Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

The Chronicles of Father Robin
‹The Songs & Tales from Airoea – Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Songs & Tales from Airoea – Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)
Wykonawca / KompozytorThe Chronicles of Father Robin
Data wydania15 września 2023
Wydawca Karisma Records
NośnikCD
Czas trwania46:18
Gatunekfolk, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Andreas Wettergreen Strømman Prestmo, Jon André Nilsen, Henrik Harmer, Regin Meyer, Thomas Hagen Kaldhol, Kristoffer Momrak (Krizla), Håkon Oftung (Dauinghorn of Jordsjø), Martin Nordrum Kneppen (HlewagastiR), Aleksandra Morozowa, Lars Fredrik Frøislie (Marxo Solinas), Ingjerd Moi
Utwory
CD1
1) Prologue01:07
2) The Tale of Father Robin01:17
3) Eleision Forest11:57
4) The Death of the Fair Maiden08:03
5) Twilight Fields15:24
6) Unicorn08:29
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Ojcze Robinie, chwała tobie!
[The Chronicles of Father Robin „The Songs & Tales from Airoea – Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeśli jesteście wielbicielami Jethro Tull i Yes z lat 70. ubiegłego wieku, jeśli serce bije Wam szybciej, kiedy słuchacie nowych płyt szwedzkiej Agusy oraz norweskich Tusmørke i Jordsjø – otwierający trylogię „The Songs & Tales from Airoea” album „Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)” zespołu The Chronicles of Father Robin przeniesie Was do muzycznego raju.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Ojcze Robinie, chwała tobie!
[The Chronicles of Father Robin „The Songs & Tales from Airoea – Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)” - recenzja]

Jeśli jesteście wielbicielami Jethro Tull i Yes z lat 70. ubiegłego wieku, jeśli serce bije Wam szybciej, kiedy słuchacie nowych płyt szwedzkiej Agusy oraz norweskich Tusmørke i Jordsjø – otwierający trylogię „The Songs & Tales from Airoea” album „Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)” zespołu The Chronicles of Father Robin przeniesie Was do muzycznego raju.

