Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Sześćdziesiąt lat minęło a niebo wciąż na swoim miejscu...

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Sześćdziesiąt lat minęło a niebo wciąż na swoim miejscu...

AK: Obok wspomnianego „Podarunku Cezara”, jednym z moich ulubionych albumów jest „Asteriks na Korsyce” – nie tylko za pięknie oddany specyficzny klimat owej wyspy w którym niemal się słyszy motyw przewodni „Ojca chrzestnego” ale i za przypomnienie całej galerii postaci z poprzednich albumów gromadzących się w jedynej wolnej wiosce Galów z okazji dorocznego zjazdu dla upamiętnienia zwycięstwa pod Gregowią (oczywiście o Alezji się wtedy nie wspomina ani słowa – w końcu i tak nikt nie wie gdzie to w ogóle było ;) ). Lubię też „Wyprawę dookoła Galli” – za walory poznawcze ale zwłaszcza za pojawienie się Idefiksa. Oczywiście „Asteriks legionista” również jest bardzo zabawny – czegóż to się nie zrobi dla pięknej kobiety, nawet jeśli oddała serce innemu ;)
Piotr „Pi” Gołębiewski: Ja również najpierw poznałem film o Asteriksie. Zdaje się, że był to ten pierwszy z 1967. potem był „Asterix i Kleopatra”, ale największe wrażenie na mnie zrobiło „12 prac Asteriksa”. I był to bodaj ostatni film o Gallu, który mi się podobał. Te późniejsze produkcje jakoś do mnie nie trafiały. Przełom nastąpił wraz z ekranizacjami aktorskimi. Ale też tylko dwoma pierwszymi. Komiksy zacząłem czytać od razu jak się pojawiły w Polsce. Zebrałem chyba wszystkie do „Helwetów”. Ale z czasem zaczęła mnie męczyć powtarzalność tych historii. O tyle, o ile wyżywanie się na Rzymianach w „Legioniście” i „Gladiatorze” było nawet śmieszne, czy na Normanach w tomie 9, to potem zacząłem mieć z tym problem. To znaczy dopadł mnie syndrom „Toma i Jerry′ego”, kiedy to nie mogłem się doczekać, kiedy ten biedny kocur spuści łomot myszy. Bo choć rzymscy centurioni byli typami spod ciemnej gwiazdy, to już tych masakrowanych legionistów, chcących jedynie odbębnić służbę, zaczęło mi być autentycznie szkoda. I tu zaliczam punkty na rzecz Janusza Christy, którego Zbójcerze, choć sympatyczni, nie wywoływali u mnie podobnych emocji. Poza Ofermą jawili się jako szubrawcy, którzy zasługiwali na to, co ich spotyka.
A skoro o Kajku i Kokoszu mowa, to zawsze wydawali mi się bardziej ludzcy od Asteriksa i Obeliksa. O ile gruby dostawca menhirów ma swoje słabości, o tyle mały Gall kreowany jest już na wzór cnót. Niby jest taki bystry i cwany, ale tak po prawdzie, gdyby nie magiczny napój, to by długo z Rzymianami nie pofikał. Generalnie z tym druidowym dopalaczem jest problem. Na początku stanowi on broń przeciwko najazdom legionów Cezara. Z czasem stał się jednak remedium na wszystko, a to już nie było fajne. Widać to nawet w bardzo lubianych przeze mnie „12 pracach Asteriksa”, których, nie oszukujmy się, nie przeszliby, gdyby nie środek dopingowy.
W efekcie moja sympatia do „Asteriksów” zaczęła powoli gasnąć. I dziś mam tak, że do „Kajków i Kokoszów” wciąż wracam z przyjemnością, to zebrane przez lata albumy Goscinny′ego i Uderzo kurzą się na półce.
KW: Ejże, a Kajko to niby taka złożona postać? Nie jest wzorem cnót? Wydaje mi się, że właśnie Asterix ma więcej ludzkich cech, bywa próżny, porywczy. Rzadko, ale jednak. Co do Zbójcerzy to się zgadzam – są wredni nawet wobec samych siebie (Dzień Śmiechały w warowni). No i poza tym tak często nie widać tego łomotu sprawianego Zbójcerzom („Wodzu, ale nas sprali…”), a rzymscy legioniści dostają bęcki w każdej serii. To chyba w filmach jest wykorzystywane na jeszcze większą skalę – filmowcom tak podobają się latający Rzymianie, że nierzadko stanowi to 1/3 treści filmu…
