Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Gieorgij Danielija
‹Kin-dza-dza!›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKin-dza-dza!
Tytuł oryginalnyКин-дза-дза!
ReżyseriaGieorgij Danielija
ZdjęciaPaweł Lebieszew
Scenariusz
ObsadaStanisław Liubszyn, Jewgienij Leonow, Jurij Jakowlew, Lewan Gabriadze, Olga Masznaja, Irina Szmieliewa, Lew Pierfiłow, Anatolij Sierienko, Gieorgij Danielija, Nikołaj Garo, Aleksandr Pitowkin, Igor Bogoliubow, Walentin Bukin
MuzykaGija Kanczeli
Rok produkcji1986
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania133 min
Gatunekdramat, komedia, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka kina radzieckiego: „Ku” czy nie „ku”? – oto jest pytanie
[Gieorgij Danielija „Kin-dza-dza!” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeden z najsłynniejszych radzieckich filmów fantastycznonaukowych powstał – w pewnym sensie – przez przypadek. Pierwotnie był bowiem zamierzony jako historia science fiction, dla której punktem wyjścia miała być przygodowa „Wyspa skarbów” Roberta Louisa Stevensona. Scenariusz Gieorgija Danieliji i Rewaza Gabriadzego jednak ewoluował i ostatecznie przybrał postać „Kin-dza-dza!” – gorzkiej komedii o okrutnej dyktaturze.

Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: „Ku” czy nie „ku”? – oto jest pytanie
[Gieorgij Danielija „Kin-dza-dza!” - recenzja]

Jeden z najsłynniejszych radzieckich filmów fantastycznonaukowych powstał – w pewnym sensie – przez przypadek. Pierwotnie był bowiem zamierzony jako historia science fiction, dla której punktem wyjścia miała być przygodowa „Wyspa skarbów” Roberta Louisa Stevensona. Scenariusz Gieorgija Danieliji i Rewaza Gabriadzego jednak ewoluował i ostatecznie przybrał postać „Kin-dza-dza!” – gorzkiej komedii o okrutnej dyktaturze.

