Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

James Cameron
‹Obcy – decydujące starcie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułObcy – decydujące starcie
Tytuł oryginalnyAliens
ReżyseriaJames Cameron
ZdjęciaAdrian Biddle
Scenariusz
ObsadaSigourney Weaver, Carrie Henn, Michael Biehn, Paul Reiser, Lance Henriksen, Bill Paxton, Jenette Goldstein, William Hope, Al Matthews
MuzykaJames Horner
Rok produkcji1986
Kraj produkcjiUSA, Wielka Brytania
CyklObcy
Czas trwania137 min
Gatunekakcja, groza / horror, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

„Obcy – decydujące starcie”, czyli sequel doskonały

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Tym razem nie jesteśmy tak zgodni jak przy „jedynce”, ale zachwyty przeważają. Jeśli chcecie się dowiedzieć, dlaczego sequel nie gorszy jest tym razem od pierwowzoru i co „Obcy – decydujące starcie” ma wspólnego z Pawłem z Tarsu, przeczytajcie naszą kolejną dyskusję!

Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

„Obcy – decydujące starcie”, czyli sequel doskonały

Tym razem nie jesteśmy tak zgodni jak przy „jedynce”, ale zachwyty przeważają. Jeśli chcecie się dowiedzieć, dlaczego sequel nie gorszy jest tym razem od pierwowzoru i co „Obcy – decydujące starcie” ma wspólnego z Pawłem z Tarsu, przeczytajcie naszą kolejną dyskusję!

