Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dennis
‹Hyperthalamus›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHyperthalamus
Wykonawca / KompozytorDennis
Data wydania1975
Wydawca NOVA
NośnikWinyl
Czas trwania37:26
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Thomas Kretschmer, Willi Pape, Michael Kobs, Manfred Rürup, Klaus Briest, Jim Wiley, Olaf Casalich, Carsten Bohn
Utwory
Winyl1
1) Do Your Own Thing07:18
2) Others to03:57
3) Already06:47
4) Grey Present Tense19:24
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Supergrupa, o której zapomniano

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj krautrockowa supergrupa Dennis, która pozostawiła po sobie tylko jeden album.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Supergrupa, o której zapomniano

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj krautrockowa supergrupa Dennis, która pozostawiła po sobie tylko jeden album.

Dennis
‹Hyperthalamus›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHyperthalamus
Wykonawca / KompozytorDennis
Data wydania1975
Wydawca NOVA
NośnikWinyl
Czas trwania37:26
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Thomas Kretschmer, Willi Pape, Michael Kobs, Manfred Rürup, Klaus Briest, Jim Wiley, Olaf Casalich, Carsten Bohn
Utwory
Winyl1
1) Do Your Own Thing07:18
2) Others to03:57
3) Already06:47
4) Grey Present Tense19:24
Wyszukaj / Kup
Chociaż dzisiaj nazwa tej zachodnioniemieckiej formacji prawdopodobnie niewiele mówi nawet najbardziej zagorzałym wielbicielom krautrocka, w połowie lat 70. ubiegłego wieku można ją było uznać za supergrupę. Każdy z muzyków, który znalazł chwilową przystań w tym zespole, miał już odpowiedni dorobek, a jego nazwisko na pewno nie było anonimowe. Jednym z inicjatorów powstania Dennis był gitarzysta Thomas Kretschmer (urodzony w heskiej Fuldzie w 1948 roku), który rozgłos zdobył, występując w Das Panikorchester Udo Lindenberga. Miał już wtedy na koncie nagrane z nim albumy „Daumen im Wind” (1972), „Alles klar auf der Andrea Doria” (1973), „Ball Pompös” (1974) oraz „Votan wahnwitz” (1975). Poza tym znalazł się w składzie grupy akompaniującej francuskiemu klawiszowcowi Jean-Jacques’owi Kravetzowi podczas nagrywania jego solowego debiutu („Kravetz”, 1972), choć w rzeczywistości ci akompaniatorzy to byli po prostu członkowie Das Panikorchester (włącznie z Lindenbergiem), tyle że tym razem jeszcze nie używający tej nazwy.
Obok Kretschmera w Dennis znaleźli się również dwaj muzycy znani z zespołu Thirsty Moon („Thirsty Moon”, 1972; „You’ll Never Come Back”, 1973): saksofonista, klarnecista i flecista w jednym Willi Pape oraz grający na instrumentach klawiszowych Michael Kobs. Drugim klawiszowcem był natomiast Manfred Rürup, który dał się już poznać jako lider Tomorrow’s Gift („Tomorrow’s Gift”, 1970; „Goodbye Future”, 1973) oraz dopiero powołanej do życia Release Music Orchestra („Life”, 1974; „Garuda”, 1975). Grupa miała dwóch basistów: Brytyjczyka Jima Wileya, znanego z folkowo-bluesowego krążka „Circle” (1973) autorstwa gitarzysty Andy’ego Marxa, oraz Niemca Klausa Briesta, który miał już za sobą występy w Soul Caravan („Get in High”), Xhol Caravan („Electrip”) oraz Xhol („Hau-RUK”, „Motherfuckers GmbH & Co KG”). Obowiązki perkusjonisty powierzono Olafowi Casalichowi, będącemu – od 1970 roku – podporą folkowo-rockowej formacji Ougenweide („Ougenweide”, 1973; „All die Weil ich Mag”, 1974), z kolei za bębnami zasiadł Carsten Bohn, który do swego curriculum vitae mógł wpisać współpracę z Frumpy („All Will Be Changed”, 1970; „Frumpy 2”, 1971; „By the Way”, 1972; „Live”, 1973) oraz wspólny projekt perkusyjny z Wolfgangiem „Zabbą” Lindnerem („Vollbedienung of Percussion”, 1974).
Jak więc widać z powyższej wyliczanki, przyznany Dennis status supergrupy nie był wcale przesadzony! A przecież każdy z tych muzyków nie był jeszcze nawet u szczytu swych twórczych możliwości; żaden z nich nie przekroczył bowiem trzydziestki. To, co było siłą formacji, okazało się też jednak jej słabością. Zaangażowanie w wiele innych projektów sprawiło, że żywot zespołu był nadzwyczaj krótki; praktycznie nie wykroczył poza nagranie albumu. Kiedy winylowy krążek „Hyperthalamus” ujrzał światło dzienne – a stało się to w 1975 roku za sprawą, będącej częścią koncernu Telefunken-Decca, dopiero co powołanej do życia wytwórni Nova – nawet nie bardzo miał kto go promować na koncertach. Nie powinno zatem dziwić, że płyta nie zdobyła większej popularności, tym bardziej że podobnych stylistycznie propozycji było w tamtym czasie na zachodnioniemieckim rynku od zatrzęsienia. Połowa lat 70. to przecież apogeum popularności krautrocka, a jednocześnie moment, kiedy z tego potężnego pnia zaczęły coraz bardziej ochoczo wyrastać boczne gałęzie. Wielu artystów, budujących legendę gatunku, już zaczęła rozglądać się za bardziej komercyjnymi projektami, które pozwoliłyby zarobić na godne życie. Nagrywanie płyt pokroju „Hyperthalamus” było zapewne spełnieniem marzeń, ale nie gwarantowało zysków. W efekcie po publikacji wydawnictwa Dennis przeszedł do historii.
