Tu miejsce na labirynt…: Czeski fusion – niekończąca się opowieść [Energit „Energit” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W ciągu siedmiu lat istnienia wydali zaledwie dwie płyty długogrające. I nic dziwnego, skoro z powodu nacisków komunistycznych władz Czechosłowacji parokrotnie musieli zmieniać skład, gdy kolejni muzycy decydowali się na emigrację bądź popadali w depresję. Mimo to debiut płytowy grupy Energit po dziś dzień zachwyca bogactwem pomysłów i brzmienia. Ale to chyba oczywiste, skoro tworzyli ją instrumentaliści znani z zespołów Jazz Q Praha i Flamengo…
Tu miejsce na labirynt…: Czeski fusion – niekończąca się opowieść [Energit „Energit” - recenzja]W ciągu siedmiu lat istnienia wydali zaledwie dwie płyty długogrające. I nic dziwnego, skoro z powodu nacisków komunistycznych władz Czechosłowacji parokrotnie musieli zmieniać skład, gdy kolejni muzycy decydowali się na emigrację bądź popadali w depresję. Mimo to debiut płytowy grupy Energit po dziś dzień zachwyca bogactwem pomysłów i brzmienia. Ale to chyba oczywiste, skoro tworzyli ją instrumentaliści znani z zespołów Jazz Q Praha i Flamengo…
EnergitUtwory | | CD1 | | 1) Ráno [Part I] | 17:31 | 2) Paprsek ranního slunce | 4:58 | 3) Noční motýl | 7:48 | 4) Apoteóza | 2:55 | 5) Ráno [Part II] | 4:08 | 6) Soumrak | 5:50 | 7) Zelený satén | 6:21 | 8) Superstimulátor | 12:32 | 9) Ráno [Part II] / Noční motýl [live] | 6:55 | 10) Flying [live | 3:53 | 11) Ráno [Part I] [live] | 7:01 |
Jednym z motorów napędowych Energitu, przynajmniej w pierwszych miesiącach istnienia formacji, był perkusista Jaroslav „Erno” Šedivý – w Polsce muzyk praktycznie nieznany. Urodził się w Pradze dwa lata po zakończeniu drugiej wojny światowej. Jako osiemnastolatek trafił do prowadzonej przez wokalistę Ivana Hajniša kapeli Primitivové, która po dwóch latach działalności została przemianowana na The Primitives Group. Było to o tyle uzasadnione, że zespół posiadał w swoim repertuarze przede wszystkim utwory czołowych grup zachodnich (brytyjskich i amerykańskich) – The Doors, The Pretty Things, The Jimi Hendrix Experience, The Animals, The Velvet Underground oraz Franka Zappy i jego Mothers of Invention. Dobrze zapowiadającą się karierę przerwały dramatyczne wydarzenia polityczne. Po stłumieniu przez wojska Układu Warszawskiego (w tym, niestety, również polskie) Praskiej Wiosny w sierpniu 1968 roku na osoby podejrzewane o poglądy nieprawomyślne zaczęły spadać represje. W takiej sytuacji zagrożony aresztowaniem Hajniš zdecydował się na wyjazd do Szwecji, co położyło kres istnieniu formacji. Muzycy rozpierzchli się – część znalazła azyl pod skrzydłami legendarnego The Plastic People of the Universe (które przez niemal całą dekadę lat 70. XX wieku toczyć będzie boje z cenzurą i służbą bezpieczeństwa), Šedivý natomiast trafił do Flamengo. Spotkał tam między innymi wokalistę i gitarzystę Vladimíra Mišika (niegdyś w Modrym Efekcie, później na czele własnego Etc…) oraz wokalistę i klawiszowca Ivana Khunta (wcześniej udzielającego się w grupie Syrinx). Cała trójka wzięła udział w nagraniu jedynego długogrającego albumu Flamengo – „Kuře v hodinkách” (1972), który przez część krytyków nad Wełtawą uważany jest nawet za najlepszą płytę w dziejach rocka czeskiego. Po wydaniu krążka zespół przestał istnieć; czołowi muzycy nie pozostali jednak zbyt długo bezrobotni. Pod koniec 1972 roku Šedivý i Khunt zaczęli tworzyć nową formację. I musieli zabrać się do tego z dużym animuszem, skoro udało im się pozyskać do współpracy byłych członków Jazz Q Praha: gitarzystę Luboša Andršta oraz basistę Vladimíra Padrůnka (obaj zagrali na wyśmienitym longplayu „ Pozorovatelna”, a Padrůněk dodatkowo jeszcze na genialnym „ Symbiosis”). Niestety, ten wielce obiecujący pierwszy skład Energitu – bo taką przyjęto nazwę – utrzymał się jedynie przez kilka miesięcy. Prowadzona przez rząd Gustáva Husáka polityka tak zwanej „normalizacji”, która de facto oznaczała wycofanie się ze wszystkich reform zapoczątkowanych