Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ji-woon Kim
‹Słodko-gorzkie życie›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSłodko-gorzkie życie
Tytuł oryginalnyDalkomhan insaeng
Dystrybutor Vision
ReżyseriaJi-woon Kim
ZdjęciaJi-yong Kim
Scenariusz
ObsadaJeong-min Hwang, Yu-mi Jeong, Ku Jin, Byung-hun Lee
MuzykaDalparan, Yeong-gyu Jang
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiKorea Południowa
Czas trwania120 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 1,85:1
WWW
Gatunekdramat, sensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Orient Express: (3) Skrzywdzony pies potrafi ugryźć

Esensja.pl
Esensja.pl
Konrad Wągrowski
1 2 »
Zapamiętywanie koreańskich nazwisk nie jest łatwe dla przeciętnego Polaka – brzmią one niezwykle podobnie (nie ułatwia życia fakt, że mniej więcej 20% Koreańczyków to Kimowie), co gorsza pisane są często na różne sposoby. Kinomani z pewnym trudem nauczyli się już z pewnością nazwisk Kim Ki-duka i Park Chan-wooka. A ja dziś namawiam was, abyście dodali do nich jeszcze jedno: twórcy „Opowieści o dwóch siostrach” i „Słodko-gorzkiego życia” – Kim Ji-woona. Nie tylko dlatego, że jest fetyszystą bosych kobiecych stóp.

Konrad Wągrowski

Orient Express: (3) Skrzywdzony pies potrafi ugryźć

Zapamiętywanie koreańskich nazwisk nie jest łatwe dla przeciętnego Polaka – brzmią one niezwykle podobnie (nie ułatwia życia fakt, że mniej więcej 20% Koreańczyków to Kimowie), co gorsza pisane są często na różne sposoby. Kinomani z pewnym trudem nauczyli się już z pewnością nazwisk Kim Ki-duka i Park Chan-wooka. A ja dziś namawiam was, abyście dodali do nich jeszcze jedno: twórcy „Opowieści o dwóch siostrach” i „Słodko-gorzkiego życia” – Kim Ji-woona. Nie tylko dlatego, że jest fetyszystą bosych kobiecych stóp.
Kim to nazwisko, Ji-woon to imiona – w Korei, podobnie zresztą jak w Japonii i Chinach, najpierw wymienia się nazwisko, potem imię. U nas oczywiście najpierw imię, potem nazwisko – pomimo ciężkiej pracy kaleczenia polskiego języka, jaka została wykonana za PRL-u, formy „nazywam się Nowak Stanisław” używa na szczęście coraz mniej osób, głównie mentalne pozostałości minionego ustroju i pracownicy wszelakich urzędów (co zresztą często na jedno wychodzi). Aby utrudnić sobie życie, Europejczycy proponują nieraz swoją wersję kolejności, zwłaszcza w przypadku Japończyków (mówimy Akira Kurosawa, Toshiro Mifune, choć mieszkaniec Kraju Kwitnącej Wiśni powiedziałby odwrotnie). I chociaż mało prawdopodobne jest, by ktoś nagle zaczął propagować Kai-shek Changa i Ir-sen Kima, to już Ki-duk Kim pojawia się w prasie niejednokrotnie… Na domiar złego zwykle mamy kilka wersji pisowni – nazwisko twórcy, będącego głównym bohaterem dzisiejszego odcinka „Orient Expressu”, bywa zapisywane również jako Kim Jee-woon, Gim Ji-Un, Kim Ji Un…
Ten przydługi i – przyznajmy to – nudnawy filologiczny wstęp ma na celu wyeliminowanie wątpliwości, o którym artyście będziemy mówić, i pomóc wam rozpoznawać, gdy jego nazwisko zacznie częściej pojawiać się w prasie, a także wbić wam je mocno do głowy. Bo Kim Ji-woona należy zapamiętać z kilku powodów. Po pierwsze, oczywiście, bo ma na koncie kilka dobrych i bardzo dobrych filmów. Po drugie – bo to twórca jeszcze stosunkowo młody (43 lata) i wiele lat pracy nadal przed nim. Po trzecie wreszcie – bo jest przypadkiem twórcy, który debiutuje interesująco, ale to dopiero ostatnie, najnowsze filmy osiągają najwyższy poziom, a styl reżysera zaczyna być rozpoznawalny. A to znaczy, że bezpiecznie możemy założyć, iż lata świetnej formy twórczej są jeszcze przed Kim Ji-woonem. Zaś dodatkowym powodem naszego zainteresowania tym artystą jest to, że cały czas porusza się w ramach gatunków należących do kina popularnego, co nie przeszkadza mu łączyć sukcesów finansowych z aprobatą krytyków.
Urodzony w Seulu reżyser zaczynał od teatru, pierwszy film stworzył dopiero w 1998 roku. Od tego czasu nakręcił w sumie cztery filmy pełnometrażowe i dwie miniatury. Musiał zyskać aprobatę w Europie, przedkładającej zawsze „kino autorskie” nad preferowane w Hollywood „kino producenckie” – jest bowiem scenarzystą i reżyserem każdego ze swych filmów. Próbował sił w różnych gatunkach – zaczął od komedii społecznej, potem przyszedł czas na czarną komedię z elementami horroru, klasyczny horror, wreszcie thriller gangsterski odrobinę w klimacie kina noir. Następnym filmem ma być… koreański western.
Jak wielu innych wschodnich twórców, Kim Ji-woon jest stylistą. Widać to zwłaszcza w jego dwóch najnowszych filmach, niezwykle wysmakowanych wizualnie. Ji-woon preferuje narrację za pomocą obrazu, często ogranicza dialogi do minimum. Pojedyncze, z pozoru nieistotne sceny mogą mieć kluczowe znaczenie dla zrozumienia przesłania filmu. Pod tym względem kino Kim Ji-woona znakomicie nadaje się właśnie do oglądania na DVD – dobrze sprawdza się więcej niż jeden seans. Dorzućmy jeszcze oryginalne poczucie humoru, pojawiające się nawet w niekomediowych obrazach, i solidną zwykle dawkę dalekowschodniej brutalności (krew i przemoc obecna jest w każdym filmie). Ach – nie zapomnijmy o fetyszu nagich stóp, o który Kim Ji-woon oskarżany jest przez rodzimych krytyków. Nie ma się czego wstydzić – Quentin Tarantino, jak wiadomo, też ma tę przypadłość.
Na polskim rynku

