Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 września 2023
w Esensji w Esensjopedii

Tomasz Stańko Quintet
‹Purple Sun›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPurple Sun
Wykonawca / KompozytorTomasz Stańko Quintet
Data wydania1973
NośnikCD
Czas trwania39:02
Gatunekjazz
EAN5907513047230
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert, Janusz Muniak, Hans Hartmann, Janusz Stefański
Utwory
CD1
1) Boratka & Flute’s Ballada14:05
2) My Night, My Day5:26
3) Flair13:22
4) Purple Sun6:09
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Pulsujące purpurą Słońce
[Tomasz Stańko Quintet „Purple Sun” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
9 marca minie 40. rocznica nagrania albumu „Purple Sun” – prawdziwej Biblii polskiego free jazzu, jednego z najdoskonalszych dzieł w bogatej dyskografii Tomasz Stańki. Sesja odbyła się w Wyższej Szkole Muzycznej w Monachium, a – oprócz lidera – wzięli w niej udział tak wyśmienici muzycy jak skrzypek Zbigniew Seifert, saksofonista Janusz Muniak i perkusista Janusz Stefański.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Pulsujące purpurą Słońce
[Tomasz Stańko Quintet „Purple Sun” - recenzja]

9 marca minie 40. rocznica nagrania albumu „Purple Sun” – prawdziwej Biblii polskiego free jazzu, jednego z najdoskonalszych dzieł w bogatej dyskografii Tomasz Stańki. Sesja odbyła się w Wyższej Szkole Muzycznej w Monachium, a – oprócz lidera – wzięli w niej udział tak wyśmienici muzycy jak skrzypek Zbigniew Seifert, saksofonista Janusz Muniak i perkusista Janusz Stefański.