przez Praską Wiosnę i represje wobec myślących inaczej, spowodowała, że Khunt i Šedivý musieli – jeszcze w 1973 roku – opuścić ojczyznę. Ten drugi trafił do Stanów Zjednoczonych, gdzie okazjonalnie grywał z Jello Biafrą (z Dead Kennedys); Khunt wrócił do Czech w połowie lat 90. ubiegłego wieku, zmarł zaś na początku stycznia osiem lat temu. Od tego momentu zaczęły się nieustające zmiany personalne. Za Khunta do zespołu przyjęto Vladimíra Mišika, za Šedivego natomiast przyszedł najpierw Anatoli Kohout (wcześniej The Primitives Group, The Blues Company Ltd., później Katapult), potem niezwykle doświadczony Josef Vejvoda (SHQ Karela Velebnego, Co. Jazz System Jiříego Stivína), po nim Karel Jenčik, wreszcie (w 1977 roku) Jaromír Helešic (który także miał swój epizod w Jazz Q, vide płyta „ Zvěsti”). Gdy po roku Mišik zdecydował się stanąć na czele własnej formacji Etc…, Andršt – w tej chwili już niekwestionowany lider Energitu – postanowił pójść drogą wytyczoną kiedyś przez Martína Kratochvíla i grać muzykę całkowicie instrumentalną. Zamiast nowego wokalisty, przyjął więc teraz kolejnych instrumentalistów: basistę Jana Vytrhlíka (na miejsce Padrůnka, którego Mišik pociągnął za sobą do Etc…), klawiszowca Emila Viklickego oraz saksofonistę Rudolfa Ticháčka. W tym składzie, ale z trzema różnymi perkusistami (Kohoutem, Vejvodą i Jenčikiem), powstały nagrania, które Supraphon w 1975 roku wydał na debiutanckim albumie zatytułowanym po prostu „Energit”. I chociaż różnice w stylu gry na bębnach są wyraźnie słyszalne (zwłaszcza w numerach zarejestrowanych z wierniejszym jazzowej klasyce Vejvodą), całość robi bardzo spójne wrażenie i znakomicie broni się po dziś dzień. Na oryginalnym wydaniu winylowym płyty znalazło się pięć kompozycji. Całą stronę A wypełniła ponad siedemnastominutowa suita „Ráno (Part I)”. To jeden z najznakomitszych utworów nagranych w Czechosłowacji w latach 70. ubiegłego wieku! Pojawiający się w pierwszym fragmencie saksofon sopranowy Rudolfa Ticháčka bezpośrednio nawiązuje do partii solowych Milesa Davisa z płyty „Bitches Brew” (1970), która już wtedy cieszyła się w światku jazzrockowym statusem kultowej. Można też jednak bez większych problemów dostrzec nawiązania do wczesnego Weather Report (co absolutnie dziwić nie powinno, skoro kapelę tę powołali do życia Wayne Shorter i Joe Zawinul, czyli podstawowi współpracownicy Davisa) oraz Jazz Q Praha. Dużą rolę ma tu do odegrania perkusjonalista Jiří Tomek, który wzorem Airta Moreiry zarówno zagęszcza rytm i wzmacnia dynamikę, jak i wprowadza słuchacza w hipnotyczny trans. W części drugiej do głosu dochodzi fortepian elektryczny (kłania się Emil Viklický), który po trzech minutach ustępuje pola gitarze (tym samym Luboš Andršt po raz pierwszy, ale nie ostatni, ma sposobność udowodnić swój kunszt). I to właśnie te fragmenty – z wyeksponowaną gitarą i klawiszami w tle – robią największe wrażenie, obu muzykom udaje się bowiem wyczarować prawdziwie zachwycające melodie. W finale wszystko natomiast wraca do punktu wyjścia, gdy Ticháček udanie puentuje całość swoim saksofonem. Stronę B otwiera utwór zatytułowany „Paprsek ranního slunce”. Dziwny to kawałek: z jednej strony oferujący – we wstępie i na zakończenie – lekką, łatwą i przyjemną melodyjkę na fortepianie, w środku natomiast raczący słuchaczy niepokojącymi brzmieniami gitary i niemal hardrockową perkusją (za którą tym razem zasiadł mający inklinacje do znacznie ostrzejszej gry Karel Jenčik). Liczący sobie prawie osiem minut „Noční motýl” to kolejne zaskoczenie – jest to bowiem urokliwa, nastrojowa ballada, która mimo że z biegiem czasu nabiera dynamiki, nie traci przy tym ani trochę na pełnym zadumy i melancholii klimacie. Pulsująca sekcja rytmiczna (Jan Vytrhlík – Anatoli Kohout) stwarza idealny wręcz podkład pod solówkę na fortepianie elektrycznym, który przy okazji prowadzi dialog z nieśmiało przebijającym się z dalszego planu syntezatorem Mooga. Ostatni z instrumentów ma za to swoje „pięć minut” w