Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Klaus Lenz – Modern Soul – Big Band

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKlaus Lenz – Modern Soul – Big Band
Wykonawca / KompozytorKlaus Lenz – Modern Soul – Big Band
Data wydania1974
Wydawca Amiga
NośnikWinyl
Czas trwania38:42
Gatunekjazz, rock, soul
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Uschi Brüning, Klaus Nowodworski, Klaus Lenz, Claus Dieter Knispel, Joachim Graswurm, Rainer Gäbler, Axel Gothe, Axel-Glenn Müller, Caspar Hansmann, Conrad Bauer, Gerhard Laartz, Sieghardt Schubert, Eberhard Klunker, Mario Peters, Eugen Hahn, Jörg Dobersch, Karl-Jürgen Rath
Utwory
Winyl1
1) Soul Five14:39
2) Reverend Lee04:40
3) Reminiszenz an D.E.07:44
4) Song of an Impatiencer05:09
5) Fusion06:29
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Dwa w jednym – modern jazz i modern soul

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (wschodnio)niemiecka orkiestra jazzowa Klausa Lenza do spółki z Modern Soul Band.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Dwa w jednym – modern jazz i modern soul

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (wschodnio)niemiecka orkiestra jazzowa Klausa Lenza do spółki z Modern Soul Band.

