Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Zgryźliwi prorocy: Edycja 2, styczeń 2006

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski
« 1 2

Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Zgryźliwi prorocy: Edycja 2, styczeń 2006

Z ZESZŁEGO MIESIĄCA:
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Monachium
Piotr Dobry (8)
Gdybym nie wiedział, że to Spielberg robi, po samym zwiastunie pomyślałbym, że to nowy political fiction Olivera Stone’a! Jasne, że troche mnie mierzi z jednej strony ten przedoskarowy pośpiech, a z drugiej buńczuczne wypowiedzi reżysera, że „Monachium” nie będzie miało promocji (co samo w sobie jest już najlepszą promocją), ale nie zmienia to faktu, że film zapowiada się na poruszający dreszczowiec, zrealizowany w odmiennym stylu od wcześniejszych dokonań Spielberga, ale wciąż z tą samą „playbility”. Jeśli tylko Steve przezwycięży swą skłonność do nadmiernie optymistycznych zakończeń, będzie świetnie.
Bartek Sztybor (7)
Wielka niewiadoma, zapewne nie tylko dla mnie. Na „nie” przemawia tempo, które narzucił Spielberg, żeby zdążyć z „Monachium” przed Oscarami. Ale Bana, Craig i Kassovitz są gwarantem dobrego aktorstwa. Spielberg w tematyce historycznej zawsze spisywał się idealnie, ale mam dziwne przeczucie, że na tym filmie się jednak wyłoży. Ale nawet „wyłożony” Steven jest na wyższym poziomie, niż wielu reżyserów w najlepszej formie.
Konrad Wągrowski (8)
Temat niesamowicie ważny i niesamowicie aktualny. Materiał na film sensacyjny i na dramat polityczny jednocześnie. Inaczej mówiąc ogromne możliwość, za kamerą reżyser, na którego filmy jednak czekam zawsze z utęsknieniem, na dodatek głodny pochwał krytyków po kilku ostatnich chłodniej przyjętych projektach. Może być dobrze.
ZESTAWIENIE TYPÓW Z ZESZŁEGO MIESIĄCA I OSTATECZNYCH OCEN
Najpierw, pochyłą czcionką przedstawiamy nasz typ z zeszłego miesiąca, następnie prezentujemy notkę z tetryków po obejrzanym filmie
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

King Kong

Piotr Dobry

To będzie z pewnością wielkie widowisko oszałamiające wypieszczonymi efektami specjalnymi, ale jakoś nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by świat goryli i dinozaurów mógł mnie wchłonąć w tym samym stopniu, co pełne fantastycznych, różnorodnych postaci Śródziemie. Ponadto nie przepadam ani za Jackiem Blackiem, ani za Naomi Watts, a i Brody jako bohater przygodowego kina akcji niespecjalnie mi leży. Z drugiej strony, za wyjątkiem „Przerażaczy”, żadnego filmu Jacksona nie oceniam na mniej niż 8. Także rozczarowania bankowo nie będzie, ale jakichś głębszych emocji i zaskoczeń też raczej nie. (7)

Bardzo miłe rozczarowanie. Nie wierzyłem w ten projekt, a tymczasem Jackson zaskoczył mnie odwagą, z jaką podszedł do ukochanego klasyka, a konkretnie tym, jak dalece posunął się w wystylizowaniu swojej wersji na lata 30. Melodramatyzm wielu scen, egzaltowane aktorstwo, nachalna muzyka, nieskomplikowany humor, ulgowo potraktowany realizm – niedzielny widz może nie chwycić konwencji i marudzić, że komuś tu się pomyliły epoki, ale prawdziwy miłośnik kina doceni i przez większą część seansu będzie zachwycony. Przez większą część, bo jednak po 15 minut z pierwszej i ostatniej godziny można by śmiało wyciąć bez szkody dla filmu. Na szczęście pomiędzy nieco przydługim jak w „Drużynie Pierścienia” wstępem, a nieco przeciągniętym jak w „Powrocie Króla” zakończeniem, jest rewelacyjny jak… zawsze u Jacksona środek. A w nim trzy najbardziej imponujące fragmenty – Kong broniący Ann Darrow przed tyranozaurami, Ann w samodzielnym show przed Kongiem i owady-giganty atakujące ekipę Driscolla. No i rzecz najistotniejsza – chemia między niewinną blondynką a wielką małpą o smutnym, wzruszającym spojrzeniu, jest tak autentyczna, że chwilami zupełnie się zapomina, że ta małpa to tylko cyfrowy twór Weta Digital przy pomocy Andy′ego Serkisa. Po prostu czysta magia. No, prawie czysta magia z domieszką dwustu milionów dolarów. (8)

