Fakt, że dany film został wyprodukowany dla telewizji, nie musi od razu oznaczać, iż jest to dzieło mniejszego formatu artystycznego (bo jeśli chodzi o budżet to oczywiste). Trafiały się ostatnimi laty w Rosji bardzo przyzwoite obrazy nakręcone na potrzeby małego ekranu. Niestety, „Zegarmistrz” do nich się nie zalicza. Na dzieło Aleksieja Fieoktistowa składają się bowiem sztampowe rozwiązania fabularne, kiepskie aktorstwo i jeszcze gorsze efekty specjalne.
East Side Story: Szczęśliwi zabójcy lubią mierzyć czas
[Aleksiej Fieoktistow „Zegarmistrz” - recenzja]
Fakt, że dany film został wyprodukowany dla telewizji, nie musi od razu oznaczać, iż jest to dzieło mniejszego formatu artystycznego (bo jeśli chodzi o budżet to oczywiste). Trafiały się ostatnimi laty w Rosji bardzo przyzwoite obrazy nakręcone na potrzeby małego ekranu. Niestety, „Zegarmistrz” do nich się nie zalicza. Na dzieło Aleksieja Fieoktistowa składają się bowiem sztampowe rozwiązania fabularne, kiepskie aktorstwo i jeszcze gorsze efekty specjalne.
Aleksiej Fieoktistow
‹Zegarmistrz›
EKSTRAKT: | 20% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Zegarmistrz |
Tytuł oryginalny | Часовщик |
Reżyseria | Aleksiej Fieoktistow |
Zdjęcia | Nikołaj Pierfiłow |
Scenariusz | Dmitrij Diemczenko, Oleg Gubar |
Obsada | Maksim Drozd, Olga Dibcewa, Boris Kliujew, Andriej Charybin, Dmitrij Suponin, Olesia Potaszynska, Walerij Nowikow, Inna Ginkiewicz, Wiktor Udoczkin, Mahomed Zuwarow, Olesia Bond, Anatolij Paduka |
Muzyka | Walerij Carkow, Żyzn’ Udałas’ |
Rok produkcji | 2012 |
Kraj produkcji | Rosja |
Czas trwania | 88 min |
Gatunek | sensacja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Wydawałoby się, że taka „Zosia-samosia” jak Aleksiej Fieoktistow – w końcu jest on nie tylko reżyserem, ale również scenarzystą i producentem – powinien radzić sobie w zawodzie znacznie lepiej. Tymczasem z jakością podpisywanych przez niego filmów bywa różnie, zazwyczaj kiepsko. Zadebiutował przed pięcioma laty ośmioodcinkowym serialem kryminalnym „Dziewięć pomarańczy”, który był de facto drugą częścią cyklu „Detektywi z komendy rejonowej”. Rok później nakręcił, oparty na motywach powieści Iwana Akułowa, miniserial wojenny „I była wojna”, by następnie poświęcić się już tylko pełnemu metrażowi, choć wciąż tworzonemu z myślą o małym ekranie. W ciągu następnych trzech lat (2010-2012) zrealizował cztery obrazy sensacyjne: „Ryś”, „Przyjaźń specjalnego znaczenia”, „Nie kradnij!” oraz „Zegarmistrza”, którego premiera telewizyjna miała miejsce w kanale „Nasze Kino” cztery miesiące temu. Jeszcze w tym roku powinna natomiast zostać wyemitowana kontynuacja „Przyjaźni…”, zaś na przyszły Fieoktistow szykuje opowieść szpiegowską z czasów Związku Radzieckiego – „Francuski szpieg”.
