Tu miejsce na labirynt…: Rogaci i z kopytami [Tusmørke „Hestehoven” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Norweski kwartet Tusmørke to, podobnie jak szwedzka Agusa, gwarant progresywno-folkowej jakości. Dlatego na ich kolejne płyty – zwłaszcza te tworzone dla dorosłego słuchacza – czekam zawsze z wielką niecierpliwością. A że, jak dotąd, bracia Benedikt i Kristoffer Momrakowie nie zawiedli, byłem w stu procentach pewien, że i najnowszy album „Hestehoven” okaże się strzałem w dziesiątkę.
Tu miejsce na labirynt…: Rogaci i z kopytami [Tusmørke „Hestehoven” - recenzja]Norweski kwartet Tusmørke to, podobnie jak szwedzka Agusa, gwarant progresywno-folkowej jakości. Dlatego na ich kolejne płyty – zwłaszcza te tworzone dla dorosłego słuchacza – czekam zawsze z wielką niecierpliwością. A że, jak dotąd, bracia Benedikt i Kristoffer Momrakowie nie zawiedli, byłem w stu procentach pewien, że i najnowszy album „Hestehoven” okaże się strzałem w dziesiątkę.
Tusmørke ‹Hestehoven›Utwory | | Winyl1 | | 1) Cycle of the Gylfaginning | 04:08 | 2) Hestehoven | 06:26 | 3) Den behornede guden | 07:50 | 4) Åndemaneren | 03:25 | 5) Jeg klumser deg | 05:46 | 6) Kyprianos | 05:13 | 7) The Wicked Ways of Witches and Wizards | 07:31 |
Od kilku lat kariera norweskiej formacji Tusmørke biegnie dwutorowo. Z jednej strony zespół publikuje kolejne regularne albumy – nazwijmy je: dla dorosłych („Underjordisk Tusmørke”, 2012; „Riset bak speilet”, 2014; „ Ført bak lyset”, 2016; „ Hinsides”, 2017; „ Fjernsyn i farver”, 2018; „ Nordisk Krim”, 2021); z drugiej – krążki, na których umieszcza stworzoną przez siebie muzykę do dziecięcych musicali („Bydyra”, 2017; „Leker for barn, ritualer for voksne”, 2019; „Intetnett”, 2022). Teraz przyszła kolej na płytę zaliczającą się do pierwszej grupy. To wydany przed kilkoma dniami przez bergeńską wytwórnię Karisma Records longplay (na razie dostępny na nośniku fizycznym jedynie w wersji winylowej) „Hestehoven”, co na polski możemy przetłumaczyć jako „Końskie kopyto”. Biorąc pod uwagę to, o czym wspomniałem w powyższym akapicie, nie należy jednak posądzać kierujących zespołem z Oslo braci Momraków – Benedikta i Kristoffera – o rozdwojenie jaźni, ponieważ zarówno ich twórczość przeznaczona dla starszych, jak i młodszych słuchaczy ma bardzo istotny wspólny mianownik: w obu przypadkach są to utwory progresywne inspirowane baśniowym skandynawskim folklorem (także w warstwie tekstowej). Różnica jest co najwyżej taka, że piosenki dla dzieci są mniej skomplikowane aranżacyjnie, mają prostsze i jeszcze bardziej zapadające w pamięć melodie. „Hestehoven” zespół nagrał, nie licząc sześciorga zaproszonych gości, w składzie czteroosobowym: poza śpiewającym multiinstrumentalistą Benediktem (od lat posługującym się pseudonimem Benediktator) oraz wspomagającym go wokalnie flecistą Kristofferem (czyli Krizlą), usłyszeć możemy jeszcze klawiszowca Ivara Haugaløkkena Stangeby’ego (który wybrał sobie najbardziej rozbudowaną „ksywkę” – Haugebonden Gode Gullstein) oraz perkusistę Martina Nordruma Kneppena (to jest HlewagastiRa). Spośród kilkorga gości tym, który udzielał się najhojniej, był – grający w kilku utworach na organach elektrycznych, syntezatorze oraz mellotronie – Håkon Oftung, czyli Dauinghorn z zaprzyjaźnionego z Tusmørke i stylistycznie pokrewnego zespołu Jordsjø (patrz: „ Nattfiolen”, 2019; „ Pastoralia”, 2021; „ Jord Session”, 2022). Warto jednak podkreślić, że album „Hestehoven” nie powstał w czasie jednej czy choćby dwóch sesji nagraniowych; trafiły na niego kompozycje Momraków (pięć Benedikta i dwie Kristoffera) zarejestrowane w dwóch różnych studiach – Taakeheimen Lydrike i Det Ytre Rommet w Oslo – w ciągu… sześciu lat, pomiędzy 2016 a 2022 rokiem. W żaden sposób nie wpłynęło to na jakość dzieła, które tradycyjnie najbardziej powinno przypaść do gustu wielbicielom prog-folka z lat 70. ubiegłego wieku (zwłaszcza spod znaku Jethro Tull i Gryphon, Ougenweide i Kebnekajse), choć na pewno usatysfakcjonowani będą też ci, którzy z wypiekami na twarzy słuchają współczesnej Agusy (vide „ Prima Materia”, 2023). Poprzednia studyjna produkcja kwartetu z Oslo, czyli wysoko przeze mnie oceniony „ Nordisk Krim”, był wydawnictwem dwupłytowym, trwającym ponad osiemdziesiąt minut. Tym razem otrzymujemy połowę tego, ale emocji płynącej z muzyki wcale nie jest z tego powodu mniej. Słychać to już wyraźnie od pierwszych taktów otwierającego krążek „Cycle of