Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Klan
‹Live Finland 1972›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive Finland 1972
Wykonawca / KompozytorKlan
Data wydania26 lutego 2016
Wydawca GAD Records
NośnikCD
Czas trwania45:10
Gatunekjazz, koncert, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Marek Ałaszewski, Tomasz Jaśkiewicz, Bronisław Suchanek, Janusz Stefański
Utwory
CD1
1) Last Glimpses of Memory11:41
2) Woman10:44
3) Good News08:21
4) Lonely in the Rain05:31
5) I'm Gonna08:50
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Koncert zespołu, który nie istniał

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj polska formacja Klan.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Koncert zespołu, który nie istniał

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj polska formacja Klan.

Klan
‹Live Finland 1972›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive Finland 1972
Wykonawca / KompozytorKlan
Data wydania26 lutego 2016
Wydawca GAD Records
NośnikCD
Czas trwania45:10
Gatunekjazz, koncert, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Marek Ałaszewski, Tomasz Jaśkiewicz, Bronisław Suchanek, Janusz Stefański
Utwory
CD1
1) Last Glimpses of Memory11:41
2) Woman10:44
3) Good News08:21
4) Lonely in the Rain05:31
5) I'm Gonna08:50
Wyszukaj / Kup
Klan, choć w rzeczywistości aktywnie działał zaledwie przez niespełna trzy lata – od 1969 do 1971 roku – zapracował w tym czasie na wiekopomne miejsce w historii polskiego rocka. Zawdzięczał to przede wszystkim opublikowanym w tym czasie dwóm płytom: EP-ce „Klan” (1970), która zawierała między innymi tak legendarne utwory, jak „Z brzytwą na poziomki”, „Nie sadźcie rajskich jabłoni” i „Automaty”, oraz longplayowi „Mrowisko” (1971), który był concept-albumem powstałym z myślą o widowisku baletowym. Oprócz tego zespół sporo nagrywał „na boku”, na potrzeby Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych oraz Polskiego Radia. W tamtym czasie mało kto o tym wiedział; utwory te co prawda od czasu do czasu wykorzystywano w newsach Polskiej Kroniki Filmowej i emitowano na antenie radiowej, ale nie były publikowane na płytach, więc dość szybko popadły w zapomnienie. Na szczęście po latach wygrzebał je z archiwów właściciel GAD Records Michał Wilczyński i udostępnił na dwóch albumach: „Sennych wędrówkach” (2011) oraz „Nerwach miast” (2014). Kiedy światło dzienne ujrzał drugi z nich, mogło się wydawać, że to już wszystko, co pozostawiło po sobie tamto wcielenie Klanu (nie zapominajmy bowiem, że grupa prowadzona przez Marka Ałaszewskiego odrodziła się na krótko na początku lat 90. ubiegłego wieku, a po raz drugi zmartwychwstała przed siedmioma laty), tymczasem okazało się, że wcale nie. Że jest przynajmniej jeszcze jeden niepublikowany wcześniej materiał zawierający całkowicie „premierowe” utwory.
Rok 1971 mógł okazać się – i w zasadzie okazał – decydujący dla zespołu. Wydał on swój debiutancki longplay „Mrowisko”, który zebrał znakomite opinie recenzentów, jednocześnie ciesząc się wielką estymą wśród fanów. Wydawało się, że wszystkie sale koncertowe stoją przed Markiem Ałaszewskim i jego kompanami otworem. Że marzenia o trasie z przedstawieniem baletu lada moment się ziszczą. Niestety, bardzo szybko okazało się, że to przedsięwzięcie przekracza możliwości siermiężnego peerelowskiego show-biznesu. Nadzieją wydawał się wyjazd z „Mrowiskiem” na Zachód, ale i te plany spaliły na panewce. Tym samym Klan, zamiast awansować do pierwszej ligi polskich wykonawców rockowych, jesienią 1971 roku praktycznie przestał istnieć. Odeszli klawiszowiec Maciej Głuszkiewicz (odnalazł się później w triu Show Band) i perkusista Andrzej Poniatowski; wybrali granie „do kotleta”, bo z tego można było przynajmniej się utrzymać i godnie żyć. Ałaszewski i basista Roman Pawelski starali się utrzymać formację. Na miejsce Głuszkiewicza przyjęli Krzysztofa Dłutowskiego (który miał za sobą występy w Dzikusach, Blackoucie, pierwszym składzie Breakoutu oraz zespołach Pięciu i System), natomiast Poniatowskiego zastąpił Wojciech Morawski (wcześniej w Grupie X, później między innymi w Breakoucie, Perfekcie, Porter Bandzie, supergrupie Morawski, Waglewski, Nowicki, Hołdys oraz Voo Voo). Ale i ten wariant Klanu szybko przeszedł do historii. W efekcie Ałaszewski i Pawelski zajęli się własnymi sprawami.
