Karan Johar jako postępowy, młody twórca kina indyjskiego jest już odpowiedzialny za kilka wielkich przebojów Bollywood. Będąc reżyserem, scenarzystą i producentem, opowiada głębokie historie łączące odrealniony, wyidealizowany świat z aktualnymi treściami i ważnym przekazem. Ostatnio do znanych filmów Johara dołączyło „Nigdy nie mów żegnaj” (znane jako KANK), najdojrzalsza i najbardziej złożona opowieść w jego twórczości.
Pociąg do Bollywood: Zerwane więzi
[Karan Johar „Nigdy nie mów żegnaj” - recenzja]
Karan Johar jako postępowy, młody twórca kina indyjskiego jest już odpowiedzialny za kilka wielkich przebojów Bollywood. Będąc reżyserem, scenarzystą i producentem, opowiada głębokie historie łączące odrealniony, wyidealizowany świat z aktualnymi treściami i ważnym przekazem. Ostatnio do znanych filmów Johara dołączyło „Nigdy nie mów żegnaj” (znane jako KANK), najdojrzalsza i najbardziej złożona opowieść w jego twórczości.
Karan Johar
‹Nigdy nie mów żegnaj›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Nigdy nie mów żegnaj |
Tytuł oryginalny | Kabhi Alvida Naa Kehna |
Dystrybutor | Blink |
Data premiery | 30 listopada 2007 |
Reżyseria | Karan Johar |
Zdjęcia | Anil Mehta |
Scenariusz | Karan Johar, Shibani Bathija |
Obsada | Amitabh Bachchan, Shahrukh Khan, Rani Mukherjee, Preity Zinta, Abhishek Bachchan, Kiron Kher, Arjun Rampal, Greg D’Agostino, Kajol |
Muzyka | Shankar Mahadevan, Loy Mendonsa, Ehsaan Noorani |
Rok produkcji | 2006 |
Kraj produkcji | Indie |
Czas trwania | 193 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Temat zdrady wykorzystywano już w kinie nie raz. W najświeższym filmie twórcy „Czasem słońce, czasem deszcz” małżeńska niewierność wydaje się głównym tropem interpretacyjnym w próbie odgadnięcia intencji reżysera. Jednak pod pozorem opisywania jednego, film opowiada o czymś zupełnie innym. O błędnych wyborach i braku porozumienia między ludźmi, jak również o samotności w wielkim mieście oraz spełnianiu życiowych aspiracji. Każda z postaci dramatu okazuje się kopalnią wątpliwości, sprzecznych emocji i niewysłowionego żalu. Mimo że na pierwszy rzut oka Johar ponownie zestawia indyjski tradycjonalizm z obyczajowym rozluźnieniem Zachodu, po głębszej analizie wydaje się jedynie wykorzystywać znany sobie teren do manipulowania kontrowersyjnymi – z perspektywy konserwatywnych umysłów – tezami takimi jak przewaga zdrady małżeńskiej nad tradycyjnymi wartościami. W rezultacie nie wiadomo, co myśleć o postępowaniu bohaterów, ich motywacjach i rozterkach, jak również trudno wysnuć jednoznaczny wniosek z opowiadanej historii. W KANK-u nie ma czerni i bieli, oczywistości czy pewników, wszystko jest zamglone, nie posiada wyostrzonych granic. Podobny obraz, czyli brak ścisłego zdefiniowania sytuacji, w którą zostały rzucone postacie, zdarza się w Bollywood stosunkowo rzadko. Częściej stawia się na przejrzystość fabuły i generowanie silnych emocji. W filmie Johara są i emocje, i refleksja, i bajkowy wizerunek Bollywoodu. I, niestety, także nieścisłości.
Bajkowość bierze się ze sposobu obrazowania rzeczywistości. Bohaterowie mieszkają wśród wyższych sfer Nowego Jorku, świetnie wiedzie im się finansowo, są na dodatek piękni, ale bardzo nieszczęśliwi. Nierealność podkreślają również niesamowicie wycyzelowane wizualnie sekwencje, jak np. piosenka, w której poszczególne fragmenty zostały skomponowane w jednej, określonej barwie. Jednak tym razem estetyzm obrazu i wyidealizowanie przedstawionego świata nie wiąże się tylko z charakterem Bollywoodu, ale z próbą skontrastowania prawdziwych dylematów dotyczących związków z metaforą pięknego, nieskazitelnego życia pozbawionego rys. Z zewnątrz małżeństwa bohaterów wydają się udane, wewnątrz została już tylko złość i rozczarowanie. Jednak w wielu momentach wizja Johara traci odrobinę równowagi i ustępuje miejsca wspaniale skomponowanym kadrom, ale także rozchwianiu narracyjnemu i gatunkowemu. Johar ewidentnie chciał wyjść poza tradycyjne ramy Bollywood, nie wybielać swoich bohaterów, tylko przedstawić ich w sposób bardzo ludzki, dać pierwszeństwo trudnym treściom, a nie przemieszczać się jedynie wśród znanych filmowych elementów. Ambitne zamierzenia nie zostały do końca zrealizowane, ale mimo wszystko złożono je w wyjątkową całość. Niespójność wynikająca nie z natury gatunku, lecz z nie do końca zdecydowanej reżyserii, brak pełnego portretu postaci i często niejasne motywacje, a także przemieszanie mocnego dramatu z lekką komedią można potraktować jako minus, ale także po prostu jako wynik przyzwyczajenia Johara do tradycjonalizmu w kręceniu filmów.
