Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Oglądając muzykę: Lipiec - Sierpień 2008

Esensja.pl
Esensja.pl
Doda, zespół z przyrodzeniem w nazwie i tytule piosenki oraz roznegliżowana Ukrainka i chłopaki, którzy chyba za bardzo zapatrzyli się w Bono. To chyba wystarczy, żeby zachęcić do lektury „Oglądając muzykę” w wakacje?

Jacek Sobczyński

Oglądając muzykę: Lipiec - Sierpień 2008

Doda, zespół z przyrodzeniem w nazwie i tytule piosenki oraz roznegliżowana Ukrainka i chłopaki, którzy chyba za bardzo zapatrzyli się w Bono. To chyba wystarczy, żeby zachęcić do lektury „Oglądając muzykę” w wakacje?
DICK4DICK – ANOTHER DICK
Obok Mitch and Mitch z całą pewnością najzabawniejsza koncertowo kapela w kraju. Kiedyś na scenie tarzali się w kefirze i wspinali na głośniki; na starość ich vis vitalis zelżała, przez co panowie z reguły ograniczają się do spontanicznych okrzyków w rodzaju „O, Adonisie!”. Sam klip został nakręcony animacją poklatkową, a każdy, kto wie, jak żmudna i czasochłonna to robota, nie może nie chylić czoła przed twórcami. Jeśli mierzi Cię nagość i rozpusta – nie idź na ich koncert i nie oglądaj ich klipu. Jeśli uważasz, że facet z pomalowanymi oczami to jednak nie jest to – nie idź na koncert, nie oglądaj klipu i trzymaj się z daleka od zespołu Hariasen. A cała reszta dobrze wie, co ma robić.
Ekstrakt: 70%
RUSŁANA – MOON OF DREAMS
Pani ongiś wygrała Eurowizję, więc nie ma bata – piosenka musi być straszna. Niemniej jednak żywię nienazwaną, dziką przyjemność z oglądania tego słabego wszak teledysku. Obrazek do „Moon of Dreams” to ogólna postmoderna – mamy i plemienne wygibasy, i scenerię wyglądającą jak połączenie „Podróży na Księżyc” Meliesa z fragmentami „Źródła” Aronofsky’ego, mamy w końcu apetyczną Rusłanę we wdzianku częściowo pożartym przez mole, jej partnera wyglądającego jak techniczny Burzum oraz kuriozalnego quasi-rapera wyglądającego i nawijającego niczym nakręcany plastikowy manekin. Z tej mieszanki nie ma prawa powstać nic ciekawego, co nie znaczy, że efekt nie jest interesujący. Ponadto klip Rusłany mimowolnie kojarzy mi się z absolutnie najśmieszniejszym teledyskiem ever – dziełem „Blashyrkh” ponoć znanej w metalowym świecie kapeli Immortal. Tak, dobrze myślicie – z całą pewnością WARTO poszukać tego wiekopomnego dzieła w odmętach Sieci.
Ekstrakt: 50%
COLDPLAY – VIOLET HILL
Szkoda gadać. Dobry zespół odkrył, że koncertowanie na stadionach przy kilkudziesięciotysięcznej widowni ma swoje niezaprzeczalne uroki, poszedł zatem w stronę nagrywania kawałków sprawdzających się wyłącznie w takich okolicznościach przyrody. W efekcie ich najnowszy album jest nudny, singiel „Violet Hill” jest nudny i – niespodzianka – teledysk do tego utworu nudny jest tym bardziej. Dobranoc.
Ekstrakt: 30%
DODA – NIE DAJ SIĘ
OSOBY: MATKA, OJCIEC, GABRYSIA, KRZYSIO, PŁYTA DODY
AKT I:
Typowe mieszkanie polskiej rodziny – blok, trzy schludnie urządzone pokoje. Kuchnia pomalowana na ożywczy żółty kolor, duży pokój zastawiony meblami z Ikei, sypialnia rodziców, w której naczelne miejsce zajmuje duże łóżko, wreszcie pokój dzieci – 12-letniej Gabrysi i 7-letniego Krzysia. Czwartek rano, cała rodzina zbiera się przy śniadaniu. Matka nasypuje dzieciom płatki i stawia przed każdym talerzem kubek z mlekiem, ojciec jedną ręką przytrzymuje kanapkę, drugą wiąże krawat – widać, że bardzo się spieszy. Piękny, wiosenny dzień, za otwartym oknem radośnie poćwierkują wróble. Z radia dobiega pierwsza zwrotka „Szczęście jest blisko” Piaska.
MATKA: Dzieci, szybciej, tato podwiezie was do szkoły. Krzysiu, jedz płateczki, to zdrowe. No, czemu nie chcesz pić mleka?
KRZYSIO (z obrzydzeniem): Mamo, kożuch!
MATKA: Pokaż (chwyta za kubek). No, zdarzyło się, trzeba pić szybko, to kożuch się nie zrobi, a i mleczko ciepłe będzie. Andrzej, uważaj, wsadzisz sobie rękaw do dżemu. Gabrysiu, słoneczko, skończyłaś?
GABRYSIA: Tak. Mamo, mam prośbę…
MATKA: Słucham, córeczko.
GABRYSIA: Potrzebowałabym trzydziestu złotych.
MATKA: To dużo pieniążków. A na co?
GABRYSIA: Przybory szkolne. Piórnik, kolorowe zeszyty… Nie lubię się uczyć matematyki w tym burym.
OJCIEC: Ależ Gabrysiu, ten zeszyt to pamiątka po pradziadku.
GABRYSIA: Koleżanki śmieją się z tego… tego kleksa na okładce.
OJCIEC (załamuje ręce i wznosi oczy ku niebu): Jak można śmiać się z oryginalnej pieczęci Generalnej Guberni na okładce?
MATKA: Ona ma rację, to już stary zeszyt. Sama nie rozumiem, jak dziecko może uczyć się z takiego starocia, czym jest silnia. Proszę, oto pieniążki.
