East Side Story: Dopaść „Piechura”! [Zaza Buadze „Pseudonim «Banderas»” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Gruziński reżyser Zaza Buadze zapewne za lat dziesięć czy dwadzieścia, jeśli dożyje osiemdziesiątki, czego należy mu jak najbardziej życzyć, doczeka się prawdopodobnie w którymś z miast ukraińskich pomnika lub placu swego imienia. Za patriotyczne filmy, w których jednoznacznie staje przeciwko imperialistycznej Rosji. Jednym z dowodów na to jest mający premierę przed pięcioma laty wojenno-sensacyjny „Pseudonim «Banderas»”.
East Side Story: Dopaść „Piechura”! [Zaza Buadze „Pseudonim «Banderas»” - recenzja]Gruziński reżyser Zaza Buadze zapewne za lat dziesięć czy dwadzieścia, jeśli dożyje osiemdziesiątki, czego należy mu jak najbardziej życzyć, doczeka się prawdopodobnie w którymś z miast ukraińskich pomnika lub placu swego imienia. Za patriotyczne filmy, w których jednoznacznie staje przeciwko imperialistycznej Rosji. Jednym z dowodów na to jest mający premierę przed pięcioma laty wojenno-sensacyjny „Pseudonim «Banderas»”.
Zaza Buadze ‹Pseudonim «Banderas»›EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Pseudonim «Banderas» | Tytuł oryginalny | Позивний «Бандерас» | Reżyseria | Zaza Buadze | Zdjęcia | Ołeksandr Zemliany | Scenariusz | Serhij Dziuba, Artemij Kirsanow | Obsada | Ołeh Szulga, Anton Andriuszczenko, Julia Czepurko, Mykoła Zmijewśkij, Jolanta Pilipienko, Ołeh Własow, Marta Papicz, Ihor Szulga, Serhij Lefor, Wołodymyr Romanko, Ołeh Oneszczak, Ołeh Wołoszczenko, Roman Żyrow, Mychajło Ozierow, Sołomija Zakordonec, Serhij Bereżko, Tetiana Dika, Serhij Plamadiala, Roman Fanin | Muzyka | Franco Eco | Rok produkcji | 2018 | Kraj produkcji | Ukraina | Czas trwania | 113 min | Gatunek | dramat, kryminał, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Teoria, że kino ukraińskie od 2014 roku, czyli od momentu agresji rosyjskiej w Donbasie, przeżywa wzlot nie mający porównania z niczym, co działo się w nim wcześniej, to jest od ogłoszenia niepodległości po rozpadzie ZSRR, choć może brzmieć prowokacyjnie, a nawet szokująco, daje się obronić. Dowodami na to są: rosnąca liczba produkowanych każdego roku filmów; podejmowane przez reżyserów tematy, których w poprzednich latach często unikano; wreszcie – jakość obrazów. W ostatniej dekadzie kino naszego wschodniego sąsiada zaczęło być zauważane na najważniejszych festiwalach i przeglądach – i na pewno nie ma to związku jedynie z empatycznym podejściem reszty świata do kraju doświadczonego agresją, a od półtora roku również wojną. Jednym z twórców, którzy wznieśli kinematografię ukraińską na wyższy poziom, jest… Gruzin Zaza Buadze. Ten urodzony przed sześcioma dekadami (w 1962 toku) w Kutaisi artysta od piętnastu lat pracuje i mieszka na stałe w Ukrainie, a jego filmy idealnie wpisują się w ukraińską politykę historyczną i patriotyczną. A przecież wychowany i wykształcony został w tradycji sowieckiej: najpierw ukończył uniwersytet w Tbilisi (wybierając jako specjalizację literaturę perską i język farsi), a następnie wybrał się do Moskwy, by – jeszcze przed rozpadem Związku Radzieckiego – zaliczyć Wyższe Kursy Scenariopisarstwa i Reżyserii (gdzie uczył się pod okiem Siergieja Sołowjowa). Dzisiaj, stosując nomenklaturę wojenną, stoi po drugiej stronie barykady i swoje zdobyte w ZSRR doświadczenie wykorzystuje w artystycznej walce przeciwko Rosji Władimira Putina (co można postrzegać