Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Combo FH
‹Věci›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVěci
Wykonawca / KompozytorCombo FH
Data wydania1981
NośnikWinyl
Czas trwania38:42
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Daniel Fikejz, Richard Mader, Václav Pátek, Bořivoj Suchý, Milan Sládek, Tomáš Suchomel, Josef Blažek, Oldřich Svoboda
Utwory
Winyl1
1) Guma-Gu04:12
2) Sedli a jedli03:13
3) Ouklejí slalom04:26
4) Juta Targo01:50
5) Řezník zítra nepřijede01:59
6) Sen sušené jahody03:46
7) Laserová pouť02:49
8) Koko a Bučka01:36
9) Je za deset minut, pardále02:55
10) Přilož ucho03:01
11) Druhá nejlepší pastička na myši02:27
12) Zelený muž01:47
13) Tam na horách v rákosí01:36
14) Asi to zabalíme i Josef už to Zavinul02:26
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Zespół nieistniejącego lidera

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Czesi z zespołu Combo FH.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Zespół nieistniejącego lidera

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Czesi z zespołu Combo FH.

Combo FH
‹Věci›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVěci
Wykonawca / KompozytorCombo FH
Data wydania1981
NośnikWinyl
Czas trwania38:42
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Daniel Fikejz, Richard Mader, Václav Pátek, Bořivoj Suchý, Milan Sládek, Tomáš Suchomel, Josef Blažek, Oldřich Svoboda
Utwory
Winyl1
1) Guma-Gu04:12
2) Sedli a jedli03:13
3) Ouklejí slalom04:26
4) Juta Targo01:50
5) Řezník zítra nepřijede01:59
6) Sen sušené jahody03:46
7) Laserová pouť02:49
8) Koko a Bučka01:36
9) Je za deset minut, pardále02:55
10) Přilož ucho03:01
11) Druhá nejlepší pastička na myši02:27
12) Zelený muž01:47
13) Tam na horách v rákosí01:36
14) Asi to zabalíme i Josef už to Zavinul02:26
Wyszukaj / Kup
Święcący ogromne triumfy w latach 70. ubiegłego wieku czechosłowacki jazz-rock to do dzisiaj w historii muzyki popularnej Krajów Demokracji Ludowej zjawisko niepowtarzalne i nieodgadnione. Dlaczego właśnie w tym państwie pojawiła się w tym samym czasie cała plejada niezwykle zdolnych artystów, którzy w tak znaczącym stopniu współtworzyli światową scenę fusion? Należy bowiem pamiętać, że obok zespołów działających w Czechach i Słowacji (jak chociażby Jazz Q, Energit, Fermáta, Bohemia czy Impuls), wielki rozgłos zdobyli czescy emigranci w Stanach Zjednoczonych – vide Jan Hammer (między innymi klawiszowiec Mahavishnu Orchestra) oraz Miroslav Vitouš (basista i kontrabasista Weather Report i lider zakładanych przez siebie formacji). A to i tak jedynie wierzchołek góry lodowej. Do tego nader licznego grona należałoby doliczyć jeszcze, w Polsce niemal całkowicie nieznanego, Daniela Fikejza, który w latach 70. i 80. XX wieku stał na czele kapeli o nazwie Combo FH. Pozostawiła ona po sobie dwa albumy oraz kilka singli, które jednak nijak się mają do zawartości longplayów. Gwoli ścisłości, to i oba „pełnometrażowe” wydawnictwa winylowe zawierają muzykę z dwóch całkowicie odmiennych światów muzycznych.
