Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wooden Fields

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWooden Fields
Wykonawca / KompozytorWooden Fields
Data wydania8 października 2021
Wydawca Argonauta Records
NośnikCD
Czas trwania38:38
Gatunekblues, metal, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Sartez Faraj, Sam Riffer, Fredrik Jansson Punkka
Utwory
CD1
1) Read the Signs03:58
2) Shiver and Shake04:44
3) Should We Care04:05
4) I’m Home06:27
5) Don’t Be a Fool06:52
6) Wind of Hope06:12
7) Endless Time06:21
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Tradycja jest warownym murem
[Wooden Fields „Wooden Fields” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Three Seasons, Siena Riot, Witchcraft – to zespoły, których nazwy nie są obce żadnemu wielbicielowi skandynawskiego hard rocka i metalu. To teraz wyobraźcie sobie, że z każdej z tych formacji wybieramy jednego muzyka i tworzymy z nich supertrio. Jak mogłoby się nazywać? Nie będzie Wooden Fields. A tytuł płyty? Żeby za dużo nie kombinować – taki sam!

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Tradycja jest warownym murem
[Wooden Fields „Wooden Fields” - recenzja]

Three Seasons, Siena Riot, Witchcraft – to zespoły, których nazwy nie są obce żadnemu wielbicielowi skandynawskiego hard rocka i metalu. To teraz wyobraźcie sobie, że z każdej z tych formacji wybieramy jednego muzyka i tworzymy z nich supertrio. Jak mogłoby się nazywać? Nie będzie Wooden Fields. A tytuł płyty? Żeby za dużo nie kombinować – taki sam!