James Cameron
‹Obcy – decydujące starcie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułObcy – decydujące starcie
Tytuł oryginalnyAliens
ReżyseriaJames Cameron
ZdjęciaAdrian Biddle
Scenariusz
ObsadaSigourney Weaver, Carrie Henn, Michael Biehn, Paul Reiser, Lance Henriksen, Bill Paxton, Jenette Goldstein, William Hope, Al Matthews
MuzykaJames Horner
Rok produkcji1986
Kraj produkcjiUSA, Wielka Brytania
CyklObcy
Czas trwania137 min
Gatunekakcja, groza / horror, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Ręce w górę, kto uważa, że „Obcy dwójka” jest lepszy od „jedynki"! Oczywiście, na ile można porównywać horror z kinem wojennym, bo tak bardzo różne były konwencje obu kolejnych części. Co nie zmienia faktu, że przez wiele wiele lat „Aliens” byli dla mnie jednym z najbardziej fascynujących doświadczeń filmowych, twórczą kontynuacją wizjonerskiego horroru i jednocześnie jedną z najciekawszych wizji armii przyszłości.
Jakub Gałka: Ja! Ja! Dla mnie! Jak już zdradziłem przy okazji dyskusji o „jedynce”, sequel Camerona zapamiętałem lepiej i – być może, bo bardzo dawno temu to było – oglądałem nawet jako pierwszy. A że był lepszy, to przecież oczywiste: olbrzymia Królowa, Ripley w egzoszkielecie i całe zastępy space marines z big-madafakin-super-spluwami poruszające się futurystycznymi czołgami, a do tego ruszające się ściany pokryte potworami, wybuch nuklearny i wysysająca ludzi próżnia. Hell yeah!
Alicja Kuciel A tam, od razu lepszy czy najlepszy?! Inny po prostu, ale równie dobry co jedynka. Mocne kino akcji, fajne wojskowe klimaty, odpowiednio paskudne Obce i jazda bez trzymanki plus cudowne kobiece postacie. Zdecydowanie Hell yeah! Ale refleksji niewiele.
Jakub Gałka: Ha, bo i nie o refleksję tu chodziło, a o akcję i klimat. Bo przecież „Aliens” to tyleż rozwałka i kino wojenne, co znakomity thriller trzymający na krawędzi fotela – pojawienie się Królowej na statku, ucieczka do windy, Bishop pełznący niemożliwie wąską rurą, marines orientujący się, że detektory wskazują na obcych będących już WEWNĄTRZ pomieszczenia… te sceny to majstersztyk. A z tą „lepszością” to Konrad oczywiście podpuszcza, „Obcy” są różni od „Obcego” i bardzo dobrze! Uwielbiam dychotomię tych filmów, podobnie jak tę w dwóch pierwszych „Terminatorach” (a propos pytanie mi się nasunęło: „Obcym” bliżej do pierwszych przygód Sary Connor, np: ze względu na klimat osaczenia, czy raczej, choćby z powodu „familijnych” wstawek Newt-Connor, do sequela?).
Alicja Kuciel Ha! Czyli to, że uparcie nasuwa mi się na myśl cytat z Terminatora „I’ll be back”, kiedy myślę o Obcych to nie tylko ja tak mam?
Mateusz Kowalski Nie tylko. Dla mnie zresztą od początku było oczywiste, że „Aliens” to zupełnie inna liga, choć, nie ukrywam, trudno mi się ustosunkować do tego filmu. Miejscami miałem wrażenie, że ktoś się uparł na pomysł: „więcej”, „dalej”, „lepiej”, ale wyszło z tym różnie. Najbardziej mnie dobija fakt, że Ripley to już nie ta sama Ripley (choć i tak jest lepiej, niż w kolejnej części, gdzie Ripley jest bardziej badassmadafaka niż całe zastępy Obcych). Z drugiej strony: niektóre sceny były wyśmienite. Ale, szczerze: czy ktoś z was nie ma wrażenia, że ten film to bardziej konsekwencja niż krok dalej w rozwoju uniwersum? Bo, szczerze, Królowa? Banda marines i najemników? Jakoś dla mnie jest to mielenie po raz kolejny tego samego, tylko na większą skalę.
Sebastian Chosiński Trudno nie zgodzić się z Mateuszem. Wychodzi na to, że jestem jednym z nielicznych, a może i jedynym biorącym udział w tej dyskusji, który staje murem za filmem Scotta, a nie Camerona. Może to wynikać z kilku powodów. Pierwszego „Obcego” widziałem po raz pierwszy w kinie, na dużym ekranie (choć to i tak był mały ekran w porównaniu z tymi, jakie dzisiaj można spotkać w multipleksach) i zrobił na mnie kolosalne wrażenie, natomiast z „dwójką” zaznajomiłem się w epoce pirackich kaset VHS, później widziałem go jeszcze w telewizji i… I co? I żadnego szczególnego wrażenia na mnie nie zrobił. Ot, typowe kino akcji, tyle że przeniesione w przyszłość i gdzieś w kosmos. Amerykanie robią setki takich filmów. A że ten lepszy jest od innych od strony technicznej, że wyznaczył jakieś tam trendy w efektach specjalnych – marna to dla mnie pociecha. Gotycki klimat grozy został przyćmiony głośnymi strzelaninami i wybuchami. Nie, dziękuję. Nie moja bajka.
Jakub Gałka: Absolutnie się nie zgadzam. Wrócę jeszcze do wartości „Obcych” jako filmu i pytania Konrada – przypominam, że sequel zdobył więcej znaczących nagród niż oryginał! Przegrał tylko w BAFTAch, a zarządził w Oscarach (2 nagrody z 7 nominacji, wobec 1 statuetki z dwóch nominacji „Obcego”) i w Saturnach (aż 8 nagród z 11 nominacji, wobec 3 z 7 dla filmu Scotta).