Gieorgij Danielija
‹Kin-dza-dza!›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKin-dza-dza!
Tytuł oryginalnyКин-дза-дза!
ReżyseriaGieorgij Danielija
ZdjęciaPaweł Lebieszew
Scenariusz
ObsadaStanisław Liubszyn, Jewgienij Leonow, Jurij Jakowlew, Lewan Gabriadze, Olga Masznaja, Irina Szmieliewa, Lew Pierfiłow, Anatolij Sierienko, Gieorgij Danielija, Nikołaj Garo, Aleksandr Pitowkin, Igor Bogoliubow, Walentin Bukin
MuzykaGija Kanczeli
Rok produkcji1986
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania133 min
Gatunekdramat, komedia, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
W całą sprawę od początku zamieszane były dwie osoby: gruziński reżyser i scenarzysta Gieorgij Nikołajewicz Danielija (1930-2019) oraz jego znajomy z Italii – pisarz, poeta i scenarzysta Tonino Guerra (1920-2012). Pewnego dnia Gruzin zwierzył się Włochowi, że chciałby nakręcić niezwykły film dla młodzieży, ale nie wie o czym. Italianin odpowiedział mu wówczas coś w tym stylu (cytat niedokładny): „U was, w Rosji, zimy są długie i mroźne, zrób więc coś gorącego”. Wówczas Danielija doszedł do wniosku, że zrealizuje film fantastycznonaukowy, którego bohaterowie trafiają na obcą planetę (w domyśle: gorącą). Brakowało mu tylko punktu wyjścia, którym ostatecznie miały stać się wybrane wątki „Wyspy skarbów” (1883) Roberta Louisa Stevensona. Mając w głowie „zaczyn”, w czasie podróży z Moskwy do Tbilisi Gieorgij Nikołajewicz podzielił się swoim konceptem ze scenarzystą Rewazem Lewanowiczem Gabriadzem (rocznik 1936), z którym pracował już kilka lat wcześniej przy komedii „Mimino” (1977). Od słowa do słowa i… fabuła zaczęła ewoluować i rozrastać się, aż wreszcie powstał pierwszy zarys „Kin-dza-dza!”.
Działo się to w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Gotowy scenariusz Danielija i Gabriadze przedstawili szefostwu Goskina, czyli Państwowego Komitetu Kinematografii, które tekst odrzuciło. Potem to samo zrobiło z drugą i trzecią wersją. W końcu czwarta wersja dotarła do rąk Aleksandra Kamszałowa, samego szefa Komitetu, urzędnika państwowego w randze ministra. Ten wezwał do siebie reżysera i w trakcie pouczającej rozmowy wyznał, że zapala przed projektem „zielone światło”. Nie omieszkał jednak dodać, że gdyby chodziło o kogoś innego niż Danielija, kazałby ten tekst wyrzucić do kosza (w domyśle: i już nigdy do niego nie wracać). W 1985 roku, jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, scenariusz – a raczej jedna z jego licznych wersji – został opublikowany w branżowym czasopiśmie „Советский экран”. To mogło być sprytne zagranie ze strony autorów, chroniące ich przed wydaniem w ostatniej chwili zakazu realizacji dzieła. Teraz w każdej chwili mogliby powołać się na cenzurę, która puściła tekst do druku. Jak więc w takiej sytuacji można zabronić pracy nad filmem?
Przygotowania do zdjęć ruszyły pełną parą. Część z nich kręcono w Moskwie, ale zdecydowaną większość na pustyni Kara-kum w Turkmenii, nieopodal ówczesnego miasta Nebit Dag (dzisiaj nosi już ono inną nazwę – Balkanabat). W stolicy „produkowano” też dekoracje i prototypy międzygwiezdnych maszyn latających, tak zwanych – w języku czatlańskim – pepelaców. Gotowe urządzenia wysłano pociągiem na wschód, lecz po drodze zaginęły. Rozpoczęto poszukiwania, które natrafiały na permanentne przeszkody, bo jak wytłumaczyć kolejarzom, że powinni rozglądać się za… pepelacami. W końcu zaangażowano KGB! Wytropienie zaginionego transportu zajęło półtora miesiąca, wreszcie odnaleziono go we – nie, to nie żart – Władywostoku. W efekcie zdjęcia na pustyni, które miały zacząć się wiosną, nakręcono latem 1986 roku, gdy żar dosłownie lał się z nieba. Ale przecież Tonino Guerra radził, by film był „gorący”.