Tomasz Stańko Quintet
‹Purple Sun›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPurple Sun
Wykonawca / KompozytorTomasz Stańko Quintet
Data wydania1973
NośnikCD
Czas trwania39:02
Gatunekjazz
EAN5907513047230
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert, Janusz Muniak, Hans Hartmann, Janusz Stefański
Utwory
CD1
1) Boratka & Flute’s Ballada14:05
2) My Night, My Day5:26
3) Flair13:22
4) Purple Sun6:09
Wyszukaj / Kup
Instrumentem pierwszego wyboru wcale nie była dla Tomasza Stańki trąbka. Ten urodzony w 1942 roku w Rzeszowie muzyk początkowo uczył się także gry na skrzypcach i fortepianie. Trąbkę jako instrument wiodący wybrał dopiero, gdy został studentem Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej (dzisiejszej Akademii Muzycznej) w Krakowie. Karierę zaczął bardzo wcześnie, będąc jeszcze uczniem szkoły średniej – grał wtedy w kwartecie między innymi z Wacławem Kisielewskim, który chwilę później (w 1963 roku) utworzył z Markiem Tomaszewskim legendarny duet fortepianowy Marek i Wacek. Młody Stańko chętnie był zapraszany na jam sessions w klubie „Pod Jaszczurami”, dzięki czemu poznał wielu muzyków i trafił do składu zespołu Jazz Darings, w którym znaleźli się również pianista Adam Matyszkowicz (vel Makowicz), kontrabasista Jacek Ostaszewski (w przyszłości Anawa i Osjan) oraz zapomniany już dzisiaj perkusista Wiktor Perelemutter. W 1963 roku spotkał zaledwie 21-letniego trębacza niezwykły zaszczyt – otrzymał propozycję wspólnego grania od samego Krzysztofa Komedy; efektem ich współpracy okazał się, kto wie czy nie najwybitniejszy album w historii polskiej muzyki jazzowej – „Astigmatic” (1965). Koncerty w całej Europie otworzyły Stańce drogę na salony i jednocześnie dały wiarę we własne siły.
Gdy w 1967 roku Komeda zdecydował się na wyjazd za Ocean, Stańko stworzył pierwszy własny zespół – kwartet, w którym obok lidera znaleźli się jeszcze: saksofonista tenorowy i sopranowy Janusz Muniak („pożyczony” z zespołu Andrzeja Trzaskowskiego), basista Jan Gonciarczyk, zastąpiony chwilę później przez Bronisława Suchanka oraz perkusista Janusz Stefański. Kiedy kilka miesięcy później do składu dołączył genialny skrzypek i saksofonista altowy Zbigniew Seifert, kapela przekształciła się w pierwszą odsłonę Tomasz Stańko Quintet. Grupa zadebiutowała albumem Polskich Nagrań „Music for K” (1970), następne dwa krążki nagrała w Republice Federalnej Niemiec – „Jazzmessage from Poland” w 1972, a „Purple Sun” – w 1973 roku. Na ostatnim z wymienionych nie grał już jednak Suchanek, na miejsce którego lider przyjął swego, urodzonego w szwajcarskim St. Gallen, rówieśnika – Hansa Hartmanna. Longplay „Purple Sun”, będący, jak się okazało, opus magnum Kwintetu, został nagrany w ciągu jednego dnia (9 marca 1973 roku) w sali Wyższej Szkoły Muzycznej (Musikhochschule) w Monachium. Można więc uznać, że zrealizowano go – pod czujnym uchem i wzrokiem Ulricha Krausa – praktycznie „na żywca”, bez powtórek, nakładek, bez tej nierzadko wyczerpującej pracy w studiu, która wielu zespołom odbiera energię i magię.
To nie jest długa płyta – trwa niespełna 40 minut – ale w zawartej na niej muzyce dzieje się tyle, że pomysłami dałoby się obdarzyć dziesiątki innych produkcji jazzowych (i nie tylko). Zespół pozwala sobie na to, o czym wielu innych artystów – nie tylko z Polski zresztą – bało się wtedy nawet pomyśleć. Amalgamat niebywałej wręcz energii i zamiłowanie do improwizacji, które przychodziły muzykom z niezwykłą łatwością, daje efekt niewiarygodny. Najbardziej zadziwiające jest zaś to, że „Purple Sun” po dziś dzień brzmi nadzwyczaj świeżo; równie dobrze album ten mógłby zostać nagrany w 2013 roku – i uznano by go za tak samo odkrywczy i awangardowy. Ogromna w tym zasługa wyśmienitych jazzmanów, który nie tylko nie bali się poszukiwania nowych środków wyrazu, ale nader chętnie zaglądali w muzyczne „światy równoległe”, posiłkując się klimatami z okolic rocka psychodelicznego i progresywnego. Ba! nie brakuje na „Purple Sun” tej rebelianckiej buńczuczności, która wręcz wylewała się rwącymi strumieniami z wczesnych produkcji takich krautrockowych eksperymentatorów jak Amon Düül, Amon Düül II, Faust, Embryo, Xhol Caravan czy Guru Guru. To też świadczy o dużej odwadze lidera, ponieważ w tamtej epoce nad Wisłą dbano raczej o to, aby nie dochodziło do mezaliansu jazzu z muzyką mniej szlachetnie urodzoną (płyty pokroju „Drifting Feather” Paradoksu były wyjątkiem, nie regułą).
Na zawartość „Purple Sun” złożyły się cztery kompozycje ułożone w sposób – z dzisiejszego punktu widzenia – zaskakująco symetryczny: długa (kilkunastominutowa) – krótka (kilkuminutowa) – długa – krótka. Trzeba jednak pamiętać, że w epoce płyt winylowych, kiedy na jednej stronie longplaya nie dało się „upchnąć” więcej niż dwadzieścia kilka minut nagrania, inaczej być po prostu nie mogło. Krążek otwiera „Boratka & Flute’s Ballada”, w której od pierwszych sekund na czoło wybija się trąbka Stańki, w tle zaś słychać mocno rozmyty, psychodeliczny akompaniament sekcji rytmicznej; dopiero po kilku minutach lidera wspomagają na saksofonie Muniak i na skrzypcach Seifert, ale czynią to w sposób nienachalny, idealnie dbając o odpowiednie wypełnienie drugiego planu. Z biegiem czasu coraz bardziej wrzyna się w uszy obsesyjny freejazzowy rytm, który oplata pozostałe instrumenty jak bluszcz. W kolejnych solówkach trąbki i saksofonu daje więc o sobie znać drapieżność i zadziorność instrumentów dętych, jakby Stańko i Muniak chcieli na siłę wyrwać się z oplatających ich pnączy. Wszystko to prowadzi jednak ostatecznie do wyciszenia i ukojenia, które zapewnia subtelna partia fletu (ponownie Janusz Muniak).
Staje się ona również płynnym łącznikiem z kolejną kompozycją – „My Night, My Day”, jedynym utworem, pod którym podpisał się Zbigniew Seifert. I jest to jego numer nie tylko na papierze, ma on w nim najwięcej do powiedzenia również jako solista. Znakomite, bardzo melodyjne i dzięki temu wpadające w ucho solo na skrzypcach sprawia, że kawałek ten brzmi zaskakująco przebojowo; brak tu też charakterystycznych dla pozostałych kompozycji improwizacji. Z kolei „Flair” to powrót na tory freejazzowe; to kolejne poszukiwania i przełamywanie barier – bo przecież nie można powiedzieć, że „zabawy dźwiękiem”, chociaż i takie skojarzenie się pojawia. Wszystko w ryzach ponownie trzymają Stefański i Hartmann, którzy co jakiś czas zmieniając metrum, dają pozostałym muzykom możliwość do wciąż nowych otwarć – i tak raz jesteśmy atakowani drapieżnymi riffami trąbki, to znów w uszy wdzierają się dźwięki saksofonu, w tle z kolei pobrzmiewają elektryczne skrzypce Seiferta, spełniające dokładnie taką samą rolę, jaką w kapeli rockowej pełni gitara. Przez ponad 13 minut nie ma praktycznie nawet chwili wytchnienia; całość zaś prowadzi do finałowej eksplozji, w której zgodnie biorą udział wszyscy instrumentaliści.
Na początek utworu tytułowego otrzymujemy krótkie solo perkusisty, później podłącza się – z genialnym, melodyjnie pulsującym motywem – basista, by ostatecznie usłużnie usunąć się nieco w cień i oddać palmę pierwszeństwa dęciakom, głównie saksofonowi. Cały zespół gra tu na ogromnym luzie, ale też daje z siebie wszystko; można by obrazowo stwierdzić, że każdy z muzyków dociska pedał gazu do końca – nie po to jednak, by osiągnąć zawrotną prędkość, ale by udowodnić, jak ogromną razem mają moc. Do tego stopnia, że gdy w końcowych fragmentach nakładają się na siebie ścieżki saksofonów i trąbki, kwintet brzmi jak cała orkiestra. Żegna nas natomiast ten sam wątek grany przez Hartmanna, który jeszcze długo po zakończeniu utworu wybrzmiewa w uszach. „Purple Sun” było bezsprzecznie największym osiągnięciem tego składu. Niestety, także ostatnim. Już rok później Stańko miał w swoim otoczeniu zupełnie innych muzyków – saksofonistę i klarnecistę Tomasza Szukalskiego, amerykańskiego basistę Petera Warrena i fińskiego bębniarza Edvarda Vesalę – z którymi nagrał kolejną wyśmienitą freejazzową płytę „Twet” (1974). Potem powrócił do współpracy z Adamem Makowiczem i Czesławem Bartkowskim („Tomasz Stańko & Adam Makowicz Unit”, 1975; „Unit”, 1976), których znał doskonale jeszcze z lat 60. (Bartkowskiego chociażby z okresu terminowania u Krzysztofa Komedy). Ale to już zupełnie inna historia.
koniec
9 marca 2013
Skład:
  • Tomasz Stańko – trąbka
  • Zbigniew Seifert – skrzypce, saksofon altowy
  • Janusz Muniak – saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, flet, instrumenty perkusyjne
  • Hans Hartmann – gitara basowa, kontrabas
  • Janusz Stefański – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

