoistą tradycją Tetragonu – były przeróbkami utworów innych wykonawców. Kretschmann potraktował je jako wersje demonstracyjne; mając w ręku gotową już taśmę, wysłał ją do Conny’ego (Konrada) Planka – zmarłego w 1987 roku legendarnego niemieckiego producenta, który w latach 70. XX wieku miał udział w powstaniu kilkudziesięciu płyt będących kamieniami milowymi w dziejach krautrocka.
Na co liczył? Że Plankowi nowe nagrania Tetragonu tak bardzo przypadną do gustu, iż zaprosi zespół do swojego studia na przedmieściach Kolonii i zajmie się produkcją albumu. Niestety, Conny pokręcił nosem, stwierdził, że nie widzi szans na sukces i wykreślił nazwę grupy Hendrika Schapera ze swojego kajeciku. Kretschmann spróbował wtedy wypromować formację w radiu; w sukurs przyszedł mu stary znajomy – Klaus Wellershaus, dziennikarz muzyczny NDR (Norddeutsche Rundfunk), który zaprosił Petera do studia i 30 sierpnia 1974 roku w audycji zatytułowanej „Musik nach der Schule” wyemitował dwa nowe utwory zespołu: „Stage Fright Train” oraz „Freedom Jazz Dance”. Nie pomogło. W efekcie Schaper postanowił jeszcze w tym samym roku rozwiązać Tetragon i zacząć wszystko od nowa – z innymi muzykami i pod innym szyldem. Nagrania zarejestrowane w grudniu 1973 roku powędrowały do archiwum Kretschmanna; wyciągnięto je stamtąd dopiero po dwudziestu dziewięciu latach, by opublikować na płycie kompaktowej noszącej tytuł „Agape” (co w języku greckim oznacza miłość międzyludzką). Podjęła się tego, mająca siedzibę w Bochum, znana z wyłuskiwania z zakamarków krautrockowych perełek wytwórnia Garden of Delights – ta sama, która trzy lata wcześniej przywołała z niepamięci sesję z grudnia 1971 roku i wydała jako „
Stretch”.
Album „Agape” otwiera jeden z dwóch numerów, które pod koniec sierpnia 1974 roku mogli poznać słuchacze stacji NDR II – „Stage Fright Train”. To kompozycja całego kwartetu i pewnie dlatego każdy z muzyków ma tutaj chwilę dla siebie. Po mocnym początku następuje uspokojenie, w trakcie którego ton nadaje wyeksponowana, pulsująca partia basu. W tym momencie trudno jeszcze stwierdzić, w którą stronę postanowił zespół podążyć; dopiero kiedy z pełnym zaangażowaniem zaczynają udzielać się pozostali instrumentaliści, obraz staje się wyrazisty. I co wtedy możemy zobaczyć, a raczej usłyszeć? Najklasyczniejszy i najsmakowitszy jazz-rock spod znaku Return to Forever i Mahavishnu Orchestra! Solówka Hendrika Schapera na fortepianie elektrycznym brzmi tak rasowo, że nie powstydziliby się jej ani Chick Corea, ani Jan Hammer. Nie mniej interesująco poczyna sobie także Jürgen Jaehner, który z kolei odważnie podąża szlakiem wytyczonym przez Johna McLaughlina, co przestaje dziwić, gdy przypomnimy sobie, że dwa lata wcześniej Tetragon wziął przecież na warsztat i włączył do swego repertuaru jeden z numerów skomponowanych przez amerykańskiego gitarzystę („
Dragon Song”) – i to jeszcze przed powołaniem do życia Mahavishnu.
Tytułowe „Agape” (autorstwa Hendrika) zaczyna się od stonowanej partii organów Hammonda, która jest jednak tylko wprowadzeniem do dalszej, czysto progresywnej (a momentami wręcz hardrockowej) części utworu. Cały numer jest zresztą zbudowany na zasadzie podobnego kontrastu – fragmenty dynamiczne przeplatają się z delikatniejszymi; te pierwsze znaczone są dźwiękami Hammondów, drugie natomiast fortepianu elektrycznego, z którym najczęściej w dyskusje wdaje się gitara Jaehnera. Spod ręki klawiszowca wyszło również jazzrockowe „Hurry on Down”, w którym rytmiczne połamańce tym mocniej rzucają się w uszy, że przez dłuższy czas słyszymy jedynie sekcję rytmiczną, wobec której fortepian pełni jedynie rolę służebną. Ale, co najbardziej intrygujące, nawet w takiej ograniczonej roli Schaper potrafi wywrzeć ogromny wpływ na linię melodyczną kompozycji. Serwowane przez niego pojedyncze dźwięki układają się w zapadającą w pamięć melodię. Wszystko zaś podane jest w szybkim, niemal rockandrollowym tempie. Utworem Hendrika jest też bluesrockowy „A German Western”, w którym najwięcej do powiedzenia ma jednak Jürgen. Jego solówki są prawdziwą ozdobę tej energetycznej kompozycji, która równie dobrze mogłaby pochodzić z repertuaru Erica Claptona.
