Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Gieorgij Danielija
‹Łzy płynęły›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŁzy płynęły
Tytuł oryginalnyСлезы капали
Data premiery1982
ReżyseriaGieorgij Danielija
ZdjęciaJurij Klimienko
Scenariusz
ObsadaJewgienij Leonow, Ija Sawwina, Olga Masznaja, Borisław Brondukow, Boris Andriejew
MuzykaGija Kanczeli
Kraj produkcjiZSRR
Gatunekdramat, familijny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Fantastyka Bliskiego Zasięgu: Radziecka baśń z wciąż aktualnym morałem
[Gieorgij Danielija „Łzy płynęły” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Sebastian Chosiński

Fantastyka Bliskiego Zasięgu: Radziecka baśń z wciąż aktualnym morałem
[Gieorgij Danielija „Łzy płynęły” - recenzja]

Ludzka twarz socjalizmu
Ludzka twarz socjalizmu
Noc nie przynosi żadnych zmian. Gdy następnego dnia Wasin udaje się do biura, również w pracy irytuje go wszystko i wszyscy dokoła. Wcześniej znany był z wyrozumiałości dla petentów, często – nawet jeśli stało to w sprzeczności z przepisami – szedł im na rękę. Teraz żąda od swoich podwładnych rygorystycznego egzekwowania prawa, sam odmawia złożenia podpisu pod planem budowy nowego osiedla, przerywa nawet przygotowania do przyjęcia weselnego, ponieważ ma się ono odbyć w bloku, który nie uzyskał jeszcze akceptacji straży pożarnej (mimo że wcześniej pozwolił młodej parze na wprowadzenie się do mieszkania). Z nikim nie jest w stanie się porozumieć. Co gorsza, każda próba powstrzymania rozprzestrzeniającego się Zła, skazana jest na niepowodzenie – prowadzi bowiem do jeszcze gorszych skutków. Jedyną osobą, która jest w stanie trafić do serca Pawła Iwanowicza, jest Masza, jego wnuczka. To właśnie pod jej wpływem zaczyna on zdawać sobie sprawę z tego, co się z nim dzieje i jak bardzo się zmienił. Potęguje to jednak tylko jego frustrację, co kończy się nieudaną próbą samobójczą. Skomasowanie absurdalnych sytuacji w życiu Wasina staje się w pewnym momencie tak wielkie, że w końcu coś w nim pęka. Dotarłszy do „jądra ciemności”, odzyskuje on wreszcie zdolność normalnego postrzegania rzeczywistości. Nagromadzone w jego umyśle i sercu złość, gniew i irytacja ustępują miejsca zdrowemu rozsądkowi. W ciągu dwudziestu czterech godzin Paweł Iwanowicz zatacza wielkie koło, by ostatecznie wrócić do punktu wyjścia. Świat znów staje się taki sam, tyle że stary urzędnik będzie postrzegał go już zupełnie inaczej. Przeszedłszy przez kręgi piekieł, doświadczywszy Zła w jego najczystszej postaci, będzie wiedział, jak ustrzec się go w przyszłości.
Najbardziej gorzki uśmiech na świecie
Najbardziej gorzki uśmiech na świecie
„Łzy płynęły” to bardzo gorzki film. Nie bez powodu sam reżyser określił go mianem „smutnej baśni”. Jak każdą bajkę, obraz Danieliji można więc zinterpretować na kilku płaszczyznach. Z jednej strony jest to metaforyczna opowieść o nieszczęściu, jakie może wyrządzić Zło, jeśli pozwolimy mu kierować swoimi poczynaniami; z drugiej – to klasyczny obyczajowy obrazek, w którym obserwujemy świat pozbawiony nadziei na lepszą przyszłość. Reżyserowi udało się przemycić wiele trafnych spostrzeżeń i uszczypliwości pod adresem Związku Radzieckiego epoki Leonida Breżniewa. Na ekranie obserwujemy bowiem kraj pogrążony w totalnym zastoju i regresie. Szare ulice, podmiejskie drogi, na których samochody grzęzną w błocie, odrapane elewacje budynków, kilkupokoleniowe rodziny gnieżdżące się w jednym spółdzielczym mieszkaniu, w końcu – wszechwładza biurokracji, która dzieli i rządzi, sprawując rzeczywistą władzę nad obywatelami. To świat w stanie całkowitego rozkładu, który – prędzej czy później – musi z hukiem się rozpaść. Sowiecka cenzura właściwie odczytała przesłanie obrazu. Od razu po kolaudacji został on więc na pół roku odłożony na półkę. Kiedy wreszcie wyrażono zgodę na skierowanie go do kin, postawiono dwa warunki – będzie go można grać tylko na prowincji i jedynie podczas porannych seansów. Tym sposobem starano się ograniczyć liczbę widzów do minimum. Dodatkową karą dla autora był całkowity zakaz pokazywania filmu poza granicami Związku Radzieckiego. Co też dziwić nie powinno, ponieważ – mimo swej tematycznej fantastyczności – w warstwie wizualnej i mentalnej (przynajmniej jeśli chodzi o sposób przedstawienia homo sovieticus) „Łzy płynęły” to dzieło nad wyraz realistyczne. Co film Danieliji ma do zaoferowania po latach? Wbrew pozorom – bardzo dużo. To nie tylko sentymentalny obrazek z nieodległej przeszłości „bratniego” kraju, ale przede wszystkim filozoficzna przypowieść o odwiecznej walce Dobra ze Złem. I to przypowieść – jak na baśń przystało – z niezwykle mądrym i wciąż aktualnym morałem!