I wtedy pojawiła się niezwykle intrygująca propozycja – zaproszenie na koncert do Helsinek w ramach festiwalu Helsingin Juhlaviikot (w sekcji pod hasłem… Eastern Pop). Finowie musieli mieć zresztą całkiem niezłe rozeznanie w ambitnym polskim rocku tamtej epoki, skoro zaprosili do siebie Klan i Grupę Niemen (z Czesławem występowali wtedy muzycy SBB: Józef Skrzek, Apostolis Anthimos oraz Jerzy Piotrowski). Nie wiedzieli tylko, że pierwsza z formacji już nie istnieje. Mimo to Ałaszewski nie wyprowadził ich z błędu; wręcz przeciwnie, postanowił szybko sklecić nowy skład, aby jednak do Finlandii pojechać. W tym okresie lider Klanu współpracował z innym gitarzystą, Tomaszem Jaśkiewiczem, który miał wtedy – dzięki współpracy z Chochołami, Czerwono-Czarnymi i Akwarelami, a więc tym samym z Czesławem Niemenem – bardzo wysoką pozycję na rynku muzycznym. Dość powiedzieć, że to jego solówki ozdabiają pierwszych pięć płyt Wydrzyckiego: od „Dziwny jest ten świat” (1967), poprzez „Sukces” (1968), „Czy mnie jeszcze pamiętasz?” (1969), „Enigmatic” (1970), aż po tak zwany „Czerwony album” (1971). Ałaszewski w duecie z nim pracował nad nowym materiałem. Ba! nagrali nawet – w towarzystwie perkusisty Tomasza Buttowtta – jeden utwór dla Polskiego Radia („Ostatnie prześwity pamięci”). Marek uznał więc, że fundament zespołu już jest, że teraz wystarczy jedynie poszukać sekcji rytmicznej – i można ruszać na daleką północ.
Czasu nie było dużo; należało więc znaleźć muzyków w pełni profesjonalnych, najlepiej takich, którzy niejednokrotnie już ze sobą grali i których poziom gwarantował, że w ekspresowym tempie opanują przygotowywany materiał. A takich można było spotkać w tamtym czasie praktycznie tylko w środowisku jazzowym. Ostatecznie wybór padł na (kontra)basistę Bronisława Suchanka oraz perkusistę Janusza Stefańskiego. Usłyszeć ich można było już wcześniej na kilku płytach polskich wykonawców, jak chociażby Tadeusza Prejznera („Spacer brzegiem morza”, 1969), Orkiestry Jazzowej Polskiego Radia („Jazz Studio Orchestra of the Polish Radio”, 1969), Tomasza Stańki („Music for K”, 1970), Krzysztofa Sadowskiego („Krzysztof Sadowski and His Hammond Organ”, 1970) czy pianisty Mieczysława Kosza („Reminiscence”, 1972). Stefański poza tym zaliczył także – mniej lub bardziej owocną – współpracę z Anawą Marka Grechuty („Anawa”, 1970), Piotrem Figlem („Piotr”, 1971) oraz Tadeuszem Woźniakiem („Tadeusz Woźniak”, 1972). Nic więcej już chyba dodawać nie trzeba, prawda? Ałaszewski i Jaśkiewicz mogli być pewni, że jadąc na zagraniczny koncert z takimi artystami u swego boku, na pewno pozostawią po sobie dobre wrażenie. Prace nad repertuarem trwały do ostatniej chwili, jeszcze podczas odbywających się w czasie wakacji Warsztatów Jazzowych w wielkopolskiej Chodzieży. A potem była już podróż pociągiem do Helsinek z przesiadką w… Moskwie.
Koncert w ramach Helsingin Juhlaviikot odbył się 28 sierpnia 1972 roku; był rejestrowany i został emitowany w fińskim radiu (podobnie jak występ Grupy Niemen, który dodatkowo doczekał się wersji telewizyjnej). I do tych właśnie nagrań udało się po ponad czterdziestu latach dotrzeć Michałowi Wilczyńskiemu. Mają one o tyle dużą wartość, że zespół już nigdy więcej nie wystąpił w tym składzie, że opracowane specjalnie na tę imprezę kompozycje już nigdy nie zabrzmiały ze sceny ani nie zostały nagranie w studiu. Na wydany przez GAD Records album zatytułowany „Live Finland 1972” trafiło czterdzieści pięć minut muzyki – to cały helsiński koncert Klanu, złożony z pięciu pełnych improwizacji utworów o rodowodzie jazzowo-rockowym. Występ otwiera angielskojęzyczna wersja „Ostatnich prześwitów pamięci”, tutaj pod tytułem „Last Glimpses of Memory”. Już jej początek jest, jak na wcześniejsze dokonania zespołu Ałaszewskiego, bardzo nietypowy – znacznie bliższy stylistyce freejazzowej (co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę lekcje, jakie Suchanek i Stefański pobierali w tamtym czasie u Tomasza Stańki) aniżeli rockowej. Jaśkiewicz gra na gitarze smyczkiem, a członkowie sekcji rytmicznej powoli szukają nici porozumienia zarówno z obydwoma gitarzystami, jak i ze sobą nawzajem. Dopiero gdy rozlega się głos lidera, z miejsca można rozpoznać, że to Klan.
