Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych filmów 2015 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 »

Esensja

50 najlepszych filmów 2015 roku

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
30. Timbuktu
(2014, reż. Abderrahmane Sissako)
Abderrahmane Sissako pokazuje, jak „święta wojna” wkracza w życie ludzi, którzy są ostatnimi osobami, którymi dżihadyści powinni być zainteresowani: zwyczajnych muzułmanów. Gdy grupka islamistów wkracza do lokalnego meczetu, z zakłopotaniem patrzy na dziesiątki modlących się w skupieniu mężczyzn. Miejscowy imam cierpliwie tłumaczy im, że sam też prowadzi dżihad, bo przecież jego istota polega na miłosierdziu, przebaczaniu i wewnętrznym wzmacnianiu wiary – a nie na pacyfikowaniu miast i wiosek. Bojownicy utożsamiają zepsucie z zachodnią cywilizacją – ale do położonego pośrodku pustyni Timbuktu jej symbole: telefony komórkowe, samochody, kamery wideo, papierosy, sprowadzają dopiero oni sami. Mauretański reżyser pokazuje też „ludzkie oblicze” samej „świętej wojny” – najeźdźcy pokazywani są nie jako bezwzględni fanatycy, ale ludzie ze słabostkami, niepewni, czy śpiewanie o Allachu stanowi złamanie zakazu muzykowania; chwilami nawet sympatyczni, np. wtedy, gdy uczą się jeździć samochodem. Zwyczajność dżihadystów w niczym nie zmienia jednak grozy, jaka towarzyszą wprowadzany przez nich porządek – tym większy jest wstrząs, gdy ci ludzie zaczynają egzekwować prawo szariatu. Film Sissako posiada olbrzymi walor edukacyjny dla europejskiego widza – „Timbuktu” przywraca bowiem perspektywę, w której to sami muzułmanie – a nie mniejszości religijne, a tym bardziej Europejczycy – są w pierwszej kolejności ofiarami islamskiego fanatyzmu. Pokazuje też, że islam ma wiele twarzy, a „święta wojna” opierająca się na władzy i kontroli wcale nie jest najbardziej reprezentatywną z nich.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
29. Amy
(2015, reż. Asif Kapadia)
Skandalizująca, arogancka, piekielnie utalentowana i uzależniona od używek. Taką Amy Winehouse widzieliśmy przez pryzmat jej częstych wyskoków, komentowanych ochoczo w najrozmaitszych tabloidach. Dokument „Amy” stara się nie tyle zerwać z niekorzystnym wizerunkiem zmarłej tragicznie cztery lata temu piosenkarki, co poszukać przyczyn takiego a nie innego przebiegu jej krótkiego życia.
U Kapadii nie ma taryfy ulgowej. Umiłowanie Winehouse do narkotyków, alkoholu i wybryków jest obecne niemal od pierwszej minuty filmu. Wyciągnięty z osobistych archiwów materiał to tylko przyczynek do potwierdzenia obiegowej opinii, że autorka „Rehab” już od nastoletnich lat miała pociąg do szalonego życia, które w świecie show-biznesu natrafiło na bardzo żyzny grunt. Nawet jeśli w głębi duszy dla brytyjskiej piosenkarki to desperacki sposób na zduszanie jednych emocji i eksplozję drugich, ale też pewna niewidzialna ucieczka od otaczającego ją wianuszka ochroniarzy, agentów, managerów i fanów, którzy towarzyszyli jej nieustannie przez większość błyskawicznej kariery. Na podstawie podawanych faktów jej staczanie się w ciemność nie ma jednakże tylko negatywnego wydźwięku, a u widza, wcześniej mogącego odczuwać zażenowanie np. przy jej zataczaniu się podczas ostatniego koncertu w Belgradzie, jest szansa na choćby odrobinę współczucia i zrozumienia.
Świetnie złożony, pozbawiony „gadających głów” dokument płynie przez kolejne lata kariery inaczej niż klasyczny film biograficzny. Trochę jakby obraz Kapadii był niejako backstagem życia artystki, gdzie schodząca ze sceny Winehouse przestaje być wielbioną diwą i celebrytką a staje się właśnie tytułową „Amy” – wrażliwą i zagubioną kobietką. Pozbawioną dotyku sceny i muzyki, zmuszoną do miotania się w chaotycznym poszukiwaniu swojego miejsca w życiu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