The Chronicles of Father Robin
‹The Songs & Tales from Airoea – Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Songs & Tales from Airoea – Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)
Wykonawca / KompozytorThe Chronicles of Father Robin
Data wydania15 września 2023
Wydawca Karisma Records
NośnikCD
Czas trwania46:18
Gatunekfolk, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Andreas Wettergreen Strømman Prestmo, Jon André Nilsen, Henrik Harmer, Regin Meyer, Thomas Hagen Kaldhol, Kristoffer Momrak (Krizla), Håkon Oftung (Dauinghorn of Jordsjø), Martin Nordrum Kneppen (HlewagastiR), Aleksandra Morozowa, Lars Fredrik Frøislie (Marxo Solinas), Ingjerd Moi
Utwory
CD1
1) Prologue01:07
2) The Tale of Father Robin01:17
3) Eleision Forest11:57
4) The Death of the Fair Maiden08:03
5) Twilight Fields15:24
6) Unicorn08:29
Wyszukaj / Kup
To koniecznie powinno zostać zbadane! Nie wiem, jakim powietrzem oddychają i jaką spożywają wodę Skandynawowie, ale muszą one mieć w sobie absolutnie nadzwyczajne właściwości. Inaczej nie da się wytłumaczyć tego, że ostatnimi czasy, gdy sięgam po jakikolwiek album muzyczny nagrany w Szwecji czy Norwegii, rockowy czy jazzowy, to jest to dzieło najwyższych lotów: vide Pixie Ninja, Bushman’s Revenge, Hedvig Mollestad Weejuns, Vathres czy też solowe krążki Larsa Fredrika Frøisliego oraz Vilhelma Bromandera (i wiele, wiele innych). A dzisiaj dochodzi do tego zestawienia jeszcze jedno wydawnictwo: mocno spóźniony debiut założonej w Oslo formacji, która otrzymała zaskakującą nazwę The Chronicles of Father Robin. Słowa „mocno spóźniony” odnoszą się do tego, że jedynie przypadek sprawił, iż pierwsze pełnowymiarowe płyty tego kolektywu ujrzały światło dzienne dopiero w 2023 roku, a nie niemal trzy dekady wcześniej. Z drugiej strony – bardzo dobrze, że tak właśnie się stało. Gdyby albumy z serii „The Songs & Tales from Airoea” ukazały się w połowie lat 90. ubiegłego wieku, prawdopodobnie przepadłyby w zalewie muzyki grunge’owej, jaka królowała wtedy na całym świecie; dzisiaj natomiast idealnie wpisują się w artystyczną falę skandynawskiego progresywnego folku.
By opowiedzieć tę historię, trzeba cofnąć się do lat 1993-1994. To właśnie wtedy narodził się zespół Fangorn, któremu ton nadawało trzech muzyków: wokalista i gitarzysta Andreas Wettergreen Strømman Prestmo, który w przyszłości zyskał rozgłos jako lider grupy Wobbler („From Silence to Somewhere”, 2017; „Dwellers of the Deep”, 2020) oraz basista Jon André Nilsen i perkusista Henrik Harmer (tych los poprowadził do zespołu The Few, który jednak większego sukcesu nie odniósł). Zafascynowani brytyjskim progresem z lat 70., takimi formacjami, jak Jethro Tull, Yes czy Gryphon, stworzyli sporo materiału, którego nigdy nie nagrali. W efekcie ich drogi rozeszły się, by zejść ponownie po dwóch dekadach. W 2013 roku zespół wydał bowiem EP-kę „Twilight Fields” (nagraną z pomocą Larsa Fredrika Frøisliego z Tusmørke), tyle że nie doczekała się ona wówczas ciągu dalszego. Ten nastąpił dopiero po kolejnej dekadzie, kiedy Andreas, Jon André i Henrik zebrali wokół siebie znacznie liczniejsze grono zdeterminowanych przyjaciół.
Znaleźli się wśród nich wspomniany już Lars Fredrik Frøislie i jego trzej przyjaciele z Tusmørke: flecista i klawiszowiec Kristoffer Momrak, klawiszowiec Håkon Oftung (także w Jordsjø) oraz perkusista Martin Nordrum Kneppen (z Andreasem grającym w Wobblerze). Skład uzupełnili jeszcze: kolejny muzyk obsługujący głównie instrumenty klawiszowe Regin Meyer (zwykle dołączający do Tusmørke podczas tras koncertowych), gitarzysta Thomas Hagen Kaldhol (z formacji The Samuel Jackson Five) oraz dwie wokalistki – solistka Chóru Filharmonii w Oslo Aleksandra Morozowa i stanowiąca dla mnie wielką zagadkę Ingjerd Moi. W tym rozbudowanym zestawieniu personalnym panowie i panie z The Chronicles of Father Robin zarejestrowali w sumie osiemnaście kompozycji (z lat 90.), które w czerwcu tego roku opublikowali własnym sumptem (za pieniądze zgromadzone w wyniku zbiórki internetowej) na trzech krążkach winylowych pod wspólnym tytułem „The Songs & Tales from Airoea”. Każdy z nich miał własny tytuł: „Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)”, „Book II: Ocean Traveller (Metamorphosis)” oraz „Book III: Magical Chronicle (Ascension)”. Nakład ograniczył się do zaledwie pięciuset egzemplarzy, nic więc dziwnego, że wkrótce szefostwo wytwórni Karisma Records zwróciło się do Prestmo, Nilsena i Harmera z propozycją edycji kompaktowej wydawnictwa. Tyle że rozłożonej na kilka miesięcy.