Ałaszewski nigdy nie był wybitnym wokalistą (w porównaniu z Niemenem, Stanem Borysem czy Jackiem Zielińskim ze Skaldów), ale na pewno nie można odmówić mu ani charyzmy, ani własnego stylu. Ocenę jego warsztatu wokalnego tym razem dodatkowo utrudnia fakt przeciągania słów i, jak można mniemać, świadomego ich zniekształcania. Dlaczego? Materiał prezentowany w Helsinkach powstawał w dużej mierze „na kolanie”, utwory nie były dopracowane do perfekcji, teksty zapewne także. Wydaje się więc prawdopodobne, że tym sposobem wokalista zwyczajnie starał się to ukryć. Trudno go zresztą za to krytykować; podstawowa wartość „Live Finland 1972” kryje się bowiem głównie w warstwie instrumentalnej płyty. I słychać to już wyraźnie w „Last Glimpses of Memory”, któremu ton, podobnie jak i pozostałym utworom, nadają nade wszystko freejazzowe improwizacje Suchanka i Stefańskiego. Gitarzyści nieczęsto mają możność wykazania się swoimi ponadprzeciętnymi umiejętnościami; na szczęście gdy jest to im już dane, wykorzystują – zwłaszcza zaś odpowiedzialny za partie solowe Jaśkiewicz – szanse zapisania się na dłużej w pamięci. Tak jest chociażby w pierwszej fazie „Woman”, który to numer otwiera właśnie duet gitar. W dalszej części tego utworu pojawia się jeszcze rozbudowana, klasycznie progresywna solówka Tomasza, tak smakowita, że po latach można tylko żałować, iż artysta ten po krótkiej przygodzie z Klanem nie trafił do jakieś formacji pokroju SBB czy Budki Suflera.
„Woman” – mniej więcej od połowy zdominowane jednak przez basistę – płynnie przechodzi w „Good News”. I ta kompozycja praktycznie w całości oparta jest na improwizacjach. Ałaszewski serwuje słuchaczom mięsiste riffy na przesterowanej gitarze, Jaśkiewicz z kolei oplata je coraz bardziej skomplikowanymi partiami, z których ostatecznie rodzi się kolejna jego solówka. Ale równie ważne jest w „Dobrych wiadomościach” to, co dzieje się w tle, czyli pełne werwy „zabawy” sekcji rytmicznej. Na tle dotychczasowych utworów wyjątkowo słabo prezentuje się „Lonely in the Rain”. Poza kilkoma odniesieniami do bluesa nie ma w nim nic, co nakazywałoby ocalać go od zapomnienia. Nie do końca dopracowany wydaje się także wieńczący występ „I’m Gonna…”, w którym Ałaszewski śpiewa raczej w języku „ugandyjskim” niż angielskim, a nagłe, urwane zakończenie wywołuje wrażenie braku pomysłu na to, co powinno być dalej. Jedyne, za co warto tutaj pochwalić zespół, to perkusyjna solówka Stefańskiego! „Live Finland 1972” pozostawia wielbiciela Klanu z bardzo ambiwalentnymi odczuciami. Z jednej strony musi się on cieszyć, że taka płyta – prawdziwy rarytas – została w ogóle wydana; z drugiej jednak – nie sposób odsunąć od siebie myśli, że to wcielenie grupy to mimo wszystko półprodukt, z którego dopiero z czasem mogła wyłonić się najprawdziwsza supergrupa (w znaczeniu dosłownym i symbolicznym). Helsiński koncert daje jedynie przedsmak tego, czym mógłby stać się Klan z Jaśkiewiczkiem, Suchankiem i Stefańskim w składzie. Czym? Kto wie, czy nie najwybitniejszą polską formacją jazzrockowo-psychodeliczną w dziejach. Niestety, nie było mu to dane.
koniec
5 marca 2016
Skład:
Marek Ałaszewski – śpiew, gitara elektryczna
Tomasz Jaśkiewicz – gitara elektryczna
Bronisław Suchanek – gitara basowa
Janusz Stefański – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Po płytę marsz: Luty 2016
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Z tego cyklu

Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński

Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński

Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński

Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński

Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński

Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński

Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński

Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński

Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński

W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.