East Side Story: Sprawiedliwi wśród narodów [Zaza Buadze „Matka Apostołów” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Co robi ukraińska matka, kiedy dowiaduje się, że jej syn – pilot wojskowy – zostaje zestrzelony na terenach opanowanych przez separatystów? Nie czeka, aż do akcji wkroczą wojskowi, rusza do Donbasu, aby go odnaleźć i ocalić. Naraża życie dla ukochanego dziecka. O tym właśnie opowiada gruziński reżyser Zaza Buadze w ukraińskim dramacie wojennym „Matka Apostołów”.
East Side Story: Sprawiedliwi wśród narodów [Zaza Buadze „Matka Apostołów” - recenzja]Co robi ukraińska matka, kiedy dowiaduje się, że jej syn – pilot wojskowy – zostaje zestrzelony na terenach opanowanych przez separatystów? Nie czeka, aż do akcji wkroczą wojskowi, rusza do Donbasu, aby go odnaleźć i ocalić. Naraża życie dla ukochanego dziecka. O tym właśnie opowiada gruziński reżyser Zaza Buadze w ukraińskim dramacie wojennym „Matka Apostołów”.
Zaza Buadze ‹Matka Apostołów›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Matka Apostołów | Tytuł oryginalny | Мати Апостолів | Reżyseria | Zaza Buadze | Zdjęcia | Ołeksandr Zemliany | Scenariusz | Rata Makiejenkowa, Zaza Buadze | Obsada | Natalia Połowynka, Bohdan Bieniuk, Ołeksandr Pożarski, Serhij Medin, Switłana Osypienko, Stanisław Szczokin, Serhij Derewianko, Jurij Kulinicz, Oleg Szulga, Maksym Panczenko, Iryna Tamim, Ołeksandr Bożko, Igor Marusiak, Dmytro Ziniewicz, Maksym Ziniewicz | Muzyka | Roman Hrihoriw | Rok produkcji | 2020 | Kraj produkcji | Ukraina | Czas trwania | 122 min | Gatunek | dramat, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Inwazja Rosji na Ukrainę przykuwa bez wątpienia uwagę sporej części świata. Dla sąsiadów Ukrainy lub państw w różnych regionach globu sąsiadujących z Rosją, w dużej mierze będących w przeszłości częścią Związku Radzieckiego, to kasandryczne memento – przypomnienie, że Imperium Zła (współczesny Mordor), o którym mówił przed laty prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan, ostatecznie przebudziło się i przystąpiło do ataku. I że nie trzeba mieć z nim wcale na „pieńku”, aby tego ataku stać się ofiarą. Wojna, która zaczęła się 24 lutego 2022 roku, tliła się od co najmniej ośmiu lat – tego dnia jedynie wybuchła otwartym ogniem, uzewnętrzniając w narodzie rosyjskim (wiem, to generalizacja, ponieważ i dzisiaj nie brakuje wśród Rosjan ludzi sprawiedliwych) jego najgorsze cechy. Cechy społeczeństwa od wieków kształtowanego przez samodzierżawie carskie bądź komunistyczne. Cechy społeczeństwa pełnego kompleksów, ale jednocześnie wychowywanego w mesjanistycznym duchu wyższości nad światem „zgniłego Zachodu”. Skutki takiego „wychowania” obserwujemy dzisiaj w Mariupolu, Buczy, Borodziance, Irpieniu czy Kramatorsku. Naród, który wydał Lwa Tołstoja, Fiodora Dostojewskiego, Iwana Turgieniewa, Nikołaja Gogola, Iwana Bunina, Annę Achmatową i Osipa Mandelsztama (by pozostać jedynie przy wybitnych pisarzach i poetach), na naszych oczach stacza się do roli zbrodniarzy wojennych. Po 1945 roku odnoszące się do nacji słowo „niemcy” pisano w Polsce z małej litery i nie uważano tego za błąd – to był wyraz pogardy wobec ludzi, którzy bądź dopuścili się masowych zbrodni, bądź na nie przyzwolili (nawet samemu nie biorąc w nich udziału). Po Buczy coraz więcej osób pisze z małej litery słowo „rosjanie” – i pewnie też długo jeszcze nikomu, poza nauczycielami języka polskiego