Wooden Fields

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWooden Fields
Wykonawca / KompozytorWooden Fields
Data wydania8 października 2021
Wydawca Argonauta Records
NośnikCD
Czas trwania38:38
Gatunekblues, metal, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Sartez Faraj, Sam Riffer, Fredrik Jansson Punkka
Utwory
CD1
1) Read the Signs03:58
2) Shiver and Shake04:44
3) Should We Care04:05
4) I’m Home06:27
5) Don’t Be a Fool06:52
6) Wind of Hope06:12
7) Endless Time06:21
Wyszukaj / Kup
Pojawienie się na rynku nowej supergrupy zawsze ekscytuje wielbicieli macierzystych formacji, w jakich grają tworzący nowy byt artystyczny muzycy. Nie inaczej będzie w przypadku tria Wooden Fields, którego narodziny powinny postawić na baczność wszystkich fanów rocka skandynawskiego. Dlaczego? To proste: ponieważ trzech instrumentalistów ukrywających się pod tą nazwą to prawdziwe legendy. Przedstawmy ich pokrótce. Wokalista i gitarzysta Sartez Faraj dał się poznać jako współlider zespołu Three Seasons, o którym w „Esensji” pisaliśmy parokrotnie („Life’s Road”, 2011; „Understand the World”, 2012; „Grow”, 2014; „Things Change”); ostatnio dołączył też do grupy Mouth of Clay, z którą nagrał album „Songs from the Wasteland” (2020). Trzynaście lat temu Faraj zaliczył też epizod w innej szwedzkiej formacji nawiązującej do tradycji lat 70. XX wieku – Siena Root (longplay „Far from the Sun”) – co jest istotne z tego powodu, że…
…etatowym jej basistą jest Sam Riffer, którego dokonaniom także poświęciliśmy niemało miejsca („Pioneers”, 2014; „A Dream of Lasting Peace”, 2017; „The Secret of Our Time”, 2020). Najmniej znany w Polsce jest „ten trzeci” – perkusista Fredrik Jansson Punkka – który ma za to najbogatszy dorobek. Przed laty występował w takich hardrockowych i heavymetalowych grupach, jak Abramis Brama, Witchcraft, Count Raven, Noctum i Atlantic Tide. Dzisiaj, nie licząc oczywiście Wooden Fields, udziela się również w vintage-hardrockowym Lugnet, doomowym Taiwaz oraz będącym klasykiem NWOBHM (czyli New Wave of British Heavy Metal) Angel Witch. Znając już członków tria i ich wcześniejszą karierę, bez trudu jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, jaka muzyka będzie ich interesować. To podlany klasycznym sosem stoner metal, którego korzenie tkwią we wczesnych dokonaniach… Led Zeppelin.
Album zatytułowany po prostu „Wooden Fields” ukazał się zaledwie kilka dni temu (8 października) dzięki operatywności genueńskiej wytwórni Argonauta Records. Trochę czasu minię więc, zanim dotrze do wszystkich zainteresowanych. Tym lepiej poświęcić mu czas już teraz, aby zawitał do Was jak najszybciej. Jak na standardy sprzed kilku dekad przystało, płyta trwa niespełna czterdzieści minut, zapewne z tego powodu, by całość materiału zmieściła się na jednym krążku winylowym. Cóż, tradycja zobowiązuje! Na otwarcie szwedzkie trio wybrało „Read the Signs” – utwór najkrótszy, ale za to bardzo konkretnie definiujący styl zespołu. Rozpędzona sekcja rytmiczna, zadziorna gitara, bluesowy śpiew (z lekką chrypką), w którym nie brakuje podskórnego smutku ani nostalgii (czym Faraj zbliża się do sposobu śpiewania Roberta Planta). Do tego dochodzi też niezbyt długa, ale za to nadzwyczaj mięsista solówka gitarowa, której dynamika potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Owszem, można się czepiać, że całość brzmi jak przeniesieni do 2021 roku Led Zeppelin. Ale czy to naprawdę komuś przeszkadza?
Gdyby jednak przeszkadzało, w drugim w kolejności „Shiver and Shake” zespół odrobinę zmienia swoją narrację: wychodzi od stonerowego otwarcia i dopiero w dalszej części skręca w stronę hard rocka i bluesa. Ponownie odpowiada za to przede wszystkim Sartez, którego gitara – jak wehikuł czasu – przenosi nas w lata 70. Bardziej współcześnie zespół brzmi natomiast w „Should We Care” – zarazem pierwszej kompozycji, w której panowie z Wooden Fields pozwalają sobie na chwilę oddechu: spowalniają tempo, a Faraj dostosowuje partię wokalną do stonowanej, nastrojowej gitary. Po tytule utworu „I’m Home” można by się spodziewać, że będziemy mieć do czynienia z wysublimowaną balladą, tymczasem pierwsze minuty to prawdziwa eksplozja nagromadzonej w muzykach energii. Zespół zamienia się w beczkę prochu, której dotknięcie może skutkować czymś niewyobrażalnym. Zdając sobie z tego sprawę, muzycy starają się wyciszyć w odpowiednim momencie emocje, wprowadzając – dla kontrastu – „łkającą” gitarę i zasnuty smutkiem głos wokalisty. To kolejna kompozycja, która wyrasta z dokonań Jimmy’ego Page’a i jego kompanów.
Druga część albumu wydaje się trochę spokojniejsza; więcej też w składających się na nią trzech kompozycjach wpływów rockowej psychodelii. „Don’t Be a Fool” zaczyna się jak klasyczna ballada, choć z czasem nabiera mocy. Faraj-gitarzysta po raz kolejny zahacza o bluesa, by w finale złożyć hołd bogu hard rocka, czyli wspomnianemu powyżej Page’owi. Nawiązań do blues-rocka i psychodelii nie brakuje również w energetycznym „Wind of Hope”. Ba! tu nawet w warstwie wokalnej Sartez pozwala sobie na śpiewanie z charakterystycznym zacięciem. Aż dziw, że przybiera to tak optymistyczny akcent. Udanym zwieńczeniem wydawnictwa okazuje się „Endless Time” – Zeppelinowy w duchu balladowo-ognisty numer, z przesterowaną gitarą i natchnionym śpiewem. Czegóż chcieć więcej? Ci, którzy nie lubią artystycznych podróży do przeszłości, przejdą zapewne obok Wooden Fields – zespołu i płyty – obojętnie, ale ci, którym wciąż bliska jest ta odmiana vintage-rocka, powinni poczuć się w pełni usatysfakcjonowani.
koniec
12 października 2021
Skład:
Sartez Faraj – śpiew, gitara elektryczna
Sam Riffer – gitara basowa
Fredrik Jansson Punkka – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.