Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Klaus Lenz Jazz & Rock Machine
‹Fusion›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFusion
Wykonawca / KompozytorKlaus Lenz Jazz & Rock Machine
Data wydania1978
NośnikWinyl
Czas trwania43:42
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Lenz, Eddie Hayes, Zbigniew Namysłowski, Friedemann Graef, Bernhard Mergner, Paul Gebauer, Thomas Wiedermann, Johannes Rohloff, Ralph Blaha, Hans Hartmann, Detlev Keßler
Utwory
Winyl1
1) Fusion06:47
2) Spring Song11:03
3) Equinox04:53
4) Reminiszenz an D.E.07:11
5) Stray Sheep05:55
6) Don’t Run Around with the Ashtray07:51
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Po zachodniej stronie „żelaznej kurtyny”

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecki zespół Jazz & Rock Machine Klausa Lenza.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Po zachodniej stronie „żelaznej kurtyny”

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecki zespół Jazz & Rock Machine Klausa Lenza.

Klaus Lenz Jazz & Rock Machine
‹Fusion›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFusion
Wykonawca / KompozytorKlaus Lenz Jazz & Rock Machine
Data wydania1978
NośnikWinyl
Czas trwania43:42
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Lenz, Eddie Hayes, Zbigniew Namysłowski, Friedemann Graef, Bernhard Mergner, Paul Gebauer, Thomas Wiedermann, Johannes Rohloff, Ralph Blaha, Hans Hartmann, Detlev Keßler
Utwory
Winyl1
1) Fusion06:47
2) Spring Song11:03
3) Equinox04:53
4) Reminiszenz an D.E.07:11
5) Stray Sheep05:55
6) Don’t Run Around with the Ashtray07:51
Wyszukaj / Kup
Gdy wschodnioniemiecki trębacz i lider big bandów Klaus Lenz zdecydował się, do czego doszło mniej więcej w połowie lat 70. XX wieku, na zwrot w kierunku jazz-rocka, był już muzykiem bardzo doświadczonym. By nie rzec „po przejściach”. Mimo że nie angażował się politycznie, coraz bardziej zaczął doskwierać mu, obecny także w kulturze, gorset narzucany przez władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Mając więc takie możliwości – artystom jednak, co by nie mówić, było łatwiej – postanowił „aksamitnie” (względnie „po angielsku”) przenieść się na drugą stronę „żelaznej kurtyny”. Wykorzystał do tego kontrakt płytowy podpisany z firmą działającą w zachodniej części Niemiec. Album „Aufbruch” (1976) nagrał jeszcze w Berlinie Wschodnim dla enerdowskiego monopolisty Amigi; materiał opublikowany rok później na longplayu „Wiegenlied” powstał w większości w Berlinie Zachodnim i tam też ujrzał światło dzienne (nakładem Vinyl Records), natomiast omawiany dzisiaj „Fusion” jest pierwszą produkcją zrealizowaną po przenosinach Lenza na Zachód.
Rozstanie muzyka z Niemiecką Republiką Demokratyczną oznaczało także kres istnienia dotychczasowych formacji, na czele których stał, czyli Big Bandu (sygnującego „Aufbruch”) oraz Bandu (odpowiedzialnego za powstanie „Wiegenlied”). Jako że natura nie zna jednak próżni, na ich miejsce artysta powołał nową orkiestrę, której nadał nad wyraz atrakcyjnie brzmiącą nazwę – Klaus Lenz Jazz & Rock Machine. Znaleźli się w niej głównie muzycy zza Łaby (choć nie tylko, był przynajmniej jeden wyjątek, o którym za chwilę); z całej dziesiątki Lenz miał okazję wcześniej współpracować jedynie z perkusistą Detlevem Keßlerem, którego słychać w dwóch nagraniach z albumu „Wiegenlied”. Dla polskiego słuchacza najistotniejszy jest fakt, że w składzie Jazz & Rock Machine znalazł się nasz rodak – saksofonista Zbigniew Namysłowski. W tamtym czasie Namysłowski był duszą i sercem oddany muzyce fusion, o czym świadczą nie tylko jego albumy solowe („Winobranie”, „Kujaviak Goes Funky”), ale również te nagrane w Szwecji – pod szyldem Pop Workshop – z Włodzimierzem Gulgowskim („Vol. 1”, „Song of the Pterodactyl”) czy z Michałem Urbaniakiem („Urbaniak”).
Porównując „Fusion” – nagrane w ciągu zaledwie dwóch dni, 29 i 30 października 1978 roku, i wydane jeszcze w tym samym roku przez hanowerską wytwórnię GeeBeeDee – z poprzednimi produkcjami Lenza, dostrzec można wiele podobieństw. Także tutaj króluje bowiem zaaranżowany na orkiestrę jazz-rock, który powinien przypaść do gustu wszystkim wielbicielom takich formacji, jak Weather Report, Return to Forever czy Passport Klausa Doldingera. Na płytę trafiło sześć utworów, spośród których dwa są kompozycjami klawiszowca Wolfganga Fiedlera (bliskiego współpracownika Lenza z czasów enerdowskich), dwa Zbigniewa Namysłowskiego i po jednym saksofonisty Friedemanna Graefa oraz samego lidera. W sumie złożyło się to na longplay trwający prawie czterdzieści cztery minuty – jak na tamte czasy, wcale nie tak mało.