Ji-woon Kim
‹Słodko-gorzkie życie›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSłodko-gorzkie życie
Tytuł oryginalnyDalkomhan insaeng
Dystrybutor Vision
ReżyseriaJi-woon Kim
ZdjęciaJi-yong Kim
Scenariusz
ObsadaJeong-min Hwang, Yu-mi Jeong, Ku Jin, Byung-hun Lee
MuzykaDalparan, Yeong-gyu Jang
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiKorea Południowa
Czas trwania120 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 1,85:1
WWW
Gatunekdramat, sensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
SŁODKO-GORZKIE ŻYCIE
Trzymając się przyjętej konwencji tego cyklu, w którym zawsze na początku omawiam polskie wydania, zacząć muszę nieco niezręcznie – od ostatniego najnowszego filmu Kim Ji-woona. „Bittersweet Life” jest bowiem jedynym obrazem, który trafił w jakiejkolwiek formie na polski rynek. Jest to dzieło twórcy już dojrzałego, świadomego wykorzystywanych środków, wiedzącego, dokąd zmierza – na pewno dobry przykład, aby wyrobić sobie zdanie o twórczości koreańskiego reżysera, ale nieukazujący jego ewolucji i różnorodności zainteresowań.
Od strony fabuły „Słodko-gorzkie życie” jest z pozoru nieskomplikowaną historią o zemście, i lokuje się w ten sposób blisko trylogii Park Chan-wooka. Sun-woo, pracując w hotelu jako ochroniarz, zajmuje się kłopotliwymi gośćmi. Pewnego dnia otrzymuje od swojego szefa (prywatnie szefa mafijnego gangu) zadanie śledzenia jego dziewczyny Hee-Soo, z wyraźnym rozkazem natychmiastowej informacji (lub samodzielnego działania), gdy uda mu się przyłapać ją na zdradzie. Dziewczyna nie okazuje się wierna, ale Sun-woo, wyraźnie nią zafascynowany, daruje jej winę. Słabość ochroniarza wychodzi na jaw, a szef-gangster, mimo siedmiu lat wiernej służby Sun-woo, każe go torturować i zabić. Jednak główny bohater wychodzi cało z opresji, a mając poczucie, że został bezsensownie skrzywdzony, jak pies, pobity po latach stróżowania, chce kąsać. Rozpoczyna więc osobistą zemstę, w której w mniejszym stopniu chodzi o wyrównanie rachunków, a w większym o zrozumienie, dlaczego został potraktowany aż tak niesprawiedliwie. Z drugiej strony szef chce wiedzieć, dlaczego jego wierny żołnierz po raz pierwszy zawiódł – ale obaj potrafią rozmawiać jedynie językiem przemocy.
„Słodko-gorzkie życie” rozpoczyna się od buddyjskiej przypowieści (w ten sposób rozpoczyna się co drugi film azjatycki). Mistrz tłumaczy uczniowi, patrzącemu na gałęzie ruszające się na wietrze, że prawdziwy ruch odbywa się nie w przyrodzie, lecz w sercu i umyśle człowieka. Film więc jest opowieścią o wewnętrznej zmianie. Sun-woo jest pusty – od siedmiu lat wykonuje rzetelnie swe obowiązki, wierny jak pies swemu panu, mieszka w apartamencie całkowicie pozbawionym indywidualnego stylu. Kontakt z pięknem (fizycznym – samej Hee-Soo, ale też pięknem granej przez nią muzyki) nie tyle go odmieni, ale każe spojrzeć do wnętrza i odkryć samego siebie.
Nie stresujcie się jednak – jeśli takie buddyjskie tropy was nie ruszą, przyrzekam, że film sprawdza się również jako normalna gangsterska opowieść z solidną dawką przemocy, ładną bijatyką, efektowną, jak trzeba, finałową strzelaniną. Co więcej, mamy tu ładne przykłady czarnego humoru – zwłaszcza w scenach z rosyjsko-koreańskim gangiem handlarzy bronią i ironicznej sekwencji dwóch gangsterów kopiących grób dla Sun-woo, którzy gdy zauważają, że przebija się on przez tłum innych bandziorów i ucieka porwanym samochodem, z rezygnacją stwierdzają: „No, to mamy przerąbane”.
Film wizualnie stoi oczywiście na wysokim poziomie – jak to często bywa, nie jest tak istotne, CO się pokazuje, ale JAK się to robi. Otrzymujemy więc opowieść bardzo stylizowaną (najbardziej w finale), ale też o zmiennym tempie. Aż trudno uwierzyć, że można tak gładko przechodzić z kontemplacyjnej opowieści o gangsterze, snującym się po nocnym mieście, do regularnej, krwawej bijatyki.
Co jest jednak piękne w kinie Kim Ji-woona, to drobiazgi zmieniające dramatycznie wymowę filmu. Spójrzcie na końcówkę – na finałową kolejną przypowieść buddyjską o śnie, który był piękniejszy od rzeczywistości (azjatyckie filmy równie często kończą się buddyjskimi przypowieściami) i na to, co robi Sun-woo w finałowej scenie. Powinno was to naprowadzić na trop, że w gruncie rzeczy film ten był zupełnie inną opowieścią, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Jaką? – odpowiem na maile każdemu chętnemu.
Film w Polsce wydany został w wersji producenckiej (w Korei dostępna jest już wersja poszerzona). Jednak dzięki powyżej opisywanym zaletom i atrakcyjnej cenie, mogę go z czystym sumieniem polecić każdemu miłośnikowi dalekowschodniego kina, a także tym, którzy chcieliby zacząć z nimi przygodę – „Słodko-gorzkie życie” jest bowiem w pełni przystępne dla zachodniego widza…
Moja importowana filmoteka

