Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Embryo
‹Bad Heads and Bad Cats›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBad Heads and Bad Cats
Wykonawca / KompozytorEmbryo
Data wydania1976
Wydawca April Records
NośnikWinyl
Czas trwania42:31
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Roman Bunka, Dieter Miekautsch, Uwe Müllrich, Christian Burchard, Edgar Hofmann, Charlie Mariano, Maria Archer
Utwory
Winyl1
1) Layed Back05:36
2) Nina Kupenda12:09
3) Bad Heads and Bad Cats04:06
4) Road Song06:15
5) After the Rain06:16
6) Klondyke-Netti06:29
7) Tag X01:39
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Czarno… czarniej… najmroczniej

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz dwunasty niemiecka formacja Embryo.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Czarno… czarniej… najmroczniej

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz dwunasty niemiecka formacja Embryo.

Embryo
‹Bad Heads and Bad Cats›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBad Heads and Bad Cats
Wykonawca / KompozytorEmbryo
Data wydania1976
Wydawca April Records
NośnikWinyl
Czas trwania42:31
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Roman Bunka, Dieter Miekautsch, Uwe Müllrich, Christian Burchard, Edgar Hofmann, Charlie Mariano, Maria Archer
Utwory
Winyl1
1) Layed Back05:36
2) Nina Kupenda12:09
3) Bad Heads and Bad Cats04:06
4) Road Song06:15
5) After the Rain06:16
6) Klondyke-Netti06:29
7) Tag X01:39
Wyszukaj / Kup
Nagrany w 1974 roku przez monachijską formację Embryo (z towarzyszeniem Charliego Mariano) longplay „Surfin’” otworzył nowy rozdział w historii grupy. Do przeszłości zaczęły odchodzić freerockowe i freejazzowe improwizacje; ich miejsce zaczęły coraz częściej zajmować ambitne piosenki, w których wokalnie udzielali się Roman Bunka i Christian Burchard, ewentualnie zaproszeni do studia goście. W tym samym kierunku zespół podążył, nagrywając kolejną – ósmą (oficjalną) w swej dyskografii – płytę studyjną, zatytułowaną w bardzo wyszukany sposób: „Bad Heads and Bad Cats”. Sesja odbyła się jesienią 1975 roku w doskonale znanym muzykom studiu Dietera Dierksa w Stommeln nieopodal Kolonii (mimo że opis na okładce ponownie wprowadzał w błąd). Winylowy krążek trafił do sprzedaży kilka miesięcy później, a widniało na nim logo zupełnie nowej wytwórni płytowej – April Records – którą dosłownie chwilę wcześniej powołali do życia członkowie czterech bawarskich formacji (około)rockowych: Ton Steine Scherben, Missus Beastly, Sparifankal oraz… Embryo.
W porównaniu z „Surfin’” skład zespołu zmienił się nieznacznie. Do Burcharda, Bunki i Uwego Müllricha dołączył – na pełen „etat” – związany w tym samym czasie z Missus Beastly austriacki klawiszowiec Dieter Miekautsch, który zagrał już na „We Keep On” (1973). Status gości ponownie uzyskali grający na saksofonach i fletach Edgar Hofmann i Charlie Mariano. Zupełnie nową postacią była natomiast czarnoskóra wokalistka Maria Archer, wcześniej (i później zresztą także) występująca w dyskotekowo-funkowym zespole Red Point Orchestra, którym kierowali czeski saksofonista Hanuš Berka (znany z jazzrockowego Emergency) oraz klawiszowiec Veit Marvos (z 2066 & Then). Na „Bad Heads and Bad Cats” jej głos można usłyszeć w dwóch utworach: „Nina Kupenda” oraz tytułowym. W obu śpiewa w sposób dla siebie bardzo typowy i, co ciekawe, w nowej formule Embryo to się sprawdziło.
Stylistyczna wolta dokonana przez monachijczyków przeprowadzona została ewolucyjnie. I o ile w studiu nagraniowym grupa szybciej dążyła ku nowemu, na granych w połowie lat 70. ubiegłego wieku koncertach wciąż jeszcze często pozostawała wierna improwizatorskiej tradycji. Oglądający ich wówczas na żywo musieli pewnie niejednokrotnie „przecierać uszy” ze zdumienia po pierwszym przesłuchaniu „Surfin’” czy „Bad Heads and Bad Cats”. Nie oznacza to jednak wcale, że były to płyty złe. Wręcz przeciwnie! Zachwycają przecież nie mniej niż „Embryo’s Rache” (1971) czy „Steig Aus” (1973). Tyle że nagrał je już zupełnie inny zespół. Taki był jednak znak czasu. Nawet bardzo ambitne i awangardowe zespoły rockowe zmieniały swoje oblicze na bardziej strawne dla mniej wyrobionego odbiorcy. Z tą różnicą, że w przypadku formacji kierowanej przez Christiana Burcharda ta zmiana nie odbiła się na jakości produktu.