Po skończonej pracy zaczęły się jeszcze drobne przepychanki z cenzorami, zwieńczone otrzymaniem odpowiedniego dokumentu 1 grudnia 1986 roku. Cztery miesiące później obraz trafił do szerokiej dystrybucji – i okazał się wielkim sukcesem. Do końcu roku obejrzało go niemal 16 milionów widzów w całym Związku Radzieckim. Zdobył on także laury poza granicami kraju – na przykład nagrodę specjalną jury na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Rio de Janeiro oraz identyczne wyróżnienie (plus nominację w kategorii „najlepszy film”) na FantasPorto – przeglądzie dzieł fantastycznonaukowych odbywającym się w drugim co do wielkości mieście Portugalii. W ojczyźnie poszło nieco gorzej; „Kin-dza-dza” zgarnął zaledwie dwie nagrody Nika – za najlepszy dźwięk i najlepszą muzykę, której twórcą był gruziński kompozytor Gija Kanczeli (1935-2019), znający już dobrze Danieliję z pracy na planie wspomnianego „Mimino” oraz „Łzy płynęły” (1982). Aczkolwiek to nie spod jego ręki wyszła najsłynniejsza piosenka filmu, w której dwaj ziemscy bohaterowie, niemożebnie fałszując, śpiewają: „Mamo, mamo, co ja będę robić? Mamo, mamo, jak ja będę żyć? Nie mam ciepłego płaszcza, nie mam ciepłej bielizny”.
Akcja filmu rozgrywa się w latach 80. ubiegłego wieku. Zaczyna się w Moskwie, gdzie mieszka i pracuje Władimir Nikołajewicz Maszkow. Gdy pewnego dnia wraca do domu, żona prosi go, aby jeszcze przed obiadem poszedł do sklepu kupić chleb i makaron. Na ulicy do Maszkowa podchodzi młody Gruzin, Gedewan Aleksandrowicz Aleksidze, student pierwszego roku Akademii Tekstylnej (sic! taka uczelnia istnieje w Rosji po dziś dzień), który przyjechał do stolicy, aby spotkać się z muzykiem, profesorem Rogozinem, i oddać mu skrzypce – cenne, bo osiemnastowieczne i pochodzące z Italii – jakie ten przez roztargnienie zostawił podczas pobytu w Iwanowie. Nie jednak o instrument ani o słynnego muzyka Gedewan zagaduje Maszkowa – informuje go natomiast, że na ulicy kręci się dziwny człowiek, który potrzebuje pomocy. On chętnie by mu pomógł, lecz nie wie jak. Mężczyzna rzeczywiście jest dziwny: mimo mroźnej pory nie ma na sobie butów, poza tym w ręku trzyma jakiś dziwny przedmiot i… pyta o numer planety, na jakiej się znalazł. Władimir Nikołajewicz jest przekonany, że to wariat i już kombinuje, jak tu niepostrzeżenie wezwać pogotowie; gdy jednak dotyka pokazywanego przez nieznajomego urządzenia – w mgnieniu oka razem z młodym Gruzinem przenosi się na pustynię.
Początkowo Maszkow i Aleksidze są przekonani, że to pustynia gdzieś w Związku Radzieckim. Nie wiedzą jeszcze, że trafili na planetę Pliuk w galaktyce Kin-dza-dza. Dowiadują się tego dopiero od napotkanych tubylców – Czatlanina Uefa i pacaka Bi, wędrownych artystów z planety Chanuda, która uległa zniszczeniu w czasie, kiedy oni występowali na Pliuku. Teraz podróżują tam i z powrotem pepelacem, starając się zarobić na zdobycie grawicappy, części niezbędnej do odbywania lotów. To niełatwy „chleb”, zwłaszcza na takiej planecie, w całości pokrytej pustynią, której mieszkańcy żyją pod powierzchnią ziemi. Miejscowi nie są wcale przychylnie nastawieni do przybyszów; Ziemianie przedstawiają dla nich wartość tylko dlatego, że posiadają KC, czyli… zapałki. Na Pliuku siarka jest bowiem niezwykle cennym minerałem, za który można kupić praktycznie wszystko. Zauważywszy, że „wujek Wowa”, jak zaczyna nazywać go Gedewan, posiada niewielki zapas zapałek, cwany Uef i dobrotliwy Bi zgadzają się zabrać ich do swojego pepelaca.
Z biegiem czasu Ziemianie poznają zasady rządzące na planecie, której społeczny ustrój niczym nie różni się od rasistowskich dyktatur. Ludzie dzieleni są na kasty, a znakiem przynależności do nich są różnego koloru spodnie. Nieprawomyślnych umieszcza się w ecichach, specjalnych skrzyniach dla więźniów; porządku pilnują natomiast ecyloppowie – przedstawiciele władzy, którym należy ustępować miejsca i witać w specjalny sposób (nawiązania do tego, jak naziści traktowali Żydów podczas okupacji, są tutaj oczywiste). Rząd rezyduje zresztą na sąsiedniej planecie, nie tak zniszczonej i nieprzyjaznej jak Pliuk. Artyści – w tym również można doszukiwać się symboliki – mogą występować jedynie w specjalnych klatkach, a kultura sprowadza się w rzeczywistości do robienia z siebie idiotów. Jeśli taki przekaz znajdował się w kolejnych wersjach scenariusza dostarczanych urzędnikom Goskina, to nie ma się co dziwić, że wciąż mieli oni krytyczne uwagi i wątpliwości, czy taki film w ogóle powinien powstać. Zastrzeżenia mogły budzić też ostatnie sceny rozgrywające się na Pliuku, jeszcze przed powrotem Władimira i Gedewana na Ziemię.