PPG: Ale jednak Kajko nie miał napoju i musiał radzić sobie przy pomocy własnego sprytu. Co do ekranizacji aktorskich, to mam wrażenie, że są tak przesiąknięte francuskim klimatem, że dla niektórych mogą być niestrawne. Do tego w filmie aktorskim ciężko jest utrzymać przerysowane postacie z komiksu. Niemniej, o dziwo to właśnie Obelix w wykonaniu Gerarda Depardieu jest kreacją bezbłędną. Z Asterixem w 100% nie poradził sobie żaden z aktorów się w niego wcielający. Choć i tak najwspanialszą postacią wszystkich ekranizacji aktorskich przygód Galla jest i pozostanie Kleopatra o twarzy i ciele boskiej Moniki Bellucci.
MO: A może w zupełnie czym inny jest rzecz? Postrzegam Asteriksa (zarówno jako całość jak i poszczególne albumy) przede wszystkim jako zbiór doskonałych gagów spiętych jako tako głównym motywem (a to nowa nacja, a to jakieś zadanie do wykonania – ale zawsze jest to bardziej pretekst niż główna intryga całej historii). Z pewnymi stałymi elementami – pranie Rzymian, pranie piratów itp. W przypadku Kajka i Kokosza głównym elementem komiksu jest opowiadana historia, a gagi ją tylko (ale sprawnie) ubarwiają.
PPG: Bardzo trafne. O tyle, o ile Goscinny poza gagami potrafił zaproponować ciekawy wątek główny („Asteriks i Normanowie”, „Niezgoda”, „Wróżbita”), to Uderzo miał tylko zalążki pomysłów i nie potrafił ich sprawnie domknąć. Co zaś się tyczy Ferriego, to znam tylko „Asteriksa w Italii” i dla mnie był to jedynie przyciężki zlepek nawiązań i dowcipów. Choć przyznaję, że od strony graficznej nie ma się czego przyczepić.
AK: Mnie też nieco drażni cokolwiek nadużywany wszechmocny magiczny napój – ale w końcu bez niego nie byłoby ostatniego niepodbitego skrawka Galli. Można by się wprawdzie zastanawiać dlaczego Panoramiks nie nauczył przyrządzać owej mikstury wszystkich innych galijskich druidów – ale znając wybuchowe cechy charakteru dzielnych Galów prawdopodobnie obawiał się, że efekt przypominałby jego podstępne upowszechnienie pośród ambitnych Gotów. Jeśli chodzi o same postacie głównych bohaterów – zawsze trochę współczułem Obeliksowi. Nie, nie chodzi o to, że nie pozwalano mu skosztować magicznej mikstury w której się skąpał będąc dziecięciem. Po prostu on jest jak duże nieco grymaśne dziecko nie zdające sobie do końca sprawy ani z własnej niezwykłej siły ani z tego co się wokół niego dzieje. Bez Asteriksa jest kompletnie zagubiony. A sam tytułowy bohater jest oczywiście uosobieniem najdzielniejszego, najsprytniejszego i w ogóle naj, naj, naj… Zwłaszcza, gdy ma przy sobie porcję magicznego napoju i wsparcie Obeliksa. Choć czasami widzimy jego bardziej ludzkie oblicze np. wtedy gdy wygnany z wioski próbował z marnym skutkiem zapełnić monetami pusty kociołek za pomocą swych wątpliwych zdolności biznesowych.
MM: Filmy aktorskie budzą u mnie ambiwalentne odczucia, ale mimo to nie potrafię się oprzeć chęci ich obejrzenia. W zasadzie jedynie „Asterix i Obelix: Misja Kleopatra” to była naprawdę przednia zabawa, w czym spora zasługa Bartosza Wierzbięty, któremu zawdzięczamy rewelacyjny przekład dialogów. Zdecydowanie wolę animacje, ale preferuję te starsze – tutaj u mnie niepodzielnie króluje „Dwanaście prac Asteriksa”, jednak bardzo lubię też „Asterixa w Brytanii” czy „Asterixa i wikingów”.
MO: A u mnie jest odwrotnie. Obcowanie z komiksowym oryginałem „wyleczyło” mnie z filmów animowanych natomiast wspominana przez Piotrka aktorska wersja „Asteriksa i Kleopatry"(zatytułowana zresztą „Misja Kleopatra”) była (i jest) mistrzostwem świata. I to zarówno za sprawą Belucci jak i, a może przede wszystkim Jamela Debbouze, który wcielił się w rolę Numérnabisa świetnie dubbingowanego przez Pazurę.
AK: Z ekranizacji aktorskich najbardziej podobała mi się „Misja Kleopatra” – również uważam, że rola Kleopatry była świetnie obsadzona, Gérard Depardieu doskonale pasował do postaci Obelilksa a całość była naprawdę zabawna tak za sprawą oryginalnego scenariusza jak polskiego dubbingu. Z animacjami bywało różnie… Niby te starsze są lepsze i wierniejsze graficznie oryginałowi. Ale niedawno widziałem np. „Osiedle bogów” w wersji komputerowej animacji 3d i przyznam, że byłem mile zaskoczony – film był chyba nawet lepszy niż komiks. To i owo w nim twórczo rozwinięto to i owo zmieniono w efekcie uzyskując miłą dla oka bardo zabawną ekranizację.