Przyjrzyjmy się teraz bliżej zawartości „Bad Heads and Bad Cats”. Stronę A winylowego krążka otwiera funkowo-jazzowe – przynajmniej w pierwszej części utworu – „Layed Back”. „Czarne” zabarwienie mają tutaj brzmienia fortepianu elektrycznego Miekautscha i basu Müllricha, z kolei dołączający po chwili fortepian akustyczny ciągnie całość w stronę klasycznego jazzu. W części drugiej jednak monachijczycy przypominają sobie o swoich jazzrockowych korzeniach, nieco podkręcają tempo, ale przede wszystkim przydają całości dynamiki. Im bliżej końca, tym więcej w ich muzyce elementów fusion, chociaż gdy w finale Bunka zaczyna śpiewać, robi się niemal… soulowo. W „Nina Kupenda” (tytuł jest frazą w języku suahili) po raz pierwszy słyszymy głos Marii Archer, która – jak mantrę – powtarza tytuł kompozycji, dodatkowo obudowując to wokalizą. Więcej tu również inspiracji muzyką etniczną (vide flety i perkusjonalia), choć zdarzają się też momenty freejazzowe (solo na fortepianie akustycznym, jakiego nie powstydziłby się zmarły nie tak dawno Cecil Taylor) i jazzrockowe (duet saksofonu i fortepianu elektrycznego). Co ciekawe, w każdym praktycznie przypadku ręce pełne roboty ma Dieter Miekautsch.
Kompozycja tytułowa na tle dwóch poprzednich wypada… nie, wcale nie blado, raczej – zaskakująco. Jest bowiem krótka, lecz za to bogata w aranżacyjne smaczki. Rozbrzmiewają w niej i wibrafon, i marimba (oczywiście Burchard), ale nie brak też transowej sekcji rytmicznej i nostalgicznie śpiewającej – z akompaniamentem marimby – Archer. Jak na zaledwie cztery minuty dzieje się tu bardzo dużo. A po przełożeniu płyty na stronę B jest jeszcze ciekawiej. „Road Song” to prawdziwy majstersztyk, w którym Embryo płynnie przechodzi od nastrojowego funku (sekcja rytmiczna plus fortepian elektryczny) do rocka progresywnego (przyprawiające o dreszcz gitarowe solo Romana Bunki). Nie mniej emocji niesie ze sobą „After the Rain”, któremu od pierwszych sekund ton nadają dialogujące ze sobą flety i fortepian elektryczny. W dalszej części Miekautsch siada do klasycznego fortepianu i dopiero wtedy zaczyna robić się rockowo. Widać, że muzykom Embryo nie brakowało nie tylko talentu i wyobraźni, lecz także swoiście pojętej przekory.
Opus magnum albumu – nie z racji czasu trwania, ale zwieńczenia właściwej części materiału – jest „Klondyke-Netti”, utwór kompletnie zaskakujący mrocznym i niepokojącym nastrojem, do którego rękę przykłada Miekautsch, wykorzystując syntezatory (okazjonalnie pojawiły się one także w „Bad Heads and Bad Cats”). W tym przypadku jednak cały zespół uczciwie pracuje na to, by po dotarciu do mety słuchacz aż zaklaskał z wrażenia. Choć formalnie po „Klondyke-Netti” pojawia się jeszcze jeden utwór – to niespełna dwuminutowa improwizowana miniatura „Tag X”, jaką członkowie Embryo dedykowali Lollo Schmelzerowi – muzykowi, który w 1971 roku towarzyszył grupie podczas trasy koncertowej po Afryce. Siedem lat temu ukazała się (druga) kompaktowa reedycja płyty, którą wydawnictwo Garden of Delights wzbogaciło o dwa bonusy. Tym wartościowszym jest nagrana w tym samym składzie, chociaż w innym studiu, siedemnastominutowa kompozycja „MHuman Contact”, w której w znacznie większym stopniu wykorzystane są instrumenty dęte (saksofony i flety); mniejszą wartość – także z powodu kiepskiej jakości technicznej – posiada natomiast koncertowa wersja „Sidetrack” (zarejestrowana podczas festiwalu w westfalskim miasteczku Vlotho z 1975 roku), która tutaj przyjęła postać szybko wypadającej z pamięci jazzowej piosenki.
koniec
28 kwietnia 2018
Skład:
Roman Bunka – gitara elektryczna, śpiew
Dieter Miekautsch – fortepian elektryczny, fortepian, syntezatory
Uwe Müllrich – gitara basowa
Christian Burchard – perkusja, marimba, wibrafon, śpiew
Gościnnie:
Edgar Hofmann – saksofon sopranowy, flety
Charlie Mariano – saksofon altowy, saksofon sopranowy, flety
Maria Archer – śpiew, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.