jako swoisty akt odwetu za wojnę w Osetii Południowej, w którą jego ojczyzna została wciągnięta). Jak dotąd Zaza Buadze zrealizował trzy obrazy, za które patrioci ukraińscy mogą być mu szczególnie wdzięczni: podejmujący temat Ukraińskiej Powstańczej Armii „ Czerwony [Ucieczka z obozu]” (2017), „Pseudonim «Banderas»” (2018) oraz „ Matkę Apostołów” (2020). Opowiadając o dramatycznej przeszłości i teraźniejszości swojej przybranej ojczyzny, Gruzin nie waha się sięgać po kostium kina gatunkowego, przydając swoim dziełom charakteru czy to sensacyjnego filmu akcji, westernu, czy też kryminału. „Pseudonim «Banderas»”, którego premiera odbyła się 11 października 2018 roku, jest wszystkim po trochu. Ba! nie zabrakło w nim również elementów melodramatu. I chociaż nie wpłynęło to w wydatny sposób na sukces obrazu, to jednak trzeba przyznać, że mimo wszelkich schematyczności ogląda się go bez dojmującego bólu, jaki nierzadko wywołują analogiczne produkcje rosyjskie (najlepszym tego przykładem jest kuriozalny pod każdym względem „ Korespondent wojenny”Pawła Ignatowa). Tytułowy „Banderas” to kapitan ukraińskiego kontrwywiadu wojskowego Anton Sajenko (wciela się w niego znany z innych filmów Buadzego Ołeh Szulga), który – choć obecnie mieszka w Kijowie – wywodzi się z Donbasu. Tam – konkretnie we wsi o sielskiej nazwie Wesele – przyszedł na świat, tam przeżył siedemnaście lat życia i stamtąd uciekł, kiedy jego matka w rok po śmierci ojca wydała się ponownie za mąż. Uciekając, zostawił bez wieści o swoich dalszych losach nie tylko najbliższych krewnych, ale również szkolnych przyjaciół: zakochaną w nim Janę i rywalizującego o względy dziewczyny Aloszę Krawcowa. Choć Wesele należy do Ukrainy, zamieszkuje je głównie ludność rosyjskojęzyczna, która po agresji w 2014 roku opowiada się po stronie donieckich separatystów. W ich szeregi wstępuje Liocha (Anton Andriuszczenko); jego ojciec Stiepan (Serhij Bereżko) i jemu podobni uważają natomiast żołnierzy ukraińskich i walczących z separatystami członków samodzielnych batalionów ochotniczych (vide Batalion «Donbas») za „faszystów” i „banderowców”. Tacy ludzie jak Anton są więc ich śmiertelnymi wrogami. A przynajmniej tak każe im traktować ich rosyjska propaganda. Los sprawia, że we wrześniu 2014 roku linia frontu pomiędzy Ukraińcami a separatystami (i potajemnie wspierającymi ich Rosjanami) przebiega nieopodal Wesela. Po przegranej przez Kijów bitwie pod Iłowajśkiem (sierpień 2014) na początku września w białoruskim Mińsku zostaje podpisane porozumienie, którego celem ma być zakończenie konfliktu; jego bezpośrednim skutkiem staje się zawieszenie broni. Separatyści i Rosjanie zdają sobie jednak sprawę, że armia ukraińska znalazła się w defensywie, że to jest najlepszy moment, aby ją zaatakować i dobić. Ale do tego potrzebny jest pretekst. Dostarczyć go ma „Piechur” – szpieg i sabotażysta, pod którego dowództwo oddani zostają najemnicy czeczeńscy (tak zwani kadyrowcy), którym przewodzi okrutny i bezwzględny Asłan (Serhij Plamadiala). W ich szeregi trafia również znający teren Liocha Krawcow, nieświadomie biorący udział w ataku na cywilnego busa, którym jadą Bogu ducha winni mieszkańcy Wesela. To on, przekonany, że zaraz wystrzeli do pojazdu wojskowego, odpala granatnik i doprowadza do ich śmierci, co następnie propaganda rosyjska przedstawia jako atak ukraiński przeprowadzony pomimo obowiązującego rozejmu. Przerażony