Mateusz Kowalski: O, przepraszam. Ile razy mieliśmy problemy z nominacjami do czegokolwiek? Niektóre nagrody wyglądały jak kpina z wszelkiej logiki – choć i tak nie przebiły nigdy poziomu Nobla. Niemniej – fakt, obraz wyróżniono i nagrodzono wiele razy. To jednak mnie nie przekonuje – ja jestem prosty człowiek i oczekiwałem czegoś więcej. Były rozczarowania, w tym właśnie wspomniana Ripley i jej średnio logiczne wyskoki, jak choćby nagły przypływ uczuć w stronę Newt (w ogóle imię roku dla tej małej, ale już cicho-sza).
Jakub Gałka: Narzekasz na postać Ripley, ale to dopiero przy sequelu zaczęto dostrzegać Sigourney Weaver, która zgarnęła Saturna i nominacje do Oscara i BAFTA. Dla mnie Ripley to idealny przykład rozsądnej ewolucji postaci, która przeżyła swoje, okrzepła i nabrała odwagi. Ripley poradziła sobie z pierwszym ksenomorfem, miała wystarczająco dużo czasu żeby dojść do wniosku, że najgorsi to i tak są ludzie, więc przestała się tak bać jak w pierwszym filmie (świetnie pokazana ucieczka i próba wyłączenia autodestrukcji). Zresztą zaczęła też mieć coraz mniej do stracenia. Choć oczywiście można dyskutować czy nagłe uczucia macierzyńskie do nieznajomej dziewczynki – wbrew instynktowi przetrwania – są wiarygodne.
Konrad Wągrowski Są, bo przecież film jasno mówi (choć chyba tylko w wersji reżyserskiej), skąd u Ripley mogły się wziąć uczucia macierzyńskie.
Grzegorz Fortuna Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to właśnie ta postać najdokładniej odzwierciedla geniusz „Aliens”. W kinie akcji dzieci służą zwykle za pozbawione charakteru artefakty, które trzeba uratować i odstawić bezpiecznie do domu. Tymczasem Newt to bohaterka z krwi i kości – nie ma złudzeń, jest silna i diabelnie bystra jak na swój wiek, a w finale wskazuje bohaterom drogę ucieczki, ratując ich z patowej sytuacji. Uwielbiam scenę, w której z pełną powagą tłumaczy Ripley, że owszem, jej lalka nie ma koszmarów sennych, ale tylko dlatego, iż jest kawałkiem plastiku. Rewelacyjnie napisana postać.
Jakub Gałka: OK, może rzeczywiście jest lepsza niż większość postaci dziecięcych w kinie akcji, ale bez przesady… Anyway, abstrahując od tego, że film jest świetny jako film i wracając do wątpliwości Mateusza, to przecież „Aliens” idą co najmniej kilka kroków dalej w rozwoju uniwersum! Mamy pokazany cykl rozwojowy obcych z Królową i składaniem jaj – dziś to wydaje się oczywiste, ale w pierwszym filmie tego nie mamy i do końca nie wiemy, co chciał Scott pokazać, gdyby miał kasę (planował przecież umieszczenie jaj nie w statku, a w piramidzie pełnej hieroglifów pokazujących życie ksenomorfów). W sequelu pada słynna nazwa LV-426 jako określenie miejsca, gdzie znaleziono statek Space Jockeya i jaja obcych. To sequel zmienił nawę korporacji z „Weylan-Yutani” na kultowe „Weyland-Yutani” i używał jej wprost, gdzie w oryginale można było zobaczyć tylko logo gdzieś w tle, nazwa nie padała nigdy z ust bohaterów. To druga część wprowadziła ludzi jako żywicieli, pokazując ich w kokonach (Scott też chciał, ale nie zdecydował się w wersji kinowej), a tym samym implikując jeszcze większe zagrożenie ze strony obcych – to już nie jeden napotkany przypadkiem potwór, ale możliwość samoreplikującej się morderczej plagi (co wykorzystano w części czwartej). To mało? Zwłaszcza, że każdy z tych pomysłów został przyjęty do kanonu, wykorzystywany przez kolejnych filmowców, twórców książek i komiksów, chyba niczego nie odrzucono.
Piotr „Pi” Gołębiewski: Mam sentyment do „Decydującego starcia”, bo ledwie młodzieńcem będąc, siedziałem po nocy, by obejrzeć go na RTL, oczywiście nie znając niemieckiego, ale kiedyś takie drobiazgi nie przeszkadzały. A odpowiadając, na pytanie, czy jest on lepszy od „jedynki”, powiem: nie. Czy gorszy? Też nie. To spojrzenie na uniwersum obcego z zupełnie innej perspektywy i nie mniej ciekawej. Zgadzam się z Jakubem, że Cameron twórczo rozbudował świat, ale też umieścił w nim bohaterów, którym dopingujemy. Oczywiście, poza Ripley, nie są przesadnie rozbudowani, ale na tyle, że trzymamy za nich kciuki: dupek Gorman, luzacki Hudson, mężny Hicks i bojowa Vasquez. I jedynym, o co można się przyczepić, to, że za mało było Wierzbowsky’ego.
Konrad Wągrowski Zgadzam się z Kubą – „Aliens” bardzo kreatywnie rozwija uniwersum (zwłaszcza w wersji rozszerzonej, w której mamy przecież jawnie pokazane, kto odpowiada za zagładę kolonii na LV-426). Do tego stopnia, ze tak naprawdę dopiero po tym filmie ludzie zaczęli sobie przypominać, że coś nie tak było z korporacyjnymi rozkazami dla załogi „Nostromo”. „Alien” nie miał szansy na stworzenie kultu (choć oczywiście zagadka Space Jockeya intrygowała), „Aliens” zrobili to doskonale. Bez nich nie byłoby czaszki w „Predatorze”, nie byłoby serii świetnych gier (no i słabszych komiksów i beznadziejnych filmów), nie byłoby tetralogii i zapewne nigdy w życiu nie przyszedłby do głowy powrót do tematu, jak w dzisiejszym „Prometeuszu”. Pojadę po bandzie – „Aliens” byli takim Pawłem z Tarsu – facetem, który przyszedł później, ale rozsiał religię na cały świat (jeśli rozumiecie co mam na myśli)…
1 2 »