Fikejz urodził się w Pradze w czerwcu 1954 roku; jego matka, Jiřina, była poetką i autorką tekstów (z jej usług korzystali i Karel Gott, i Helena Vondráčková), ojciec, Jaroslav – uznanym lekkoatletą, skoczkiem w dal (brązowym medalistą Mistrzostw Europy w 1950 roku). Daniel od dziecka przeznaczony został przez rodziców – można się domyślać, że była to przede wszystkim inicjatywa matki – muzyce; już jako kilkulatek uczęszczał na prywatne lekcje gry na fortepianie i kompozycji do profesor Marty Obertharovej. Mając lat siedemnaście, wraz z kolegami z gimnazjum, założył pierwszy w swój życiu zespół – Yogurt, poza tym grywał bluesowe standardy w formacji Abraam, w której poznał swego przyszłego wieloletniego współpracownika, saksofonistę Bořivoja Suchego. W 1974 roku stanął natomiast na czele grupy Combo Franty Hromady (choć żaden Franta Hromada nigdy nie istniał), którą – obok niego i Suchego – tworzyli: gitarzysta Richard Mader, basista Petr Hájek, flecista Oldřich Svoboda oraz bębniarz Vit Ondráček. W tym składzie dali swój pierwszy koncert – w ramach przeglądu kapel amatorskich w praskim domu kultury Na Rokosce. Z czasem skrócili też nazwę, zapewne mając dosyć ciągłego tłumaczenia, kim jest nieistniejący lider kapeli. Już jako Combo FH pojawili się w trzecim roku swego istnienia na Praskich Dniach Jazzowych; udany występ zaowocował propozycją zrealizowania pierwszych nagrań studyjnych. I tak doszło do wydania EP-ki w ramach serii „Mini jazz klub”.
To była jedenasta płytka w cyklu. Znalazły się na niej trzy utwory (zarejestrowane w studiu Teatru Narodowego w październiku 1976 roku), w których usłyszeć można było nowego gitarzystę zespołu – Jaroslava Höniga (Mader również się pojawił, ale nagrał ścieżkę gitary do jednego tylko kawałka). I choć wpisywały się one w klimat jazzrockowy, to jednak znacznie wykraczały poza to, co oferowały w tym czasie w swojej twórczości inne czeskie kapele fusion. Przede wszystkim Daniel Fikejz bardzo chętnie sięgał po motywy charakterystyczne dla muzyki klasycznej (słychać to głównie w rozbudowanym instrumentarium) i folku, nie stronił również od dźwiękowych ozdobników i wstawek humorystycznych. Wesołymi melodiami opatrzono dwa z trzech numerów – „Kopytem různé” oraz „Jogurt až jindy”; z kolei „Horizontální loučení” może pochwalić się niezwykle melodyjną wokalizą zaproszonej do studia Marthy Elefteriadu; wszystkim natomiast ton nadają dęciaki – saksofon Suchego oraz fagot Milana Sládka (wtedy będącego jeszcze tylko gościem zespołu). Niestety, po wydaniu EP-ki kariera Combo FH wcale nie nabrała rozpędu; po części było to spowodowane tym, że Fikejz sporo czasu poświęcał na studia na Wydziale Elektrotechnicznym Politechniki Praskiej (jako specjalizację wybrał inżynierię dźwięku), które ostatecznie ukończył w 1981 roku. Do tego momentu kapela opublikowała, co prawda, kolejny singiel i debiutancki longplay, ale jak na pięć lat działalności nie było to wiele.
Na singiel wydany przez Panton (tej wytwórni zespół pozostawał wierny przez wszystkie lata istnienia), a nagrany w listopadzie 1979 roku w studiu telewizji praskiej na Břevnovie, trafiły utwory „Horký vzduch a písek” oraz „Tic Tac Hugo”. W obu grupę wspomagał bardzo wówczas popularny w Czechosłowacji kwartet wokalny Yo Yo Band, który tworzyli Vladimír Tesařík, Richard Tesařík, Julius Novotný i Ondřej Hejma; dodatkowo w pierwszej kompozycji można usłyszeć śpiewającą Janę Koubkovą. Podstawowy skład formacji został mocno przebudowany; do Fikejza i Suchego wrócił Mader, a poza tym pojawili się basista Václav Pátek, perkusista Tomáš Suchomel oraz – w jednym kawałku – grający na tubie Petr Fleischer. Osoby, które znały EP-kę, usłyszawszy singiel, mogły przecierać uszy ze zdziwienia. Zamiast jazzu i rocka, Combo FH proponowało bowiem lekkie, przebojowe utwory z pogranicza popu, funku i country, które świetnie sprawdzały się na parkiecie dyskotekowym. Owszem, braku wirtuozerii i pomysłowości muzykom na pewno nie można było zarzucić, ale na pewno nie tego oczekiwali wielbiciele grupy pamiętający jeszcze doskonale jej poprzednie wcielenie. Inna sprawa, że Fikejz nie miał wcale zamiaru pozostać na stałe w tej stylistyce; był to jedynie zabieg komercyjny, który miał przypomnieć słuchaczom o zespole i tym samym zapewnić lepszą sprzedaż planowanemu już debiutanckiemu albumowi.
