EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Horký Dech Jany Koubkové |
Wykonawca / Kompozytor | Horký Dech Jany Koubkové |
Data wydania | 1982 |
Wydawca | Supraphon |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 41:28 |
Gatunek | jazz, rock |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Jana Koubková, Michal Pavlíček, Jiří Hrubeš |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) Pipu | 02:53 |
2) Atomový Hrubeš | 04:47 |
3) Horká cesta | 04:08 |
4) Nĕžná | 05:53 |
5) Hejna rackú | 03:33 |
6) Divoký piskoř | 03:27 |
7) Fankuj, fankuj, vykrúcaj | 04:25 |
8) Vstup zakázán | 04:22 |
9) Rágoslava | 07:11 |
10) Blues pro Lud’ka Hulana | 00:48 |
Non omnis moriar: Od nonetu do triaMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny longplay jazzrockowej formacji Horký Dech Jany Koubkové.
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: Od nonetu do triaMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny longplay jazzrockowej formacji Horký Dech Jany Koubkové. Horký Dech Jany Koubkové
Wyszukaj / Kup W Polsce porównywanie jakiejś innej artystki do Urszuli Dudziak może wydawać się świętokradztwem, ale Czesi zapewne nie obraziliby się na takie zrównanie z autorką superprzeboju „Papaya” ich wokalistki Jany Koubkovej. Zwłaszcza że, podobnie jak była partnerka Michała Urbaniaka, Koubková również lubowała się w ekwilibrystycznych jazzowych improwizacjach wokalnych. Choć, należy dodać gwoli ścisłości, nigdy nie osiągnęła takiej rozpoznawalności w świecie jak Polka. Prawdopodobnie było to związane z faktem, że na początku kariery zmuszona była występować z wieloma żeńskimi formacjami wokalnymi, które jedynie akompaniowały innym artystom bądź nagrywały mało ambitne przeboje. Zabrakło kogoś, kto odpowiednio wcześnie odkryłby jej talent i pokierował karierą, zapewniając przy tym odpowiedni repertuar. A kiedy już kogoś takiego znajdowała, jak chociażby Lud’ka Hulana z Jazz Sanatorium czy Viktora Kotrubenko z Jazz Half Sextet (vide EP-ka „Mini Jazz Klub 16”), ich kooperacja szybko się urywała. Szansą na wybicie się było powołanie do życia w drugiej połowie lat 70. XX wieku własnej grupy, która przyjęła nazwę Horký Dech Jany Koubkové. Początkowo była to praktycznie miniorkiestra. W nagraniu trzech utworów, które znalazły się na kolejnej EP-ce artystki, czyli „Mini Jazz Klub 23” (1979), towarzyszyło Janie aż ośmiu instrumentalistów. Bogactwo aranżacyjne sprawiło, że powstała muzyka fascynująca, wpisująca się idealnie w tradycje czechosłowackiego jazz-rocka, który w tamtym okresie święcił triumfy w Europie. niestety, wkrótce ten rozbudowany skład rozpadł się i tym samym Koubková została zmuszona do szukania nowych współpracowników. Zespół utrzymała przy życiu, ale został on przykrojony zaledwie do rozmiarów tria. Na postać pierwszoplanową wyrósł gitarzysta i kompozytor (autor ośmiu kompozycji, jakie trafiły na jedyny longplay grupy) Michal Pavlíček, który wcześniej dał się poznać jako muzyk Bohemii, Mahagon, Pražský Vybĕr, a później Stromboli. Skład uzupełniał jeszcze perkusista i perkusjonista Jiří Hrubeš, który z kolei stażował w formacjach Marsyas i Pražský Vybĕr, a z Jazz Q Martina Kratochvíla zarejestrował album „Hodokvas” (1980). Ta trójka w 1981 roku zamknęła się w Studiu A Radia Czeskiego, które mieściło się w Karlinie (jednej z dzielnic starej Pragi), i nagrała materiał na płytę opublikowaną następnie przez Supraphon. Cóż, w porównaniu z EP-ką sprzed trzech lat jest to wydawnictwo dużo bardziej kameralne, oparte na brzmieniach gitar (elektrycznej i akustycznej) oraz przeróżnych instrumentów perkusyjnych. Brakuje natomiast klawiszy i dęciaków. Nie oznacza to jednak, że „Horký Dech Jany Koubkové” to zła płyta. Po prostu – inna niż EP-ka Pantonu, nie tak atrakcyjna brzmieniowo i aranżacyjnie. Longplay