Płytę otwierają kompozycje Fiedlera, które Lenz zabrał ze sobą – należy założyć, że za zgodą samego zainteresowanego – opuszczając NRD. Tytuł pierwszego utworu definiuje zawartość całego albumu – „Fusion”. I tak jest w rzeczywistości. Początek jest zaskakująco dynamiczny (choć może nie aż tak, jak w przypadku „Blow Out” z „Aufbruch”), o co stara się nie tylko sekcja rytmiczna, ale także dęta. Później grupa jednak spuszcza z tonu, stawia przede wszystkim na nastrojowe melodie, eksponując przy tym duety bądź partie solowe poszczególnych instrumentów (fortepian akustyczny z saksofonem, syntezator, kolejne dęciaki). Brzmi to bardzo rasowo, nieco cooljazzowo, by nie rzec – romantycznie. W podobnym klimacie utrzymany jest „Spring Song”, w którym w ciągu jedenastu minut tempo zmienia się nieznacznie, zmieniają się za to instrumenty na pierwszym planie. Siła tej kompozycji tkwi w aranżacji (także autorstwa Fiedlera), dzięki której mamy do czynienia z przeróżnymi konfiguracjami dęciaków – od solówek po grającą unisono całą siedmioosobową sekcję. Tym bardziej należy zaznaczyć, że znalazło się tam także miejsce na klasycznie jazzrockową partię gitary elektrycznej Ralpha Blahy. W finale Maszyna Lenza powraca zaś do punktu wyjścia, ponownie wprowadzając słuchaczy w nastrój kontemplacyjny.
„Equinox” to pierwsza z kompozycji Namysłowskiego, którą Polak użyczył swemu niemieckiemu koledze po fachu. Nie jest nowością; wcześniej została już zarejestrowana chociażby przez Pop Workshop i wydana w Skandynawii na albumie „Vol. 1” (1973). W wersji Jazz & Rock Machine nie brzmi może tak energetycznie, choć oczywiście nie zatraciła swego pulsującego, funkowego groove’u. Jeśli dobrze się wsłuchać, można usłyszeć w niej również elementy muzyki ludowej, co nie powinno dziwić, albowiem polski saksofonista chętnie przecież sięgał do skarbnicy rodzimego folkloru. Wartością dodaną, w porównaniu z rejestracją dokonaną parę lat wcześniej w Szwecji, jest natomiast funkująca sekcja dęta (w Pop Workshop był to jedynie sam kompozytor). Otwierające stronę B winylu „Reminiszenz an D.E.” (autorstwa Lenza) to już najklasyczniejszy jazz-rock z ciągotkami, zwłaszcza w pierwszych minutach, ku transowej psychodelii. Z czasem utwór zmienia charakter, robi się dużo bardziej kołysząco, skocznie, a nawet radośnie. Duża w tym zasługa kapitalnie spinającego całość basu Hansa Hartmanna, który to artysta miał już w tym czasie za sobą współpracę między innymi z kwintetem Tomasza Stańki („Purple Sun”, 1973) oraz krautrockową formacją Guru Guru („Wiesbaden 1973”).
Następnie głos ponownie zabiera Namysłowski. „Stray Sheep” to utwór nieco nowszy od „Equinox”, choć również nie powstał z myślą o płycie Lenza; rok wcześniej ukazał się bowiem na opublikowanym w Stanach Zjednoczonych, a nagranym w Szwajcarii, albumie „Urbaniak” Michała Urbaniaka. Polski saksofonista daje w nim chyba pełen przegląd swoich ówczesnych fascynacji muzycznych – od fusion, poprzez modern jazz, aż po folk (wtręt góralski brzmi zresztą bardzo godnie). Całość zamyka „Don’t Run Around with the Ashtray”, kolejny nastrojowy numer (tym razem spod ręki Friedemanna Graefa) idealnie wpisany w konwencję fusion. Co ciekawe, choć jego twórcą jest saksofonista, daje tu pograć także innym – gitarzyście i pianiście. Eksperyment Lenza z Jazz & Rock Machine okazał się na tyle udany, że dwa lata później przygoda ta miała swój ciąg dalszy, ukazała się bowiem druga płyta formacji – „Sleepless Nights” (z kolejnymi utworami Namysłowskiego). Grzechem byłoby więc i o niej nie napisać paru słów. Za tydzień.
koniec
16 lipca 2016
Skład:
Klaus Lenz – lider, trąbka
Eddie Hayes – skrzydłówka
Zbigniew Namysłowski – saksofon
Friedemann Graef – saksofon
Bernhard Mergner – puzon
Paul Gebauer – puzon
Thomas Wiedermann – puzon
Johannes Rohloff – fortepian elektryczny, fortepian, syntezator
Ralph Blaha – gitara elektryczna
Hans Hartmann – gitara basowa
Detlev Keßler – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Siła jazzowych orkiestr
Sebastian Chosiński

4 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.