Krążek „Věci” nagrywano przez sześć miesięcy – od maja do października 1980 roku (ponownie w studiu na Břevnovie). Skład pozostał ten sam, chociaż i tym razem zaproszono gości: perkusistę Josefa Blažka oraz flecistę Oldřicha Svobodę. Płyta ujrzała światło dzienne w roku następnym; co ciekawe, w tym samym roku wydano ją również we Francji, co bezsprzecznie świadczy o tym, jak duże było zainteresowanie czeskim jazz-rockiem w świecie. Album – prawie w całości, nie licząc okazjonalnych wokaliz, instrumentalny – otwiera utwór „Guma-Gu”; charakteryzuje się on zmiennymi tempami i nastrojami – raz jest skocznie i wesoło, to znów niemal klasycznie bądź jazzrockowo. Przy okazji muzycy, dzięki króciutkim partiom solowym, serwują nam przegląd wykorzystanego w trakcie pracy instrumentarium: od saksofonu sopranowego, poprzez gitarę elektryczną i saksofon tenorowy, aż po fortepian elektryczny; a nie brakuje też smaczków w postaci dźwięków fagotu i – w finale – marimby. W „Sedli a jedli” na plan pierwszy wybijają się zwłaszcza dwa duety: fortepianu akustycznego z klawesynem oraz fagotu z saksofonem; uwagę przykuwa też cała masa przeszkadzajek i – nawiązująca do tytułu – knajpiana partia pianina rodem z saloonu na Dzikim Zachodzie. W zupełnie innym klimacie utrzymany jest natomiast „Ouklejí slalom” – więcej tu powagi i zamyślenia, jazz-rocka w stylu Weather Report z inklinacjami czysto klasycznymi. To jeden z tych numerów, które sprawiają, że płyta nabiera ponadczasowości.
Niespełna dwuminutowe „Juta Targo” to bardzo interesujący przerywnik – klasyczna gitara ustępuje w nim miejsca grającym unisono saksofonowi i fagotowi, by ostatecznie przekształcić się w prawdziwą kakofonię. Kolejna miniatura – „Řezník zítra nepřijede” – ma charakter bliski fusion, choć i w niej można natknąć się na nuty rodem z muzyki klasycznej i jazzu o proweniencji rozrywkowej. Zaskakuje również dłuższy dwukrotnie od swoich poprzedników „Sen sušené jahody”, w którym z jednej strony słyszymy folkowy akordeon, a z drugiej – orientalną sekwencję syntezatorów. W którym pulsująca sekcja rytmiczna stanowi idealny podkład pod jedną z nielicznych solówek na gitarze. Wreszcie – z eteryczną wokalizą Fikejza. Stronę B longplaya otwiera „Laserová pouť” – przykład rasowego fusion, z wyeksponowanymi fortepianem (jako klamrą na początek i koniec) oraz syntezatorem. Z kolei „Koko a Bučka” to jeszcze jeden muzyczny żart, w którym z lekką materią utworu kontrastuje jak najbardziej poważna gitara elektryczna. „Je za deset minut, pardále”, choć trwa zaledwie trzy minuty, jest tak naładowany przeróżnymi motywami, że gdyby wszystkie pomysły melodyczne odpowiednio rozbudować, starczyłoby dla wielu wykonawców na całą płytę. Mamy więc wpadającą w ucho partię saksofonu sopranowego, którą następnie powtarza syntezator; mamy jazzowy saksofon z mocną, rockową perkusją w tle; mamy potraktowany humorystycznie fagot i knajpiany fortepian elektryczny.
