Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych płyt 2013 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 3 4 5

Esensja

50 najlepszych płyt 2013 roku

10. Stereophonics „Graffiti on a Train”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Tego się nie spodziewałem. Nie myślałem, że panowie ze Stereophonics jeszcze kiedyś zauroczą mnie swoją muzyką. Ostatni raz miało to miejsce osiem lat temu przy okazji świetnego albumu „Language. Sex. Violence. Other?” z 2005 roku, na którym zespół dał upust swojej energii, serwując zestaw ostrych, gitarowych, ale bardzo przyjemnych utworów. Tym razem pokazuje się z zupełnie innej strony, przedstawiając zbiór pięknych melodii i melancholijny nastrój. To miła odmiana po latach błądzenia w nijakości. (…) „Graffiti on the Train” jest kolejnym dowodem na to, że na nikim zawczasu nie powinno się stawiać kreski. Nawet na Stereophonics.
Piotr „Pi” Gołębiewski
Czytaj recenzję
9. David Bowie „The Next Day”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Apetyt na album Davida Bowiego rozbudziły dwa niezwykle obiecujące single. Nadzieje były ogromne, w końcu Anglik milczał od dziesięciu lat i nie wiadomo było, z jakim wróci materiałem. Już okładka „The Next Day”, przedstawiająca przerobione zdjęcie z „Heroes”, daje pewne wskazówki: choć nowa płyta powstawała w Nowym Jorku, David Bowie postanowił nawiązać do okresu „berlińskiego”. Czy warto było czekać? Od osoby tak zasłużonej dla historii muzyki jedni mogą oczekiwać ciągłej rewolucji i wywoływania kolejnych gatunkowych trzęsień ziemi, inni – utrzymania pewnego poziomu. „The Next Day” z pewnością nie zawiedzie tych drugich. 66-letni artysta nadal czuje, co dzieje się w światku muzycznym, i dostosował swoje najmłodsze dziecko do wymogów brzmieniowych roku 2013, jednocześnie zachowując wszystko to, co dotąd stanowiło o sile jego twórczości.
Łukasz Izbiński
Czytaj recenzję
8. The National „Trouble Will Find Me”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Nie będzie chyba przesadą, kiedy powiem, że „Trouble Will Find Me” była w 2013 roku jedną z najbardziej zachwalanych przez krytyków płyt. Zgryźliwi dziennikarze nie szczędzili jej gwiazdek i wysokich not. Nic w tym dziwnego, ponieważ na swoim szóstym albumie The National zaprezentowali najwyższą klasę. Owszem, czuć w tej muzyce echa Joy Division, ale przede wszystkim jest to spójne dzieło świadomych artystów, którzy mają własny styl i wiedzą, co chcą przekazać słuchaczom. Tworzony przez nich melancholijny, pełen smutku i zadumy klimat ma w sobie dużo ciepła, dzięki czemu, poza docenieniem wartości artystycznych, tego krążka po prostu cudownie się słucha. Trzeba też pochwalić The National, że pomimo zaproszenia całej armii muzyków towarzyszących (około 30 osób) potrafili nad nimi zapanować, dostosowując aranżacje do klimatu, nie odwrotnie.
Piotr „Pi” Gołębiewski
7. New Model Army „Between Dog and Wolf”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jedna z najmroczniejszych płyt roku pojawiła się bez większych zapowiedzi jesienią. Choć w naszym kraju ta pora roku pokazała w większości swoje ciepłe i słoneczne oblicze, to odsłuchując "Between Dog and Wolf", nie dało się nie przesiąknąć jej ciężkim klimatem. Justin Sullivan na tytuł najnowszego albumu swojej formacji wybrał określenie wyrażające tę część jesiennego wieczoru, kiedy trudno odróżnić gołym okiem sylwetkę jednego z wymienionych zwierząt od drugiego. Grupa znacząco ograniczyła użycie gitar, które na pierwszym planie ustępują w znacznej mierze bębnom, gitarze basowej i keyboardowi. W klimat znakomicie wprowadza rytmiczne, szamańskie