WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Gutek Film, Miasto Cieszyn, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty |
Cykl | Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty |
Miejsce | Cieszyn |
Od | 22 lipca 2004 |
Do | 1 sierpnia 2004 |
WWW | Strona |
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Siódmy (28.07)Bartosz Sztybor „A po nocy przychodzi dzień/ A po burzy spokój”. Ten wiekowy już tekst dawnych gwiazd polskiego rocka idealnie pasuje do dnia dzisiejszego. Projekcje były wyjątkowo udane. Każdy film to absolutnie pozytywne zaskoczenie. Brawa należą się Takashiemu Miike, Guyowi Maddinowi i Larsowi von Trierowi. Temu ostatniemu sporo na wyrost, ale...
Bartosz SztyborFestiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Siódmy (28.07)„A po nocy przychodzi dzień/ A po burzy spokój”. Ten wiekowy już tekst dawnych gwiazd polskiego rocka idealnie pasuje do dnia dzisiejszego. Projekcje były wyjątkowo udane. Każdy film to absolutnie pozytywne zaskoczenie. Brawa należą się Takashiemu Miike, Guyowi Maddinowi i Larsowi von Trierowi. Temu ostatniemu sporo na wyrost, ale... ‹4. Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty›
Do „nowego” von Triera zawsze miałem negatywny stosunek. Pierwsze filmy („Europa”, „Element Zbrodni”) były świetne wizualnie i fabularnie. Natomiast od czasu manifestu Dogmy ‘95 i „Idiotów” nie potrafi się odnaleźć i drąży ten sam temat do nieskończoności, wykorzystując coraz to nowe środki wyrazu. Dlatego miłą niespodzianką okazało się „The Five Obstructions” stworzone na spółkę z Jorgenem Lethem – twórcą kultowego „The Perfect Human”. I właśnie o ten tytuł rozchodzi się cale zamieszanie związane z „Pięcioma Trudnościami”. Lars von Trier zauroczony dziełem Letha zaprosił go do swojej wytwórni i podobnie jak mitycznemu Herkulesowi dał 5 zadań do wykonania. Jorgen miał nakręcić powtórnie swój film według wytycznych szefa Zentropy. Musiał zmieścić się w ilości 12 klatek na ujęcie, kręcić w najbardziej przerażającym miejscu na świecie, stworzyć kreskówkę, zrobić, co mu się wymarzyło i obejrzeć wersję Triera. Produkcja ma koncepcję para-dokumentalną – kolejne wersje „Człowieka doskonałego” są przeplatane rozmowami reżyserów i zdjęciami planów. Dialogi twórców są w większości nudne, chociaż kiedy Lars wyciąga wódkę, to coś zaczyna się dziać. Natomiast efekty pracy Letha są godne podziwu. Momentami aż dziw bierze, że takie coś jest w ogóle możliwe. Najlepszym fragmentem jest tworzenie kreskówki przy pomocy Boba Sabistona, twórcy animacji do „Waking Life” Linklatera. Ogólnie rzecz biorąc „The Five Obstructions” nie jest wyjątkowym produktem, ale jak na Triera jest wyjątkowo oryginalne. Dlatego też po wyjściu z kina (1500 miejsc zapełnione po brzegi – w końcu to Lars von Trier – idealny reżyser dla snobów) czułem się bardzo pozytywnie oszukany. Świetny film, żonglujący konwencjami, czerpiący z najlepszych wzorców lat 30. i przede wszystkim niejednoznaczny. Zarazem śmieszny i melancholijny, pozytywny i dołujący, kiczowaty i klasyczny. Taki właśnie jest „The Saddest Music in the World” Guya Maddina. Treść jest tak absurdalna, że szaleństwem byłoby jej streszczanie. Beznoga szefowa wielkiej kompanii piwowarskiej (Isabella Rossellini) ogłasza konkurs na najsmutniejszą piosenkę świata. Do konkurencji staje m.in. dwóch braci –serbski przywódca (Ross McMillan) i broadwayowski producent (Mark McKiney). Przez całą projekcję brniemy w głąb chorego snu stworzonego przez Maddina, ale nawet przez chwilę nie myślimy o przebudzeniu. Szczególne wyróżnienie należy się montażowi (Maddin) i muzyce (Christopher Dedrick). Tak dobrego połączenia filmu noir z komediami Bustera Keatona, elementami humoru braci Marx i szczyptą klimatu Lyncha jeszcze nigdy nie oglądałem. Może dlatego, że jest to pierwszy taki film? Tym razem w nocnych szaleństwach ponowne spotkanie z Takashim Miike. Oczekiwanie na jeszcze większą sieczkę niż w „Ichi the Killer”. Seans rozpoczyna się. 15 minut – nikt nie ginie. Pół godziny – nikomu nie pociekła krew. 45 minut – nikt nie został pobity. Godzina – niech ktoś się chociaż skaleczy w palec do cholery. Z początku byłem nieźle oburzony takim rozwojem sytuacji. Jednak wczuwając się w świetnie zrealizowaną intrygę, idąc z głównym bohaterem krok w krok pojąłem, że Miike robi to samo, co w „Ichi”, ale nie używając tamtych środków wyrazu. Używa mocniejszych. Przez ponad godzinę zaprzyjaźnia nas z główną postacią, zmusza nas do kibicowania jej poczynaniom, aż w końcu uderza nas obuchem. Robi to z taką mocą, że gdy zapalają się światła my nie mamy siły wstać. Możemy tylko siedzieć przykuci do foteli i starać się odpowiedzieć na wszystkie piekielnie trudne pytania, które zadaje Takashi. Trudno sprecyzować jaki rodzaj kina reprezentuje „Audition”. Godzinny dramat przeistacza się w mroczny horror. Jednak film jest tak umiejętnie zrealizowany, że granica między gatunkami zaciera się. Każdy odnajdzie w tym filmie coś innego. Jedni świetną analizę życia w samotności i poszukiwania drugiej połowy. Inni opowieść o odnalezieniu szacunku dla życia. Kolejni horror straszący rzeczami, których nie potrafią ogarnąć. I wszyscy będą mieli rację. Ktoś może powiedzieć, że pieprzę głupoty, bo to zwykły straszny film z przydługim wstępem. Zgoda, ale nawet jeśli, to „Audition” i tak jest arcydziełem. Jak do tej pory najlepszy film w Cieszynie. 29 lipca 2004 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
12. T-Mobile Nowe Horyzonty: Nowe Horyzonty w Esensji
— Esensja
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Podsumowanie
— Bartosz Sztybor
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Ostatni (1.08)
— Bartosz Sztybor
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Dziesiąty (31.07)
— Bartosz Sztybor
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Dziewiąty (30.07)
— Bartosz Sztybor
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Ósmy (29.07)
— Bartosz Sztybor
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Szósty (27.07)
— Bartosz Sztybor
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Piąty (26.07)
— Bartosz Sztybor
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Czwarty (25.07)
— Bartosz Sztybor
Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Trzeci (24.07)
— Bartosz Sztybor
Grucha, pietrucha, sztryngbormengorninghejgen
— Bartosz Sztybor
To nie jest kolejna recenzja...
— Bartosz Sztybor
Latający cyrk
— Bartosz Sztybor
Avada Kedavra, Czarownico!
— Bartosz Sztybor
Przyszłość tkwi w szczegółach
— Bartosz Sztybor
Test pilota Cravena
— Bartosz Sztybor
Camera obskurna
— Bartosz Sztybor
Home Run... i nie wracaj
— Bartosz Sztybor
Rozbis(i)urmaniona karuzela
— Bartosz Sztybor
De ja vu... doo
— Bartosz Sztybor