Klaus Lenz – Modern Soul – Big Band

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKlaus Lenz – Modern Soul – Big Band
Wykonawca / KompozytorKlaus Lenz – Modern Soul – Big Band
Data wydania1974
Wydawca Amiga
NośnikWinyl
Czas trwania38:42
Gatunekjazz, rock, soul
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Uschi Brüning, Klaus Nowodworski, Klaus Lenz, Claus Dieter Knispel, Joachim Graswurm, Rainer Gäbler, Axel Gothe, Axel-Glenn Müller, Caspar Hansmann, Conrad Bauer, Gerhard Laartz, Sieghardt Schubert, Eberhard Klunker, Mario Peters, Eugen Hahn, Jörg Dobersch, Karl-Jürgen Rath
Utwory
Winyl1
1) Soul Five14:39
2) Reverend Lee04:40
3) Reminiszenz an D.E.07:44
4) Song of an Impatiencer05:09
5) Fusion06:29
Wyszukaj / Kup
Jak ten czas leci! W lipcu minęły trzy lata od czasu, kiedy zajmowałem się twórczością trębacza i bandlidera Klausa Lenza. Przyjrzałem się wówczas bliżej jego dokonaniom w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku, czyli ostatnim płytom nagranym przez prowadzony przez niego big band we Niemieckiej Republice Demokratycznej („Aufbruch”, 1976; „Wiegenlied”) i pierwszym, jakie nagrał – swoją drogą we współpracy ze Zbigniewem Namysłowskim – już po emigracji za „żelazną kurtynę” („Fusion”, 1978; „Sleepless Nights”, 1980). Dzisiaj, wracając do tej niezwykle ważnej dla europejskiego jazzu postaci, cofam się w czasie do 1973 roku, kiedy to orkiestra Lenza zarejestrowała materiał na swój oficjalny debiut. Choć oczywiście nie był to debiut samego Klausa.
Lenz urodził się w marcu 1940 roku w Berlinie. Po wojnie wraz z rodziną znalazł się w radzieckiej strefie okupacyjnej, by później stać się obywatelem komunistycznej NRD. Jako szesnastolatek rozpoczął naukę w szkole muzycznej, dwa lata później trafił do konserwatorium (ukończył klasę trąbki). W tym samym czasie nawiązał współpracę z mającą swoją siedzibę w Görlitz orkiestrą Eberharda Weisera; dwa lata później trafił do składu Tanz- und Schauorchester Maksa Reichelta. Mając zaledwie dwadzieścia jeden lat, stworzył pierwszy własny zespół – Quintett 61, z którym w 1963 roku zaliczył debiut fonograficzny (EP „Quintett 61”). Od tej pory poszło już z górki. Dwa lata po Kwintecie narodził się Sekstet (pozostały po nim trzy single), a chwilę później pierwsza orkiestra, którą kierował – Modern Jazz Big Band 65. Z nią wydał dwa koncertowe longplaye: „Modern Jazz Big Band 65” oraz „Manfred Krug und die Modern Jazz Big Band 65” (oba w 1966 roku).
W 1970 roku ukazała się natomiast, sygnowana jedynie nazwiskiem Klausa, płyta „Für Fenz”, która z jednej strony zawierała muzykę bliską stylistyce easy listening, z drugiej – skręcała w stronę jazz-rocka. Kolejnym etapem w karierze trębacza stało się powołanie do życia w 1970 roku nowej orkiestry, której nazwa brzmiała Klaus Lenz Big Band. Jej lider, jak już wiemy, był zawsze otwarty na współpracę z innymi wykonawcami; wkrótce doszło więc do mariażu kierowanej przez niego formacji z zespołem Modern Soul Band, na czele którego stał puzonista Gerhard Laartz. To on stworzył grupę pod koniec lat 60.; początkowo występowała ona jednak pod szyldem Modern Septett i skupiała się głównie na graniu coverów z repertuaru Chicago i Blood, Sweat & Tears. Zmiany składu były częste, trudno więc było mówić o jakiejś stabilizacji czy choćby nagraniu płyty. Drogę ku temu otworzyła dopiero propozycja Lenza, który w pewnym sensie wziął Modern Soul Band pod swoje skrzydła, oznajmiając o powstaniu… Klaus Lenz – Modern Soul – Big Band.
Ta kooperacja – głównie koncertowa – trwała przez cztery lata: od 1973 do 1977 roku. Chociaż w tym czasie oba podmioty działały także na własną rękę. Pamiątką po współpracy pozostała natomiast wydana w 1974 roku przez Amigę – monopolistę na wschodnioniemieckim rynku płytowym – płyta długogrająca zatytułowana po prostu „Klaus Lenz – Modern Soul – Big Band”. Trafiły na nią fragmenty koncertu, jaki orkiestra – wraz z występującymi gościnnie wokalistami – dała rok wcześniej (dokładnie 5 kwietnia) w drezdeńskim Muzeum Higieny. Na krążek trafiły trzy kompozycje instrumentalne i dwie piosenki, którymi podzieli się Uschi Brüning i Klaus Nowodworski (niekiedy można spotkać nieco inną pisownię nazwiska – Nowodworsky). Uschi urodziła się w Lipski w 1947 roku, karierę zaczęła od występów w amatorskiej grupie wokalnej Studio Team. Studia muzyczne odbyła w Zwickau i Berlinie, potem związała się z zespołem pianisty Günthera Fischera i orkiestrą Lenza.
Nowodworski natomiast przyszedł na świat w 1940 roku, był zatem rówieśnikiem Klausa; śpiewał soul i rock, zajmował się jazzem. Zmarł, mając zaledwie sześćdziesiąt jeden lat, na nowotwór ośrodkowego układu nerwowego. Niewiele pozostawił po sobie nagrań, co pozwala chyba stwierdzić, że był jednym z licznych niewykorzystanych talentów. Poza nimi orkiestra Lenza składała się przede wszystkim z rozbudowanej sekcji dętej (aż dziesięciu muzyków!), a skład uzupełniali jeszcze klawiszowiec Mario Peters, gitarzysta Eberhard Klunker, dwaj basiści Eugen Hahn i Jörg Dobersch oraz perkusista Karl-Jürgen Rath. Klaus, który był liderem zespołu, należał jednak do artystów dających możliwość wykazania się swoim współpracownikom; chętnie sięgał więc po ich kompozycje, jak również dawał im możliwość wykazania się w czasie licznych partii solowych. Grzechem byłoby zresztą, gdyby robił inaczej; miał przecież u swego boku twórców tej miary, co saksofonista Axel-Glenn Müller czy puzoniści Conrad (Conny) Bauer i Gerhard Laartz.