wręcz "Horsemen". Ciężka atmosfera zdaje się później odparowywać, wracając na dobre przy okazji "I Need More Time" i pozostając ze słuchaczem już do końca. "Lean Back And Fall" urzeka świetnym połączeniem gitara/wokal, "Stormclouds" niepokoi, piosenka tytułowa zaś po dłuższym wstępie jest w momencie pojawienia się refrenu energetyczną bombą. "Qasr El Nil Bridge" powala orientalnym klimatem, gitara okazuje się niezastąpiona w brzmiącym momentami jak hymn czy wykrzyczany manifest "Tomorrow Came". "Summer Moors" oraz "Ghosts" to już utwory na wyciszenie i uspokojenie. Znakomity album nie tylko na jesień, emocjonujący i gęsty.
Łukasz Izbiński
6. Cult of Luna „Vertikal”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Szwedzi niedawno ogłosili, że nie zawieszają działalności, ale zamierzają mniej intensywnie koncertować i nagrywać. Szkoda, ponieważ Cult of Luna jest jednym z nielicznych zespołów post-metalowego nurtu, który na każdej kolejnej płycie potrafił wykrzesać z siebie jakieś intrygujące pomysły. Dowodem na to jest „Vertikal”, który wyniósł w minionym roku tego typu granie na poziom zarezerwowany dotychczas tylko dla Neurosis. Monumentalny i zainspirowany filmem „Metropolis” album, choć niełatwy w odbiorze, wrzyna się w psychikę słuchacza i pozostaje w niej na długo.
Jacek Walewski
5. Kadavar „Abra Kadavar”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
W przypadku tego dzieła o sławetnym syndromie drugiej płyty nie może być mowy. Kadavar ponownie zabiera słuchacza w podróż do złotego okresu w historii hard rocka, w którym najbardziej płodne były zespoły pokroju Black Sabbath czy Led Zeppelin. Podstawą ich muzyki jest ciężki gitarowy riff i mocna sekcja rytmiczna w klasycznym zestawieniu gitara-bas, ale gościnnie można usłyszeć na „Abra Kadavar” również klawisze. Zespół miesza psychodeliczne pasaże, często korzysta z przesteru, stawia też momentami na doomową motorykę i bluesa w ujęciu, jakie wymyślił dla tej muzyki wspominany Led Zeppelin. Określenie dźwięków stworzonych przez Kadavar mianem stoner rocka nie mija się więc z prawdą, ale nie oddaje w żadnym stopniu ich bogactwa i głębi.
Łukasz Izbiński
Czytaj recenzję
4. Steven Wilson „The Raven That Refused to Sing (and Other Stories)”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Steven Wilson ma wszelkie zadatki na to, aby stać się współczesnym królem Midasem. Czego nie dotknie, zamienia w złoto. I mniej istotne, czy firmuje to szyldem Porcupine Tree, Blackfield, No-Man, Bass Communion czy Storm Corrosion. Kolejnym dowodem na powyższą tezę jest ostatni album Brytyjczyka, trzeci wydany pod własnym nazwiskiem – „The Raven That Refused to Sing (and Other Stories)”. To 50 minut rocka progresywnego na najwyższym światowym poziomie! (…) Jest on nie tylko najciekawszym solowym dziełem artysty, ale w ogóle zawiera najbardziej fascynującą muzykę, jaką nagrał w ostatnich latach. Przebija zarówno dokonania jego macierzystej kapeli, jak i licznych projektów pobocznych.
Sebastian Chosiński
Czytaj recenzję
3. Świetliki „Sromota”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Aż osiem lat Marcin Świetlicki kazał czekać na nową płytę swojego zespołu. Jeszcze podczas koncertów w 2012 roku wydawało się, że album powstanie, jeśli akurat wszystkie okoliczności ułożą się dla Świetlików pomyślnie i (przede wszystkim) będzie im się chciało. W październiku 2013 roku pod egidą nowej wytwórni (Karrot Komando) ukazało się potrójne wydawnictwo zatytułowane "Sromota". Grupa zyskała zdecydowanie w warstwie instrumentalnej, dzięki zastrzykowi świeżej (żeby nie powiedzieć - młodej!) krwi w osobach Zuzanny