the Gylfaginning”: szybkie tempo, wpadająca w ucho melodia, brzmieniowe i aranżacyjne bogactwo, do tego nastrojowy, ale idealnie wpisujący się w skoczny rytm flet Kristoffera – wszystko to sprawia, że zespół z miejsca kupuje sobie słuchacza. Nie starając się przy tym wcale budować napięcia, lecz od pierwszej sekundy serwując to, co ma najlepszego w karcie dań. A to jeszcze nie wszystko: do tego dochodzi eteryczna żeńska wokaliza Annette Stav Johanssen oraz orientalna partia bağlamy (inaczej sazu), bliskowschodniego instrumentu strunowego, na którym zagrał Benedikt (robił to już zresztą także na wcześniejszych albumach Tusmørke). Składając to w jedno, łatwiej sobie wyobrazić z czym mamy do czynienia! Tytułowy „Hestehoven” utrzymany jest w wolniejszym tempie, ale nic przez to nie traci na melodyjności. Uwagę od pierwszych sekund przykuwa naprzemienny dialog wokalisty z flecistą, który z czasem przeistacza się w natchnioną męską wokalizę wspomaganą świdrującymi uszy syntezatorami (całkiem możliwe, że akurat za ten fragment odpowiadał Håkon Oftung). W drugiej części zespół podkręca tempo, a przy okazji w swoją progresywno-folkową opowieść wplata cytaty z różnych światowych przebojów (między innymi rozbrzmiewa… „Lambada”, która została tak sprytnie zaimplementowana, że w niczym nie odbiega od całości). Najmocniejszym fragmentem tej minisuity jest jednak mniej więcej półtoraminutowa partia zagrana na organach elektrycznych, które z każdą sekundą nabierają mocy, prowadząc do przesilenia; po nim natomiast norweski kwartet zatacza koło i wraca do progfolkowego punktu wyjścia. Skoro w „Hestehoven” Skandynawowie pozwolili publice nieco odetchnąć, to w „Den behornede guden” należy ponownie podnieść jej ciśnienie. Zobowiązuje zresztą do tego tematyka utworu; wszak ten norweski tytuł skrywa… rogatego boga (cokolwiek lub ktokolwiek kryje się pod tym pojęciem, musi wzbudzać respekt). Nie spodziewajcie się jednak żadnych blackmetalowo-satanistycznych konotacji. Wręcz przeciwnie! Dużo tu optymizmu, powłóczystych dźwięków fletu i klarnetu (gościnnie zagrał na nim Andreas Hoem Røysum) oraz dialogującej sobie z organami liry korbowej (za tę partię odpowiadał z kolei niejaki Draumimard). A jeżeli do tego dorzucimy jeszcze stylizowany na dziecięcy śpiew Benekikta, wszystkie obawy ostatecznie pryskają. W zupełnie innym klimacie utrzymany jest za to najkrótszy w całym zestawie „Åndemaneren”, który brzmi jak pieśń bojowa. To jeden z tych numerów, w których progres przeważa zdecydowanie nad folkiem (mimo wykorzystania fletu); swoje robi bowiem intensywnie rockowa sekcja rytmiczna. W „Jeg klumser deg” proporcje zostają odwrócone: zdecydowanie więcej tu skoczno-rytmicznego folku, do czego przyczyniają się również skrzypce etatowej gościni Tusmørke – Åsy Ree. Dla odmiany w „Kyprianos” w dużej mierze za sprawą wielu nałożonych na siebie ścieżek syntezatorów i innych klawiszy kwartet zapędza się w okolice rockowo-folkowej psychodelii, by z czasem przydać tej kompozycji elementów zaczerpniętych rodem z soundtracku do filmu grozy. Kiedy przeczytałem anglojęzyczny tytuł ostatniego z utworów, czyli „The Wicked Ways of Witches and Wizards”, z miejsca pamięć przywołała dokonania brytyjskich neopogańskich „gotów” z tria Inkubus Sukkubus. Tekstowo nawiązań do formacji z Wysp rzeczywiście jest sporo, ale muzycznie to jednak inna bajka, aczkolwiek w formę charakterystyczną dla lat 70. wprzęgnięto dużo niepokojących dźwięków klawiszy oraz bliską stylistyce horroru melorecytację. To naprawdę zaskakująco mocna końcówka płyty, która w sumie zaczęła się tak niewinnie.  Skład: Benediktator (Benedikt Momrak) – śpiew, gitara basowa, gitara elektryczna, gitara akustyczna, bağlama (saz), syntezatory, mellotron, fortepian elektryczny, dzwonki, talerze perkusyjne, instrumenty perkusyjne, efekty elektroniczne, oklaski, muzyka (1-3,5,7) Krizla (Kristoffer Momrak) – flet, śpiew, instrumenty perkusyjne Haugebonden Gode Gullstein (Ivar Haugaløkken Stangeby) – organy elektryczne, fortepian elektryczny, syntezatory, mellotron (4,6,7), oklaski (7) HlewagastiR (Martin Nordrum Kneppen) – perkusja
gościnnie: Dauinghorn av Jordsjø (Håkon Oftung) – organy elektryczne (1-3), efekty elektroniczne (1-3), syntezator (2), mellotron (2), chórek (6) Annette Stav Johanssen – wokaliza (1) Andreas Hoem Røysum – klarnet (2,3) Draumimard – lira korbowa (3) Åsa Ree – skrzypce (5) Skrubben – gitara elektryczna (7), chórek (7)
|