Fabularnie „Nigdy nie mów żegnaj” nie zaskakuje, to silne katharsis i przemyślenia towarzyszące widzowi po seansie świadczą o wartości tego filmu. Po zdarciu ładnego opakowania w KANK-u pozostaje dużo prawdy o związkach międzyludzkich, czyli o prostych rzeczach, którym rzadko poświęca się chwilę uwagi. Dlatego potknięcia reżyserskie nie liczą się, kiedy zostaje osiągnięty tak znakomity efekt. Dev i Riya pobrali się, bo chcieli nadać swojej przyjaźni nowy wymiar. Rishi i Maya – bo ona nie potrafiła odrzucić jego miłości. Kiedy Dev, odnoszący sukcesy piłkarz, w wyniku kontuzji traci możliwość dalszej aktywnej pracy w sporcie, staje się zgorzkniały i zamknięty w sobie. Żona okazuje się wrogiem, bo świetnie radzi sobie na wysokim stanowisku w redakcji magazynu dla kobiet i zarabia na dom. Romans Deva z nieszczęśliwą w małżeństwie Mayą będzie tylko następstwem kryzysu, egoizmu oraz braku dialogu bohaterów, nie punktem zwrotnym w ich związkach. Bohaterów filmu Johara trudno polubić. Wszyscy są nieszczerzy wobec partnerów, myślą przede wszystkim o sobie i są zdolni do wszelkich niegodziwości. Brak sympatii wynika ze złożoności tych postaci, ich wielowymiarowości, ale nie oznacza, że nie można im uwierzyć i ich zrozumieć. Johar przedstawia konflikt czworga bohaterów z różnych perspektyw, dzięki czemu nie sposób wskazać winowajców i niewinnych. Każdy ma na koncie ważkie w konsekwencjach błędy i każdy musi dojrzeć do odpowiedzialności bycia z drugim człowiekiem. Dlatego nie może obejść się bez raniących słów i złych wyborów.
Fakt, że postaciom z KANK-a się wierzy, to efekt świetnego doboru obsady. Oczywiście aktorzy grający u Johara to przede wszystkim megagwiazdy, ale na szczęście utrzymujące ten status nie bez powodu. Wszyscy wnoszą coś ważnego tak do wizerunku postaci, jak i do ogólnej wymowy filmu. Rani Mukerji wykorzystuje nutę zagubienia, rozdarcia między dwoma mężczyznami, potrafi być ujmująca i jednocześnie demonstrować poczucie winy oraz świadomość przegranego życia u swojej bohaterki, Mayi. Preity Zinta jako zdradzana żona trafiła w dziesiątkę z chłodem i zdecydowaniem wyemancypowanej kobiety sukcesu. Shahrukh Khan ma największą trudność w zdobyciu zrozumienia u widzów, bo gra postać zniechęcającą, niewdzięczną, niezwykle egoistyczną, która musi się w życiu jeszcze sporo nauczyć. Nie bez powodu ta rola dostała się właśnie Khanowi – w końcu ulubieniec Bollywood potrafi zwykle zagrać wszystko bez wielkich repertuarowych wpadek. W „Nigdy nie mów żegnaj” zdołał odmalować dwie osobowości w jednej postaci – tę powierzchowną, czyli zimną i trudną w zrozumieniu oraz tę wewnętrzną należącą do człowieka, jakim był kiedyś, jeszcze przed wypadkiem, a także do człowieka, jakim dopiero staje się w toku przedstawionej historii. Cieszy, że oszczędzono widzom nagłej, nieprawdziwej przemiany głównego bohatera. Dev zachowuje negatywne cechy charakteru ukształtowane przez doświadczenia życiowe, ale za to staje się świadomy wielu swoich błędów i to okazuje się dużo cenniejsze niż całkowita transformacja w osobę o anielskim usposobieniu. Kłóci się to nieco z polukrowanym zakończeniem: niejednoznacznie szczęśliwym, bo na pewno wprowadzającym zapowiedź trudnej przyszłości, możliwe, że nie pozbawionej starych błędów.
