East Side Story: Jak kolorowymi skarpetkami podważyć system komunistyczny…
[Walerij Todorowski „Bikiniarze” - recenzja]
Zakochany od pierwszego wejrzenia Mel szybko odszukuje dziewczynę (na co dzień pielęgniarkę w szpitalu), ta jednak nie zwraca na niego szczególnej uwagi – chłopak nie jest jej przecież w stanie zaimponować swoim szarym komsomolskim mundurkiem. Mógłby to zrobić tylko w jeden sposób – przeistaczając się w bikiniarza. Ale tu pojawiają się kolejne problemy: Jak bowiem zdobyć różnokolorowe ciuchy, których nie ma w żadnym sklepie? Owszem, może je kupić nielegalnie, ale kosztują krocie. By zdobyć pieniądze, Mels zatrudnia się przy rozładunku wagonów, dzięki czemu stopniowo ciuła grosze potrzebne na zakup nowych rzeczy. Z biegiem czasu zostaje zaakceptowany przez towarzystwo, zdobywając grono oddanych przyjaciół w osobach Freda, Boba, Dryna, Betsy, a nawet coraz bardziej przekonującej się do niego Polzy. Ściąga jednak na swoją głowę kłopoty z drugiej strony. Przemiany Biriukowa nie jest bowiem w stanie zaakceptować potajemnie podkochująca się w nim Katia. Przegrawszy w pojedynku z Poliną komsomołka, przez Melsa nazywana ironicznie „komisarzem”, wytacza najcięższe działo – podczas posiedzenia uczelnianej organizacji chłopak zostaje z niej usunięty. Problem to niemały, bowiem w ślad za tym może pójść nawet relegowanie ze studiów. Jakby tego było mało, jeszcze tego samego wieczora ukochana informuje go, że jest w ciąży, tyle że nie z nim. Biriukow nie przyjmuje tego jednak do wiadomości i wypędzoną z domu dziewczynę zabiera do siebie. Ku jego zdziwieniu z ogromną sympatią do nowej lokatorki odnosi się ojciec, czego jednak nie można powiedzieć o młodszym bracie, wstydzącym się za to, że ma krewnego – a teraz jeszcze i szwagierkę – bikiniarza. Jeszcze większa niespodzianka będzie czekać wszystkich, gdy dziewczyna opuści szpital z noworodkiem w ręku.
„Bikiniarze”, choć opowiadają historię sprzed ponad pięciu dekad, absolutnie nie są filmem historycznym. Swoją drogą obraz Todorowskiego wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. Owszem, jest to musical, odnaleźć można w nim również elementy typowe dla komedii romantycznej, ale nie brakuje też momentów dramatycznych, w nieco zawoalowany – lecz czytelny dla widzów znających najnowsze dzieje Rosji – sposób odnoszących się do odchodzącej właśnie do lamusa epoki stalinowskiej. Reżyserowi udało się – karykaturalnie, co prawda, ale nie przesadnie złośliwie – sportretować ówczesne radzieckie społeczeństwo. Ojciec Melsa to bohater Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, któremu ojczyzna w żaden sposób nie odwdzięczyła się za to, że narażał dla niej życie. Mimo że od zakończenia wojny minęła już dekada, on wciąż mieszka ze swymi synami w obskurnej komunałce, nie mając większych szans na zmianę swego statusu. Nie traci jednak pogody ducha i jednocześnie nie daje się zwariować, ma zdrowe podejście do otaczającej go rzeczywistości, które przydaje się zwłaszcza