tym, co uczynił (busem jechała między innymi siostra jego ojca), Aleksiej ucieka; postrzelony przez kadyrowców dociera do rodzinnej wsi i ukrywa się w piwnicy rodzinnego domu. Tymczasem akcja zaplanowana przez „Piechura”, a przeprowadzona przez oddział Asłana, może lada dzień doprowadzić do zerwania porozumienia. Dowództwo kontrwywiadu, zdając sobie sprawę z tego, że w szeregach batalionu dowodzonego przez pułkownika Pawlijczuka (Ołeh Własow) znajduje się sabotażysta, który zapewne planuje już kolejną akcję, wysyła tam Sajenkę z zadaniem jak najszybszego ujęcia bandyty. Choć oficjalnie „Banderas” i jego ludzie pojawiają się na linii frontu jako saperzy, wszyscy zdają sobie sprawę z tego, kim są w rzeczywistości. A to tylko utrudnia im zadanie; mając taką wiedzę, „Piechur” tym bardziej będzie trzymał się na baczności. Na dodatek batalion Pawlijczuka to prawdziwa zbieranina: są tam i regularni żołnierze armii ukraińskiej, na przykład spadochroniarze pod dowództwem majora Kociuby (Mychajło Ozierow), i dawni berkutowcy, dla których jedynym autorytetem jest major Moliar (Roman Żyrow). Do tego dochodzą też zwykli ochotnicy. Z nich wszystkich kapitan Sajenko ma wyłuskać sabotażystę. Jedynym tropem, który może go do niego doprowadzić, jest trup spadochroniarza. W oddziale wszyscy wiedzieli, że nocami wymyka się on z prowizorycznych koszar do wsi, by spotykać się z mieszkanką Wesela, ekspedientką w sklepie. Tam właśnie „Banderas” rozpoczyna swoje śledztwo, spotykając przy okazji dawnych znajomych – Stiepana Krawcowa, Janę (Jolanta Pilipienko), szkolną koleżankę Swietę. Rozpoznając go, najczęściej widzą w nim zdrajcę, wroga, który chce oddać ich ziemię banderowcom – „faszystom z Kijowa”. Czy w takiej sytuacji zdobędzie przydatne mu informacje? A jednak to najprawdopodobniej ktoś z nich, mieszkańców Wesela, anonimowo poinformował pułkownika Pawlijczuka o tym, że do jego batalionu podstępnie przedostał się „Piechur”. Trzeba tylko dotrzeć do tej osoby, skłonić ją do powiedzenia wszystkiego, co wie na temat zdrajcy. I na dodatek trzeba się bardzo spieszyć, ponieważ druga strona szykuje kolejną prowokację. Specjalnie w tym celu zostaje przysłany z Moskwy pułkownik FSB o pseudonimie „Manekin” (Ihor Szulga). Autorami scenariusza filmu są dwaj kijowscy pisarze i dziennikarze Serhij Dziuba i Artemij Kirsanow, którzy w tym samym roku opublikowali również książkę „Pseudonim «Banderas»”, a trzy lata później dopisali jej ciąg dalszy – pod tytułem „Operacja «Tomos»”. Jeśli więc obraz Zazy Buadzego przybrał postać na poły dramatu wojennego, na poły szpiegowskiego kina akcji – to jest to przede wszystkim ich zasługa, względnie wina. Zależy jak na to patrzeć. Jedno jest pewne: daleko dziełu Gruzina do oryginalności, niekiedy maluje ono dość uproszczony portret rzeczywistości (chociaż, co już podkreśliłem, i tak bardzo daleko mu do łopatologiczności propagandy rosyjskiej), ale nie zapominajmy, że reżyserowi zależało przede wszystkim na stworzeniu filmu, który przyciągnie do kin jak najwięcej widzów. Stąd niekiedy uproszczenia i westernowy finał, w którym kapitan Sajenko wyrasta na samotnego rewolwerowca wymierzającego sprawiedliwości zdrajcom i prowokatorom. Można by nawet stwierdzić, że „Pseudonim «Banderas»” to całkiem przyzwoite kino rozrywkowe, ale przecież – tak, tak, o tym zapominać tym bardziej nie należy! – za punkt wyjścia ma ono prawdziwą tragedię i rzeczywiste ofiary. 
|