Na razie w połowie września ukazała się część pierwsza. Składają się na nią dwie otwierające album minutowe miniatury oraz cztery rozbudowane kompozycje, których autorami są trzej muzycy tworzący przed trzydziestoma laty Fangorn. W „Prologue” długo nie słychać nic; dopiero po kilkudziesięciu sekundach z ciszy wyłaniają się subtelne dźwięki fletu, a następnie kroki i dźwięk otwieranych skrzypiących drzwi. W ten sposób wkraczamy do świata „Ojca Robina”. Jego pierwsza opowieść, choć krótka, jest bardzo intensywna i z miejsca zapowiada to wszystko, czego będziemy doświadczać przez kolejnych ponad czterdzieści minut. „The Tale of Father Robin” to klasyczny progresywny folk w stylu Jethro Tull z elementami muzyki dawnej (ach! jakże wybornie brzmi szpinet, na którym gra Frøislie) i wokalem Andreasa przywodzącym na myśl Jona Andersona z Yes. A to dopiero w zasadzie zajawka, zaledwie próbka prawdziwych możliwości zespołu. Odpowiedź na pytanie, na co go naprawdę stać, dają pozostałe utwory, znacznie dłuższe, wielowątkowe, nierzadko mające konstrukcję minisuit.
„Eleision Forest” otwiera bardzo mocne wejście organów Hammonda i gitary elektrycznej. To zapewne po to, aby nieco rozmarzonych słuchaczy postawić na nogi. Po kilkunastu sekundach mogą oni zresztą z powrotem wrócić do świata marzeń za sprawą kojących tonów fletu, gitary akustycznej oraz powłóczystych syntezatorów w tle. Nawet śpiew Prestmo, ponownie operującego w rejestrach charakterystycznych dla lidera Yes, zdaje się otulać ich baśniową mgiełką. Ale i ta sekwencja nie trwa długo. Muzycy przyjęli bowiem zasadę, że charakterystycznym wyznacznikiem ich twórczości powinny być częste zmiany tempa, dynamiki i – tym samym – nastroju. Fragmenty subtelne sąsiadują więc z ostrymi i zadziornymi, znaczonymi solowymi wstawkami gitary i syntezatora Mooga. Tym sposobem zespół stopniowo buduje napięcie, by w finale urzec lirycznym duetem wokalnym Andreasa z Aleksandrą Morozową oraz partią natchnionych Hammondów.
W „The Death of the Fair Maiden” ponownie progresywny folk miesza się z muzyką dawną. Nieprzypadkowo pieśń ta brzmi jak średniowieczna ballada. Gdyby zabrać muzykom współczesne, elektryczne instrumenty, a do ręki dać lutnię, fidel, cytrę, lirę korbową, dulcymer i flet (plus oczywiście szpinet, który Lars Fredrik Frøislie ma zawsze na podorędziu) – przenieślibyśmy się od razu w XIV bądź XV wiek. A utwierdziłyby nas w tym jeszcze popisy wokalne. Jesteśmy jednak w XXI wieku, więc muzycy The Chronicles of Father Robin czują się od czasu do czasu zobowiązani do tego, aby podgrzać atmosferę. Wtedy sięgają po gitarę elektryczną i – tym razem służące przydaniu utworowi niemal hardrockowej ciężkości – organy Hammonda. Nową wersję „Twilight Fields” w porównaniu z tą sprzed dekady skrócono o minutę, ale i tak jest najdłuższą kompozycją na „Book I: The Tale of Father Robin (State of Nature)”. I tym samym także najbardziej zróżnicowaną.
Po raz kolejny na plan pierwszy często wybijają się tutaj Hammondy – z tą różnicą, że wykorzystywane są zarówno we fragmentach stonowanych (towarzysząc na przykład gitarze akustycznej), jak i ekspresyjnie rockowych (gdy wzmacniają przekaz gitar elektrycznych). W „Twilight Fields” więcej jest także klasycznego progresu, elementy folkowe schodzą na plan drugi; flety i gitara akustyczna pojawiają się głównie, gdy istnieje potrzeba podkreślenia balladowości utworu. Co zresztą udanie robi również – lojalnie wspierany przez kilkuosobowy chórek – wokalista. Część pierwszą „The Songs & Tales from Airoea” wieńczy ponad ośmiominutowy „Unicorn”: raz bardzo podniosły, to znów eteryczny i smutny, oparty przede wszystkim na brzmieniach akustycznych. Chociaż im bliżej końca, tym bardziej robi się rockowo. Widać norweskiej ekipie zależało na tym, aby pożegnać się ze słuchaczami w nastroju kontemplacyjnym, ale nie usypiającym. Po uważnym wsłuchaniu się w otwierający trylogię album mam wielką nadzieję, że na kompaktowe edycje kolejnych jej odsłon, to jest „Book II: Ocean Traveller (Metamorphosis)” oraz „Book III: Magical Chronicle (Ascension)”, nie będę musiał czekać zbyt długo. Czego i Wam życzę.
koniec
6 października 2023
Skład:
Andreas Wettergreen Strømman Prestmo – śpiew, gitara elektryczna, gitara akustyczna, dwunastostrunowa gitara akustyczna, gitara basowa, syntezatory elektryczne organy, dzwonki, instrumenty perkusyjne
Jon André Nilsen – gitara basowa, chórki
Henrik Harmer – perkusja, instrumenty perkusyjne, syntezatory, chórki

oraz
Regin Meyer – flet stalowy, fortepian elektryczny, fortepian, organy Hammonda, chórki
Thomas Hagen Kaldhol – gitara elektryczna, gitara akustyczna, mandolina, efekty elektroniczne, chórki
Kristoffer Momrak – flet stalowy, syntezatory
Håkon Oftung – organy Hammonda, klawinet, syntezatory, mellotron
Martin Nordrum Kneppen – perkusja, instrumenty perkusyjne
Aleksandra Morozowa – chórki

gościnnie:
Lars Fredrik Frøislie – organy Hammonda, fortepian elektryczny, szpinet, klawinet, syntezatory, mellotron, dzwonki, Chamberlin
Ingjerd Moi – chórek (4)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.