wtedy, gdy jego mieszkanie nawiedza rozsierdzona matka Poliny. To z kolei typowa konformistka, dbająca o pozory i cały czas drżąca o swoją pozycję w pracy, której może zagrozić przynależność córki do bikiniarzy. Całkowitym jej przeciwieństwem jest Katia – młoda i ambitna, całkowicie poświęcająca się pracy politycznej i studiom (w takiej właśnie kolejności). Ale i jej nieobce są wyższe uczucia; gdy jednak musi wybierać między Komsomołem a miłością – porzuca wszelkie wahania. Bob (a naprawdę Boris) z kolei chce zostać lekarzem, ale jak do tej pory wykorzystuje swą wiedzę jedynie do produkcji płyt ze zdjęć rentgenowskich. Notorycznie użera się również ze swoimi rodzicami, typowymi żydowskimi inteligentami, którzy – przeżywszy prześladowania ze strony państwa – w każdej chwili oczekują ponownego aresztowania i zesłania. O przyszłość nie musi się natomiast martwić Fred (czytaj: Fiodor), którego ojciec jest dyplomatą. Mieszka w ogromnym apartamencie w ekskluzywnym wieżowcu na Kotielniczeskiej Nabierieżnej i jeździ kabrioletem, którego stałym wyposażeniem jest angielski buldog o imieniu Filia. Na co dzień studiuje w Państwowym Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych i nie może się doczekać, kiedy tatuś załatwi mu staż w ambasadzie radzieckiej w Waszyngtonie. Gdy już do tego dochodzi, Fred zostaje postawiony przed dramatycznym wyborem. Cena, zaiste, jest wysoka – musi zerwać z dotychczasowym życiem i stać się przykładnym obywatelem Kraju Rad.
Chociaż akcja filmu rozgrywa się w Moskwie, spora część zdjęć, w których odtwarzano stolicę Związku Radzieckiego z połowy lat 50. ubiegłego wieku, powstała z dala od Kremla. Filmowym Broadwayem, czyli moskiewską ulicą Gorkiego, był Prospekt Niepodległości w białoruskim Mińsku; tam też zrealizowano sekwencje rozgrywające się w „nielegalnym” bikiniarskim barze „Koktajl-Hall”. Sceny w metrze kręcono natomiast w Petersburgu. Niemało problemów mieli za to realizatorzy z powstaniem monumentalnej sceny finałowej, to jest symbolicznego marszu przedstawicieli wszystkich subkultur młodzieżowych (od bikiniarzy po punków), która – zgodnie ze scenariuszem – miała się rozegrać na prowadzącej do Kremla ulicy Twerskiej w Moskwie. Władze stolicy długo nie wyrażały zgody na jej wyłączenie z ruchu, a gdy wreszcie uległy – filmowcy dostali zaledwie jeden dzień, niedzielę. Próby z kilkuset statystami odbywały się wcześniej przez wiele godzin na lotnisku w Tuszynie; osiągnięto taką perfekcję choreograficzną, że ostatecznie finał skręcono w zaledwie cztery godziny. W ścieżce dźwiękowej, poza kompozycjami Meładzego, pojawia się kilkanaście nagranych współcześnie – i częściowo zaśpiewanych przez aktorów grających w filmie – piosenek nawiązujących stylistyką do lat 50. XX wieku. Wśród akompaniatorów znalazły się natomiast między innymi tak popularne w krajach rosyjskojęzycznych – niekiedy pamiętające nawet czasy sowieckie – zespoły, jak Nautilus Pompilus, Maszyna Wriemieni, Kino, Kolibri, Brawo czy Zoopark.