Iwańskiej (altówka) oraz Michała Wandzilaka (klawisze). Poza tym to stare, dobre Świetliki, czyli: kapitalne teksty i świetna muzyka, w czym ogromna zasługa Grzegorza Dyducha, Marka Piotrowicza oraz Tomasza Radziszewskiego. Rock (a nawet momentami post-rock!), punk, szeroka gama alternatywy - łatwiej wymienić chyba to, czego nie ma na "Sromocie". Nie ma na pewno miejsca na nudę, wypełniacze i utwory, które się przeskakuje. Reakcje fanów na koncertach i lista życzeń rzucanych w stronę zespołu nie pozostawia wątpliwości - każdy może znaleźć tutaj swojego faworyta. Przewrotna, zabawna i refleksyjna płyta. Trzeci krążek (pt. "Posłuchaj starego zbożowego elewatora") ubarwiają swoimi głosami Bogusław Linda oraz Pablopavo. Polska płyta roku 2013.
Łukasz Izbiński
2. Sigur Rós „Kveikur”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Ledwie opadły emocje związane z majaczącym i mrocznym „Valtari”, a formacja Sigur Rós już wydała nowy album. Album zupełnie odmienny – przystępniejszy i pełny energii, ale przede wszystkim gwarantujący ogrom niezapomnianych wrażeń. Mówiąc wprost: „Kveikur” to kolejne dzieło w dorobku Islandczyków. (…) Wielką zaletą płyty jest to, że pod przykrywką najłatwiejszego w odbiorze i rzekomo stanowiącego muzyczny kompromis albumu kryje się masa eklektycznych, nawarstwiających się rozwiązań. Islandczycy pewnie prowadzą odbiorcę przez odmienne, magiczne światy, które jednak leżą na tyle blisko siebie, że przejście do następnego nie sprawia żadnej trudności. Daje za to dodatkową radość z odkrywania czekających niespodzianek.
Michał Perzyna
Czytaj recenzję
1. Nick Cave & The Bad Seeds „Push the Sky Away”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Nick Cave wraz z The Bad Seeds po raz kolejny udowadnia swój niezwykły talent do pisania przejmujących kawałków. Tym razem wznosi się na kolejny poziom kunsztu, a pozorna prostota albumu wypełniona zostaje wielobarwną sekcją instrumentalną. I nawet jeśli to tylko rock’n’roll, ta muzyka nadal dotyka dna duszy.
Przemysław Pietruszewski
Czytaj recenzję
Odpowiedni przedsmak tego, utrzymanego w spokojniejszym tonie, bliższego „No More Shall We Part” niż „Dig, Lazarus, Dig!!!” dzieła dały wypuszczone kolejno 3 grudnia i 14 stycznia single „We No Who U R” oraz „Jubilee Street”. „Push the Sky Away” to istna skarbnica pięknych melodii i melancholijnego śpiewu Cave’a – tak charakterystycznych dla wszystkiego, czego się dotknie. Na płycie od razu słyszalne jest umniejszenie roli fortepianu, który pojawia się jedynie w tle niektórych utworów. Lukę po jego dźwiękach wypełniają jednak skrzypce Warrena Ellisa, z którym lider The Bad Seeds współpracuje regularnie i duet ten ma już na koncie parę soundtracków. Ellis otrzymał tu bardzo dużo miejsca, które doskonale wykorzystuje. Album skąpany jest w atmosferze niepokoju i swoistego smutku, który tradycyjnie już podkreślają teksty pisane przez lidera zespołu.
Łukasz Izbiński
Czytaj recenzję
Tu hitów nie ma, bo trudno za takie uznać, wybrane na single: powoli rozkręcający się „Jubilee Street” i oniryczny „Mermaids”. „Push the Sky Away” to raczej zbiór muzycznych pejzaży dla wrażliwców, które potrafią pobudzić wyobraźnię. Stanowią podkład pod natchnioną melorecytację Cave’a, który po raz kolejny udowadnia, że nie ma sobie równych, jeśli chodzi o budowanie nastroju niepokoju. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to pozycja dla wszystkich i do jej słuchania potrzebny jest odpowiedni nastrój, ale kiedy ta płyta już was chwyci, to zapewniam, że będzie trzymała bardzo długo.
Piotr „Pi” Gołębiewski
Czytaj recenzję
koniec
« 1 3 4 5
17 stycznia 2014