„Přilož ucho” to najbardziej awangardowy fragment „Věci” – dość powiedzieć, że na kompozycję tę, prócz partii saksofonu sopranowego, składa się sześć ścieżek zarejestrowanych na… fortepianie preparowanym (a więc poddanym pewnym modyfikacjom). Co z tego wynika? Kakofonia dźwięków, z której z czasem wyłania się kolejny utwór, czyli „Druhá nejlepší pastička na myši”. Tu praktycznie przez cały czas prym wiedzie saksofon, raz wspomagany przez syntezator, to znów przez napędzające rytm przeszkadzajki. Jeszcze jednym intrygującym wypełniaczem jest natomiast „Zelený muž”, który otwiera fagot, za tło mając subtelne brzmienie organów Farfisa. W przedostatnim na krążku „Tam na horách v rákosí” Combo FH nagle przyspiesza, wracając tym sposobem do punktu wyjścia, to jest klasycznego jazz-rocka. Zespół znów posługuje się swoim przebogatym zestawem instrumentów, do wcześniej wykorzystanych dodając klawesyn, choć ostatnie słowo Fikejz pozostawił jednak fortepianowi. Numer wieńczący album – „Asi to zabalíme i Josef už to Zavinul” – tytuł ma trochę żartobliwy, ale do grona „jajcarskich” trudno byłoby go zaliczyć. Adresatem kompozycji jest bowiem austriacki klawiszowiec Weather Report, Joe Zawinul, i właśnie w klimacie tej amerykańskiej kapeli kawałek jest utrzymany. Partie Daniela Fikejza i Bořivoja Suchego przypominają to, czym przez lata raczyli fanów Zawinul i Wayne Shorter. Krążek Czechów, mimo swej różnorodności i bogactwa brzmieniowego, jest bardzo zwartą i przemyślaną propozycją artystyczną, swoistym concept albumem, w którym jazz i rock mieszają się z klimatami etnicznymi i muzyką klasyczną, tworząc zupełnie nową jakość.
Mimo że album „Věci” zawierał znakomitą muzykę, zespołowi ponownie nie było dane rozwinąć skrzydeł. Głównie dlatego, że w 1981 roku – po ukończeniu studiów – Daniel Fikejz został… wcielony do wojska. Komponował dalej, udawało mu się nawet – podczas przepustek – dawać koncerty, ba! nagrał nawet z towarzyszeniem grupy VUS Tábor solowego singla (z popowym utworem „Máma má mísu”). Nosząc mundur, skomponował także „Tragikomicką staticką minioperę”, której wersję demonstracyjną zarejestrował z nowym wcieleniem Combo FH już po powrocie z armii wiosną 1984 roku. Materiał, powstały z myślą o drugim albumie kapeli, trafił jednak do archiwum i światło dzienne ujrzał dopiero po niemal ćwierć wieku. Można tylko żałować, że zespołowi nie było dane dopracować go wtedy, bo miała szansę powstać bardzo ambitna jazzrockowa płyta. Zamiast niej formacja wydawała kolejne popowe single: dzielony po połowie z dyskotekową orkiestrą Golem „Jsou jen půl” (1983) oraz „Přímky” / „Když nám teče do bot” (1984). Wreszcie w 1986 roku ukazała się druga „pełnometrażowa” produkcja – „Situace na střeše” (ze starego składu, poza liderem, w zespole pozostał tylko Milan Sládek), zdecydowanie bliższa jednak estetyce nowofalowej niż fusion. Fikejz w tym czasie skupiał się już głównie na tworzeniu muzyki ilustracyjnej – dla teatru i filmu. Do dzisiaj „obdarował” swoimi kompozycjami ponad… sto sześćdziesiąt przedstawień. Musiało minąć dwadzieścia siedem lat, aby opublikował kolejny, tym razem solowy, album – „Psí hodinář” (2013). Zawarta na nim muzyka niewiele ma jednak wspólnego z „Věci”, choć dla wielbicieli talentu multiinstrumentalisty i wokalisty z Pragi na pewno będzie ciekawym doświadczeniem.
koniec
12 lipca 2014
Skład:
Daniel Fikejz – fortepian, fortepian elektryczny, fortepian preparowany (15), akordeon, klawinet, klawesyn, organy Hammonda, organy Farfisa, syntezator, gitara akustyczna, marimba, instrumenty perkusyjne, śpiew (11)
Richard Mader – gitara elektryczna, gitara akustyczna, instrumenty perkusyjne, fortepian preparowany (15)
Václav Pátek – gitara basowa
Bořivoj Suchý – saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, wiolonczela (11), instrumenty perkusyjne (11), fortepian preparowany (15)
Milan Sládek – fagot, instrumenty perkusyjne (6,13), fortepian preparowany (15)
Tomáš Suchomel – perkusja, instrumenty perkusyjne, śpiew (11,13), fortepian preparowany (15)
gościnnie:
Josef Blažek – perkusja (9)
Oldřich Svoboda – flet (11), fortepian preparowany (15)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.