Album otwiera najdłuższy w całym zestawie, prawie piętnastominutowy, wielowątkowy utwór „Soul Five” autorstwa Conrada Bauera. Zaczyna się on od króciutkiej introdukcji dęciaków (wspomaganych przez perkusję), po której z całej sekcji na polu boju pozostaje tylko puzon Bauera, grającego bardzo nastrojowo i zarazem niepokojąco. Kilkadziesiąt sekund później powracają jego koledzy i stopniowo robi się coraz bardziej dynamicznie. Ciekawie jest głównie dlatego, że dziesięcioosobowa sekcja dęta została podzielona na podgrupy, które grając unisono, prowadzą ze sobą dialog; w tym samym czasie na drugim planie pojawia klimatyczna partia fortepianu elektrycznego Petersa. Część drugą kompozycji otwiera natomiast solowy improwizowany popis Joachima Graswurma na skrzydłówce, który tak bardzo przypadł do gustu słuchaczom, iż postanowili oni uhonorować artystę prawdziwą – i jak najbardziej zasłużoną – owacją. Kolejny wątek ponownie zapoczątkowuje Peters, ale tym razem na organach, po nim z kolei przebija się flet Axela Gothego, którego z czasem znów zaczynają wspomagać pozostali koledzy.
Po Gothem możliwość zaprezentowania swoich umiejętności otrzymuje Eberhard Klunker; jego gitarowa solówka przenosi nas ze świata jazzu do świata rocka, co – sądząc po reakcji widowni – również przez nią zostało przyjęte z entuzjazmem. W ostatniej części znów pojawia się cała sekcja dęta, której ton nadaje… rozpędzona perkusja Karla-Jürgena Ratha. To do niego tak naprawdę należy ostatnie słowo! „Soul Five” okazuje się więc doskonałym otwarciem, podczas którego słuchacze poznają praktycznie wszystkich solistów orkiestry. Chwilę później na scenie pojawia się Uschi Brüning, aby zaśpiewać, głównie przy akompaniamencie fortepianu akustycznego Petersa, soulowo-bluesową pieśń Roberty Flack „Reverend Lee” (kompozycja Eugene’a McDanielsa do muzycznego krwioobiegu Stanów Zjednoczonych weszła trzy lata wcześniej i z miejsca stała się klasykiem, podbijając także inne kontynenty i kraje).
Niemal ośmiominutowy „Reminiszenz an D.E.” to z kolei kompozycja lidera big bandu. Do której zresztą powrócił on kilka lat później, nagrywając jej nową wersję na potrzeby albumu „Fusion” (1978), powstałego już po wyjeździe do Republiki Federalnej Niemiec. Podobnie jak w „Soul Five” najpierw pojawiają się na krótko wszystkie dęciaki, które jednak szybko oddają pole basiście (tylko któremu?) i organiście. Wracają pod koniec drugiej minuty, a na plan pierwszy przebija się po raz kolejny Graswurm ze swoją skrzydłówką, po którym pałeczkę przejmuje grający na saksofonie altowym Rainer Gäbler. Po dwóch okazałych solówkach na finał orkiestra wraca do punktu wyjścia, spinając całość klamrą. Po tym popisie instrumentalnym przychodzi kolej na następną piosenkę, tym razem zaśpiewaną przez Klausa Nowodworskiego – „Song of an Impatiencer”. Tym razem nie jest to anglosaski klasyk, ale oryginale dzieło saksofonisty Axela-Glenna Müllera, do którego angielski tekst dopisał sam wokalista.
„Song of an Impatiencer” to typowa „czarna”, soulowa piosenka, której kolejne zwrotki przetykane są krótkimi wstawkami solowymi – najpierw saksofonu Müllera, a następnie puzonu Sieghardta Schuberta. Cały album wieńczy utwór o znaczącym tytule – „Fusion”. Wyszedł on spod ręki Lenza, nie ma jednak nic – poza tytułem oczywiście – wspólnego z numerem, jaki znalazł się w 1978 roku na pierwszej płycie projektu Klaus Lenz Jazz & Rock Machine (tę późniejszą „Fuzję” skomponował wschodnioniemiecki pianista jazzowy Wolfgang Fiedler). To zarazem pierwszy (i ostatni) numer, w którym wreszcie zaistniał twórca orkiestry. Od pierwszych sekund rozbrzmiewa trąbka Lenza, której partia wspaniale się rozwija. Także wówczas gdy dołącza reszta big bandu, tłumiąc dźwięki instrumentu solowego. Przez kolejne minuty sekcja dęta, podobnie jak to było w „Soul Five”, prowadzi zajęcia w podgrupach, by na finał lojalnie ustąpić miejsca liderowi i grającemu na fortepianie elektrycznym Petersowi.
„Klaus Lenz – Modern Soul – Big Band” to pierwsza z doskonałych płyt tego artysty, na których starał się połączyć modern jazz i brzmienia orkiestrowe z fusion. Nic więc dziwnego, że zwrócili na niego uwagę organizatorzy Jazz Jamboree i w następnym roku wschodnioniemiecki big band pojawiła się na festiwalowej scenie w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Jednocześnie też Polskie Nagrania wydały kolejną płyę orkiestry. Ale o niej następnym razem…
koniec
10 sierpnia 2019
Skład:
Uschi Brüning – śpiew (2)
Klaus Nowodworski – śpiew (4)
Klaus Lenz – lider, trąbka
Claus Dieter Knispel – trąbka
Joachim Graswurm – trąbka, skrzydłówka
Rainer Gäbler – saksofon altowy
Axel Gothe – saksofon barytonowy, flet
Axel-Glenn Müller – saksofon tenorowy
Caspar Hansmann – saksofon tenorowy
Conrad Bauer – puzon
Gerhard Laartz – puzon
Sieghardt Schubert – puzon
Eberhard Klunker – gitara elektryczna
Mario Peters – fortepian elektryczny, fortepian, organy
Eugen Hahn – gitara basowa
Jörg Dobersch – gitara basowa
Karl-Jürgen Rath – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: I jeszcze raaaz… i jeszcze dwaaa…
Sebastian Chosiński

24 VI 2024

Coś w tym musi być! Ukazujące się w serii „Can Live” angielskie koncerty Can wybijają się zdecydowanie ponad inne. Wydany trzy lata temu „Live in Brighton 1975” to prawdziwe arcydzieło, a tegoroczny „Live in Aston 1977” niewiele mu ustępuje. Ale czy może być inaczej, skoro muzycy biorą na warsztat między innymi tak wspaniały utwór, jak „Vitamin C”?

więcej »

Non omnis moriar: Narodziny legendy
Sebastian Chosiński

22 VI 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny longplay czechosłowackiej formacji Studio 5 wibrafonisty Karela Velebnego, na której gruzach powstał zespół SHQ.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Trochę Afryki, trochę Karaibów
Sebastian Chosiński

17 VI 2024

Na wydanym w 1977 roku albumie „Saw Delight” skład Can został poszerzony do sekstetu. Uzupełnili go bowiem dwaj instrumentaliści (rodem z Jamajki i Ghany), którzy nie tak dawno przewinęli się przez brytyjską formację Traffic. Nie wpłynęło to jednak na uczynienie jej muzyki progresywną czy jazzrockową, stała się za to dużo bardziej etniczna. Co w paru utworach przyniosło całkiem sympatyczny efekt.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.