Komentarze

« 1 2 3
17 I 2014   15:00:54

Największym przegranym jest niestety: Fire! Orchestra - Exit! to jest płyta z gatunku tych wybitnych.

17 I 2014   16:41:31

Jak w zeszłym roku, wytypowałem drugie miejsce.

17 I 2014   18:08:43

tłumaczy jedynie to, że Muzyka jest w agonii. i niedługo umrze.

17 I 2014   19:17:35

Od kilkudziesięciu lat w takim razie jest w agonii...

17 I 2014   19:33:10

Dzień, w którym umarła muzyka już był. I to pięćdziesiąt kilka lat temu ;)

17 I 2014   22:12:49

muzyka jeszcze się wcale nie narodziła;)a Fire! Orchestra - Exit! chyba płyta z gatunku tych wybitnie hałaśliwych ;)

17 I 2014   23:07:06

Fire! Orchestra to uwiecznienie momentu, kiedy muzyka dopiero się rodzi.

18 I 2014   00:11:21

zaiste, w pewnych mitologiach coś tam się z chaosu rodzi ;)

18 I 2014   02:33:46

Początki są ciężkie...

20 I 2014   08:18:24

zwłaszcza dla tych ambitnych

« 1 2 3

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Płyń, Pavel, płyń!
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.

więcej »

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Nazywał się Lemmy i grał rock’n’roll
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Słuchaj i patrz: Samotność to taka straszna trwoga
— Beatrycze Nowicka

50 najgorszych okładek płyt 2013 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Esensja słucha: Grudzień 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Mateusz Kowalski

Tu miejsce na labirynt…: Pokażcie głowę Jurija Gagarina!
— Sebastian Chosiński

Muzyczne prezenty pod choinkę marsz!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Esensja słucha: Październik 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna

Po płytę marsz: Październik 2013 (2)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wypełnić pustkę
— Przemysław Pietruszewski

Bez noży, krzyży i polowań
— Michał Perzyna

Z tego cyklu

10 największych rozczarowań muzycznych 2013 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Najbardziej seksowni 2013
— Esensja

50 najgorszych okładek płyt 2013 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Najlepsze książki 2013 roku
— Esensja

Najseksowniejsi aktorzy 2013 r.
— Esensja

Najseksowniejsze aktorki 2013 r.
— Esensja

Porażki i sukcesy 2013, czyli filmowe podsumowanie roku
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Krzysztof Spór, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski

50 najlepszych filmów 2013 roku
— Esensja

Wybieramy komiks roku 2013 – nominacje
— Esensja

Nominacje do książki roku 2013
— Esensja

Tegoż twórcy

Tu miejsce na labirynt…: Ga-ga… chwała Jurijowi!
— Sebastian Chosiński

To się nie może tak skończyć
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tu miejsce na labirynt…: Leć w kosmosie jak najdalej, jak najdłużej
— Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Atmosferycznie, romantycznie… trochę nużąco
— Sebastian Chosiński

Postępowość niewskazana
— Paweł Lasiuk

W nastroju śmiertelnego spokoju
— Michał Perzyna

Czarne piaski znów wciągają
— Michał Perzyna

Esensja słucha: Październik 2011
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Bartosz Makświej, Michał Perzyna

Czymkolwiek ludzie mówią, że są, tym oni nie są
— Jakub Stępień

wySmakOVAne dźwięki
— Michał Perzyna

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.