otwiera niespełna trzyminutowa „Pipu” – jedna z dwóch kompozycji liderki. Mamy tu do czynienia z rozbieganymi perkusjonaliami i subtelną gitarą w tle, które stanowią akompaniament pod nieco etniczną wokalizę Jany. Jest przebojowo i wciągająco, a zatem – początek należy uznać za szczególnie udany. „Atomový Hrubeš” – tytuł nieco zaskakujący, prawda? – to chyba najbardziej żywiołowy fragment całego longplaya. Decydują o tym fantazyjne improwizacje wokalne, a do tego energetyczny popis duetu gitarowo-perkusyjnego. Na dodatek pojawia się również – ten jeden jedyny raz – męska wokaliza Michala Pavlíčka. „Horká cesta” to – dla odmiany, przynajmniej na otwarcie – stonowany jazz-rock. Z czasem bowiem rozkręca się, na co wpływ ma również Jana Koubková, płynnie przechodząca w śpiewie od liryczności do zadziorności i na odwrót. Trwająca prawie sześć minut (tak długie utwory są na tej płycie rzadkością) „Nĕžná” raczy słuchacza onirycznym klimatem, wyczarowywanym przez wokalistkę, której tym razem Pavlíček akompaniuje na gitarze akustycznej. Z kolei zamykająca stronę A longplaya jazzowa ballada „Hejna rackú” to pierwsza z dwóch piosenek z tekstem (autorstwa Petra Macha). W zupełnie innym klimacie utrzymany jest, co sugeruje już zresztą sam tytuł, otwierający stronę B „Divoký piskoř”. To dostosowana przez Michala do wymogów fusion skoczna i radosna melodia ludowa, w której, jeśli słuch mnie nie myli, rozbrzmiewają dźwięki banjo (ale może jest to gitara, na której Pavlíček gra w nietypowy sposób). Tytuł kompozycji „Fankuj, fankuj, vykrúcaj” też mówi za siebie. Numer zaczyna się funkowo, choć bez popularnych w tamtym czasie wycieczek w stronę disco, ale z czasem coraz bardziej zmierza w stronę klasycznego jazz-rocka. „Vstup zakázán” to przede wszystkim duet wokalno-gitarowy. Bardzo klimatyczny, aczkolwiek gitarzyście zdarza się zagrać z większym nerwem. A im bliżej końca, tym bardziej robi się zadziornie, co znajduje również odzwierciedlenie w partii wokalnej Jany. „Rágoslava” (ponownie z tekstem Macha) to najdłuższa, ponad siedmiominutowa, kompozycja na płycie. Jej czas wynika nade wszystko z włączenia do niej długich popisów solowych: Pavlíčka na gitarze akustycznej, a Hrubeša na perkusji. Kiedy oba instrumenty zazębiają się, pojawia się wokaliza, co staje się sygnałem do podkręcenia tempa i mocnego zwieńczenia. „Blues pro Lud’ka Hulana” (autorstwa Koubkovej) to najkrótsze, ale bez wątpienia najbardziej osobiste dziełko wokalistki. „Dziełko” z tego powodu, że to króciutka, zaledwie niespełna pięćdziesięciosekundowa improwizacja wokalna. Poświęcona została liderowi Jazz Sanatorium, z którym przed laty współpracowała Jana. Był on cenionym kontrabasistą, kompozytorem i aranżerem jazzowym. Mając pięćdziesiąt lat, doznał nieszczęśliwego wypadku. Spadł ze schodów. Zamiast udać się do szpitala, zbagatelizował zdarzenie i, jak zwykle, położył się spać. Nie wiedział, że złamane żebro przebiło płuco, co w nocy doprowadziło do jego śmierci. „Blues…” to złożony mu hołd. 3 lutego 2024 Skład: Jana Koubková – śpiew, muzyka (1,10) Michal Pavlíček – gitara elektryczna, gitara akustyczna, śpiew (2), muzyka (2-9) Jiří Hrubeš – perkusja, instrumenty perkusyjne |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński
Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński
Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński
Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński
Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński
Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński
Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński
Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński
Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński
W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
— Sebastian Chosiński