28. Mission: Impossible. Rogue Nation
(2015, reż. Christopher McQuarrie)
„Mission Impossible: Rogue Nation” to majstersztyk kina sensacyjnego. Czego tam nie ma! Pościgi samochodowe i motocyklowe, zamachy, walki, technologie graniczące z czarami oraz spiski w spiskach przebrane za spiski. No, ale to wszystko byłoby niczym bez odpowiednio sympatycznych bohaterów i relacji między nimi.
W przeciwieństwie do niektórych filmów sensacyjnych tutaj nie ma rzucania co chwilę błyskotliwymi komentarzami, co wychodzi dziełu zdecydowanie na dobre. Może ze dwie-trzy sceny mają wydźwięk z lekka komediowy (jedną, z włamywaniem się do startującego samolotu, można obejrzeć w zwiastunie), ale mimo całej komiksowości i nierealności fabuły traktujemy ją o wiele poważniej, gdy postaci nie dowcipkują w trudnych sytuacjach.
Bohaterowie „Mission Impossible” są oczywiście niezniszczalni. W realnym życiu już połowa ciosów i upadków, które przyjął na siebie Hunt, wysłałaby go na ostry dyżur z pękniętą śledzioną i wywichniętą szczęką, ale cóż, taka konwencja. Oczywiście konwencję trzeba umieć rozegrać, a szczególnie nie przesadzić, jak to zrobiono w „Prometeuszu” z protagonistką galopującą po statku i bezdrożach tuż po operacji rozcinania brzucha. Do konwencji kina szpiegowskiego należy też absurdalnie zaawansowana technika. Program komputerowy wyszukuje twarz na podstawie szkicowego rysunku, drukarka 3D drukuje idealnie podobną do czyjejś twarzy gumową maskę zaledwie na podstawie zdjęcia, i tak dalej. Zresztą sama możliwość podszycia się pod kogoś za pomocą maski jest mocno przereklamowana. Ale za to jakże malownicza!
WASZ EKSTRAKT:
70,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
27. Most szpiegów
(2015, reż. Steven Spielberg)
„Mostowi szpiegów” należy się wielkie uznanie – nie tyle jako kinu historycznemu (choć w przywoływaniu stylu, mody i atmosfery lat pięćdziesiątych po obu stronach żelaznej kurtyny – warto zwrócić uwagę jak w zależności od lokacji zmieniają się zdjęcia Janusza Kamińskiego – jest znakomite), ale jako intencjonalnie staroświeckiej rzeczy o wartościach, rozprawie o moralności i polityce. Choć to przykład „kina gadanego”, niewiele tegorocznych filmów tak skutecznie trzyma na krawędzi fotela: niby wiadomo, co stanie się w finale na berlińskim moście Glienicke (fabułę oparto na faktach), ale kadrowanie, gra Hanksa i Rylance’a, tempo, czynią z niego jedną z najbardziej przejmujących Spielbergowskich kulminacji. Sam „Most szpiegów” z powodzeniem można postawić obok najlepszych „poważnych” filmów twórcy „Monachium”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
26. 45 lat
(2015, reż. Andrew Haigh)
Andrew Haigh, reżyser wspaniałego „Zupełnie innego weekendu”, tym razem, zamiast o namiętności/miłości młodych ludzi, opowiada – z równym wyczuciem – o dojrzałym małżeństwie, które w przeddzień czterdziestej piątej rocznicy ślubu, dość nieoczekiwanie przechodzi kryzys. Trzęsienie ziemi w życiu Kate (wielka Charlotte Rampling, na której opiera się film) i Geoffa (Tom Courtenay) spowodowane jest wiadomością, że w alpejskim lodowcu odnaleziono nietknięte zębem czasu ciało Katii, tragicznie zmarłej dawnej miłości mężczyzny. Powracają więc wspomnienia, już niekoniecznie związane z małżeńskim jubileuszem, a wraz z nimi pojawia się niepewność, nawet strach: wspólne szczęście nie tylko okazuje się rezultatem przypadku, ale także wiąże się z utratą czegoś równie ważnego – a może nawet zasadza się na kłamstwie. Nie jest to jednak dramat ciskania talerzy o ścianę, burzliwych kłótni i płaczliwych ultimatów – Haigh daleki jest też od ironii czy obnażania nieautentyczności konwenansu (którym jest zarówno huczne celebrowanie rocznicy, jak i samo małżeństwo). Angielski reżyser subtelnie przygląda się emocjom, które wygrywane są przez aktorów bez szarży – i chyba właśnie dlatego, że bohaterowie zapadają się w sobie, a dominującym nastrojem są tu raczej gorycz i rezygnacja aniżeli rozpacz, kolejne sceny z życia Kate i Geoffa robią tak wstrząsające wrażenie. To film o drobnych pęknięciach i nieporozumieniach, niespełnieniach, sekretach i kłamstewkach, fantastycznie wyłapujący momenty, w którym dobrotliwość okazuje się rutyną.