GABRYSIA: Dziękuję, na pewno nie wydam wszystkiego. Tak tylko… na wszelki wypadek.
MATKA: Dobrze, dobrze, córeczko. A teraz pędem do szkoły. Gabrysiu, poucz się jeszcze w samochodzie na biologię. Krzysiu, pamiętaj, nie masz się czepiać tego biednego Alcesta z pierwszej ławki. Nie chcę znowu świecić oczyma na wywiadówce.
KRZYSIO: Ale on jest gruby i śmierdzi.
MATKA: Twojemu wujkowi nie przeszkodziło to w zostaniu posłem. No, dzieci, migiem!
AKT II:
Późne popołudnie. Cała rodzina kończy obiad. Na talerzu zupa ogórkowa, schabowy z ziemniakami i kompot. Ojciec już skończył i wyleguje się w pokoju z gazetą. Gabrysia ukradkiem przemyka do pokoju. Krzysio dłubie ze skupieniem w nosie.
MATKA: Gabrysiu!
GABRYSIA: Tak, mamo?
MATKA: Daj mi resztę z tych pieniążków, które dostałaś rano. Muszę iść po jabłka, a pan Jerzy na straganie nie przyjmuje karty.
GABRYSIA (z przestrachem): Pie-niążków?
MATKA: Tak, na przybory. Czemu tak się patrzysz, mowę ci odebrało?
GABRYSIA: Ale ja…
MATKA: Co?
GABRYSIA: Ale ja nie mam tych pieniążków.
MATKA: Jak to nie masz?
GABRYSIA: Nie mam, wydałam wszystko.
MATKA: Gabrielo! Spójrz mi prosto w oczy i powiedz prawdę! O ile wiem, drobne przybory nie kosztują trzydziestu złotych? Co stało się z pieniędzmi?
GABRYSIA (łykając łzy): Wydałam…
MATKA: Pokaż plecak!
GABRYSIA: Ale mamo…
MATKA: Pokaż plecak, powtarzam.
GABRYSIA (wyjmując plecak i szlochając): Och, mamo…
MATKA wysypuje zawartość plecaka na podłogę. Z bocznej kieszeni wypada drugie śniadanie i płyta „Diamond Bitch” Dody.
MATKA (przerażona): Gabrysiu!
GABRYSIA: Nie zdążyłam zjeść… Pani kazała podlewać kwiaty na korytarzu…
MATKA: Gabrysiu, co w Twoim plecaku robi ta szkodliwa płyta?
GABRYSIA: Ale to Doda.
MATKA: Przecież widzę, że nie Koncerty Brandenburskie! Jak możesz wydawać pieniądze na tak obrzydliwe i ohydne rzeczy? Jak ta kobieta wygląda na okładce? Jak najgorsza, najgorsza…
GABRYSIA (płacze): To moja idolka…
MATKA: Jeszcze tylko tego brakowało! Andrzej! Andrzej! Chodź tu czym prędzej!
OJCIEC (ściskając w dłoni gazetę): Idę, po co te krzyki, głowa mnie boli.
MATKA: Popatrz tylko, czego słucha twoje dziecko!
OJCIEC (nakłada okulary i spogląda na okładkę): Uhm, hum, hm. Hm, hm
MATKA: Andrzej, tylko tyle masz do powiedzenia?
OJCIEC: Krzysiu, to bardzo nieładnie. Bardzo, bardzo nieładnie.
KRZYSIO: To nie ja!
MATKA: To płyta Gabrysi! Powiedziała, że potrzebuje na piórnik!
OJCIEC: Gabrysiu, to bardzo nieładnie kłamać. Bardzo, bardzo nieładnie.
MATKA: Ubieraj się. W tej chwili idziemy do sklepu, w którym ci to sprzedano.
GABRYSIA: Mamo!
OJCIEC (pod nosem): A może ta płyta nie jest taka zła? Przyjrzyjmy się zawartości…
MATKA: Jak możesz wydawać nasze ciężko zarobione pieniądze na coś tak wulgarnego? I ten tytuł, z błędem. Przecież wszyscy wiedzą, że w kurort w Bułgarii nosi nazwę Złote Piaski, a nie Diamentowa Plaża! A potem jest ta nędzna trójczyna z plusem z angielskiego…
GABRYSIA: Proszę… Zostaw moją płytę. Proszę…
MATKA: Moje dziecko nie będzie oglądać gołej…
KRZYSIO (radośnie): Dupy!
MATKA: Krzysiu!
KRZYSIO (przepraszającym tonem): Eee, pupy!
GABRYSIA (głosem typu „tonący brzytwy się chwyta”): Pieniążki zgubiłam! To prezent od kolegi!
MATKA: Co takiego?
GABRYSIA: Od Kuby!
KRZYSIO (cichym głosem): Kupy, kupy, kupy z dupy
MATKA: Czy mam przez to rozumieć, że sprezentował Ci tę płytę? Skąd miał na to fundusze?
GABRYSIA: Ale…
MATKA: Czy oferowałaś mu coś w zamian?
GABRYSIA: Nie, ale…
MATKA (podniesionym głosem): Czy rozpoczęliście praktyki seksualne?
GABRYSIA: Mamo!
MATKA: Kim są jego rodzice?
KRZYSIO: Fiuty z pupy, kupy z dupy
MATKA: Jezus Maria, anieli święci, to przechodzi ludzkie pojęcie! Gabrielo! W tej chwili zaprowadzisz mnie do rodziców tego chłopaka!
GABRYSIA (szlochając): Mamo, nie! Zrobię z siebie pośmiewisko w całej szkole!
OJCIEC: A może ciążę da się jeszcze przerwać?
GABRYSIA: Tato, nie jestem… (urywa płaczem)
MATKA (otwiera drzwi): Wychodzimy! Krzysiu, idziesz z nami. Przeprosisz pana dozorcę za ten brzydki napis na ścianie.
KRZYSIO: Ale to Piotrek!
MATKA: Już, już! W tej chwili! (wychodzą)
Nagle w mieszkaniu robi się cicho, słychać tylko tumult na schodach. Na korytarzu zostaje skołowany ojciec. Nie wie, czy ma iść z rodziną, czy zostać w domu. Nagle jego wzrok pada na leżącą na szafce na buty płytę Dody. Sięga po nią i zakłada okulary – na nowo.
OJCIEC (oglądając okładkę): Ciekawe… Bardzo sympatyczna osoba, doprawdy. Niezwykle sympatyczna…
Ekstrakt: 10%
koniec
7 sierpnia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.