następnym utworze, któremu muzycy nadali tytuł „Apoteóza”. I choć jest on najkrótszy na całym krążku, w niczym nie ustępuje pozostałym. Można jedynie żałować, że Energit nie zdecydował się rozwinąć obecnych w nim pomysłów; byłoby to o tyle ciekawe, że zespół zbliżył się w nim do estetyki rocka elektronicznego. Album wieńczy „Ráno (Part II)” (znowu z Vejvodą za bębnami), które jest de facto czterominutową improwizacją z wyeksponowanymi głównymi instrumentami solowymi – fortepianem, gitarą i saksofonem. Debiutancki longplay Energitu idealnie wpisał się w ówczesną modę na jazz-rock. W Czechosłowacji muzyka ta cieszyła się zresztą szczególną popularnością, o czym świadczą sukcesy wspomnianych już wcześniej parokrotnie Jazz Q Praha i Flamengo, ale również grup Modrý Efekt, Fermáta, Mahagon, Bohemia czy Słowaka Deža Ursinego. Jednak nawet na tle ich dokonań „Energit” prezentuje się nadzwyczajnie, w czym przede wszystkim zasługa fenomenalnych, obdarzonych ogromną wyobraźnią muzyczną instrumentalistów (vide Andršt, Viklický, Ticháček). Przed pięcioma laty – dzięki pomocy finansowej Ministerstwa Kultury Republiki Czeskiej – firma Indies Happy Trails wydała kompaktową reedycję tego krążka. Umieszczono na niej dodatkowo utwory rozproszone i nagrania koncertowe pochodzące z wczesnego okresu działalności grupy (to jest z lat 1975-1976). Pierwszymi bonusami są dwa numery nagrane w czerwcu 1976 roku z myślą o serii płytowej Pantonu „Mini Jazz Klub” (EP-ka Energitu miała numer sześć). Na stronie A umieszczono kompozycję zatytułowaną „Soumrak”, na stronie B – „Zelený satén”. Różni je wiele: pierwsza ma zdecydowanie bardziej jazzowy charakter, brzmienie jest delikatne, stonowane, można by rzec – pościelowe; druga, o czysto rockowej dynamice, niesie ze sobą mroczny, niepokojący nastrój. Prawdziwą perełką jest także trwający dwanaście i pół minuty „Superstimulátor”, nagrany przez Luboša Andršta i kolegów specjalnie z myślą o składance „Jazzrocková dílna 2” (1977), którą dopełniły jeszcze premierowe kawałki Jazz Q (trzy) i kierowanego przez trębacza Michala Gerę Impulsu (dwa). „Superstimulátor” to fusion najwyższej próby, któremu ton nadają niezwykle gęsta partia bębnów, rockowa gitara i klimatyczne, choć wycofane na drugi plan, klawisze. Koncertowe bonusy – wyciągnięte z prywatnego archiwum Andršta – to cztery numery: połączone w jedno „Ráno (Part II)” i „Noční motýl” oraz „Flying” i „Ráno (Part I)”. Co dziwić nie powinno, w wersjach live brzmią one ostrzej i surowiej, w niektórych momentach wręcz hardrockowo; także dlatego, że z jakiegoś powodu nagrane zostały bez Ticháčka. W 1977 roku w składzie Energit nastąpiły kolejne zmiany: odeszli Viklický i Jenčik, dołączyli natomiast klawiszowiec Milan Svoboda oraz perkusista Jaromír Helešic; w tym zestawieniu grupa nagrała swój drugi i zarazem ostatni album – „Piknik” (1978). A co stało się z muzykami, którzy rozstali się z kapelą? Emil Viklický – śladem Martína Kratochvíla – wyruszył za Ocean na roczne studia w bostońskim Berklee College of Music; po powrocie zajął się karierą solową. Do dzisiaj nagrał w różnych konstelacjach ponad trzydzieści płyt z muzyką jazzową (między innymi z kontrabasistą Františkiem Uhlířem, wokalistką Ivą Bittovą oraz amerykańskim gitarzystą Billem Frisellem); skomponował także trzy opery. Karel Jenčik z kolei po latach odnalazł się w zespołach metalowych – Arakain (singiel „Excalibur” z 1988 roku) oraz Assesor (płyta „Invaze” nagrana dwa lata później); Vejvoda natomiast pozostał wierny jazzowi, towarzysząc na scenie i w studiu takim wykonawcom jak Emil Viklický (kolega z Energitu), Jiří Stivín, Jazz Cellula Ladislava Déčiego, a przede wszystkim Orkiestrze Jazzowej Radia Czechosłowackiego. Skład:- Luboš Andršt – gitara elektryczna
- Jan Vytrhlík – gitara basowa
- Emil Viklický – fortepian elektryczny, syntezator Mooga
- Rudolf Ticháček – saksofon sopranowy
- Josef Vejvoda – perkusja (1,5)
- Karel Jenčik – perkusja (2,6,7,8)
- Anatoli Kohout – perkusja (3,4)
|