Wspominając o obsadzie i ważnej pozycji bohaterów w konstrukcji całego filmu, nie sposób nie pochwalić Abhisheka Bachchana, który za KANK-a otrzymał prestiżową Filmfare Award i jego sławnego ojca, Amitabha Bachchana. Obaj tworzą świetne, pozornie proste, ale tak naprawdę całkiem skomplikowane postaci. Bohater Bachchana seniora wprowadza do historii potrzebny dystans oraz perspektywę obserwatora. Symbolizuje również tradycję i mądrą starość, pochylającą się z politowaniem nad głupotą młodych, którzy potrafią się tylko ranić.
„Nigdy nie mów żegnaj” to zupełnie inny film niż znane w Polsce „Czasem słońce, czasem deszcz” – bardziej dojrzały i refleksyjny. Mniej orientalny, bardziej nastawiony na aktorstwo i przesłanie niż na bollywoodzki spektakl. Posiada wszystko to, co w Bollywood charakterystycznego, ale jednocześnie próbuje przekraczać granice typowego kina indyjskiego. Karan Johar znowu to zrobił! Film niestety nieidealny, lecz taki, do którego kinomani będą wracać dla niezapomnianych emocji.
Karan Johar: Młody zdolny
Już w 1995 roku stał się współtwórcą wielkiego sukcesu Bollywood: wspomógł swojego przyjaciela Aditya Choprę, syna reżyserskiego i producenckiego guru Yasha Chopry, w napisaniu scenariusza do najsłynniejszej historii miłosnej w indyjskim kinie. „Żona dla zuchwałych” pobiła wszelkie rekordy. Zdobyła jedenaście Filmfare Awards i do tej pory jest wyświetlana w indyjskich kinach, często przynosząc w danym miesiącu większe zyski niż nowe produkcje. Sam Karan Johar pojawia się nawet w filmie w drugoplanowej roli kumpla głównego bohatera – jako trudny do rozpoznania okularnik tworzący tło dla Shahrukh Khana. Jednak „Żona dla zuchwałych” była przede wszystkim sukcesem klanu Choprów. Na szczęście na własny przebój Johar nie musiał długo czekać.
Cóż z tego, że studiował zarządzanie, skoro przemysł filmowy i tak od początku miał się stać jego drugim domem. Jako syn producenta filmowego, szefa Dharma Productions i tak był skazany na pracę w światku indyjskiej fabryki snów. Jednak to dzięki młodemu Choprze dostał szansę na stanie się kimś więcej niż tylko producentem. „Żona dla zuchwałych” ujawniła jego talent scenopisarski, a nakręcony w 1998 roku debiut reżyserski Johara „Kuch Kuch Hota Hai” („Coś się dzieje”) stał się wielkim hitem i zyskał szacunek wśród krytyków. To był jednak dopiero wstęp do jeszcze większego przeboju, który został pierwszym filmem Bollywood dystrybuowanym w Polsce przez Gutka – „Czasem słońce, czasem deszcz”. Dlatego jeśli ktoś nie wie kogo winić za bollybombę w naszej ojczyźnie, to teraz już znalazł ofiarę. Jest nią oczywiście (oprócz szefa Blinka, Jakuba Duszyńskiego) twórca wszechstronny, Karan Johar.
„Nigdy nie mów żegnaj” to kolejny – udany – etap w karierze Johara. Oprócz tego reżyser produkuje i pisze scenariusze (np. do znakomitego wyciskacza łez „Gdyby jutra nie było”). Kolejne wyzwania, jakie przed sobą stawia, są coraz trudniejsze – w najbliższej przyszłości planuje film bez piosenek o parze indyjskich imigrantów w Nowym Jorku przeżywających represje społeczne po atakach na WTC. W rolach głównych: Shahrukh Khan i Kajol. Wśród gwiazd Johar jest jednocześnie uwielbiany i znienawidzony za program „Koffee with Karan”, w którym wyciąga od największych indyjskich celebrities informacje o sympatiach, antypatiach i sekretach, w dodatku zadając na wizji masę niewygodnych pytań. Z szerokim uśmiechem na twarzy, należy dodać. Ale nawet narzekając na Karana, nie można zapominać, że to właśnie on wyznacza kinu spod znaku Bollywood nowe drogi.