Grający Melsa Anton Szagin to, urodzony w Karaczewie pod Brianskiem, dwudziestopięciolatek, absolwent szkoły aktorskiej przy Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym (MChAT). Rola w „Bikiniarzach” była dopiero jego drugą kreacją filmową; zadebiutował rok wcześniej w „Tiskach” Todorowskiego. Znacznie większe doświadczenie zawodowe ma jego filmowa partnerka, czyli grająca Polinę, pochodząca z Petersburga, Oksana Akinszyna (rocznik 1987). Karierę aktorską zaczęła, mając zaledwie trzynaście lat, w głośnym dramacie sensacyjnym Siergieja Bodrowa młodszego „Siostry”. Za rolę młodziutkiej Swiety Morozowej została – jako debiutantka – wyróżniona na „Kinotawrze” w Soczi. W następnych latach nie brakowało dla niej atrakcyjnych propozycji. W 2004 roku zagrała w dramacie Andrieja Proszkina „Igry motylkow”, na planie którego poznała swego pierwszego oficjalnego narzeczonego Aleksieja Czadowa. Później pojawiła się w wysokobudżetowej produkcji fantasy „Wołkodaw iz roda Sierych Psow” (2006) Nikołaja Lebiediewa, „
Wrogu numer jeden” (2007) Aleksandra Kirienki, „Rajskich ptakach” (2008) Ukraińca Romana Bałajana, w ubiegłym miesiącu natomiast miał swoją premierę sensacyjny dramat Igora Wołoszyna „Ja”, w którym partnerowała między innymi Arturowi Smoljaninowi, Aleksiejowi Gorbunowowi oraz Annie Michałkowej. W rolę komsomolskiej „pani komisarz”, czyli Katii, wcieliła się Jewgienija Brik, prywatnie druga żona Walerija Todorowskiego. Ta dwudziestoośmiolatka jest absolwentką szkoły muzycznej w klasie fortepianu oraz moskiewskiej Rosyjskiej Akademii Sztuk Teatralnych (RATI), którą ukończyła przed pięcioma laty. Dotychczas nie było jej dane zagrać wielkich ról, bo do takich raczej trudno zaliczyć kreacje w przygodowym „Grafie Monte-Negro” (2005) Mariny Migunowej czy thrillerze Wadima Szmieliewa „S.S.D.” (2008). Być może jednak występ w „Bikiniarzach” otworzy przed nią wrota do naprawdę wielkiej kariery.
Freda zagrał, urodzony w 1982 roku, Maksim Matwiejew, który po ukończeniu wydziału aktorskiego w konserwatorium w rodzinnym Saratowie (2002), zdecydował się na kontynuowanie nauki w szkole MChAT-u (2006). Na ekranie po raz pierwszy pojawił się w melodramacie Konstantina Chudiakowa „Spasibo za liubow!” (2007); popularność przyniosła mu natomiast główna rola w sylwestrowej komedii romantycznej Jewgienija Biedariewa „
Taryfa noworoczna” (2008). W tym roku można go było usłyszeć w „
Przenicowanym świecie” Fiodora Bondarczuka, gdzie dubbingował grającego Maksyma Kammerera Wasilija Stiepanowa, oraz zobaczyć w serialu kryminalnym Jurija Moroza „Pelagia i biały buldog” (według, znanej również w Polsce, powieści Borisa Akunina). Igor Wojnarowski (rocznik 1983), czyli filmowy Bob, to z kolei rodowity moskwianin, absolwent Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Borisa Szczukina (2004). Na koncie, poza udziałem w „Tiskach”, ma jeszcze między innymi niewielką rolę w komediowym serialu Aleksandra Połynnikowa „Malczysznik, ili Bolszoj seks w malienkom gorodie” (2005). Znacznie częściej można było za to zobaczyć na ekranie Betsy, to jest Jekatierinę Wilkową – aktorkę rodem z Niżnego Nowogrodu (choć urodzoną jeszcze w czasach, gdy miasto nosiło nazwę Gorki). Po ukończeniu miejscowej szkoły aktorskiej, a potem po przenosinach do moskiewskiego MChAT-u, zdążyła już zagrać znaczące role w melodramacie Walerija Pendrakowskiego „Pełen oddech” (2007), thrillerze Andrieja Libensona „
Ten, który gasi światło” (2008) oraz tegorocznym prestiżowym obrazie fantasy Wadima Sokołowskiego „Kniga mastierow”, będącym pierwszą produkcją studia Walta Disneya w Rosji. Poza tym aktorka nie stroni od ról w serialach, choć – jak dotąd – wybiera je niezwykle skrupulatnie (na przykład „Biesy” według powieści Fiodora Dostojewskiego oraz „Ojcowie i dzieci” na podstawie Iwana Turgieniewa).
Jak dla mnie - plakat roku.