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
25. Viviane chce się rozwieść
(2014, reż. Ronit Elkabetz, Shlomi Elkabetz)
Dramat sądowy to praktycznie osobny gatunek w kinie. Nie jest łatwo powiedzieć coś nowego w tym temacie, ale izraelscy twórcy znaleźli na to sposób. Ich „Viviane chce się rozwieść” to pełna skrajnych emocji opowieść o próbie wyrwania się bohaterki z kręgu tradycji i konwenansów, jakie panują w jej środowisku. Jesteśmy bowiem świadkami rozprawy rozwodowej, do jakiej dochodzi w Izraelu, miejscu wydawałoby się cywilizowanym. Nic bardziej mylącego. Kraj borykający się z wieloma problemami politycznymi, nie potrafi rozwiązać ważnych spraw we własnym społeczeństwie, gdzie miejsce kobiet ciągle spychane jest na margines. Film idealnie pokazuje taki obraz. Viviane chce rozwieść się ze swoim mężem, ale organem, który w Izraelu zajmuje się takimi sprawami jest sąd, któremu przewodniczy rabin. Gdy do spraw relacji damsko-męskich dodawane są kwestie religijne i moralne, możemy mieć pewność, że rozwodowa przeprawa będzie gehenną. Film rozgrywa się praktycznie tylko w jednym pomieszczeniu, a upływ czasu widzimy po coraz smutniejszych oczach głównej bohaterki. Ten niezwykły i prosty zabieg robi na ekranie piorunujące wrażenie. Emocje targają nie tylko Viviane, ale udzielają się też widzom, a w kinie jest to doznanie bezcenne. Bezwzględny to obraz świat, ale też jeden z najtrafniejszych i najważniejszych głosów w sprawie praw kobiet.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
24. Co robimy w ukryciu
(2014, reż. Jemaine Clement, Taika Waititi)
Jeśli ciekawi was, do czego wampir potrzebuje gazety, albo co wydarzy się, gdy podczas konsumpcji człowieka trafi w aortę – koniecznie powinniście obejrzeć nowozelandzką komedię „Co robimy w ukryciu”. Jeśli nigdy wcześniej nie zadawaliście sobie podobnych pytań – również powinniście zajrzeć do kina. Choć „Co robimy w ukryciu” nie pretenduje może do roli medytacji nad przemijaniem, jaką było choćby „Tylko kochankowie przeżyją” Jarmuscha, to również w tej wampirzej historii odnaleźć można odrobinę refleksji i melancholii – jak wtedy, gdy Deacon tłumaczy, że z perspektywy kogoś, kto może żyć wiecznie, widać przede wszystkim, jak wszystko inne – w tym to, co kochamy – umiera. Warto też zwrócić uwagę na obecny w komedii Clementa i Waititiego subtelny przekaz emancypacyjny i równościowy – filmowi krwiopijcy przypominają grupkę odmieńców jakich znamy z „Napoleona Wybuchowca” czy „Małej Miss”, którzy niezdarnie próbują integrować się z resztą społeczeństwa. Wampiryzm jest tu pewną niedogodnością, ale potrafi też przekształcić się w źródło siły mogącej rozsadzać skostniałe społeczne hierarchie, od patriarchatu, po wykluczenie osób starszych. Nade wszystko „Co robimy w ukryciu” jest jednak pochwałą przyjaźni na śmierć i życie-po-śmierci – i jako takie jest zastrzykiem świeżej krwi w zdawałoby się wyeksploatowaną do cna tematykę.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
23. Czarny węgiel, kruchy lód
(2014, reż. Yi’nan Diao)