Komentarze

10 VII 2012   14:00:54

Wszystko słusznie, ale dyskujsa powinna mieć tytuł "Obcy - Decydujące Starcie", czyli rozrywka doskonała. Wtedy by wszystko grało i buczało.

10 VII 2012   17:28:28

Ech, mieć tak znowu naście lat - w owych szczenięcych latach "Aliens" to było dla mnie pierwsze "starcie" z tematem xenomorfów, więc trudno mi byłoby oceniać ów film jako lepszy lub gorszy sequel ;) Pamiętam za to jak z grupką kolegów wyruszyliśmy by obejrzeć w kinie coś, o czym niewiele właściwie wiedzieliśmy poza tym, że to "taki fajny film, że...!". Przed kinem długi wąż oczekujących przed kasami z biletami nas nie odstraszył - nie wiem, czy w dzisiejszych czasach słowo "konik" kojarzy się komuś młodemu z czymkolwiek poza "polny" lub "na biegunach" - w każdym razie wtedy miało więcej znaczeń i jeden z egzemplarzy przed kinem bardzo się przydał ;) Dostaliśmy się więc do środka, światła przygasły, seans się zaczął... To było coś niesamowitego - nie jestem wielkim kinomanem, ale nigdy przedtem ani potem nie czułem, by całe kino wręcz podskakiwało co chwila z emocji kiedy "nasi" twardziele brali się za łby z "obcymi". To była niezwykle sugestywna wizja tego, jak takie "zderzenie cywilizacji" mogłoby wyglądać ;)

Widziałem później wszystkie części (poza niestrawnymi krzyżówkami z serią o predatorach) "Obcych" ale dla mnie "Decydujące starcie" nadal zajmują pierwsze miejsce na podium całej serii. Wspaniale była rozegrana sytuacja lekceważonej Ripley, która początkowo jako jedyna wiedziała, że to nie będzie przejażdżka na odległą kolonię by "zabawić się z córkami kolonistów" ;) Gasnąca pewność siebie colonial marines kiedy to zamiast wejść z hukiem i tradycyjnie skopać wszystkim tyłki przyszło im jedynie zacięcie próbować unieść z tego piekła w miarę cało własne cztery litery. Szaleństwo (czy też może "pełna dyspozycyjność") przedstawiciela korporacji gotowego na poświęcenie wszystkich (no, może poza samym sobą ;) ) w imię interesów. Twardziele i twardzielki, których można było jedynie "zniszczyć ale nie pokonać". Nawet robot, o przepraszam - android, który był "sztuczny ale nie głupi" ;) I oczywiście rój obcych nieustępliwie prących do przodu mimo nawały ognia marines. Oraz królowa, a właściwie Królowa... W końcu zaś nieoceniona Ellen Ripley - od której wszystko się zaczęło i która w pięknym stylu wszystko skończyła (a przynajmniej tak się wówczas po zakończeniu seansu wydawało ;) ) Wszystko to robiło niesamowite wrażenie na wielkim ekranie - widziałem od tamtej pory nie raz "Aliens" tak w owej kinowej jak i w reżyserskiej wersji ale na ekranie telewizora rzeczywiście to widowisko traci część mocy.

Oczywiście dochodzi też czynnik pierwszego wrażenia, którego wszak po raz drugi nie można doświadczyć ;)

10 VII 2012   18:45:09

seria "Obcy" to dla mnie pewnego rodzaju fenomen, te filmy mogę oglądać non-stop i nigdy mi się nie nudzą, za każdym razem oglądam je z niesłabnącym zainteresowaniem, a oglądałem je już naprawdę wiele razy, co do części to najbardziej podobały mi się część druga i trzecia, choć cała seria oceniam bardzo wysoko...

11 VII 2012   23:20:30

Przedostatnia wypowiedź (S.Ch) pokazuje wyraźną wyższość...inaczej -dojrzałość części pierwszej nad drugą. Zgadzam się co do konwencji, że to inny film- ale nie daje mu to statusu lepszego i wszystkie argumenty: rozbudowanie uniwersum, nagrody etc tego nie zmienią. Subtelność, oszczędność środków, sugestywność to są atuty i cechy prawdziwe dobrego OBRAZU. Cameron może i zrobił dobry, bardzo dobry film, ale pozbawił go tych najcenniejszych wartości i zastąpił czymś co dalej rozwija się w dzisiejszym kinie akcji - efekciarstwo. Wystarczy spojrzeć na Terminatora- pierwszy niskobudżetowy, ale za to poszukujący odpowiedniej formy, wyszukany obraz. natomiast T2 to papka, $ i efekty (do tego maszynka do robienia kasy "t2 battle across time"). Cameronowi można podziękować za niszczenie własnych dzieł i właśnie tym wpłynął na dzisiejsze kino, które idąc w jego ślady tworzy serie liczące 8 części na upartego.