PPG: Zapowiadana na 2020 rok nowa produkcja aktorska o Asteriksie ma zaprowadzić Gallów do Chin. Zrozumiałe, że chodzi o olbrzymi rynek zbytu, niemniej moje poczucie regionalnego patriotyzmu domaga się czegoś o Słowianach. Boję się tylko, co Francuzi by z nami zrobili. Teoretycznie mieliby także problem z samym określeniem Słowian, bo w czasach Asteriksa Polskę zamieszkiwali zdaje się Wenedowie utożsamiani z pierwszymi Słowianami, ale z drugiej strony Normanowie też jeszcze nie istnieli za czasów Juliusza Cezara (o ile się orientuję – nie jestem historykiem). Gdyby natomiast iść w totalny zgryw (w który autorzy znad Sekwany na pewno nie pójdą) można wyśmiać koncepcję Wielkiej Lechii. Albo mogliby spotkać kogoś na wzór Kajka i Kokosza.
KW: Ojej, Wielka Lechia to byłoby to! Zawsze uważam, że to przede wszystkim świetny pomysł na scenerię jakiejś sagi fantasy. Zwłaszcza, że zwyczajowo nacje sojusznicze wespół z Galami łupią Rzymian, a przecież w mitologii turbosłowiańskiej ważnym elementem jest bicie wojsk Juliusza Cezara. Ale pewnie tego nie będzie, i fanboje „Lechina Empire” będą się burzyć i słać protesty. Ale Kajko i Kokosz też nie pasuje, oni są jednak osadzeni w takim quasi świecie przedchrześcijańskim (to znaczy w rodzimym rozumieniu nadejścia chrześcijaństwa), czyli jakieś 1000 lat po Asteriksie… Ale faktem jest, że miło by było, gdyby Obeliks upolował jakiegoś dzika z naszej puszczy…
MO: Uważni czytelnicy mogli dostrzec, że w jednym z najnowszych „Asteriksów” („Asteriks w Italii”) pojawił się Sarmata, chociaż z liternictwa, jakim się posługiwał, wynikało, że autorzy widzieli jego pochodzenie jako bardziej zaburzańskie niż nadwiślańskie. A zamykając ten temat, w trakcie wywiadu zadałem pytanie o możliwość umiejscowienia akcji któregoś z albumów na terenie naszego kraju. Z uprzejmej odpowiedzi wynikało, że owszem ale potrzebny jest jakiś fajny pomysł na intrygę, czytaj „na razie są ważniejsze rynki do obskoczenia”. Myślę, że najlepszym dowodem jest wspomniany film, którego akcja ma się rozgrywać w Chinach. Cóż, globalizacja. I tak mnie naszła refleksja, że gdy byłem dzieckiem i raz na jakiś czas trafiały w moje ręce zagraniczne komiksy, w tym „Asteriksy”, to marzyłem o ich polskiej wersji. Teraz sobie myślę, że gdyby one wychodziły u nas mniej więcej w tym samym czasie co oryginały, to bardzo możliwe, że te wszystkie nasze „Tytusy”, „Kajki i Kokosze”, „Kleksy”, „Nerwosolki” nie miałyby szans na zaistnienie. Czyli nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
koniec
« 1 2
8 listopada 2019

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedzielny krytyk komiksów: Śrubełek? Głowadzik?
Marcin Osuch

28 IV 2024

Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.

więcej »

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Laboratorium gagów
— Marcin Knyszyński

Nierówno pod skalpem
— Marcin Knyszyński

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Nigdy więcej nie funduj mi fondue!
— Sebastian Chosiński

Ich dwóch i dziecko. Niesforne dziecko!
— Sebastian Chosiński

James Bond na usługach Juliusza Cezara
— Sebastian Chosiński

Pysk miał z żabia ślimaczy
— Sebastian Chosiński

Cebullanka y Grzanka kontra Juliusz Cezar
— Sebastian Chosiński

Galia jest najważniejsza!
— Sebastian Chosiński

Alezja?… Jaka znowu Alezja?!
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Przerwane beztroskie dzieciństwo
— Marcin Mroziuk

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kraina bez gwiazd
— Marcin Osuch

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Uczmy się języków!
— Marcin Osuch

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.