Do czterech własnych kawałków Niemcy dorzucili jeszcze dwa covery. Pierwszy, zaprezentowany w tamtym czasie w radiu, to „Freedom Jazz Dance” autorstwa czarnoskórego saksofonisty (zmarłego w Los Angeles przed dziewiętnastu laty) Eddiego Harrisa. Na „Stretch” Tetragon sięgnął po jego „Listen Here” z 1967 roku; „Jazzowy taniec wolności” pochodzi z jeszcze wcześniejszego okresu, pierwotnie został wydany przez Amerykanina na longplayu „The In Sound” (1965) i szybko został zaadaptowany na własne potrzeby przez innych artystów. Włączyli go do swojego repertuaru i kwintet Milesa Davisa, i grupa Miroslava Vitouša, a nawet niemiecki Passport. Schaper odczytał go oczywiście po swojemu, zastępując partie saksofonu organami Hammonda. Poza tym jednak zachował rozkołysany, taneczny charakter utworu, który w wykonaniu Tetragonu brzmi jak modern jazz przetransponowany na język rocka progresywnego. „For Example” z kolei to twórcza przeróbka numeru The Nice (z płyty „Nice” z 1969 roku), pod którym jako twórcy widnieją Lee Jackson i… ulubiony klawiszowiec Hendrika – Keith Emerson. Wersja, która znalazła się na „Agape”, jest jeszcze raz taka długa (ponad szesnaście zamiast niespełna dziewięciu minut) – głównie dlatego, że w części środkowej Schaper dodał od siebie rozbudowaną improwizację organową. Całość zyskała tym samym kształt minisuity z powtarzającym się lejtmotywem granym na Hammondach.
Co w tych kompozycjach nie podobało się Conny’emu Plankowi? Czy tak doświadczony i znający się na rzeczy producent mógł zwyczajnie popełnić błąd, uznając, że Tetragon nie rokuje nadziei na sukces? Poza tym jakiego sukcesu się spodziewał? Bo chyba nie pierwszego miejsca na listach przebojów… Po rozwiązaniu formacji Joachim Luhrmann i Hendrik Schaper zostali wykładowcami w konserwatorium w Osnabrück. Ten ostatni nie zrezygnował jednak z kariery artystycznej i estradowej. W 1975 roku powołał do życia nową formację – jazzrockowe Out (między innymi z grającym na klarnecie Theo Jörgensmannem), które specjalizowało się w muzyce spod znaku Mahavishnu Orchestra. W tej właśnie grupie podczas jednego z koncertów zauważył go saksofonista Klaus Doldinger, lider dużo bardziej znanego Passportu. Trudno więc się dziwić, że kiedy zaproponował Hendrikowi zmianę barw, ten nie zastanawiał się długo. U boku Doldingera spędził pięć lat i nagrał z nim pięć płyt długogrających („Ataraxia”, 1978; „Garden of Eden”, 1979; „Lifelike”, 1980; „Oceanliner”, 1980; „Blue Tattoo”, 1981), by potem przyjąć zaproszenie od wokalisty, gitarzysty i klawiszowca Heinza Rudolfa Kunzego, którego wspomógł w nagraniu trzech krążków („Reine Nervensache”, 1981; „Eine Form von Gewalt”, 1982; „Der Schwere Mut”, 1983).
Ostatecznie w 1983 roku zakotwiczył na dłużej – w zasadzie do dzisiaj – w grupie Panikorchester akompaniującej Udo Lindenbergowi. Zadebiutował w niej na longplayu „Odyssee” (1983); potem było ich jeszcze dwadzieścia – studyjnych i koncertowych, w tym tak klasyczne, jak „Götterhämmerung” (1984), „Radio Eriwahn” (1985), „Feuerland” (1987), „Gustav” (1991) oraz „Kosmos” (1995). Jest czym się pochwalić! Choć kto wie, jak pisalibyśmy dzisiaj o Hendriku Schaperze, gdyby Tetragonowi dane było istnieć dłużej, a nade wszystko gdyby nagrane przez niego płyty miały możność trafienia do rąk słuchaczy wtedy, gdy powstały.
Skład:
Hendrik Schaper – organy Hammonda, fortepian elektryczny, instrumenty perkusyjne (5)
Jürgen Jaehner – gitara elektryczna, instrumenty perkusyjne (5)
Norbert Wolf – gitara basowa, instrumenty perkusyjne (5)
Joachim Luhrmann – perkusja