12 VII 2012   12:01:50

Mnie się najbardziej podobała część druga właśnie. Zresztą, również Terminatora 2 przedkładam nad jedynkę.
Aczkolwiek część pierwszą też lubię, głównie za klaustrofobiczny nastrój i ujęcia korytarzy.

17 VII 2012   15:24:13

Niestety, ale...
Druga część ma po prostu głupi i nielogiczny scenariusz. No bo co mamy? Lecą sobie komandosi wielkim statkiem na planetę z obcymi. Statek sobie "parkuje" na orbicie i wszyscy komandosi lądują na planecie. Na statku nie zostaje nikt, z kim można by nawiązać jakiś kontakt, poprosić o wsparcie itp. Komandosi sobie lądują, Obcy niszczy im lądownik i wszyscy zostają odcięci od świata na 17 (jak mnie pamięć nie myli) dni i muszą walczyć o przetrwanie. Skoro mamy androidy to nie można było najpierw wysłać androida albo dwóch na rekonesans tylko trzeba było od razu wysyłać cały oddział? Akcja zupełnie bez sensu i zupełnie nielogiczna. I od tego bezsensownego początku mamy zawiązanie całej akcji. W porównaniu z jedynką to przepaść.
Film nie jest zły, bo ma dobrą obsadę (świetna Ripley i komandosi), klimat, zdjęcia, scenografię itp. Niestety ta bezsensowność zabija radość z oglądania.

20 VII 2012   08:57:23

@Obywatel Monte Christo: y, jeśli dobrze pamiętam, kontaktu ze statkiem nie można było nawiązać z jakichś tam w miarę logicznych powodów (mieli zniszczony nadajnik?) Rekonesansu zaś nie robiono, bo jedynie Ripley postrzegała Obcych jako realne zagrożenie - i na tym się właściwie fabuła opiera; na zlekceważeniu przeciwnika właśnie.

20 VII 2012   12:06:05

@Iskra
Faktycznie kontaktu ze statkiem nie można było nawiązać z logicznego powodu. Na statku nikt nie został :)
Co do tego rekonesansu, to wysłali tam Marines. Skoro uznali, że zagrożenie nie ma to po co ich wysyłali. Wszyscy mówili o polowaniach na robale itp. No to można było najpierw wysłać jakiegoś androida, latającego robota, no cokolwiek, zamiast od razu lądować całą ekipę i narażać się na odcięcie od statku na 17 dni. To dla mnie zupełnie idiotyczne zawiązanie akcji. Idiotyczne tym bardziej jeśli przypomnimy sobie jak zawiązała się akcja w jedynce. Prosto. logicznie i nie ma się do czego przyczepić. I o tę różnicę mi chodzi. Jedynka była filmem pod każdym względem genialnym. Dwójka jest co najwyżej filmem dobrym.

31 VIII 2012   15:44:54

@Obywatel Monte Christo

I na to jest mnóstwo przykładów z natury.
Fetterman i Custer - wpierw ostrożnie wysłali zwiad zamiast od razu lądować całą ekipę w masy Siouxów i narażać się na odcięcie. To samo Townshend, nie szedł się na oślep na Bagdad, wgłąb ugrupowania tureckiego. Takoż niemieccy spadochroniarze na Krecie czy rangersi Garrisona w Mogadishu.

Mnóstwo przykładów, że ludzie, zwłaszcza wojskowi, się nie zachowują tak jak w Aliens.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

PRL w kryminale: Pecunia non olet
— Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Zimowy lament w cieniu Jupitera
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: Co tam dolary, gdy można zarabiać ruble!
— Sebastian Chosiński

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
— Sebastian Chosiński

Po komiks marsz: Maj 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tu miejsce na labirynt…: Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
— Sebastian Chosiński

UWAGA, MILICJA!: Śledztwo w samolocie
— Sebastian Chosiński

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
— Sebastian Chosiński

East Side Story: Zeus = Zero. Wielki Zero!
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.