Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹4. Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Gutek Film, Miasto Cieszyn, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
CyklFestiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty
MiejsceCieszyn
Od22 lipca 2004
Do1 sierpnia 2004
WWW

Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Siódmy (28.07)

Esensja.pl
Esensja.pl
Bartosz Sztybor
„A po nocy przychodzi dzień/ A po burzy spokój”. Ten wiekowy już tekst dawnych gwiazd polskiego rocka idealnie pasuje do dnia dzisiejszego. Projekcje były wyjątkowo udane. Każdy film to absolutnie pozytywne zaskoczenie. Brawa należą się Takashiemu Miike, Guyowi Maddinowi i Larsowi von Trierowi. Temu ostatniemu sporo na wyrost, ale...

Bartosz Sztybor

Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Siódmy (28.07)

„A po nocy przychodzi dzień/ A po burzy spokój”. Ten wiekowy już tekst dawnych gwiazd polskiego rocka idealnie pasuje do dnia dzisiejszego. Projekcje były wyjątkowo udane. Każdy film to absolutnie pozytywne zaskoczenie. Brawa należą się Takashiemu Miike, Guyowi Maddinowi i Larsowi von Trierowi. Temu ostatniemu sporo na wyrost, ale...

‹4. Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Gutek Film, Miasto Cieszyn, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
CyklFestiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty
MiejsceCieszyn
Od22 lipca 2004
Do1 sierpnia 2004
WWW
Do „nowego” von Triera zawsze miałem negatywny stosunek. Pierwsze filmy („Europa”, „Element Zbrodni”) były świetne wizualnie i fabularnie. Natomiast od czasu manifestu Dogmy ‘95 i „Idiotów” nie potrafi się odnaleźć i drąży ten sam temat do nieskończoności, wykorzystując coraz to nowe środki wyrazu. Dlatego miłą niespodzianką okazało się „The Five Obstructions” stworzone na spółkę z Jorgenem Lethem – twórcą kultowego „The Perfect Human”. I właśnie o ten tytuł rozchodzi się cale zamieszanie związane z „Pięcioma Trudnościami”. Lars von Trier zauroczony dziełem Letha zaprosił go do swojej wytwórni i podobnie jak mitycznemu Herkulesowi dał 5 zadań do wykonania. Jorgen miał nakręcić powtórnie swój film według wytycznych szefa Zentropy. Musiał zmieścić się w ilości 12 klatek na ujęcie, kręcić w najbardziej przerażającym miejscu na świecie, stworzyć kreskówkę, zrobić, co mu się wymarzyło i obejrzeć wersję Triera. Produkcja ma koncepcję para-dokumentalną – kolejne wersje „Człowieka doskonałego” są przeplatane rozmowami reżyserów i zdjęciami planów. Dialogi twórców są w większości nudne, chociaż kiedy Lars wyciąga wódkę, to coś zaczyna się dziać. Natomiast efekty pracy Letha są godne podziwu. Momentami aż dziw bierze, że takie coś jest w ogóle możliwe. Najlepszym fragmentem jest tworzenie kreskówki przy pomocy Boba Sabistona, twórcy animacji do „Waking Life” Linklatera. Ogólnie rzecz biorąc „The Five Obstructions” nie jest wyjątkowym produktem, ale jak na Triera jest wyjątkowo oryginalne. Dlatego też po wyjściu z kina (1500 miejsc zapełnione po brzegi – w końcu to Lars von Trier – idealny reżyser dla snobów) czułem się bardzo pozytywnie oszukany.
Świetny film, żonglujący konwencjami, czerpiący z najlepszych wzorców lat 30. i przede wszystkim niejednoznaczny. Zarazem śmieszny i melancholijny, pozytywny i dołujący, kiczowaty i klasyczny. Taki właśnie jest „The Saddest Music in the World” Guya Maddina. Treść jest tak absurdalna, że szaleństwem byłoby jej streszczanie. Beznoga szefowa wielkiej kompanii piwowarskiej (Isabella Rossellini) ogłasza konkurs na najsmutniejszą piosenkę świata. Do konkurencji staje m.in. dwóch braci –serbski przywódca (Ross McMillan) i broadwayowski producent (Mark McKiney). Przez całą projekcję brniemy w głąb chorego snu stworzonego przez Maddina, ale nawet przez chwilę nie myślimy o przebudzeniu. Szczególne wyróżnienie należy się montażowi (Maddin) i muzyce (Christopher Dedrick). Tak dobrego połączenia filmu noir z komediami Bustera Keatona, elementami humoru braci Marx i szczyptą klimatu Lyncha jeszcze nigdy nie oglądałem. Może dlatego, że jest to pierwszy taki film?
Tym razem w nocnych szaleństwach ponowne spotkanie z Takashim Miike. Oczekiwanie na jeszcze większą sieczkę niż w „Ichi the Killer”. Seans rozpoczyna się. 15 minut – nikt nie ginie. Pół godziny – nikomu nie pociekła krew. 45 minut – nikt nie został pobity. Godzina – niech ktoś się chociaż skaleczy w palec do cholery. Z początku byłem nieźle oburzony takim rozwojem sytuacji. Jednak wczuwając się w świetnie zrealizowaną intrygę, idąc z głównym bohaterem krok w krok pojąłem, że Miike robi to samo, co w „Ichi”, ale nie używając tamtych środków wyrazu. Używa mocniejszych. Przez ponad godzinę zaprzyjaźnia nas z główną postacią, zmusza nas do kibicowania jej poczynaniom, aż w końcu uderza nas obuchem. Robi to z taką mocą, że gdy zapalają się światła my nie mamy siły wstać. Możemy tylko siedzieć przykuci do foteli i starać się odpowiedzieć na wszystkie piekielnie trudne pytania, które zadaje Takashi. Trudno sprecyzować jaki rodzaj kina reprezentuje „Audition”. Godzinny dramat przeistacza się w mroczny horror. Jednak film jest tak umiejętnie zrealizowany, że granica między gatunkami zaciera się. Każdy odnajdzie w tym filmie coś innego. Jedni świetną analizę życia w samotności i poszukiwania drugiej połowy. Inni opowieść o odnalezieniu szacunku dla życia. Kolejni horror straszący rzeczami, których nie potrafią ogarnąć. I wszyscy będą mieli rację. Ktoś może powiedzieć, że pieprzę głupoty, bo to zwykły straszny film z przydługim wstępem. Zgoda, ale nawet jeśli, to „Audition” i tak jest arcydziełem. Jak do tej pory najlepszy film w Cieszynie.
koniec
29 lipca 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.