09 III 2013   22:01:27

Drogi autorze. A może zamiast profanować Stańkę "kapelą" weźmie autor słownik synonimów i znajdzie tam odpowiedniki słowa "zespół"? Czy to przekracza autora możliwości intelektualne?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Utopijna opowieść weselna
Sebastian Chosiński

22 IX 2023

Izraelskie trio jazzowe Shalosh od pięciu lat związane jest z monachijską wytwórnią ACT, dla której nagrało właśnie swój trzeci (a szósty w ogóle) album – „Tales of Utopia”. Wbrew pozorom nie znajdziemy na nim muzyki klezmerskiej, aczkolwiek pewne elementy folkloru żydowskiego do muzyki artystów z Tel Awiwu mimo wszystko przeniknęły.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Moment, którego nie da się zapomnieć
Sebastian Chosiński

21 IX 2023

Choć album „In This Forever Unfolding Moment” sygnuje jedynie kontrabasista Vilhelm Bromander, w rzeczywistości został on nagrany przez big band, w którym pojawiają się takie tuzy skandynawskiego jazzu improwizowanego, jak Martin Küchen, Christer Bothén, Mats Äleklint, Mattias Ståhl i Alex Zethson. Efektem ich (i jeszcze kilkorga innych muzyków) pracy jest doskonała muzyka, której majestat w niczym nie ustępuje nostalgii.

więcej »

Grać obrazami, malować dźwiękami
Sebastian Chosiński

20 IX 2023

Piotr Komosiński – połowa duetu POLA – postanowił sprawić sobie prezent na trzydziestolecie działalności artystycznej. Wydanie albumu z gatunku „greatest hits” nie wchodziło w rachubę. Zdecydował się więc na wydawnictwo zbierające powstałe w ciągu ostatnich kilku lat instrumentalne kompozycje z pogranicza jazzu i elektroniki. Tak narodziły się „Wietrzne historie”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Moment, którego nie da się zapomnieć
— Sebastian Chosiński

Lodowa otchłań naszych snów
— Sebastian Chosiński

Święć się jubileusz twój!
— Sebastian Chosiński

Zachodni wiatr niesie chłód
— Sebastian Chosiński

Gdybym miał gitarę, to bym na niej nie grał…
— Sebastian Chosiński

Rogaci i z kopytami
— Sebastian Chosiński

Luksemburski łącznik
— Sebastian Chosiński

Fionia – wyspa szczęścia i radości
— Sebastian Chosiński

Pośpiech ewidentnie niewskazany
— Sebastian Chosiński

Już nie tacy „young”, ale z większym „powerem”
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Non omnis moriar: Artysta o wielu twarzach
— Sebastian Chosiński

Utopijna opowieść weselna
— Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Polska Ludowa oczyma reportażysty
— Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: Gdy ofiarą pada gliniarz…
— Sebastian Chosiński

Grać obrazami, malować dźwiękami
— Sebastian Chosiński

Lamentacje nad losem ojców i synów
— Sebastian Chosiński

„Kobra” i inne zbrodnie: Stirlitz versus Hans Kloss
— Sebastian Chosiński

East Side Story: Bohaterowie i zdrajcy
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: W cieniu historycznego browaru
— Sebastian Chosiński

Wrzesień 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.