Oglądając „Kin-dza-dza”, nie sposób nie dostrzec artystycznego pokrewieństwa dzieła Danieliji z polskimi filmami science fiction tego okresu, czyli „Seksmisją” (1984) Juliusza Machulskiego oraz „Wojna światów – następne stulecie” (1983) i „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji” (1985) Piotra Szulkina. Czy było ono zamierzone? „Seksmisja” trafiła do kin w Kraju Rad w końcu 1986 roku (pod tytułem „Nowe Amazonki”), więc jest prawdopodobieństwo, że Gieorgij Nikołajewicz widział obraz Machulskiego. Ale przecież w tym czasie scenariusz „Kin-dza-dza” był już gotowy, ba! nawet oficjalnie wydrukowany, a sam film czekał jedynie na zatwierdzenie przez Goskino. Jeśli więc można mówić o jakichś inspiracjach, to tylko w warstwie wizualnej – w scenach przedstawiających podziemny świat Pliuka – i to jedynie pod warunkiem, że Danielija obejrzał „Seksmisję” na parę miesięcy przed oficjalną radziecką premierą (już w 1985 roku w wytwórni „Lenfilm” pracowano nad jego udźwiękowieniem). Ale równie dobrze wszelkie podobieństwo może być absolutnie przypadkowe.
„Kin-dza-dza” to bardzo gorzka komedia science fiction, która tak naprawdę opowiada o Związku Radzieckim epoki Leonida Breżniewa. Wszak akcja rozgrywa się w świecie rządzonym totalitarnie. W państwie, którego władze są przekonane o własnej potędze, ale które tak naprawdę czas świetności ma dawno za sobą. Rozwój technologiczny, jaki się ewidentnie dokonał, został zmarnotrawiony. Pliuk to dyktatura w fazie schyłkowej, tuż przed upadkiem. To beczka prochu, czekająca jedynie na iskrę, jaka wznieci wybuch. To iskrą może stać się pojawienie na planecie dwóch obcych, na przykład przybyszów z Ziemi. Którzy wprawdzie wcale nie palą się do tego, aby zostać bohaterami-rewolucjonistami, ale których irytuje społeczna niesprawiedliwość. Zbyt dużo mają jej na co dzień w swojej ojczyźnie, by potrafili przechodzić obojętnie obok niegodziwości gdzie indziej. Fakt, że takie dzieło powstało w Związku Radzieckim i trafiło do kin, można wytłumaczyć jedynie wielkimi politycznymi zawirowaniami – śmiercią Konstantina Czernienki (w marcu 1985 roku) i przejęciem władzy przez Michaiła Gorbaczowa, który wkrótce zadekretował reformę ustroju, która przybrała postać pierestrojki.
Rolę Władimira Nikołajewicza Maszkowa reżyser powierzył Stanisławowi Liubszynowi („Monolog”, „Wezwij mnie w świetlistą dal”, „Temat”), a młodego Gedewana – siedemnastoletniemu synowi współscenarzysty filmu, Lewanowi Gabriadzemu (dzisiaj mało znanemu reżyserowi). Uefa i Bi zagrali aktorzy legendarni, cieszący się wielką sympatią widzów – Jewgienij Leonow („Czajkowski”, „Dworzec Białoruski”) i Jurij Jakowlew („Idiota”, „Iwan Wasiljewicz zmienia zawód”, „Ironia losu”). W epizodach można natomiast zobaczyć między innymi samego Gieorgija Danieliję (jako mędrca Abradoksa na planecie Alfa), Olgę Maszną („Łzy płynęły”) w roli jego pięknej pomocnicy Dekont oraz Lwa Pierfiłowa („Trudno być bogiem”) jako nienawidzącego pacaków i gardzącego władcą Pliuka dysydenta Kyrra. „Kin-dza-dza” szybko stał się w Kraju Rad filmem kultowym; wiele powiedzeń i słów (zwłaszcza tych ze słownika czatlańskiego) weszło do codziennego użytku. Nie znacie ich? No to „ku”. Względnie – z pewnym zastrzeżeniem – „kiu”!
Warto wspomnieć jeszcze, że ponad ćwierć wieku później dzieło to doczekało się swego animowanego remake’u – jako „Ku! Kin-dza-dza” (2013) – którego twórcami byli Gieorgij Danielija i Tatiana Iljina.
koniec
26 lutego 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński

Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński

Słona pustynia Tadżykistanu
— Sebastian Chosiński

Uczciwy i nieszczęśliwy
— Sebastian Chosiński

Trup ściele się gęsto
— Sebastian Chosiński

Co dwie głowy, to nie jedna
— Sebastian Chosiński

Zabić człowieka – cóż łatwiejszego?
— Sebastian Chosiński

Samatow i pieriestrojka
— Sebastian Chosiński

Źli policjanci i dobrzy złodzieje
— Sebastian Chosiński

Odrażający, brzydcy i… skorumpowani
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.