Paweł Iwanowicz Wasin
Paweł Iwanowicz Wasin
Grający Pawła Iwanowicza Wasina Jewgienij Leonow był nie tylko jednym z najwybitniejszych, ale i najpopularniejszych radzieckich aktorów. Jego szczera – ale i, nie ukrywajmy, dość pospolita – twarz idealnie wyrażała radości, tęsknoty i rozterki „szarego człowieka”. Kinematografia radziecka nie znała chyba aktora, który potrafił tak gorzko się… uśmiechać. Leonow (rocznik 1926) ukończył Moskiewskie Studium Teatralne dwa lata po zakończeniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Przez całą swoją karierę występował zaledwie w trzech moskiewskich teatrach: imienia Konstantina Stanisławskiego (do 1968 roku), imienia Włodzimierza Majakowskiego (do 1972) oraz Lenkom (do śmierci). Spełnił się na wielu polach. W teatrze do legendy przeszła jego kreacja Kreona w „Antygonie” Sofoklesa (lata 60. XX wieku); dzieci uwielbiały go za podarowanie głosu Kubusiowi Puchatkowi w radzieckim animowanym miniserialu z lat 1969-1972; kinomaniacy powodów do okazywania mu sympatii mieli jeszcze więcej. W filmie zadebiutował epizodem w typowym socrealistycznym produkcyjniaku Władimira Niemoliajewa „Szczastliwyj rejs” (1949). Przełomem okazała się jednak dopiero rola w opartym na wczesnych opowiadaniach Michaiła Szołochowa kozackim dramacie Władimira Fietina „Donskaja powiest’” (1964). Rok później Leonow po raz pierwszy zagrał główną rolę u Gieorgija Danieliji. Ich artystyczna współpraca trwała przez prawie trzydzieści lat i zaowocowała dziesięcioma wspólnymi – w zdecydowanej większości udanymi – filmami. U innych reżyserów też zresztą tworzył wybitne kreacje. Jego talent potrafili spożytkować Eldar Riazanow (komedia obyczajowa „Zigzag udaczi”, 1968), Andriej Smirnow (dramat „Dworzec białoruski”, 1970), Witalij Mielnikow (dramat społeczny „Starszyj syn”, 1975), Michaił Szwejcer (oparci na opowiadaniach Czechowa „Smiesznyje liudi”, 1977), wreszcie Mark Zacharow (baśniowo-fantastyczne: „Obyknowiennoje czudo” z 1978 oraz „Dom, kotoryj postroił Swift” z 1983 roku). Leonow chorował na serce i to właśnie z powodu jego niewydolności zmarł w swoim moskiewskim mieszkaniu w styczniu 1994 roku, gdy szykował się do wyjścia do teatru.
Zło jest w każdym z nas
Zło jest w każdym z nas
Żonę Wasina, Irinę, zagrała Ija Sawwina, młodsza od Leonowa o równe dziesięć lat. Aktorką została trochę z przypadku; początkowo bowiem pragnęła zostać… dziennikarką. Takie też studia ukończyła w 1958 roku na Uniwersytecie Moskiewskim. Dwa lata później znalazła się już jednak w trupie Teatru imienia Mossowieta, by po kolejnych siedemnastu przenieść się do Moskiewskiego Akademickiego Teatru Artystycznego (MChAT). Zadebiutowała w „Damie s sobaczkoj” (1960) Josifa Chejfica, by jeszcze w tym samym roku zagrać główną rolę w adaptacji „Łagodnej” Fiodora Dostojewskiego, którą przeniósł na ekran Aleksandr Borisow. Niezwykle udany był dla Sawwiny rok 1966, kiedy to zagrała najpierw w ekranizacji „W gorodie S.” Antoniego Czechowa w reżyserii Chejfica, a następnie w jednym z najgłośniejszych radzieckich obrazów Andrieja Konczałowskiego – „Historii Asi Kłacziny, która kochała, ale za mąż nie wyszła”. Rok później pojawiła się w „Annie Kareninie” Aleksandra Zarchiego, a dziesięć lat później Rołan Bykow obsadził ja w „Nosie” według Nikołaja Gogola. Po upadku Związku Radzieckiego nie dostawała już ról godnych swego talentu. Warto chyba wspomnieć jedynie o biograficznym obrazie Leonida Mariagina „Trocki” (1993), w którym wcieliła się w żonę rewolucjonisty. Młode pokolenie radzieckich aktorek reprezentowała natomiast, grająca Nataszę, niezwykle piękna Olga Masznaja. Urodzona w Leningradzie w robotniczej rodzinie, miała wówczas zaledwie osiemnaście lat i dopiero przymierzała się do studiów aktorskich. Ukończyła je – we Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii – w 1986 roku. Na scenie teatralnej i w kinie pojawiała się już jednak od trzynastego roku życia. Wielkiej kariery nie zrobiła – po dziś dzień pamięta się ją w zasadzie tylko z epizodów w filmach Gleba Panfiłowa („Wassa”, 1982) i właśnie Danieliji (także „Kin-dza-dza!” i „Orzeł i reszka”).