Ji-woon Kim
‹The Quiet Family›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Quiet Family
Tytuł oryginalnyChoyonghan kajok
ReżyseriaJi-woon Kim
ZdjęciaKwang-Seok Jeong
Scenariusz
ObsadaIn-hwan Park, Mun-hee Na, Kang-ho Song, Min-sik Choi, Ho-kyung Go, Yun-seong Lee
Rok produkcji1998
Kraj produkcjiKorea Południowa
Czas trwania101 min
Gatunekgroza / horror, komedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
THE QUIET FAMILY
…czego nie da się do końca powiedzieć o debiutanckim filmie Kim Ji-woona. „Spokojna rodzina” to pełnometrażowa czarna komedia z elementami horroru. Widać zresztą, że Kim Ji-woon nie będzie się ograniczał do prostego opowiadania historii już w pierwszej sekwencji, w której kamera penetruje piętra górskiego domu. Sześcioosobowa rodzina otwiera mały pensjonat, który ma dać schronienie turystom wyruszającym lub powracającym z górskich szlaków. Właściciele są bardzo zdeterminowani, aby ich przedsięwzięcie odniosło sukces, i z niecierpliwością oczekują pierwszego gościa. Ten nareszcie zjawia się – radość gospodarzy jest ogromna. Niedługo, niestety. Nad ranem okazuje się, że gość nie żyje. To wręcz fatalny początek działalności schroniska, który może skutecznie odstraszyć kolejnych gości i zniszczyć dobrze zapowiadający się biznes, rodzina postanawia więc ukryć ciało. A to dopiero początek. Wkrótce kolejni goście odwiedzający schronisko przenoszą się na tamten świat (jest wśród nich m.in. popełniająca samobójstwo zakochana para, płatny morderca, który doznaje nieszczęśliwego wypadku podczas próby wykonania zadania oraz młody chłopak, zbyt natrętnie zalecający się do córki gospodarza). Ilość mogił na tyłach pensjonatu zaczyna się zwiększać, a cała sytuacja staje się coraz bardziej groteskowa… Film ma niezłe tempo, humor może dla zachodniego widza nie jest w pełni przyswajalny, ale nie przeszkadza to oglądać obrazu z zainteresowaniem. Wypada dodać, że do tematu powrócił Takashi Miike, wykorzystując ten sam pomysł w dużo bardziej niestandardowym filmie „The Happiness of the Katakuris”.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja

100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Z tego cyklu

A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Potwór grubszego kalibru
— Jarosław Loretz

Tanie lokum z haczykiem
— Jarosław Loretz

Aktor enigmatyczny
— Ewa Drab

Romanse z nutką szaleństwa
— Jarosław Loretz

Kto dziś tak umie kochać…
— Sebastian Chosiński

Przystojny zdolny
— Ewa Drab

Historia pewnego zniknięcia
— Joanna Pienio

Japoński Kubrick horroru filozoficznego
— Konrad Wągrowski

Kolejna historia z wampirami
— Mateusz Kowalski

Tegoż twórcy

Jak zdobywano Dziki Wschód
— Konrad Wągrowski

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (2)
— Jakub Gałka

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.