Film, który jest / był podwójnym zaskoczeniem. Po pierwsze: Jak dotąd, Chińczycy – w przeciwieństwie do kinematografii z Hongkongu, Korei Południowej czy Japonii, nieczęsto sięgali po czyste kino gatunkowe. Po drugie: Równie rzadko się zdarzało, aby takie kino było nagradzane Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie. A coś takiego miało właśnie miejsce w przypadku thrillera – względnie czarnego kryminału – „Czarny węgiel, kruchy lód”. W obrazie Yi’nana wszystko jest brudne, mroczne i ponure – od ulic prowincjonalnego miasta po serca ludzi. Nikt nie jest bez skazy, chociaż takimi właśnie chcielibyśmy widzieć głównych bohaterów. Reżyser bardzo udanie żongluje nastrojami; chowając najważniejsze karty w rękawie, potrafi co rusz zaskakiwać widza, odwracać do góry nogami naszą ocenę sytuację. Świetnie też prowadzi aktorów, którzy – zwłaszcza Liao Fan (nagrodzony indywidualnie na Berlinare Srebrnym Niedźwiedziem) – są wyraziści, ale niejednoznaczni. Z „Czarnego węgla…” wyłania się daleki od propagandowego, bolesny portret współczesnych Chin – kraju pogrążonego w chaosie, w którym życie ludzkie czy godność i honor drugiego człowieka nie przedstawiają większej (by nie rzec: żadnej) wartości. W którym skutecznie zacierają się granice moralne i ostatecznie trudno orzec, kto jest katem, a kto ofiarą. Wielkie kino!
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
22. Zjazd absolwentów
(2013, reż. Anna Odell)
„Zjazd absolwentów” to dzieło to naprawdę intrygujące. Anna Odell odreagowuje koszmar szkolnych lat kręcąc film o zlocie absolwentów, na którym wygarnia kolegom i koleżankom z klasy, jaki koszmar jej zgotowali, a następnie tenże film pokazuje.. kolegom i koleżankom z klasy. Z jednej strony mamy tu bardzo ciekawe odświeżenie formuły filmowego dokumentu, z drugiej strony dyskusję na całkiem poważny i nierzadko bagatelizowany (o czym świadczą pewne wypowiedzi bohaterów) temat – szkolnej psychicznej przemocy. Ale po seansie powstaje też dodatkowe pytanie – jaką właściwie osobą jest sama Anna Odell? Kim się stała i jakie w tym było znaczenie szkolnej traumy. Tak czy inaczej – „Zjazd absolwentów” pozostaje jednym z najoryginalniejszych podejść do formy filmowej i samej roli filmu w ostatnich latach. Podejściem, dodajmy, poruszającym ważne ponadczasowe, aktualne w każdej społeczności, w której istnieje jakiś model powszechnej edukacji, tematy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
21. Baranek Shaun
(2015, reż. Mark Burton, Richard Starzack)
Gdyby George Orwell znał Shauna i jego wełnistych towarzyszy z pewnością nie napisałby, że owce były najgłupszymi ze zwierząt. Choć świnie pozostały świniami i nadal najchętniej urządziłyby się w domu, lecz bez rewolucyjnego zacięcia. Nie jest zresztą ono do niczego potrzebne. Na angielskich farmach bowiem gospodarz stał się przyjacielem i żywicielem. No przynajmniej w bajkach. Kto znał i oglądał serial animowany, ten szukał po rodzinie lub sąsiadach jakiegoś dzieciaka, żeby mieć pretekst do zobaczenia całej ferajny na dużym ekranie. I jak zwykle bawił się świetnie. Marka Burtona i Richarda Starzaka śmiało można nazwać kontynuatorami najlepszych tradycji komedii slapstickowej. Mowa oczywiście o szalonych pościgach, przewrotkach i chaplinowskim nadawaniu przedmiotom zupełnie nowych funkcji. Ale angielscy (a nawet jeden z polskimi korzeniami, nie zgadniecie który) mistrzowie animacji nie byliby sobą, gdyby nie wlepili w swoją plastelinowy świat mnóstwa nawiązań do popkultury oraz delikatnej drwiny z wielkomiejskiego życia. Nie można zapomnieć również o benedyktyńskiej pracy, jaka została wykonana podczas odtwarzania angielskich realiów architektonicznych i wielu detali, zauważalnych tylko przez tubylców. Inteligentna rozrywka dla całej rodziny, choć z dydaktycznym morałem bardziej dla dzieci.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

