Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Klasyka z klasą: François Truffaut. Mistrz subtelnej ironii i erotycznego napięcia
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Sebastian Chosiński

Klasyka z klasą: François Truffaut. Mistrz subtelnej ironii i erotycznego napięcia
[ - recenzja]

Ostatnie metro (1980) [70%]
To jeden z najbardziej utytułowanych filmów w karierze francuskiego reżysera. Oprócz nominacji do Oscara i Złotego Globu, otrzymał on bowiem aż dziesięć (sic!) Cezarów (we wszystkich najistotniejszych kategoriach), co należy zinterpretować jednoznacznie – lepszego obrazu w 1980 roku nad Sekwaną i Loarą nie wyprodukowano! Truffaut w „Ostatnim metrze” podjął ten sam temat, który już wcześniej wzięli na warsztat Jean-Pierre Melville w „Armii cieni” (1968) oraz Joseph Losey w „Panu Kleinie” (1976), czyli różne postawy Francuzów wobec nazistowskiej okupacji. Akcja dzieła rozpoczyna się w 1942 roku; kraj od dwóch lat znajduje się pod butem Niemców, ale to wcale nie oznacza dla większości rodaków marszałka Phillipe’a Petaina jakiejś zasadniczej zmiany w ich dotychczasowym życiu. Wielu z nich nadal prowadzi bardzo beztroskie życie, pracuje i bawi się; mało kto wyrzeka się uciech, widownie teatrów pękają w szwach. Na brak zainteresowania nie może też narzekać paryski Teatr Montmartre, którym od dwóch lat kieruje Marion Steiner (czyli Catherine Deneuve), niegdyś wielka gwiazda filmowa, obecnie poświęcająca się już tylko scenie. Wcześniej dyrektorem i głównym reżyserem był jej mąż Lucas (gra go aktor niemiecki Heinz Bennent, który zaledwie rok wcześniej pojawił się w roli drugoplanowej w „Blaszanym bębenku”); zmieniło się to jednak wraz z nastaniem okupacji nazistowskiej. Bo Steiner to Żyd, uciekinier z III Rzeszy, który w myśl nowych przepisów nie może kierować przedsiębiorstwem. Światek paryskiej bohemy obiega wieść, że Lucas, szybko zwietrzywszy niebezpieczeństwo, czmychnął za Ocean, do Ameryki Południowej.
Ale prawda jest zupełnie inna; zamiast rozkoszować się słońcem i rozgrzanym piaskiem na plaży Capocabana, reżyser gnije – nie tyle fizycznie, co psychicznie i duchowo – w piwnicy własnego teatru, gdzie ukrywa go żona. Dopiero planują jego ucieczkę – najpierw na południe Francji, do Vichy, a następnie przez Pireneje do Hiszpanii, gdzie za kilka miesięcy do Steinera ma dołączyć Marion. Z tych zamierzeń nic jednak nie wychodzi; zmienia się sytuacja polityczna i Niemcy rozpoczynają okupację tak zwanej wolnej strefy. Lucas musi więc nadal pozostawać w swoim azylu, który z czasem traktuje coraz bardziej jak celę więzienną. Codziennie odwiedza go tam żona, dyskutują o teatrze i przygotowywanej właśnie premierze nowego przedstawienia, w którym na deskach Montmartre’u ma zadebiutować nowy aktor – Bernard Granger (w tej roli Gerard Depardieu). Między Bernardem a Marion szybko rodzi się więź, do której kobieta nie chce się przyznać – ma przecież męża, a jej obowiązkiem, także patriotycznym, jest ratować go przed wywózką do obozu koncentracyjnego. Granger z kolei interpretuje jej chłód i dystans jako odrzucenie, niechęć osobistą, co z kolei sprawia, że po kilku miesiącach postanawia rozstać się ze sceną i zasilić szeregi ruchu oporu. Truffaut opowiedział tę historię bardzo teatralnie – aktorzy nie mówią zwyczajnie, ale wygłaszają kwestie, dzięki temu zaciera się granica między okrutną (choć nie dla wszystkich) okupacyjną rzeczywistością a światem kreowanym w spektaklu; w efekcie to, co na zewnątrz, zaczyna jawić się jako inscenizacja. Prawdopodobnie tak właśnie czasy okupacji odbierało wielu Francuzów – zmieniły się jedynie dekoracje, pojawili się na scenie nieznani wcześniej „aktorzy” w nowych mundurach i mówiący innym językiem, ale życie toczyło się dalej. Aby dać pełen przekrój postaw społecznych, Truffaut wprowadził do fabuły postać dziennikarza i krytyka teatralnego Daxiata (Jean-Louis Richard), zdeklarowanego antysemity, całkowicie zaprzedanego Niemcom. Równie paskudnej kreatury we francuskich filmach wojennych ze świecą można by szukać!