Sowiecka rzeczywistość A.D. 1982
Sowiecka rzeczywistość A.D. 1982
Znakomici aktorzy pojawili się w rolach drugoplanowych. W alkoholika Fiedię wcielił się Ukrainiec Borisław Brondukow, urodzony w 1938 roku w Bykowni pod Kijowem. Po ukończeniu technikum zdecydował się na dalszą naukę w Kijowskim Instytucie Sztuk Teatralnych, którego absolwentem został w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Pierwszą rolę zagrał w obrazie Siergieja Paradżanowa i Anatolija Sliesarienki „Cwietok na kamnie” (1962), później pojawił się jeszcze między innymi w półgodzinnym „Wiju” (1967) Aleksandra Ptuszki, horrorze opartym na opowiadaniu Gogola, słynnym dramacie z życia Cyganów – „Tabor wędruje do nieba” (1976) Emila Lotianu oraz kultowym komediowym westernie Ałły Surikowej – „Człowiek z bulwaru Kapucynów” (1987). U Danieliji zagrał czterokrotnie: po raz pierwszy w „Afonii”, po raz ostatni – we „Łzy płynęły”. Film ten był także ostatnim występem na ekranie Borisa Andriejewa (rocznik 1915), znanego między innymi ze „Szczorsa” (1939) Ołeksandra Dowżenki, „Wesołego jarmarku” Iwana Pyrjewa oraz „Spotkania na Łabie” Grigorija Aleksandrowa (oba z 1949 roku). O sile filmu Gruzina, poza udanymi kreacjami aktorskimi, zdecydował również scenariusz, który podpisali swoimi nazwiskami Danielija, Bułyczow i Aleksandr Wołodin. Ten ostatni urodził się w białoruskim Mińsku w 1919 roku, zmarł natomiast przed ośmioma laty w jednym z petersburskich szpitali. Ten wojenny bohater (dwukrotnie ranny w walkach z hitlerowcami), był autorem wielu dramatów, chętnie przenoszonych na ekran – i to przez takie reżyserskie tuzy, jak Elem Klimow („Pochodżdienija zubnogo wracza”, 1965), Piotr Todorowski („Fokusnik”, 1967) czy Siergiej Gierasimow („Doczki-matieri”, 1974). Operatorem był pochodzący z Dniepropietrowska Jurij Klimienko, absolwent WGIK-u i uczeń samego Borisa Wołczeka, do dziś, mimo sześćdziesięciu pięciu lat na karku, aktywnie pracujący w zawodzie (vide „Jeniec” Aleksieja Uczitiela). Zapadającą w pamięć ścieżkę dźwiękową, z charakterystycznym lejtmotywem przewijającym się przez cały film, skomponował natomiast Gruzin Gija (Gieorgij) Kanczeli. W 1963 roku ukończył on konserwatorium w Tbilisi, a już rok później pochłonęło go kino. Jest on również autorem siedmiu symfonii i jednej opery. Mimo że od osiemnastu lat mieszka na Zachodzie (najpierw w Niemczech, a obecnie w Belgii), wciąż współpracuje z rosyjskimi reżyserami.
Cztery lata po „Łzy płynęły” Gieorgij Danielija nakręcił na kazachskiej pustyni film, który szybko zdobył w Związku Radzieckim, a później również w Stanach Zjednoczonych, status kultowego. Był to dwuczęściowy fantastycznonaukowy komediodramat „Kin-dza-dza!”, w którym ponownie ogromnym talentem błysnął Jewgienij Leonow. Kolejne obrazy Gruzina – taksówkarski „Paszport” (1990), romantyczne „Nastia” (1993) i „Orzeł i reszka” (1995) oraz melodramatyczno-przygodowa „Fortuna” (2000) – nie cieszyły się już tak wielką popularnością, jak jego filmy z lat 60., 70. i 80. XX wieku. Być może właśnie z tego powodu reżyser postanowił wrócić do starego sprawdzonego tematu i zdecydował się na realizację dzieła zatytułowanego „Kin-dza-dza. Dza!”. Ciekawostką jest fakt, że ma to być jego pierwszy w karierze film… animowany.
koniec
« 1 2
14 lipca 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Trzecia Apokalipsa
— Sebastian Chosiński

Fantasmagoryczna wizja konfliktu jądrowego
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.