Oceniany z perspektywy czterdziestu pięciu lat, jakie minęły od premiery longplaya, „Hyperthalamus” nie robi może przygważdżającego wrażenia. Ale to wcale nie oznacza, że nie zasługuje na uwagę. Dla wielbicieli krautrocka longplay Dennis to prawie czterdzieści minut dźwięków przyprawiających ich o muzyczną ekstazę; zawiera bowiem wszystko, co w tym gatunku najistotniejsze – rockową ekspresję, jazzową improwizację, psychodeliczną „kwasowość”, etniczną zwiewność i awangardową skłonność do eksperymentów dźwiękowych. Komuś mało? Stylistycznie najbliżej jest tej produkcji do płyt Xhol (zwłaszcza zaś do „Motherfuckers GmbH & Co KG”), co pośrednio sugeruje, jak duży wpływ mógł mieć na repertuar Klaus Briest. Choć twórcą koncepcji płyty był jednak Carsten Bohn, a jako autor wszystkich kompozycji widnieje… cały zespół. W każdym razie „Hyperthalamus” to zamknięta całość; opowieść rozpisana na cztery, ściśle ze sobą powiązane rozdziały.
Płytę otwiera ponad siedmiominutowa kompozycja „Do Your Own Thing”. Pojawiające się na jej początku nagranie sugeruje, że mamy do czynienia niemal ze słuchowiskiem radiowym; docierają do nas głosy z ulicy, potem zapowiedź przez megafon, wreszcie taśma puszczona od tyłu, z mocno podbitą głośnością. Wyruszamy w podróż – i już od pierwszych sekund zdajemy sobie sprawę, że nie będzie to zwykła wyprawa turystyczna, chociaż atrakcji w jej trakcie na pewno nie zabraknie. Wszystko zaczyna się ospale, wręcz leniwie, akordy gitary pojawiają się na tle fortepianu elektrycznego i towarzyszą nam do samego końca. Aż do wstępu do „Others to”, w którym – w znaczeniu przenośnym i dosłownym – odlatujemy. Samolotem! Towarzyszy tym doznaniom sprzężona gitara Thomasa Kretschmera, z czasem krystalizująca się i przeobrażająca w bardziej klasyczne solo. Partia ta jest na tyle wciągająca, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, kiedy „Others to” płynnie przechodzi w „Already” (granica między tymi kompozycjami jest umowna). Gitara jeszcze przez jakiś czas wybija się na plan pierwszy, ale…
…z biegiem czasu jej miejsce zajmują klawisze. Z początku delikatne, niemal „kosmiczne”, potem coraz bardziej zadziorne (organy plus fortepian elektryczny). Gdy dodamy do tego jeszcze motoryczną sekcję rytmiczną, robi nam się bardzo krautrockowo. Nawet gdy w ostatnich kilkudziesięciu sekundach zespół nieco spuszcza z tonu. Wypełniająca całą stronę B wydawnictwa suita „Grey Present Tense” również jest zamkniętą całością. Ale jej charakter jest nieco inny. Tutaj Dennis podąża ścieżkami wcześniej już przecieranymi przez takich wykonawców, jak Embryo („We Keep On”, „Surfin’”) czy Popol Vuh („In den Gärten Pharaos”, 1971; „Hosianna Mantra”, 1972). Dominują tu zwłaszcza dwa, nachodzące na siebie, wątki: etniczny (podkreślany partiami fletu i perkusjonaliów) oraz psychodeliczny (znaczony organami Hammonda i hipnotyzującą słuchacza sekcją rytmiczną). Pod koniec ścierające się ze sobą muzyczne światy godzi syntezator – instrument, który już niebawem stanie się jednym z najważniejszych wyznaczników rocka progresywnego. Jakby muzycy chcieli uświadomić nam, że epoka starego dobrego krautrocka odchodzi w przeszłość i rodzi się – na naszych oczach i uszach – nowe.
Gdyby „Hyperthalamus” doczekał się kontynuacji, nazwa zespołu prawdopodobnie nie uległaby zapomnieniu. Nie było jednak takiej możliwości. Drogi muzyków szybko się rozeszły. Nawet we wkładce do albumu znalazła się informacja, że Willi Pape i Carsten Bohn już niebawem objawią się w nowej grupie – Kickbit Information. I rzeczywiście, taka formacja (jej skład dopełniał jeszcze między innymi basista Uli Trepte z Guru Guru) powstała i działała przez jakiś czas, ale jej jedyna płyta „Bitkicks” (z materiałem zarejestrowanym trochę po „partyzancku” w lutym 1975 roku) – ukazała się dopiero w 1998 roku. Pozostali artyści wrócili do swoich starych zajęć. Jedynie Thomas Kretschmer zaangażował się w kolejny, równie zakręcony projekt – Das Waldemar Wunderbar Syndikat, po którym pozostał doskonały longplay „I Make You Feel Good” (1976). Kolejne lata nie były jednak dla niego łatwe. Artysta pogrążał się w nałogu alkoholowym – i jedynie jego najbliżsi przyjaciele zdawali sobie sprawę z tego, co było przyczyną załamania psychicznego. Dopiero po zakończonej sukcesem operacji zmiany płci – już jako Carola Kretschmer – odzyskała spokój ducha i kontynuowała karierę.
koniec
4 lipca 2020
Skład:
Thomas Kretschmer – gitara elektryczna
Willi Pape – saksofon, klarnet, flet
Michael Kobs – instrumenty klawiszowe
Manfred Rürup – instrumenty klawiszowe
Klaus Briest – gitara basowa
Jim Wiley – gitara basowa
Olaf Casalich – instrumenty perkusyjne
Carsten Bohn – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.