Głównego bohatera, Borisa Smirnowa, poznajemy – bez żadnych zbytecznych wstępów – od razu w akcji. Wysłany przez swoich zleceniodawców do Albanii, ma zamordować mieszkającego nieopodal Szkodry biznesmena (sądząc z rysów twarzy, Albańczyka). Z miejsca dowiadujemy się także, że Boris nie bawi się w wymyślanie zawiłych planów, niemal zawsze idzie na skróty; do luksusowego domu swej przyszłej ofiary dostaje się w przebraniu pracownika firmy telekomunikacyjnej, którego zresztą wcześniej dopadł i obezwładnił (swoją drogą miał olbrzymie szczęścia, że właśnie tego dnia, tuż przed powrotem właściciela, gosposia wezwała montera, prawda?). Podkłada ładunek wybuchowy pod siedzisko fotela i ulatnia się, aby z bezpiecznego już miejsca podziwiać efektowny wybuch. I cieszyć kolejnym wykonanym wzorcowo zleceniem, za które prawdopodobnie wpłynęło na jego konto ponad sto tysięcy dolarów. Smirnow jest bowiem płatnym zabójcą, pracującym dla syndykatu, którym kieruje niejaki Pawłow – trochę biznesmen, trochę oligarcha, a tak naprawdę gangster, który lubi swoich konkurentów wysyłać w zaświaty.
Boris mieszka na co dzień w Odessie – mieście, które ma bogatą bandycką tradycję. Przyjaźni się z Feliksem Szajewiczem, mafiosem w starym dobrym stylu. Panowie spotykają się od czasu do czasu, Feliks żali się nawet Borisowi z kłopotów, jakie sprawia mu jedyna, ukochana córeczka. Sonia nie chce się uczyć, trenuje sporty walki, a że ma problemy z kontrolowaniem emocji, często wdaje się w bójki i ląduje w areszcie, z którego kochający tatuś musi ją co rusz wyciągać. Smirnow znał panienkę Szajewicz jako młodziutką dziewczynkę, tymczasem wyrosła ona na całkiem ponętną kobietę. W tego typu filmach to właśnie takie panienki wpędzają w tarapaty prawdziwych twardzieli – w „Zegarmistrzu” ten schemat zostanie oczywiście powielony. Wszystko układa się całkiem sympatycznie do momentu, kiedy Boris otrzymuje od Pawłowa zlecenie na Feliksa. Gdy prosi o dodatkowe wyjaśnienia, słyszy, że stary bandzior zdradził i dlatego należy do wyeliminować. To był całkiem niezły moment, aby pogłębić portret psychologiczny bohatera, ale Aleksiej Fieoktistow się na o to nie pokusił; wolał przedstawić go jako wyrachowanego, zimnego profesjonalistę, który zabije każdego, nawet przyjaciela, jeśli będzie mógł zgarnąć za to niezłą kasę.
Feliks, zdając sobie sprawę z tego, co go czeka, podczas ostatniego spotkania z Borisem szykuje jednak na niego pułapkę – wręcza mu prezent, starą rodzinną pamiątkę. Zegarek. Wszak wiedza o zamiłowaniu Smirnowa do kolekcjonowania zabytkowych „cebul” jest w środowisku odeskich płatnych zabójców i bandytów wszelkiej maści powszechna. Ta nieszkodliwa przecież słabość twardziela ma stać się w przyszłości drogą do zguby. Ale by to nastąpiło, scenarzyści i reżyser musieli znów zastosować kilka fabularnych skrótów. W każdym razie po pogrzebie Feliksa Boris zbliża się do jego córki, wystarcza mu jedynie kilka godzin, aby wciągnąć ją do swego interesu. Od tej pory będą pracować razem. Owszem, wątek ten dałoby się jakoś obronić. Ot, starzejący się (choć zaledwie po czterdziestce) killer chce odejść na zasłużoną emeryturę, ale zanim to zrobi, wykształci jeszcze dla syndykatu, z którym współpracuje, następcę, a raczej następczynię. Tyle że to nie może dziać się w tak ekspresowym tempie. Mistrz i uczeń fachu katowskiego spotykają się jednego dnia, a następnego pędzą już za granicę, by wykonać kolejne zlecenie.