Bartek Sztybor

To będzie na pewno magnum opus Petera Jacksona. Każdy jego film był świetny, ale ten na nowo zdefiniuje „świetność” w kinie. Miałem okazję grać w demo „King Konga” i od tamtej pory jestem prawie pewien, że po 14 grudnia Jackson będzie nazywany twórcą najbardziej emocjonującego filmu wszechczasów. W grze była piekielnie miodna walka wielkiej małpy z całą hordą dinozaurów i, ekspresowo podnosząca poziom adrenaliny, ucieczka przed ogromnym T-Rexem. Na dodatek pozytywnie patetyczna muzyka i elegancka strona wizualna. Film musi być lepszy od gry pod każdym względem, tak jak będzie lepszy od poprzednich filmów o King Kongu. Jedyne, czego nie uda się przebić, to krzyk. Fay Wray pozostanie niezastąpiona. (8)

„King Kong” idealnie pokazuje, w jakim stopniu Jackson był ograniczany podczas kręcenia „Władcy Pierścieni”. Po pierwsze, widać to w obrazie, bo w historii o mitycznej małpie reżyser częściej bawi się ekspozycją, a w trylogii kombinował z przesłoną i migawką tylko przy „narodzinach” Uruk-hai i późniejszej śmierci Boromira. Po drugie, istotną zmianę da się zaobserwować w samej treści. Jest tutaj miejsce na wyolbrzymione charaktery i specyficzny humor (czasami śmieszący brakiem śmieszności), który stawia „King Konga” bliżej takiej „Martwicy mózgu” niż wspomnianego „Władcy…”. Czuć więc siłę pasji tworzenia, a nie ślepe zapatrzenie w swoje możliwości. Jackson poradził sobie idealnie z tym potencjalnie mało odkrywczym filmem. Wydawałoby się, że kompletnie niedobrana obsada zawali cały projekt, ale stało się zupełnie inaczej. Jack Black jest takim kapitanem Ahabem, którego chcielibyśmy nienawidzić, ale umiemy mu tylko współczuć. Naomi Watts wygląda pięknie, krzyczy wyśmienicie, a gra z idealnie tu pasującą manierą Virginii Cherrill w roli niewidomej kwiaciarki ze „Świateł wielkiego miasta”. A Brody to raczej sam kosmopolityczny Joseph Conrad niż Marlow z cytowanego „Jądra ciemności”. No i wielki Król Kong, od którego nie można oderwać wzroku. Sposób, w jaki się porusza, walczy i obdarza uczuciem Ann Darrow, jest po prostu doskonały. Nie pomyślałbym wcześniej, że wielka małpa może być w przeciągu kilku minut śmieszna, wzruszająca, a momentami nawet przerażająca. Oprócz tego, bardzo sympatyczna jest muzyka, która mocniejszym werblem puentuje jakiś żart czy uzupełnia treść. Inteligentne są nawiązania do klasycznej wersji, z których najlepszy jest chyba dialog między Hanksem a Blackiem o niejakiej Fay kręcącej dla RKO. No i wizualnie jest przepięknie, chociaż Weta Digital nadal nie potrafi nakładać żywych postaci na wirtualne tło. Ale takie małe potknięcie to nic, jeśli obcujemy z największym widowiskiem 2005 roku. (9)

Konrad Wągrowski

Z poczatku pomysł ponownego sfilmowania koszmarnie kiczowatej opowieści o wielkiej małpie zakochanej w seksownej blondynce wydał mi się absurdalny. Ale po zajawkach, wypowiedziach Jacksona, informacjach o produkcji, zmieniało się moje nastawienie. Jackson, którego oczywiście wielbię, zaskoczył już wszystkich przy kompletowaniu obsady. Naomia Watts jako seksbomba?! Adrien Brody jako bohater kina przygodowego?! Jack Black jako bezwzgędny producent filmowy?! I myślę, że to nie koniec zaskoczeń. A przede wszystkim sądzę, że Jackson jest w stanie dać nam coś, co kiedyś zafundowali Cooper i Schoedshack – nie będzie roztrząsał problemów, stawiał pytań, filozofował, ale pokaże magię kina w całaj okazałości. (8)

Peter Jackson chciał dać widzom to, co dali im niegdyś Cooper i Shoedsack. Chciał pokazać magię kina i zachwycić całkiem oderwaną od rzeczywistości, eskapistyczną, fascynującą historią. I to się udało, bo Jackson wielkim reżyserem jest. Wziął trzon kiczowatej fabuły prosto z wersji z 1933 roku i potraktował go serio. Dowcipnie nawiązał do realiów nie tylko filmowych tamtych czasów. Przez rozbudowaną sekwencję wstępną wzbogacił postaci głównych bohaterów (ale oczywiście bez psychologicznej przesady – w końcu to kino rozrywkowe), zwłaszcza Ann, która jest nieco smutniejsza i prawdziwsza niż w pierwowzorze i Denhama, który w świetnej kreacji Jacka Blacka jest dużo barwniejszy. No i stworzył nowego Konga, który nie jest gadżetem, ale naprawdę głównym bohaterem filmu. Nie unikał podtekstów – u niego Kong naprawdę staje się uosobieniem zwierzęcej części męskiej natury, a jego rywalizacja o Ann z dramatopisarzem-intelektualistą nabiera dodatkowego znaczenia. Wreszcie dał wizualną ucztę – sceneria jest prima sort, a walka Konga z trzema tyranozaurami naprawdę ma siłę. Szkoda troszkę, że nie postarał się wyjaśnić pewnych nieścisłości, jakie wprowadzała już wersja z 1933 roku – ale kto wie – może w wersji specjalnej? Ale nie mogę nie docenić faktu, że przez 3 godziny oglądałem z zainteresowaniem opowieść o zakochanej małpie (na dodatek znając jej finał). To się nazywa magia kina. (9)

WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa

Piotr Dobry

To był – obok „Robina z Sherwood”, „Janki” i takiego nordyckiego albo brytyjskiego o chłopcu, co strugał w drewnie (było tam też coś o cyrku) – jeden z seriali mojego dzieciństwa. Bardzo bym chciał obejrzeć to teraz w odpowiednio uwspółcześnionym, efektownym wydaniu, ale obawiam się o jedno: że facet od „Shreka” przedobrzy i komputer zabije magię. Bardzo mieszane uczucia, a trailer zdecydowanie mi tu nie pomaga – Tilda Swinton jako Biała Czarownica prezentuje się znakomicie, ale już lew Aslan jest jak na mój gust zbyt cyfrowy. (7)

Efektom specjalnym daleko do ideału – wyraźnie widać różnicę między żywymi a wyrenderowanymi postaciami, minotaur nie wygląda jak minotaur, tylko jak facet przebrany za minotaura – i paradoksalnie może właśnie dzięki tym niedoskonałościom udało się Adamsonowi wykrzesać magię i klimat nieznacznie tylko ustępujące staremu serialowi. Jest tu parę zbędnych, drewnianych dialogów, kilka rażących dorosłego widza infantylizmów, ale to w sumie niebywałe, że w filmie kosztującym 180 milionów dolarów najbardziej spektakularnym, urzekającym momentem był dla mnie ten, kiedy mała Łucja po raz pierwszy przeszła przez szafę do Narnii. Wciąż tkwiący w pamięci widok jej rozdziawionej buzi i błyszczących oczu niweluje mi tutaj wszystkie minusy. (8)

Bartek Sztybor

Do telewizyjnego „Lwa, czarownicy i starej szafy” mam ogromny sentyment. Do tej pory pozostało mi w pamięci mnóstwo scen. Nowa „Narnia” próbuje dokonać niemożliwego, szykuje zamach na wyolbrzymione wspomnienia z dzieciństwa. Nie neguję dobrego widowiska, ale neguję emocje i zapowiadaną przełomowość. Albo pochłonie mnie w dużym stopniu ten bliski „mightom & magicom” świat, albo odrzucą mnie całkowicie te obleśne i przejaskrawione kolorki. Jest spora szansa żebym polubił, ale chyba nie zdołam pokochać. (7)

Adamson jednak nie wygrał batalii z dziecięcymi wspomnieniami. Całkiem ładny jest to film i nawet mi się podobał, ale nie potrafi być baśnią, a na to właśnie czekałem. Przyjemnie się patrzyło na większość cyfrowych zwierzaczków i oryginalny świat Narnii, ale kilka rzeczy wytrącało z tego wizualnego letargu. Aslan, bobry czy wilki były zrobione na wysokim poziomie, ale już taki lis był tylko denerwującą kopią shrekowego Kota w butach. Po dobrej scenie z pękającym lodem musiał nastąpić, chyba wrzucony przypadkowo, motyw ze Świętym Mikołajem głoszącym pacyfistyczne hasła podczas rozdawania militarnych prezentów. Nie mogłem się też odpowiednio zaangażować przez beznadziejny dubbing i jedne z gorszych dialogów, jakie w życiu słyszałem. Powtarzane w nieskończoność nadęte formułki prędzej kojarzą się ze szkolną musztrą niż bajkowym morałem. No i w końcu, trochę głupio się poczułem, kiedy podczas uśmiercania Aslana jakiś dzieciak z drugiego końca sali wpadł w histerię. (6)

koniec
« 1 2
8 stycznia 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Edycja 7, wakacje 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 6, maj 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 5, kwiecień 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 4, marzec 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 3, luty 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 1, grudzień 2005
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Kroniki młodego Stevena Spielberga
— Konrad Wągrowski

Wojna, która zakończy wszystkie wojny
— Konrad Wągrowski

Dobrze, że piloci przykładali się bardziej
— Sebastian Chosiński

Esensja ogląda: Marzec 2018 (1)
— Piotr Dobry, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Esensja ogląda: Marzec 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Jarosław Robak, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja ogląda: Styczeń 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski

Najlepszego sortu Amerykanin
— Jarosław Robak

Seks, baśnie i krowa biała jak mleko
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja ogląda: Styczeń 2015 (1)
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Tomasz Kujawski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Co nam w kinie gra: Foxcatcher
— Marta Bałaga

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.