więcej »

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Od krautu do minimalistycznego ambientu
Sebastian Chosiński

6 V 2024

Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Subiektywna lista najlepszych teledysków 2008 roku
— Jacek Sobczyński

Wrzesień 2008
— Jacek Sobczyński

Maj – Czerwiec 2008
— Jacek Sobczyński

marzec-kwiecień 2008
— Jacek Sobczyński

Luty 2008
— Jacek Sobczyński

Styczeń 2008
— Jacek Sobczyński

Subiektywna lista najlepszych teledysków 2007 roku
— Jacek Sobczyński

Grudzień 2007
— Jacek Sobczyński

Listopad 2007
— Jacek Sobczyński

Tegoż autora

Podsumowanie muzyczne roku 2008 (3)
— Rafał Maćkowski, Jacek Sobczyński

Prezenty świąteczne: Prezentuj, broń!
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński, Mieszko B. Wandowicz

Zły i Niegłupi: Podróż sentymentalna
— Paweł Franczak, Jacek Sobczyński

Do nieba, do piekła
— Jacek Sobczyński

Między pasją a lansem - Off Festival 2008
— Jacek Sobczyński

ENH 08: Muzyka na Nowych Horyzontach
— Jacek Sobczyński

Zły i Niegłupi: Po bandzie jechać czas!
— Paweł Franczak, Jacek Sobczyński

50 najbardziej obciachowych momentów polskiego hip-hopu
— Jacek Sobczyński

40 najlepszych soundtracków wszech czasów
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Wojciech Gołąbowski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński, Konrad Wągrowski

Najgłupsze okładki płyt 2007
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.