Jaki jednak specjalista od mokrej roboty zaufałby takiemu żółtodziobowi, czy też – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – takiej żółtodziobce? Chyba tylko niezbyt rozgarnięty szaleniec pokroju Jasia Fasoli. Ale Smirnow nie jest przecież idiotą! Może więc, biorąc Sonię do spółki, zdecydował się na jakąś grę wobec niej? A może potraktował to jako formę zadośćuczynienia za to, że uczynił ją sierotką? Niestety, tego się tak naprawdę nie dowiadujemy. Między Smirnowem a Szajewicz, choć od pewnego momentu spędzają ze sobą całkiem sporo czasu, nie ma żadnej chemii, nic nie iskrzy (przynajmniej na ekranie); nie widać żadnej fascynacji – ani jego nią (a jest przecież Sonia śliczną dziewczyną), ani jej nim (a jest przecież Boris fachowcem jakich mało, niejednego mogłaby się przyszła zabójczyni od niego nauczyć). Poziom żenady przekracza jednak wszelkie granice w finale całej historii, kiedy to na ulicach Moskwy dochodzi do pojedynku strzeleckiego, w którym celem okazuje się, o dziwo, sam Smirnow. Sceny, z definicji zapierające dech w piersiach, zrealizowane zostały w sposób tak amatorski, że prawdopodobnie prawdziwi amatorzy zrobiliby to lepiej. I gdyby chociaż to nieudacznictwo było zabawne. Ale skąd! Wszystko skręcone zostało z całkowitą powagą, co jedynie podkreśla zarówno brak budżetu, jak i pomysłu.
Rolę tytułowego „Zegarmistrza”, czyli płatnego zabójcy Borisa, Fieoktistow powierzył czterdziestoczteroletniemu aktorowi rodem z Odessy, Maksimowi Drozdowi, prawdziwej gwieździe rosyjskiego małego ekranu, znanemu między innymi z sensacyjnej „
Pułapki na zabójcę” (2008) Samweła Gasparowa oraz serialu historycznego „Czapajew” (2012) Siergieja Szczerbina. Jego pomocnicę, Sonię Szajewicz, zagrała młodsza od Drozda o osiemnaście lat, pochodząca z Leningradu, Olga Dibcewa, absolwentka moskiewskiego Państwowego Instytutu Sztuk Teatralnych (GITIS), dotąd udzielająca się głównie w serialach. W jej ojca, gangstera Feliksa, wcielił się natomiast weteran Boris Kliujew („
1812. Ballada ułańska”); z kolei Łarisa Karpowicz, biznesmenka z branży naftowej, ma twarz Olesi Potaszynskiej („
Dzieciom do lat 16…”), a sympatyczny alkoholik Pietrowicz – wiekowego już Wiktora Udoczkina („
Wdowi parowiec”). Pozostałym aktorom – jak chociażby Dmitrijowi Suponinowi (filmowy oligarcha Pawłow) czy Andriejowi Charybinowi (pracujący na zlecenie syndykatu zabójców maniak seksualny Andriej) – doświadczenia też nie brakuje, choć nie za bardzo mają się czym pochwalić.
Z pary scenarzystów „Zegarmistrza” zdecydowanie więcej pracy miał dotychczas Dmitrij Diemczenko (rocznik 1979), który wcześniej dał się poznać jako autor (bądź współautor) drugiej serii serialu obyczajowego „Anioł dyżurny” (2012) Olega Safaralijewa oraz „Przyjaźni specjalnego znaczenia” (2012) Fieoktistowa. Za kamerą w roli operatora stanął Nikołaj Pierfiłow, który karierę zaczynał jako kamerzysta w regionalnej telewizji w Niżnym Nowogrodzie. Przez długie lata pracował przy produkcji reklam, programów informacyjnych i publicystyczno-politycznych, by potem znaleźć zatrudnienie głównie na planie seriali. Największym uznaniem w świecie sztuki cieszy się z całej ekipy realizatorskiej kompozytor Walerij Carykow, który po ukończeniu Konserwatorium Moskiewskiego (w 2004 roku) poświęcił się przede wszystkim pisaniu muzyki na potrzeby telewizji. Czytelnicy „Esensji” mogą go kojarzyć z komediowego melodramatu Walentiny Własowej „
Południowe noce” (2011). W „Zegarmistrzu” jego kompozycje wykonuje pochodzący z Odessy zespół Żyzn’ Udałas’.