Kobieta z sąsiedztwa (1981) [80%]
„Ostatnie metro” było pierwszym spotkaniem François Truffauta i Gerarda Depardieu na planie filmowym. Reżyser, bardzo zadowolony z efektów tej współpracy, zaprosił aktora również do zagrania głównej roli męskiej w swoim kolejnym obrazie. „Kobieta z sąsiedztwa” pod pewnymi względami przypomina „Gładką skórę”, ale posuwa się jeszcze dalej w odmalowaniu portretu fatalnego zauroczenia. To kolejny melodramat w dorobku Francuza, który został sfilmowany jak thriller psychologiczny, który trzyma widza w ciągłym napięciu i sprawia, że trudno oderwać się nawet na chwilę od ekranu. Bernard Coudray (któremu swą młodą jeszcze twarz i w miarę szczupłą sylwetkę podarował Depardieu) mieszka na przedmieściach Grenoble; ma stałą pracę i kochającą się rodzinę – piękną żonę Arlette (gra ją Michèle Baumgartner, która zagrała jeszcze jedynie kilka mało znaczących ról) i czteroletniego synka Thomasa. Wiedzie spokojne życie, w którym nie ma miejsca na szczególne ekstrawagancje (poza baraszkowaniem z małżonką w ogrodzie). Wszystko to zmienia się, gdy pewnego dnia do sąsiedniego domu wprowadzają się państwo Bauchardowie. On, Philippe (Henri Garcin, znany między innymi z międzynarodowej produkcji „Dziewczyna i śmierć”), to starszy już mężczyzna, pracujący jako kontroler lotów na lotnisku w Grenoble; ona, Mathilde (w tej roli Fanny Ardant, caryca Aleksandra Fiodorowna z najnowszego filmu o szalonym mnichu Grigoriju Rasputinie), pisze książki dla dzieci, które ilustruje własnymi rysunkami. Można odnieść wrażenie, że będą oni idealnymi sąsiadami dla Coudrayów. I tak zapewne by było, gdyby nie tajemnica z przeszłości. Okazuje się bowiem, że przed laty Bernarda i Mathilde łączyła miłość – pozostawali w toksycznym związku, z którego, mimo wielu zadawanych sobie nawzajem krzywd, długo nie potrafili się wyzwolić. Aż w końcu kobieta podjęła decyzję o rozstaniu.
Teraz emocje, głęboko dotąd skrywane, odżywają, a bliskość zamieszkania i nieświadomość współmałżonków, którzy nie widzą nic złego w nawiązaniu przez obie rodziny przyjacielskich, sąsiedzkich stosunków, sprzyja odrodzeniu uczucia. Mimo dramatycznych wspomnień i ostrzeżeń z przeszłości, pan Coudray i pani Bauchard ponownie nawiązują romans, który ich niszczy psychicznie i prostą drogą wiedzie do szaleństwa. „Kobieta z sąsiedztwa” działa hipnotyzująco, wpływa na widza jak światło na ćmę – mimo że zdajemy sobie sprawę z tragicznego końca, jaki musi nastąpić (innej możliwości po prostu nie ma), kibicujemy kochankom, podświadomie zachęcamy ich do kolejnych schadzek, mając świadomość, że każde następne potajemne spotkanie przybliża ich do dramatycznego finału. Truffaut rozegrał tę historię po mistrzowsku, w typowy dla siebie sposób kontemplując pozornie niewiele znaczące gesty, spojrzenia, rozciągając w czasie poszczególne sceny. „Kobieta…” jest jednak nie tylko filmem o nieszczęśliwej miłości i fatalnym zauroczeniu, ale także o psychicznej samoudręce, strachu przed całkowitym oddaniem się drugiemu człowiekowi. Dwa lata później Fanny Ardant zagrała w następnym obrazie Truffauta, „Byle do niedzieli”, który okazał się jego ostatnim dziełem; reżyser zmarł niespełna półtora roku po jego premierze z powodu raka mózgu. Miał zaledwie pięćdziesiąt dwa lata i wiele planów twórczych.
koniec
« 1 2
18 stycznia 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.