Tu miejsce na labirynt…: Od Milesa Davisa do bossa novy [Jazz Q „Hvězdoň” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Siódma studyjna płyta Jazz Q, zatytułowana „Hvězdoň”, ukazała się w 1984 roku, trzy lata po nagraniu. Co było prawdopodobnie skutkiem zarówno problemów trawiących rynek fonograficzny w Czechosłowacji, jak i mniejszego niż w latach poprzednich zainteresowania słuchaczy produkcjami zespołu Martina Kratochvíla. W efekcie krążek ukazał się w czasie, gdy w rozgłośniach radiowych królowała już od dawna zupełnie inna muzyka.
Tu miejsce na labirynt…: Od Milesa Davisa do bossa novy [Jazz Q „Hvězdoň” - recenzja]Siódma studyjna płyta Jazz Q, zatytułowana „Hvězdoň”, ukazała się w 1984 roku, trzy lata po nagraniu. Co było prawdopodobnie skutkiem zarówno problemów trawiących rynek fonograficzny w Czechosłowacji, jak i mniejszego niż w latach poprzednich zainteresowania słuchaczy produkcjami zespołu Martina Kratochvíla. W efekcie krążek ukazał się w czasie, gdy w rozgłośniach radiowych królowała już od dawna zupełnie inna muzyka.
Jazz Q ‹Hvězdoň›Utwory | | CD1 | | 1) Trhanec | 4:37 | 2) Rozepře | 6:22 | 3) Procitání | 4:46 | 4) Silvestr na baštírně | 5:55 | 5) Peruť | 7:22 | 6) Pivo v prášku | 5:05 | 7) Hvězdoň | 2:13 | 8) Boží člověk | 5:13 |
W 1979 roku Martin Kratochvíl wyprowadził się z Pragi. Kupił potężny dom w niewielkiej, liczącej wówczas około dwóch tysięcy mieszkańców, położonej w środkowych Czechach miejscowości Mnichovice. Zamieszkał w nim ze swoją żoną Magdaleną, siostrą Michaela Kocába – niegdyś znanego kompozytora i piosenkarza, dzisiaj przede wszystkim działacza politycznego. W domu tym lider Jazz Q stworzył profesjonalne, prywatne studio nagraniowe, które nazwał Budíkov (od wzgórza, na którym wybudowano posiadłość). Materiał na siódmą studyjną płytę zespołu powstał – w czerwcu 1981 roku – właśnie tam. Następca albumów „ Coniunctio” (1970), „ Pozorovatelna” (1973), „ Symbiosis” (1974), „ Elegie” (1977), „ Zvěsti” (1979) oraz „ Hodokvas” (1980) otrzymał tytuł „Hvězdoň”, co na język polski można przetłumaczyć jako „Asteroida”. Oprócz Kratochvíla w sesji, nie licząc zaproszonych gości, wzięli udział jeszcze jego stary kompan, gitarzysta František Francl, oraz dwaj zupełnie nowi muzycy: basista Vítek (a właściwie Vítězslav) Musil oraz bębniarz Pavol Kozma. Niestety, płyta nie trafiła od razu do sklepów; Supraphon zwlekał z jej publikacją trzy lata. Nie trzeba chyba dodawać, że nie wpłynęło to pozytywnie ani na relacje w samym zespole, ani na odbiór jego najnowszej muzyki, która – zanim stała się powszechnie znana – zdążyła się już nieco zestarzeć. Mimo to album z perspektywy czasu wcale nie wypada najgorzej. W czym największa zasługa samego lidera, który zadbał nie tylko o wartościowe kompozycje, ale również o intrygujące aranżacje i więcej niż przyzwoitą jak na owe czasy produkcję. Gdyby porównać Jazz Q z początku i końca dekady lat 70. XX wieku, można by odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z dwoma różnymi – i to skrajnie odmiennymi stylistycznie – zespołami. Dopiero gdy wsłuchamy się w kolejno wydawane płyty, dostrzeżemy ewolucję, jaką przechodziła wyobraźnia muzyczna Martina Kratochvíla. W tym kontekście „Hvězdoň” nie powinien nikogo szczególnie zaskoczyć – jest bowiem naturalną konsekwencją tego, co pojawiło się na dwóch poprzednich krążkach formacji. Z jednej strony niesie więc ze sobą lekkość i przebojowość „ Zvěsti”, z drugiej – przypomina o jazz-rockowych korzeniach kapeli, do których powróciła już ona, zresztą bardzo udanie, na longplayu „ Hodokvas”. Na krążku umieszczono osiem instrumentalnych – nic nowego, prawda? – utworów (siedem skomponowanych przez lidera, jeden przez cały zespół), które w sumie trwają ponad czterdzieści jeden minut. Otwiera album kompozycja zatytułowana „Trhanec” – jedna z tych, które bez obaw o przesadę można określić mianem „lekkiej, łatwej i przyjemnej”. Przynajmniej do pewnego momentu. Przebojowy motyw przewodni, grany przez Kratochvíla na fortepianie elektrycznym, to znów na syntezatorze, opleciony zostaje bardzo gęstym rytmem i ciekawą partią gitary, które sprawiają, że pod cukierkową powierzchnią można odkryć kawałek solidnego jazz-rocka. Główny problem polegał jednak na tym, czy ci, którzy wychowali się na tak znakomitych płytach jak „ Pozorovatelna” i „ Symbiosis”, okażą cierpliwość i zechcą przebijać się w głąb. Nie można mieć za to wątpliwości, że utworem dużo bliższym stylistyce fusion jest drugi na liście, ponad sześciominutowy „Rozepře”. Wrażenie robi już piękny, nostalgiczny wstęp na instrumentach klawiszowych, z którego następnie „wykluwają” się frazy jazzowo-bluesowe i dwie następujące po sobie solówki – Františka Francla na gitarze i Kratochvíla na syntezatorze. Zespół wyraźnie rozpościera skrzydła, ocierając się tym samym o klasyczny rock progresywny rodem z poprzedniej dekady. Utrzymanemu w balladowym nastroju utworowi „Procitání” ton przez niemal cały czas nadaje z kolei trąbka, na której gościnnie gra wielki miłośnik Milesa Davisa – Michal Gera (wcześniej udzielał się już na płycie „ Elegie”). I taka też jest ta kompozycja – cała w duchu legendarnego trębacza amerykańskiego, co oczywiście odebrać należy jako komplement. Stronę A oryginalnego longplaya Supraphonu zamyka rozkołysany „Silvestr na baštírně”. Przebojowy charakter tego utrzymanego w konwencji latynoamerykańskiej kawałka podkreślają zwłaszcza perkusjonalia, za które odpowiada Jaroslav Raušer, oraz zwracająca się w stronę bossa novy solówka gitarowa Francla. Kratochvíl stara się nieco przełamać beztroski temperament utworu, dodając niepokojący, powtórzony parokrotnie motyw na syntezatorze. Mimo to całość jest zdecydowanie zbyt skoczna i lukrowana. Ale jeśli lider Jazz Q komponował „Silvestr na baštírně” z myślą o hucznych balach karnawałowych, trudno oczekiwać, by ten fragment płyty nie nadawał się do tańca. Po przełożeniu krążka na drugą stronę zostajemy poczęstowani najdłuższym w całym zestawie, ponad siedmiominutowym numerem „Peruť”. Dużo tu klasycznego jazz-rocka, opartego na dialogu dwóch wiodących instrumentów – syntezatorów i gitary. Francl ma wreszcie okazję, aby się wykazać, z biegiem czasu Kratochvíl ustępuje mu bowiem nieco – ale tylko nieco – pola. To jednak wystarczy, by zagrał on solówkę, która okazuje się jednym z najjaśniejszych fragmentów na całym albumie. Pod kompozycją „Pivo v prášku” podpisał się cały zespół. I nie bez powodu – ma ona najbardziej luźną konstrukcję; możliwe, że powstała głównie po to, aby na koncertach otwierać muzykom drzwi do improwizacji. Utwór tytułowy, jakby na przekór tradycji, jest najkrótszym. W rzeczywistości to miniatura, oparta na żartobliwej „rozmowie” prowadzonej przez Kratochvíla (fortepian elektryczny) z – uwaga! – zaproszonym do studia byłym basistą Jazz Q Přemyslem Fauknerem. Ostatniemu numerowi lider nadał patetyczny tytuł – „Boží člověk” (kto wie, czy nie chodziło tu o przeżywającego już wtedy poważne kłopoty zdrowotne eksmuzyka praskiej formacji Vladimíra Padrůnka). I do pewnego momentu rzeczywiście odpowiada on zawartości; po pewnym czasie jednak nastrojowe partie gitary akustycznej, basu (na powrót Vítek Musil) i fortepianu elektrycznego ustępują miejsca stylizowanemu na instrumenty dęte syntezatorowi, co trochę psuje nastrój. W końcówce zespół, na szczęście, wraca na właściwe, jazz-rockowe tory, co sprawia, że dotarłszy do końca albumu, słuchacz może czuć się usatysfakcjonowany. Po wydaniu krążka „Hvězdoň” Jazz Q wciąż istniało, koncertowało, nawet nagrywało nowe utwory w studiu Kratochvíla. Ale albo lider nie był zadowolony z tych kompozycji, albo żadna z wytwórni nie chciała zaryzykować i opublikować ich na płycie długogrającej. W każdym razie piosenki – tak, to nie błąd! właśnie piosenki – zrealizowane z kolejnymi wokalistami: Janą Koubkovą, Ondřejem Hejmą, Petrem Flynem i Lucie Bílą – na długie lata pozostawały w archiwach lidera grupy. Tylko trzy kawałki, zaśpiewane przez pierwszą z wymienionych, miały okazję, dzięki singlom wydanym w 1984 roku, trafić do wielbicieli zespołu. Pozostałe ujrzały światło dzienne dopiero po wielu latach na składankach „Album, které nikdy nevyšlo” (2001) bądź – dołączonych do ośmiopłytowego boksu „Martin Kratochvíl & Jazz Q” – „Bonusach” (2007). Skład:- Martin Kratochvíl – fortepian, fortepian elektryczny, syntezator, vocoder
- František Francl – gitara, gitara akustyczna, gitara dwunastostrunowa
- Vítek (Vítězslav) Musil – gitara basowa
- Pavol Kozma – perkusja
Gościnnie:- Michal Gera – trąbka (3)
- Jaroslav Raušer – instrumenty perkusyjne (4)
- Přemysl Faukner – gitara basowa (7)
|