« 1 2
08 I 2016   22:26:43

Brakowało dystrybucji kinowej.

09 I 2016   00:16:27

Ciekawe czy ktokolwiek w Esensji zdaje sobie sprawę co oznaczałoby nakręcenie filmu w jednym ujęciu.
Z racji wieku pamiętam jak twierdzono, że Harold Lloyd naprawdę wisiał na wskazówkach zegara. Na wysokości. Bez asekuracji.
Historia uczy nas tylko jednego. Tego, że historia nikogo niczego nie nauczyła.

09 I 2016   16:27:43

@Bajaos
Dla mnie 'Mad Max' nie broni się nawet jako czysty film rozrywkowy/akcji. Dlaczego? Prosta sprawa - brak zmiany tempa akcji, brak fabuły i niesamowita powtarzalność akcji (trep z pompką, czy trep z piłą mechaniczną stojący na aucie to dla mnie ciągle to samo)
Przykład dobrego kina akcji? Choćby zeszłoroczni 'Strażnicy Galaktyki'

Nie odmawiam oczywiście nikomu prawa lubić Mad Max :)
Efektowne to, dobrze nakręcone, brudne, klimatyczne etc (tyle że imo - nudne :) )

09 I 2016   16:30:10

Przyznam się szczerzę - nie rozumiem zbytnio dodatkowych atutów filmu w postaci - nakręcony w 1 ujęciu. A co mnie to obchodzi?
Może ktoś kiedyś nakręci wszystko w 1 ujęciu, stojąc na 1 nodze i żonglując 5 bananami?

12 I 2016   21:50:46

Adam
No tak ale właśnie Strażnicy byli dla mnie tylko fajni.
Nie porwali mnie, nie wiem czemu....
ot to chyba właśnie jest kwestia gustu i czy film podejdzie czy nie.

06 II 2016   22:19:57

1.INHERENT VICE
2.MAD MAX
3.ME AND EARL AND THE DYING GIRL

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

10 Najlepszych płyt koncertowych 2015 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Największe rozczarowania muzyczne 2015 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Przemysław Pietruszewski

Najlepsze książki 2015 roku
— Esensja

50 najlepszych płyt 2015 roku
— Esensja

Przybij piątkę – filmowe wyróżnienia roku 2015
— Esensja

40 książek z 2015 roku, które warto znać
— Esensja

Porażki i sukcesy 2015
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Krystian Fred, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Najlepsze komiksy 2015 roku
— Esensja

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.