czy innych przedmiotów humanistycznych, nie przyjdzie do głowy tego – w pierwszym odruchu – poprawiać. Wojna w Ukrainie zapewne doczeka się niebawem opracowań historycznych, odnosić będą się do niej pisarze i kinematografiści. Tak, jak odnosili się do wydarzeń, jakie zaistniały na wschodzie tego kraju po 2014 roku. Filmy na ten temat przecież już powstały: Siergiej Łoźnica nakręcił wstrząsający „ Donbas” (2018), a Litwin Šarūnas Bartas – artystycznie znacznie mniej udany „ Szron” (2017). Druga strona konfliktu, zdając sobie sprawę z potęgi propagandy, także nie zasypiała gruszek w popiele (ba! starała się wyprzedzić cały świat w promowaniu swojego kłamliwego przekazu), czego dowodem chociażby obrzydliwy pod każdym względem „ Korespondent wojenny” (2014) Pawła Ignatowa czy – na szczęście dużo bardziej wyważony, choć na pewno nie w pełni obiektywny – dramat Renata Dawletjarowa „ Donbas. Granica” (2018). Trzy lata temu powstał jeszcze inny film na ten sam temat, któremu najbliżej – jakością i formą – do dzieła Łoźnicy. To ukraińska „Matka Apostołów”, której polska premiera miała miejsce w minionym tygodniu w ramach 3. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego o Totalitaryzmach „Echa Katynia”. Twórcą tego obrazu jest, urodzony w 1962 roku w Kutaisi, gruziński reżyser Zaza Buadze. Jako dwudziestodwulatek ukończył uniwersytet w Tbilisi (specjalizacja: język perski), a sześć lat później został absolwentem moskiewskich Wyższych Kursów Scenariopisarstwa i Reżyserii (gdzie uczył się pod okiem zmarłego niedawni Siergieja Sołowjowa). Uzyskawszy dyplom twórcy filmowego, wrócił do ojczyzny, która w tym samym czasie wybiła się na niepodległość od Związku Radzieckiego (ten zresztą wkrótce upadł). Jego debiutem pełnometrażowym była eksperymentalna „Ściana” (1991), oparta na powieści Jean-Paula Sartre’a. Potem powstały serialowa komedia kryminalna „Kawa i piwo” (2002-2005), dramat „Serenada księżycowej doliny” (2004) i – jako pierwszy obraz zrealizowany poza Gruzją – melodramat „Pieniądze dla córki” (2007). W 2008 roku – po wojnie w Osetii Południowej – Buadze zdecydował się na stałe zamieszkać w Ukrainie. Tam nakręcił: dramaty „Czerwony lotos” (2008) i „Obrót słońca” (2010), serial kryminalny „Nikonow i spółka” (2015), „Ucieczkę z obozu” (2017) – w koprodukcji z Litwinami, dramat wojenny „Pseudonim «Banderas»” (2018) oraz „Matkę Apostołów” (2019), której światowa premiera miała miejsce 3 grudnia 2020 grudnia. Film obsypano nagrodami między innymi na festiwalach w Cannes, Kijowie, Rzymie i Ontario. Trochę żal, że do Polski trafił dopiero przy tak smutnej okazji. Główną – można by rzec, że tytułową – bohaterką jest Sofia Pawłowna Kułyk (wciela się w nią Natalia Połowynka, znana z „ Eteru” Krzysztofa Zanussiego), mieszkająca w Winnicy naukowczyni, która zawodowo zajmuje się badaniem folkloru ukraińskiego. Bierze akurat udział w audycji radiowej, kiedy dowiaduje się, że wojskowy samolot transportowy, którego pilotem jest jej syn Mychajło, został zestrzelony nad terytorium jednej z separatystycznych republik na wschodzie Ukrainy. Wojskowi – przełożeni Mychajły i jego kolegów – planują operację na wrogim terytorium w celu uwolnienia żołnierzy, lecz Sofia nie ma zamiaru czekać. Wsiada w autobus i rusza w stronę Donbasu, mając nadzieję, że uda jej się dotrzeć w rejon, w którym znalazł się po zestrzeleniu jej syn. Na razie nie wie też nic pewnego, co się z nim stało – żyje czy zginął? ukrywa się czy trafił do niewoli? Wie natomiast, że separatyści często traktują ukraińskich jeńców jako towar, tym samym istnieje szansa na wykup chłopaka z niewoli. W drodze na wschód Sofia poznaje wracającego od swoich dzieci w Charkowie do domu na wojennym pograniczu Fedira Melnyka (w tej roli Bohdan Bieniuk, który przed wielu laty zagrał w dramacie wojennym „ Szli żołnierze” Leonida Bykowa). Samotny mężczyzna postanawia jej pomóc, ryzykując przy tym własnym życiem. Wspólnymi siłami wykradają ze szpitala rannego radiotelegrafistę Wołodymyra (Ołeksandr Bożko), jednego z członków załogi Mychajły. Ten czyn wywołuje efekt domina. Tropem Sofii, Fedira i Wołodymyra ruszają bowiem separatyści, którym przewodzi miejscowy watażka o pseudonimie „Kojot” (gra go Ołeksandr Pożarski, który pojawił się w „ Obywatelu Jonesie” Agnieszki Holland). Zresztą nie tylko on. Znacznie gorszy od niego jest bowiem przysłany z Moskwy „Ork” (Stanisław Szczokin). Jego niepozorny wygląd wprowadza w błąd: przypomina kołchozowego księgowego, ale w rzeczywistości jest bezwzględnym zabójcą, weteranem wojen czeczeńskich, który bez zmrużenia oka jest w stanie zabić starca, kobietę, dziecko. „Matka Apostołów” to z jednej strony dramat wojenny nawiązujący formą narracji do „ Donbasu” Łoźnicy, ale z drugiej nie stroniący od elementów kina gatunkowego. Okrucieństwo „czarnych charakterów” i wyraziście podkreślone na tym tle bohaterstwo innych pod wieloma względami przypomina filmy Jurija Bykowa („ Dureń”, „ Stróż”). I tak jak u Bykowa, świat wykreowany przez Zazę Buadzego nie jest wcale czarno-biały. Owszem, postaciom Sofii i bezinteresownie pomagającego jej Fedira przeciwstawiono rosyjskiego „psa wojny” „Orka”, ale pomiędzy tymi postawami jest jeszcze dużo przestrzeni, jaką wypełniają ludzie pokroju „Kojota”, jego siostry Sońki (Switłana Osipienko) i szwagra Ilji (Serhij Medin). Gruziński reżyser stara się wyważyć racje, nikogo – poza „Orkiem” – nie potępiać w czambuł; spojrzeć na konflikt toczący się w Donbasie od 2014 roku również z drugiej perspektywy. Nie po to jednak, aby relatywizować winy, lecz próbować zrozumieć tę – było nie było – bratobójczą wojnę. Przecież jeszcze kilka lat wcześniej ludzie, którzy teraz na siebie donoszą, napadają, okradają, strzelają do siebie – żyli w pokoju, pracowali w tych samych zakładach, uczyli się w tych samych szkołach, zakładali rodziny. Nie dzielił ich Bóg ani nawet wywodzące się z tego samego staroruskiego pnia języki. Buadze nasycił swój film wątkami religijnymi: począwszy od tytułu, poprzez eksponowanie wiary prawosławnej, która w obliczu tragedii i zagrożenia życia może (choć, jak pokazuje obecna postawa patriarchy moskiewskiego Cyryla, wcale nie musi) stać się moralnym kompasem, wskazaniem, jak postąpić. Nie jest też przypadkiem fakt, że Sofia co rusz spotyka na swej drodze ludzi gotowych jej pomóc w wypełnieniu misji, której celem ostatecznie okazuje się już nie tylko odszukanie Mychajły. Kobieta staje się tym samym narzędziem Boga. Wyrzekając się przemocy, na wrogim terytorium jest praktycznie bezbronna – w rozumieniu czysto wojskowym, bo jej prawdziwą bronią okazują się wiara (zarówno ta pisana z małej, jak i wielkiej litery) oraz przekonanie o słuszności i prawości swego postępowania. Ale to wszystko obrazuje stan sprzed 24 lutego 2022 roku. Czy dzisiaj Zaza Buadze zawarłby w swoim filmie tyle samo nadziei?
|